Tottenham drugiej świeżości

Najlepszym podsumowaniem tego występu Tottenhamu była sytuacja z 92. minuty, kiedy piłkarze Bayeru Leverkusen po raz nie wiem już który założyli pressing na połowie gospodarzy, po raz nie wiem już który nie pozwalając wyprowadzić składnej akcji. Pressing w 92. minucie – oczekiwalibyśmy raczej, że na coś podobnego zdobędą się dążący do wyrównania piłkarze z White Hart Lane (dziś gościnnie na niegościnnym dla nich Wembley)…

Nic z tych rzeczy. Szósty mecz w ciągu dziewiętnastu dni okazał się zbyt trudnym zadaniem. Rywal był oczywiście niezwykle wymagający i oczywiście w Tottenhamie brakowało Kane’a, Alderweirelda i Lameli, zaś w pierwszej połowie musiał zejść jeszcze Dembele, ale mimo wszystko trudno to uznać za usprawiedliwienie. Tak słabo grającej, tak unikającej odpowiedzialności, tak niezorganizowanej tej drużyny nie widziałem jeszcze za kadencji Mauricio Pochettino: bez serc, bez ducha, bez siły w nogach i bez pomysłu na grę. Jakby coś się zatarło w sprawnie funkcjonującej przez tyle miesięcy maszynce, albo jakby piłkarze przestali wierzyć w sensowność koncepcji trenera, chociaż nie: to za daleko idące hipotezy. Myślę, że wystarczy powiedzieć, że na tym etapie sezonu drużynę dopadł kryzys formy, mający wiele wspólnego, niestety, z jej przygotowaniem fizycznym.

Tym, co najbardziej przerażało, były własne niewymuszone błędy: niecelne podania i straty piłki, sypiące się jak miesięczne rachunki. Trudno je wszystkie zliczyć. Najbardziej skandaliczna była oczywiście strata Walkera podczas wyprowadzania piłki z własnego pola karnego w 43. minucie – tylko cud, a raczej dwa desperackie bloki Vertonghena spowodowały, że bezbramkowy remis udało się wtedy jeszcze obronić. Walker nie był jednak jedyny: Dier, Dembele również tracili piłkę na własnej połowie, a z katalogu niecelnych podań na połowie rywala najbardziej rzuciło mi się w oczy jedno z zagrań Sissoko – niby szybko startującego do piłki podczas akcji ofensywnych, ale gubiącego piłkę gdzieś na nodze pierwszego mijanego przeciwnika. Eriksen w tym meczu w zasadzie nie wystąpił, choć w statystykach zobaczycie jego celne strzały. Podobnie Alli, podobnie Son, podobnie Davies (akurat na szerokim Wembley prosiło się o Rose’a raczej; Davies mógłby zagrać w niedzielę na White Hart Lane). Podobnie Wanyama – on również gubił się, a w konsekwencji faulował pod presją.

Owszem, teoretycznie niewiele brakowało, żeby mecz skończył się remisem: w 83. minucie Dier trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę. Ale ilu świetnych okazji nie wykorzystali wcześniej dwojący się i trojący na boisku piłkarze Bayeru (szczególnie podobał mi się Henrichs: wszystkie osiem wślizgów na Walkerze i Sissoko okazało się skuteczne)? Ile to razy byli szybsi i bardziej zdecydowani, dobiegając nawet do Llorisa, który wyjątkowo często zresztą otrzymywał trudne podania od panikujących kolegów?

Jak z tej grupy zombich wykrzesać do niedzieli coś sensownego na derby z Arsenalem (siódmy mecz w ciągu 23 dni), Arsenalem uskrzydlonym w dodatku cudownym golem Ozila w Bułgarii, doprawdy nie wiem. Martwię się jak nigdy za czasów Pochettino, już nie tyle perspektywą braku awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, co perspektywą listopadowej smuty, w wyniku której także szansa przyszłorocznego powrotu do Champions League dzięki dobremu miejscu w lidze potężnie się oddali. Rywale tworzący obecnie pierwszą czwórkę są rozpędzeni, a co ważniejsze – pełni świeżych idei, Tottenham zaś przypomina jesiotra z bufetu teatru Varietes. Buczenie rekordowego w historii angielskiej piłki klubowej tłumu po ostatnim gwizdku z pewnością nie doda im pewności siebie, ale jest zrozumiałe jak tamto „Wybaczyć nie mogę” Wolanda. Już lepiej by było, gdyby tej listopadowej nocy pewna drużyna z Londynu, nie z Warszawy, musiała grać przed własną publicznością.

21 komentarzy do “Tottenham drugiej świeżości

  1. Franz

    „Rywale tworzący obecnie pierwszą czwórkę są rozpędzeni, a co ważniejsze – pełni świeżych idei, Tottenham zaś przypomina jesiotra z bufetu teatru Varietes”… no proszę, a tyle było optymizmu na koniec poprzedniego sezonu —> http://okonski.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/05/14/2391/ A przecież „trenujący w Tottenhamie piłkarze stają się pod Mauricio Pochettino coraz lepsi – co w przypadku zawodników Arsenalu i ich pracy z Wengerem nie jest takie oczywiste” 😉 Panie Michale, pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
    1. hazz2

      Bo nie jest i tyle ! Który to kopacz pod Wengerem zrobił jakiś mega postęp w ostatnich latach ? No ok może Baleron i to wszystko. Gdzie sa te wielkie talenty Walcotty, Chamberleiny ? Poch sprawił, ze Rose ( piszę to jako główny krytyk lewego obrońcy Tott ) Dier, Ali, Kane stali klasowymi zawodnikami a w tym czasie Francuz wydawal miliony na graczy o ustalonej renomie. Inna sprawa, ze aktualny zjazd formy to wina Argentynczyka, bo zeszly sezon zajechal ekipe. Poch jest troche jak Smuda lubi mieć 12 do gry.

      Odpowiedz
      1. Król Julian

        no a Özil czy Cech ? To przecież genialne dzieciaki Papy Wengera tylko dopiero niedawno ustalono ojcostwo 🙂

        Odpowiedz
        1. hazz2

          To fakt sort wobec tego i możemy jeszcze doliczyć do tego tego zupełnie nieznanego wczesniej Niemca z dziwnym nazwiskiem podobnego do małego głoda ?

          Odpowiedz
  2. me262schwalbe

    Brawo! Pan dokładnie powtórzył pogląd nieokiełznanego staruszka Immanuela w tej materii.
    Niedobór czasu nie pozwala mi mocniej angażować się w dyskusje. Na razie powrócę do zabawy.
    … raz, dwa… Merkury w drugim domu… księżyc wzeszedł… sześć – nieszczęście… wieczór – siedem… ARS-TOT 2:0 …
    A poza tym:
    BOU-SUN 1;
    BUR-CP 2;
    MC-MID 1;
    WHU-STO X;
    CFC-EVE 1;
    HULL-SOU 2;
    LIV-WAT 1;
    SWA-MU 2;
    LEI-WBA X;
    Dalibyście za dobrą radę na ćwiartkę dla wzmocnienia zdrowia byłego regenta chóru cerkiewnego… :)

    Odpowiedz
    1. Król Julian

      A ja tym razem z niespodziankami:
      Ars-Tott 2
      BOU-SUN X;
      BUR-CP 2;
      MC-MID 1;
      WHU-STO X;
      CFC-EVE 1;
      HULL-SOU x;
      LIV-WAT 1;
      SWA-MU x;
      LEI-WBA X

      Odpowiedz
  3. Skilaczi

    W derbach albo będzie porażka i zacznie się gadanie o kryzysie (terminarz na listopad jest okropny) albo będzie remis i dalej nie będziemy wiedzieć nic.

    Odpowiedz
    1. DawidSz

      Mało tego, może też być zwycięstwo, ale nadal nic nie będziemy wiedzieć choć u niektórych optymizm weźmie górę:)

      Odpowiedz
      1. michal77

        To zwycięstwo może być niebezpieczne – może uśpić czujność i wyłączyć alarm, że coś jest nie tak – a w takim emocjonalnym pojedynku wszystko się może zdarzyć.

        Odpowiedz
  4. RS

    Arsenal i City zagrały 6 meczów w przeciągu 18 dni, różnica jest w długości ławki i siły ognia. Wyszło na to, że bez Keane’a nie ma komu strzelać goli. Alli chyba wszedł w zakład z Costą, kto przewróci się w bardziej absurdalny sposób po kopnięciu w sznurowadło. Od ochów i achów przewróciło się w głowie i choć przyznaję, że potrafi zagrać rewelacyjnie bo jest rewelacyjny technicznie a do tego szybszy niż prąd, męczące jest oglądanie kolejnych prób wymuszania faulu. Nie wiem co w meczu w Bayerem robił Walker? Facet jest jednym z najlepszych na swojej pozycji, szybki i silny jak tur, a tutaj bez koncentracji, jak reszta kolegów z linii obrony. To co wyczyniali przed własną bramką wywoływało u mnie wybuchy śmiechu.

    Odpowiedz
    1. Król Julian

      dziś ten Everton to był jakiś żart, nawet biegać im się specjalnie nie chciało… W tym sezonie Chelsea miała dwóch poważnych przeciwników i oba mecze przegrała, więc osobiście od zachwytów jestem daleki. MU do nich nie zaliczam, bo to chwilowo MU tylko z nazwy…

      Odpowiedz
    2. jpawl

      Koemanowi zdarzają się wpadki (patrz mecz z Burnley – śmierdziało na kilometr Martinezem), ale wczoraj to już przed meczem było wiadomo, że jadą do Londynu po najniższy wymiar kary. Bez Gueye, Bainesa czy nawet mało co grających McCarthy’ego i Besicia to ciągle jest eksperyment a nie blok defensywny. Zwłaszcza brak tego pierwszego był widoczny, bo Cleverley jest 'too nice’ na tą pozycję, Barkley jest ogólnie słaby w działaniach defensywnych, a Funes Mori czy Oviedo na lewej obronie to też są niestety tylko opcje ratunkowe.
      Co nie zmienia faktu, że 0:5 powinno trenerowi dać poważnie do myślenia, bo wyglądało to bardzo źle. Szczególnie okoliczności drugiej bramki to jakiś dramat był. Nie zawsze ma się taki dzień, że przeciwko silnemu rywalowi na wyjeździe udaje się wyciągnąć remis mimo dwóch karnych.

      Odpowiedz
        1. DawidSz

          Że co, chcesz powiedzieć, że on nie jest długo wyczekiwaniem zbawieniem dla angielskiej piłki, przecież #takdużosercanaboisku #uniteddawało40milionów:)

          Ja uważam, że Koeman jest cienki jak barszcz, pierwszy sezon jest ok, ale kolejnego na Godison nie przetrwa, ale to tylko moje zdanie, jakby był Anglikiem obskoczyłby jeszcze Sunderland i Norwich, a później zostałby trener reprezentacji. Jemu brakuje pomysłu i że tak powiem jajec, do tego wygląda na obrażalskiego typa:)

          Odpowiedz
          1. jpawl

            Myślę, że kibice Southampton by się z Tobą nie zgodzili co do takiej oceny Koemana. Tam mu rozsprzedawali skład co roku a i tak zakończył pracę z najlepszym w historii wynikiem Świętych. W Evertonie ma szanse popracować dłużej i wtedy się go będzie oceniać a też ani Kenwright ani Moshiri (chyba ?) nie są zbyt wyrywni w żonglowaniu trenerami. W każdym razie Koeman na pewno ma do dopracowania warianty gdy drużyna traci jako pierwsza bramkę, bo ostatnio z tym jest duży problem (w głowach).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *