Podyskutujmy o Rooneyu

Nic tak dobrze nie robi blogowaniu, jak jakaś porządna dyskusja. Ale o czym tu dyskutować, skoro i tym razem wygrywali ci, co mieli wygrywać, może z wyjątkiem Wigan (ku mojej frajdzie zresztą, bo nieustannie życzę Roberto Martinezowi wszystkiego najlepszego) i Norwich (choć plaga kontuzji, jaka dopadła defensywę Newcastle, zdawała się mówić, że zadyszka gości jest nieunikniona), zaś najważniejszy mecz odbędzie się jutro. Może o śrubującym tegoroczne statystyki Robinie van Persiem: czy mimo fantastycznego gola nie zagrał słabiej niż w poprzednich meczach? O Martinie O’Neillu: czy w istocie prowokujące do dyskusji porównanie nowego menedżera Sunderlandu z Andre Villas-Boasem nie jest aby na wyrost (zgoda: w meczu z Blackburn dokonywał dobrych korekt w składzie i mobilizował zespół do ostatnich sekund, ale goście – sami z trzema wymuszonymi zmianami – mogą mówić o wielkim pechu)? Może jeszcze raz o Liverpoolu, któremu komplet punktów w meczu z QPR zapewnił niemający ostatnio dobrej prasy Suarez? Nie, myślę sobie, przeglądając dzisiejszą prasówkę – podyskutujmy o Rooneyu.
Zanim o Rooneyu jednak, czuję się w obowiązku wytłumaczyć zdanie, że wygrywali ci, co mieli wygrywać, w kontekście dzisiejszego meczu Stoke z Tottenhamem. Znając ten stadion, znając panującą na nim atmosferę, a przede wszystkim znając styl gry gospodarzy, w którym kości trzeszczą, a piłka rzadko ląduje na ziemi, niczego innego się nie spodziewałem. Kiedy dowiedziałem się jeszcze, że w defensywie Tottenhamu zabraknie Kinga, zobaczyłem oczami wyobraźni to zamieszanie w polu karnym przy każdym stałym fragmencie, ze szczególnym uwzględnieniem dalekich wyrzutów z autu. Pierwszy kwadrans, w którym piłkarze Tony’ego Pulisa byli szybsi do każdej piłki, odpychając i wywracając delikatniejszych rywali, potwierdził najgorsze obawy. Szkoda, oczywiście, że sędzia miał tak fatalny dzień – że nie uznał prawidłowo strzelonej bramki Adebayora i nie podyktował dwóch jeszcze rzutów karnych, ale, do licha, czy ten mecz nie został przegrany tak naprawdę w pierwszej połowie, kiedy Tottenham odpuścił pressing, a Modrić, van der Vaart czy Adebayor człapali zamiast biegać?
Już tłumaczę, o co mi chodzi z tym Rooneyem. Wiem, że czerwona kartka w październikowym meczu reprezentacji nie była ani pierwsza, ani ostatnia w jego karierze – rzecz w tym, że dostał ją, bo na nią zasłużył. Reguły w takich przypadkach są proste: trzymeczowa dyskwalifikacja. Trudno się dziwić albo oburzać, że taką właśnie karę UEFA nałożyła na napastnika MU.
Być może trudno się też dziwić, że angielska federacja, sama powołana przecież do przestrzegania podobnych przepisów, i na krajowym poletku przestrzegająca ich z całą surowością, ba: promująca w niezliczonych kampaniach idee fair play, tym razem robiła wszystko, by karę dla piłkarza złagodzić. Nie była na tym polu oczywiście pierwsza – podobne starania o skrócenie dyskwalifikacji Arszawina podejmowali już Rosjanie przed Euro 2008. Niemniej wyszła z tego jedna tylko lekcja wychowawcza: cel uświęca środki. W zasadzie faulowanie jest złe i zasługuje na dyskwalifikację, w zasadzie usiłujemy wychowywać piłkarzy i kibiców, by szanowali przepisy, ale kiedy jest to w interesie naszej drużyny, robimy wszystko, by karę złagodzić i opowiadamy przy tym przesłuchującym nas oficjelom jakieś ćmoje-boje. Budujące, że nie tylko Szkot Kenny Dalglish, ale także Anglik – i to mający oczywiste powody, by dobrze żyć z Football Association – Harry Redknapp potrafili nazwać tę politykę po imieniu.
Podyskutujemy?

35 komentarzy do “Podyskutujmy o Rooneyu

  1. ~alasz

    FA sama na siebie teraz nakłada łańcuch, w podobnych sytuacjach ligowych, obrońcy będą przytaczać ten przykład, „chcecie go ukarać, gdy sami uważaliście kare za zbyt surowa apelując?”. Powiedziałbym że od teraz wszystkie kluby będą miały podstawy by apelować, ale jakoś w to nie wierze, rok temu udowodniono że jedni przeklinać mogą drugich karzemy. FA zmienną jest.Co do sytuacji rooneya, najlepiej zobrazowany jest tutaj:http://www.studs-up.com/2011/10/case-closed/?page=0

    Odpowiedz
    1. ~Dennis

      no coz Rooney to juz instytucja, gdy On jest w gazie to i MU gra dobrze, fakt nie do konca to sie przenosi na reprezentacje, ale jednak presja jest tam w anglii olbrzymia i w sumie niczego innego nie mozna bylo sie spodziewac, a z duza doza prawdopodobienstwa bedzie On jednym zbardziej doswiadczonych zawodnikow z przodu w reprezentacji na Euro, chociaz jak Jack Wilshere wroci do formy to On ich bedzie ciagnal, to jest przyszlosc angielskiej pilki…

      Odpowiedz
  2. ~pk

    „Reguły w takich przypadkach są proste: trzymeczowa dyskwalifikacja.”A to nie jest tak, ze mogl dostac albo 1 albo 2 albo 3 mecze? Nie zeby to wiele zmienialo, bo zgadzam sie, ze sytuacja jest nienormalna. Ale zaraz po tej kartce w angielskiej prasie pisano, ze nie wiadomo ile dostanie zawieszenia. Ale mimo wszystko, FA zachowuje się tak, jakby w jednym tygodniu byla sedzia, w drugim prokuratorem, a w trzecim adwokatem. Pora sie zdecydowac, czy wazniejsza jest przepisowa gra, czy jednak nasze partykularne cele. Skoro oni moga walczyc o skracanie kary, to tym bardziej trenerzy powinni miec takie prawo. Ale jakby to SAF chcial skrocenia absencji Roo po takim zachowaniu, to dolozyliby mu 4 meczyk za 'frivolous appellation’ (i kazdemu innemu tez, ale trzymajmy sie juz Rooneya).Btw. Tak jeszcze co do kar za kartki, to ostatnio Evans po czerwonej z City pauzowal tylko 1 mecz (w CC). To od niedawna zmienili? Kiedys chyba bylo tak, ze straight red to 3 mecze zawieszenia, teraz biora pod uwage powage przewinienia? Czy od zawsze to robili, tylko ja tego nie zauwazylem?

    Odpowiedz
    1. ~xpander

      Oczywiście było tak od zawsze (a przynajmniej od wprowadzenia 'automatycznych’ banów bez przeprowadzania przesłuchania piłkarzy, czyli mniej więcej od początku poprzedniej dekady).Jeden mecz zawieszenia jest za professional foul, czyli np za taki faul taktyczny jaki popełnił Evans, lub za zagranie ręką.Dwa mecze są używanie 'offensive or abusive language’.Trzy mecze- serious foul play, violent conduct i plucie na przeciwnika.Może się wydawać, że są zawsze trzymeczowe bany, bo brutalne faule to najczęstsza przyczyna czerwonych kartek.

      Odpowiedz
  3. ~daredevil

    W zasadzie FA nie mogła zrobić nic innego, społeczeństwo i media robiły wokół tego wszystkiego zbyt wielką burzę. Poza tym gdyby nie wniosek o apelacje wszyscy by uznali związek za winowajców ewentualnej porażki na euro. Tak znowu winny będzie trener i piłkarze. Ciekawostką jest to że Rooney wyraźnie obniżył loty po całej aferze i dopiero po jej zakończeniu strzela bramki z akcji(ostatni raz z akcji trafił z Chelsea, z Otelulem dwa razy trafiał z karnego). W jego odrodzeniu cała nadzieja czerwonej części Manchesteru.

    Odpowiedz
  4. ~Dezyderiusz

    FA raz zachowuje się jak kat (zawieszanie za przeklinanie), innym razem jak siostra miłosierdzia.Anglia wiele traci, gdy na boisku nie ma Rooneya, jest kluczowym elementem drużyny Fabio Capello. Działania FA w kierunku zmniejszenia kary zawieszenia mogą budzić w nie-anglikach oburzenie, ale z punktu widzenia reprezentacji wszystko jest jak najbardziej w porządku. Co wcale nie znaczy, że Rooney uniknie kary zawieszenia jeśli za tydzień skopie w ten sposób rywala z EPL…Jak tak sobie siedzę i patrzę, to wszystkie federacje piłkarskie, czy to krajowe (PZPN, FA, RFEF) czy „ponadnarodowe” jak FIFA/UEFA opierają się na zasadach nepotyzmu, kolesiostwa, niejasnych powiązaniach biznesowych, z lekka tylko przykrytych serwetką wyszywaną w fair play, równość szans, walkę z rasizmem czy promowanie tej pięknej gry na świecie…

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Z tą walką z rasizmem to bym tak nie szarżował, wszak sam prezes FIFA dumnie ogłosił że nie ma problemu, a jak cie rasistowsko wyzywa przeciwnik z boiska po meczu powinieneś podać mu rękę i powiedzieć że co na boisku zostaje na boisku. Widzisz? Problem nie istnieje.

      Odpowiedz
  5. ~witz

    Za Dalglishem i popierającym go Arrym byli jeszcze Pulis i Warnock. Zagrywka FA idiotyczna, decyzja UEFA skandaliczna i to właściwie wyczerpuje temat moim zdaniem

    Odpowiedz
  6. ~erictheking87

    Dla mnie ten facet jest skończony od momentu jego prośby o transfer. Jest kluczowym zawodnikiem Utd i Anglii, ale niech robi co chce. Zwykły najemnik z chciwym agentem, w dodatku nie posiadający własnego mózgu.Bardzo lubię Anglików, a jeszcze bardziej Szkotów, ale niestety wbrew pozorom, Anglicy to trochę obłudny naród. Widać to także i w tym przypadku.

    Odpowiedz
    1. ~Borys

      > Dla mnie ten facet jest skończony od momentu jego prośby o> transfer. Jest kluczowym zawodnikiem Utd i Anglii, ale> niech robi co chce. Zwykły najemnik z chciwym agentem, w> dodatku nie posiadający własnego mózgu.> Bardzo lubię Anglików, a jeszcze bardziej Szkotów, ale> niestety wbrew pozorom, Anglicy to trochę obłudny naród.> Widać to także i w tym przypadku.Poruszyłeś ważną kwestie dla kibica ManUtd. Zastanawiam sie teraz, co skłoniło Fergusona do takiego postępowania z „synem marnotrawnym”? To w ogóle nie w jego stylu, druga szansa,2 tygodnie wakacji. Dostał czas na przemyślenie swojego zachowania i jednak zmienił decyzje. Według mnie wyjaśnienia są dwa:1) Feguson wie, że Rooney jest jedynym zawodnikiem który ciągnie ten zespół i pozwala na zdobywanie trofeów. To podejście potwierdzało by, dlaczego gra w pierwszym składzie, nawet gdy nie jest w formie. 2) Ferguson był przekonany, że po sprzedaży Rooneya, powiedzmy za 60 mln, stanie sie to samo co po odejściu Ronaldo- kasa wpadnie do kieszeni Glazerów i nie będzie możliwości uzupełnienia składu. Czyli znowu walczymy o średniaków i wydajemy po 5 milionów za niesprawdzonych piłkarzy z 3 ligi brazylijskiej… Jak uważasz?

      Odpowiedz
      1. ~erictheking87

        > Poruszyłeś ważną kwestie dla kibica ManUtd. Zastanawiam> sie teraz, co skłoniło Fergusona do takiego postępowania z> „synem marnotrawnym”? To w ogóle nie w jego stylu, druga> szansa,2 tygodnie wakacji. Dostał czas na przemyślenie> swojego zachowania i jednak zmienił decyzje.> Według mnie wyjaśnienia są dwa:> 1) Feguson wie, że Rooney jest jedynym zawodnikiem który> ciągnie ten zespół i pozwala na zdobywanie trofeów. To> podejście potwierdzało by, dlaczego gra w pierwszym> składzie, nawet gdy nie jest w formie.> 2) Ferguson był przekonany, że po sprzedaży Rooneya,> powiedzmy za 60 mln, stanie sie to samo co po odejściu> Ronaldo- kasa wpadnie do kieszeni Glazerów i nie będzie> możliwości uzupełnienia składu.> Czyli znowu walczymy o średniaków i wydajemy po 5 milionów> za niesprawdzonych piłkarzy z 3 ligi brazylijskiej…> Jak uważasz?Cóż dla mnie sprawa jest oczywista – Ferguson także jest człowiekiem, który uczy się na własnych błędach, i także jak każdemu innemu śmiertelnikowi przybywa mu doświadczenia wraz z mijającymi latami. A, że trochę owych lat ma na karku, to i doświadczenia i mądrości życiowej ma niebagatelną ilość (m.in. dlatego też na starość złagodniał).Wiedział, że Rooney jest człowiekiem, który ciągnie ten zespół i idealnie pod względem charakterologicznym wpisuje się w to jakim klubem jest Manchester United. Tak jak mówisz, zastąpienie Rooneya byłby jeszcze trudniejsze niż zastąpienie Ronaldo, czego Fergie jest doskonale świadomy.Poza tym sądzę, że dobrze wie iż Stretford to podstępna i chciwa żmija (polecam wywiady z np. Andym Colem), i zdaje sobie sprawę, że Rooney to nie jest zbyt bystry chłopak i sam by na taki pomysł raczej nie wpadł.To co zrobił Rooney to siarczysty policzek dla kibiców United – kibicuje już im trochę, ale nigdy nie byłem świadkiem takiego zachowania… Uwielbiałem tego chłopaka, ale takiego numeru jeszcze nikt nie wyciął – Ince, Heinze, Owen to wszystko małe piwo.Wyjątkowo szybko mu to zapomniano i udano, że nic się nie stało (może poza Stretford End, które przez jakiś czas buczało gdy z reszty trybun podnosiło się 'Rooney, Rooney’).A jego wstępne negocjacje z City (o których podejrzanie szybko zrobiło się cicho), rozwiały resztki nadziei, na to, że dla tego gościa liczy się coś więcej niż kasa.Jego obecne całowanie herbu klubu zakrawa na kpinę z kibiców.Jednak to wciąż najlepszy zawodnik w naszym zespole, któremu nie można odmówić poświęcenia w każdym meczu i o tym także należy pamiętać.Jeśli jednak o mnie chodzi to po prostu: 'Once a Blue, never a Red’.

        Odpowiedz
  7. ~Spokojnie

    Panie Michale, Anglicy jako wieczni faworyci wszystkich mistrzowskich imprez będą chuchać i dmuchać na swoje dobro narodowe i prawdopodobnie, jak to już któryś z moich przedmówców wspomniał, naród by nie wybaczył FA, gdyby nie kiwnęła palcem w sprawie Rooneya, a Anglia nie wyszłaby potem z grupy (prawdopodobieństwo tego wydarzenia można dosyć swobodnie szacować, uznawanie Rooneya za gwaranta dobrego występu również). Nie ma powodu, by cieszyć się z tego, że są równi i równiejsi, że gdyby polski, anonimowy dla 99% Europy piłkarz zrobił coś podobnego, to nikt by nawet połową słowa nie wspomniał o jakimś łagodzeniu kary, ale w świecie dzisiejszej piłki ten incydent wcale nie dziwi. FA robiła wszystko, by największa gwiazda reprezentacji mogła zagrać choć jeden mecz, a i dla UEFA obecność Rooneya jest czynnikiem marketingowo in plus, bo piłkarz tej klasy (kasy?) przyciągnie nawet neutralnych kibiców. To nie jest pierwszy przypadek w dziejach piłki nożnej, gdy naciąga się reguły dla doraźnych korzyści. Nie podoba nam się to? No nie podoba. Zrezygnujemy z oglądania Euro? Nie, i w tym momencie decydenci mogą mieć wszelkie reguły daleko w poważaniu. Będziemy narzekać, ale i tak zasiądziemy na stadionach/przed telewizorami, więc cel zostanie osiągnięty i pieniądze zarobione. Niepokój moralny stanie się przedmiotem dyskusji, ale niestety niczym poza tym. Pocieszmy się tym, że gdyby to Cristiano Ronaldo dostał tę kartkę, UEFA by mu pozaliczała na poczet kary wszystkie mecze towarzyskie, z zaplanowanymi do rozegrania w 2014 włącznie, by nie opuścił ani minuty Euro, bo w przeciwnym razie imprezę zbojkotowaliby sponsorzy i producenci gadżetów.Z takich mniej ideologicznych konsekwencji tej decyzji, to faktem jest, że FA ciężej będzie nakładać środki dyscyplinujące, skoro sama zabiega o to, by je łagodzić. Łatwiej będzie kwestionować jej decyzje, szczególnie takie, jak wspomniane zawieszenie za przekleństwa przed kamerą. Może występowanie w obronie zawieszonych dyscyplinarnie reprezentantów nie powinno leżeć w jej kompetencjach w takim razie, może jakiś niezależny rzecznik zawodników powinien zostać w tym celu powołany? Z drugiej jednak strony, federacja musi mieć uprawnienia do odwoływania się od tego typu decyzji, by mogła interweniować w mniej oczywistych i kontrowersyjnych sytuacjach, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że piłkarz-reprezentant lub cała reprezentacja zostały skrzywdzone błędnymi decyzjami. Całość sprowadza się więc do tego, jak te uprawnienia będą wykorzystywane. Jak widać – w szczególnych przypadkach z dosyć luźnym podejściem do zasad i fair play.

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Niestety taka jest prawda – Rooney to potencjalnie jedna z największych gwiazd Euro. To między innymi jego nazwisko przyciąga sponsorów, sprzedaje bilety. Prawda jest taka, że podtrzymanie zawieszenia byłoby dla UEFA strzałem w stopę.A czy nam się to podoba? Jasne, że nie. Zdecydowanie nie lubię braku konsekwencji. Przepisy koniec końców są po to żeby je respektować.

      Odpowiedz
      1. ~Spokojnie

        UEFA i FIFA na pewno jeszcze nieraz dadzą nam powody do tego, by narzekać na nierespektowanie przepisów i traktowanie jednych lepiej, drugich gorzej. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że współczesny sport zawodowy to nie romantyczne uniesienia, tylko twardy biznes, ale miło by było, gdyby jakieś elementarne zasady i przyzwoitość zostały zachowane. Obie federacje tak chętnie się angażują w kampanie społeczne, to niech zaczną wdrażać swoją społeczną odpowiedzialność od podstaw i przestrzegania własnych zasad. A mecze Anglików i tak obejrzę wszystkie bez wyjątku. Może znów Roo kogoś kopnie, wtedy już ciężko byłoby go wkręcić z powrotem w turniej. Chociaż pewnie by się okazało, że nie kopnął, tylko przeskakiwał z nogi na nogę i akurat tak nieszczęśliwie machnął, że rywal przypadkiem oberwał. Poszkodowany sam by o tym zaświadczył w liście wysłanym do UEFA.

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Pytanie czy UEFA i FIFA angażują się w te akcje z poczucia moralnego obowiązku, czy, ku czemu sie skłaniam, jest to akcja PRowa w celu promowania piłki wśród jak najszerszego grona odbiorców czyli zwiększania zysków.Jeśli to drugie to nie ma sensu oczekiwać od nich czegokolwiek.

          Odpowiedz
          1. ~Spokojnie

            To drugie 🙂 Ale obie federacje mogą stosować zasady społecznej odpowiedzialności biznesu. Wtedy chęć osiągnięcia zysku nie wyklucza zaangażowania na rzecz wyższych celów, które to zaangażowanie jest w takim przypadku traktowane wręcz jak inwestycja. Zresztą, działalność społeczna jako forma promocji komercyjnej działalności mnie jakoś szczególnie nie razi, tylko trzeba być przy tym konsekwentnym, żeby to miało głębszy sens i nie było tylko pustym gestem – skoro działamy na rzecz słabszych (wykluczonych, dyskryminowanych, itp.), to nie pozwalamy na to, żeby dzięki nam jakiś cwaniak uchylał się od odpowiedzialności, gdy poniesie słuszną karę.

          2. ~Stefan

            Jeżeli wierzysz w to pierwsze, to albo jesteś romantykiem, albo jesteś naiwny… oczywiście, że są to działania PRowe. Rozbija się tylko o zysk, gdyby dało się lepiej zarobić na zapraszaniu rasistów na stadiony jeszcze dzisiaj UEFA i FIFA zaczęła by to robić.

      1. ~Spokojnie

        Dziękuję. Jakoś tak się od pewnego czasu składa, że czytam posty z pewnym opóźnieniem, gdy znajduje się pod nimi już kilkadziesiąt komentarzy. Ciężko się wtedy włączyć w dyskusję, więc ograniczam się tylko do jej prześledzenia.

        Odpowiedz
    2. ~Tomas_h

      Wszystko pięknie i fajnie napisane, ale do jednego się leciutko czepnę – ten gwarant dobrego występu mnie zastanowił. Czyż nie takie same były oczekiwania na niedalekim przecież Mundialu w RPA? Czy nie do niego krzyczą jeszcze czasami kibice Where were you during World Championship? Ten gwarant to chyba lekka przesada, ale mogę się mylić. Co do całej reszty, to sama prawda. Bez żadnych wątpliwości, trzymają nas, fanów piłki, jak chcą i za co chcą …

      Odpowiedz
      1. ~Spokojnie

        Z tym gwarantem, to chodziło mi właśnie o to, że jest to równie dyskusyjna teza, jak to, że Anglicy na 100% i bez żadnych problemów wyjdą z tej grupy – mocno różnie z tym może być.

        Odpowiedz
  8. ~cirhp2

    Odnośnie meczu Stoke-Spurs : gdyby zespół przegrał ten mecz w 1 połowie to raczej nie stworzyliby tylu sytuacji w drugiej odsłonie,gdzie zdominowali Stoke.I tutaj mały pozytyw: kiedy ostatnio widzieliśmy mecz w którym Spurs schodzą do szatni przegrywając 2 bramkami,a następnie gdyby nie beznadziejna postawa sędziego mogą spokojnie wygrać?Walczyli o wynik – to trzeba podkreślić.

    Odpowiedz
  9. ~Michał Zachodny

    Podyskutujemy, ale nie o Rooney’u – choć akurat podobał mi się na Twitterze komentarz jednego z dziennikarzy angielskich, mówiący mniej więcej „Futbol 0, Prawnicy 1. Chciałbym, by kiedyś ten pierwszy zrewanżował się za tę porażkę…” – i wszystko jasne.Co mi się nie podoba to porównanie Wintera, które również podlinkowałeś. Kompletnie go nie rozumiem. Domyślam się, że dziennikarz zna O’Neilla bardzo dobrze – śledził jego karierę, pewnie nie raz rozmawiał, jest sympatia etc… Ciekawe jednak jest to, że tak szybko osądza on Villasa-Boasa. Niby z czego ma czerpać Portugalczyk? Przecież już możemy dyskutować, który z nich więcej zdobył jako menedżer, a stażami obaj różnią się znacząco. Poza tym… nie przesadzajmy – to co zagrał Sunderland przez cały mecz nie było żadną poprawą. Żadną. Taktyka miliona dośrodkowań (piszę o tym w Chalkboardach, podlinkuję jak się pojawią) sprawdziła się tylko dlatego, że raz nie udało się zablokować uderzenia po którymś z kolei wybiciu obrońcy Blackburn. Rzut wolny? To raczej też nie zasługa O’Neilla… Motywacja? Owszem, walczyli do końca, brawo! Tylko czy kibic, zwłaszcza Sunderlandu w tym wypadku, nie powinien oczekiwać tego jako podstawy od swoich zawodników? To nie jest „wartość dodana” – to baza. Dobra zmiana McCleana to tylko jeden z niewielu pozytywów oprócz trzech punktów tej niedzieli…Dobra, bo się rozpisałem zbędnie – chodzi mi tylko o to, by nie traktować tekstu Wintera poważnie. Przemawia przez dziennikarza typowo futbolowo-brytyjskie „zamknięcie” – przyjechał młody do Anglii, ma problemy w rewolucji, a jeszcze ośmiela się rozstawiać naszych ekspertów po kątach. Problem w tym, że porównanie do gościa co ledwo po rocznej przerwie wrócił do pracy i szczęśliwie wygrał swój pierwszy mecz nie jest trafione.Faktycznie AVB wywołał wojnę z mediami, widać to w każdym artyklue, gazecie czy pytaniu dziennikarzy do innych trenerów. Co jeszcze jest zauważalne, przynajmniej dla mnie, to fakt, że miał on jasny powód, a obecna krytyka ze strony dziennikarzy, nazwijmy to odgryzaniem się Portugalczykowi, jest momentami komiczna. A w zdecydowanej większości na pewno tragiczna.

    Odpowiedz
    1. ~pk

      „Co jeszcze jest zauważalne, przynajmniej dla mnie, to fakt, że miał on jasny powód”Nie sledze zbyt doglebnie sprawy, dlaczego AVB jest taki ciety na dziennikarzy? Chodzi tylko o to, ze ci go krytykuja? Jesli tak, to jest to dziwne, bo dziennikarze krytykuja kazdego menadzera w lidze angielskiej, a juz szczegolnie, jak radzi sobie srednio i jest 'nowy’. Ale i niekoniecznie nowy. Wenger nie mial lekko na poczatku sezonu. Najlzej ma SAF, ale to dlatego, ze pracuje od 25 lat (nie mowie, ze to sprawiedliwe, ale zycie nie jest sprawiedliwe). Benitez to w ogole byl przez dziennikarzy czasem miazdzony. A tutaj Neville mowi, ze Luiz gra jakby sterowal nim osmiolatek na PlayStation i AVB od razu go krytykuje. Ja rozumiem, ze moze sie z nim nie zgadzac, ale polemika z kazdym niepochlebnym zdaniem o swojej druzynie do niczego dobrego nie prowadzi. I akurat Neville nie jest jakis stronniczy (co zarzucal mu AVB), a Luiza to wiekszosc ekspertow krytykuje za zbyt frywolne bieganie. Chyba, ze AVB ma jakies powazniejsze powody do uprawiania takiej krucjaty, jak mowie, znam sprawe tylko pobieznie, ale dla przecietnego kibica jego zachowanie to takie troche overreacting. Ale i tak daleko mu do Dalglisha, ktory na laptopie pokazuje jak sedziowie go krzywdza 😉

      Odpowiedz
  10. ~alasz

    No i po szlagierze, który nie zawiódł, co cieszy. city grało świetnie w pierwszej ołowie, wydawało się że muszą wygrać i strzelić jeszcze pare bramek, ale gol meirelesa zmienił obraz gry i zburzył pewność siebie city.Spłaszczyła się tabela, co dobrze wróży widowiskowości ligi, żałuje tylko że przez błąd arbitra z NC MU ma 2 pkt straty, bo nie powinni mieć ani jednego.

    Odpowiedz
  11. ~mattparker39

    Ciekawe czy FA zareaguje na to kopnięcie Maty przez Toure czy późniejszą próbę kopnięcia bodajże rozpędzonego Ramiresa. Aż nie chcę myśleć co to by się działo, gdyby to Rooney tak kogoś kopnął… A to się pewnie rozejdzie po kościach.

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      Dobra uwaga – nie dało się tego nie zauważyć, aż w oczy kuło zachowanie Toure. Dziwi mnie natychmiastowy brak reakcji Clattenberga, jednak coś powinien zrobić.

      Odpowiedz
      1. ~nalewacz

        Jednak wydaje mi się że to nie miała być wrzutka tylko strzał 😛 Z taka siła jaka włożył w to uderzenie to mogłby wrzucać ale na najwyższy trybune 😛

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Jedno co trzeba oddać Drogbie to niesamowita walka o utrzymanie piłki w końcówce, tytaniczna praca przy narożniku, sam kupił zespołowi około 1.5 minuty, walczył, najważniejsze że nie tracił.

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *