Przynajmniej przed jednym ustrzegła mnie Opatrzność: zajęty pomocą przy odrabianiu zadań, ze szczególnym uwzględnieniem pewnego eksperymentu chemicznego, w którym istotną rolę odgrywały jodyna, witamina c, mąka ziemniaczana i woda utleniona, nie zdążyłem napisać tekstu przedmeczowego. Na całe szczęście, bo gdybym to zrobił, czytalibyście w nim, że właśnie tego dnia Manchester United wydaje się do pokonania. Że nieprzypadkowo najlepsi analitycy zajmujący się regularnie Premier League usiłują dociec, czy Louis van Gaal ma jeszcze jakąś generalną koncepcję, czy dawno ją porzucił, żonglując ustawieniami z równą intensywnością co personelem, w którym nie mogą odnaleźć się zawodnicy tej klasy, co di Maria, Falcao i – wyjąwszy dzisiejszy mecz – Mata, a coraz więcej zależy od długich piłek na głowę niepasującego początkowo van Gaalowi Fellainiego. Że nawet dyskusja pod moim poprzednim wpisem pokazuje, iż nastroje wśród fanów MU dalekie są od zachwytu – mimo generalnie dobrej passy w lidze w 2015 r. i mimo związanej z nią minimalnej straty do wicelidera. Że, last but not least, Tottenham ostatnio tu nie przegrywał, ba: z Old Trafford punkty wywozili zarówno Andre Villas-Boas, jak Tim Sherwood.
Jak widać, czekałem na ten mecz z optymizmem, w którym utwierdziłem się jeszcze w ciągu pierwszych kilku minut, kiedy Tottenham zaczął grać wysokim pressingiem, a przyciskany Phil Jones zagrał do de Gei na tyle nieprecyzyjnie, że bramkarz MU z obawy przed golem samobójczym wybił piłkę na róg. Róg, dodajmy, po którym w polu karnym gospodarzy miało miejsce zamieszanie, Kane minął się z piłką, a Chadli się nie połapał i nie wykorzystał dobrej sytuacji – kolejna taka miała się nadarzyć dopiero 85 minut później, kiedy Kane strzelał z ostrego kąta w krótki róg i był to, pożal się Boże, jedyny celny strzał gości w całym meczu.
Czy Louis van Gaal ma generalną koncepcję, czy dawno ją porzucił, jest w tym momencie nieistotne – na pewno miał dzisiaj koncepcję, jak ograć Tottenham. MU skierowało ciężar większości akcji na lewą stronę, gdzie oprócz Younga i obiegającego go Blinda bardzo często schodził Fellaini, a gdzie Walkera w Tottenhamie Townsend i mający mnóstwo pracy w środku Mason pozostawili samemu sobie (Pochettino zareagował, wprowadzając Dembele za Townsenda jeszcze w trakcie pierwszej połowy, ale po chwili Bentaleb wyłożył piłkę pod nogi Rooneya i mecz praktycznie się skończył). Obrońcy Tottenhamu zostali rozciągnięci, w środku również było mnóstwo miejsca, Eriksena czy Kane’a praktycznie w tym meczu nie zobaczyliśmy. Przy pierwszym golu dla MU nikt nie nadążył za podającym do Fellainiego Carrickiem, przy drugim – podobnie jak w finale Pucharu Ligi będącym efektem stałego fragmentu – ani wygrywający pierwszą główkę Belg, ani uderzający drugą Carrick nie mieli właściwie towarzystwa ze strony piłkarzy z Londynu (Carricka Walker odpuścił jeszcze w pierwszej fazie rozegrania).
W sumie był to, nie da się ukryć, nokaut w pierwszej rundzie. Dawno nie widzieliśmy Manchesteru United grającego tak szybko i dawno nie widzieliśmy go podającego (Mata!, Carrick!, Blind!) z taką płynnością. Dawno nie widzieliśmy tak pogubionego, robiącego tyle błędów Tottenhamu. Jak by powiedzieli Anglicy: normal service resumed, świat został uporządkowany. Na jak długo, to oczywiście zupełnie inna kwestia, ale jak słusznie zauważono pod poprzednim wpisem: do Canossy Henryk IV udał się po to, by ostatecznie zwyciężyć.
Tzn akurat w obronie Tott popełnia w każdym meczu w cholerę błędów ale np. taki QPR nie potrafił ich wykorzystać. Nic nowego w tej obronie niestety oj nic nowego i w zasadzie od początku sezonu nic się nie zmienia.
Nie no wczoraj to Tott grał straszny piach, ale chelsea takie samo dno zagrała. nie dało się tego oglądać i normalnie wyszedłem z kina. Zeszły sezon był generalnie słaby, ale w tym to te wyspiarskie ekipy przechodzą same siebie… W sumie to chyba w tych europejskich pucharach i tak wszystkie zadziwiająco daleko zaszły. I ta ciągła pierdologia, że są zmęczeni liczbą meczów w sezonie,a ciągle grają ci sami ludzie. Z drugiej strony jak wczoraj na placu pojawił się taki cuadrado to może faktycznie lepiej żeby grzał ławkę, bo w aktualnej formie nadaje się jedynie do wysikania dziury w śniegu… zawsze sądziłem że taka kontra to jakieś 2-3 podania, ale udowadniają, że musi być ich przynajmniej 10 i do tego okraszone wykreśleniem kółek olimpijskich przez Hazarda… brak słów…
Już nawet Włosi mają beke z Anglików, nie dość że wyszarpnęli w tym sezonie więcej punktów do rankingu, to jeszcze zamiana Cuardado-Salah opłaciła się bardzo wyłącznie jednej stronie.
Mecze świąteczne, plus zapierdziel z pucharem ligi/Anglii, może tłumaczyć trochę wyspiarzy, ale tylko trochę. W złotych latach 2004-09 również były te zasady co dziś i nie przeszkadzało to w niczym.
Ale te 10 lat temu:
a) Metody Wengera tak straszliwie się jeszcze nie przedawniły
b) W United był Wódz
c) Chelsea mogła wydawać kasę
d) W pucharach srożył się Benitez
e) o powszechnym orgazmie Messi-CR nikt nawet w fantazjach nie śnił.
Jak tak porównam kompetencje trenerów wielkiej czwórki dziś i 10 lat temu(Pellegrino traktować opcjonalnie za Rodgersa lub LvG) to jednak większe postacie były wtedy. A Mou przybywał w glorii i chwale, nie przepędzony i niechciany w innym klubie.
Tak, jakość na ławkach też strasznie spadła, a Mou ciuła te punkty już w tak skrajnie kunktatorski sposób, że brak słów. Widać chłop ma straszne ciśnienie na tego majstra i odbudowę wizerunku, ale słabo to wygląda, odrzucony do tyłu Fabregas też zaciął się z asystami, ale co się dziwić, na 40-50 metrów to ciężko dograć piłkę z aptekarską precyzją. Ja to się wcale nie zdziwię jak Angole jedno miejsce w tej LM stracą, może wtedy przyjdzie otrzeźwienie. Fakt faktem, że jakość ocalałych podupadła, a tych nowych, z którymi wiązano takie nadzieje (AVB, Martinez, Poch, Rodgers, itd.) stać maksymalnie na jeden dobry sezon, a później huśtawkę formy… Sędziowanie też siadło okrutnie, albo mi się wzrok poprawił 🙂
A ta wymiana Salah-Cuadrado to faktycznie żenada, jasne że gość potrzebuje trochę zgrania, ale w takim tempie to umrzemy ze starości zanim zobaczymy jego udane zagranie, o dobrym występie nawet nie marzę…
A autor znowu o tym wysokim presingu co widac jest jakąś modą tyle, że co z tego jak znowu tenże nie zadziałał. 42 budy stracone dobrze o grze w obronie nie świadczą. Poch pokazuje swoją przeciętność więc tak jak pisaem na początku sezonu będą przeciętne wyniki i walka o miejsca 6 -8. Przykleił się do Townsenda, Masona ( Stambouli na bank gorszy nie jest ) i zbiera tego plony ech szkoda kolejnego straconego sezonu ale z drugiej strony Tott ma skład właśnie akurat tak na miejsce 5 – 8
Może jeszcze fartem się załapią, bo ktoś im je sprezentuje, w tym sezon poza początkiem Chelsea nikt nie jest w stanie dłużej utrzymać się w gazie. Z drugiej strony z taką obroną to może i lepiej, że wysokim pressingiem grają 🙂 Z drugiej strony można jak Chelsea wyspecjalizować się we wciąganiu przeciwnika po strzelonej bramce bardzo głęboko, aż na własne pole karne 🙂
A to o tyle dziwne, że najlepiej kontrującą drużyną tej dekady był Real Mourinho. Swoją drogą to faktycznie zatrważające, że przyszły mistrz Anglii (Chelsea już chyba nic nie zaszkodzi w tym sezonie) jest aż tak słaby. PSG było po prostu lepszą drużyną i to nawet grając w dziesiątkę.
a to bez dwóch zdań, umówmy się, że te aktualne Chelsea, City i MU z pierwszą Chelsea Mou czy mocnym United z czasów SAF to raczej by sobie nie poszalało, to była inna klasa…
A skrzydeł cały czas brak:)
Oto drużyna LVG zagrała pierwszy dobry mecz w tym sezonie (pierwszy!) i co? Michael Cox i Gary Neville już mówią o tym, że Van Gall znalazł system gry. Philosophy! Niecierpię tej względności piłki. Gdyby wczoraj United przegrało pewnie dzisiaj już wszyscy by trąbili o złym sezonie i koniecznym zwolnieniu Holendra. No, ale wygrał – a skoro wygrał? Wiadomo – odnalazł właściwe ustawienie, filozofia zaczyna przynosić rezultaty i tym podobne androny;)
Chciałbym takich meczy zobaczyć kilka z rzędu, może wtedy uwierzyłbym, że philosophy działa.
Swoją drogą już mecz z Arsenalem pokazał, że United wie co ma grać – oprócz błędów w obronie i nieskuteczności w ataku przecież ten mecz nie był zły.
Koniec końców niewiele te trzy punkty zmieniają – United czeka straszny maraton, do maja nie dowiemy się raczej czy cel minimum na ten sezon został osiągnięty.
Osobiście mam sporą estymę do Cox’a, ale faktem jest, że czuć z jego tekstów, iż ma więcej sympatii wobec United i Romy, niż innych drużyn.
To z jednej strony, z drugiej Cox jest jak chorągiewka na wietrze. Co tydzień potrafi wieszczyć w zależności od zapotrzebowania koniec, lub początek;)
Swoją drogą też lubię jego teksty
I jeszcze pozwolę sobie napisać jedną uwagę – dziwię się trochę, że zarówno autor bloga, jak też eksperci zdają się nie zauważać w tym meczu roli Andera Herrery. Nikt o nim nie wspomina. Dlaczego? Wszyscy słusznie zauważają Carricka, Blinda i Matę którzy świetnie operowali piłką i pozwalali na płynność rozegrania (najwyższej próby ustawianie się bez piłki Blinda), ale nikt zdaje się nie zauważać że pozwolili im na to Herrera z Rooneyem nadrabiając w środkowej strefie (cofający się momentami Rooney i schodzący na prawe skrzydło – Maty) ich braki dynamiki, ze szczególnym uwzględnieniem tego pierwszego.
Jeżeli LVG wciąż szuka balansu to chyba właśnie tak on wygląda. Pytanie czy Ander wytrzyma kilka meczów z rzędu w tak wariackim tempie.
liga angielska staje się powoli nudna, coraz mniej ciekawych drużyn, coraz bardziej te drużyny są przewidywalne, liga mistrzów wszystko weryfikuje
a na Liverpool mozna kase w ciemno stawiac…. Pomimo tego ze od dwoch miesiecy graja slabo (mecze przeciwko Tottenham, CP w FA Cup, Southampton, Everton i kilka innych) to zawsze jakis fuks, sedzia albo jakis nadprzyrodzony czynnik sprawi ze stzrela tego jednego gola albo rywale stzrela sobie sami. Frustrujace…. oby im sie ukrocilo w koncu, bo juz zeby bola od ogladania tego…
Jestem ciekaw co pokaże United na Anfield, gdyby zagrali na poziomie z dwóch ostatnich meczy (Ars, Spurs) nie popełniając idiotycznych błędów (Ars) to powinni wywieźć komplet punktów, ale to tylko teoria. W praktyce Anfield to zawsze cholernie trudny teren. No, ale może przynajmniej obejrzymy ciekawy pojedynek.
na co licze to ze LVG poustawia to tak by przynajmniej 1 pkt wywiezc. w Liverpoolu z kazdym kolejnym tygodniem chaos jest wiekszy a w MU akurat odwrotnie. i moZe Stevie G zagra – to zawsze oslabienie rywala
Nie ma Di Marii, nie ma Falaco, nie ma RVP, nie ma 3 z tyłu – i od razu jest zupełnie inna gadka.
Od samego początku uważałem, że pomysł z 3/5 z tyłu jest poroniony.
I za każdym razem jak widzę 3 CB to utwierdzam się w tym przekonaniu.
Jeszcze całe 2 mecze bez w/w trójeczki graczy i oby bez trójeczki obrońców. Jestem bardzo ciekawy kolejnych spotkań…
Akurat Di Maria to oprócz tej idiotycznej czerwonej kartki powoli wraca do formy, zarówno w meczu z NUFC tak z Arsenalem zagrał kilka bajecznych podań. Co do reszty się zgadzam, zarówno Falcao jak i RVP są tak cholernie statyczni i bez formy, że wolę już oglądać Jamesa Wilsona – chłopak może ma gorącą głowę, ale jest dynamiczny i trudny do upilnowania. Co do gry trójką, lub piątką z tyłu – na szczęście sam LVG przyznał, że grał tak ze względu na kontuzje i teraz gra wariację 4-3-3. Gra wygląda bez porównania lepiej.
Swoją drogą strasznie szkoda mi Arsenalu, Monaco dzisiaj po prostu nie istniało i miało sporo szczęścia poprzeczka Kościelnego po niesłusznie odgwizdanym spalonym, słupek, jakimś cudem obroniony strzał Welbecka. Chociaż tak to prawda – w końcówce Arsenal wyglądał na drużynę bez wiary i bez pomysłu na to co jeszcze można zrobić. Pomijając już wszystkie inne grzechy papcia Wengera – brak strzałów z dystansu, pchanie się na siłę środkiem, itd.
Muszę przyznać, że nie jestem niestety fanem Di Marii. Mój niezmienny uraz do Argentyńczyków (zarówno tych znanych z boiska, jak i tych z real life’a – odczucia w obu przypadkach są równie pejoratywne) jest jednym z głównych faktorów.
Wygląda na gościa, który przyszedł do kolejnego dużego klubu po dużą kasę – bo akurat tak się w życiu ułożyło.
Owszem, jest graczem o profilu, którego Utd bardzo potrzebuje – szybki, dynamiczny skrzydłowy, który potrafi minąć kilku przeciwników i zrobić coś z niczego… ale w meczu z Arsenalem, kompletnie mi się nie podobał na prawej stronie. Owszem, zaliczył fajną asystę, ale poza tym, patrząc na niego do głowy przychodziło mi, że tak by wyglądał Beckham, gdyby ustawić go na lewym skrzydle. Nieustannie hamował piłkę, schodząc na lewą nogę.
Jakoś nie pasuje mi on do United… ale może okaże się wyjątkiem potwierdzającym regułę.
A Wilsona również bardzo chętnie bym pooglądał – ma tę typową dla młodych graczy spontaniczność, a do tego dynamikę. Fajny gracz, oby byli z niego ludzie kiedyś.
Ja z powodu zawirowań w życiu prywatnym, w tym sezonie nawet chyba meczu LM nie oglądałem, ba, Utd średnio raz na miesiąc/półtora widziałem.
Czytałem, że Arsenal poległ w ładnym stylu (ich specjalność). Wygląda na to, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, nie będzie ani jednego klubu z wysp w ćwierćfinałach LM… szkoda wielka. Bo, że City walnie Barcę, w to chyba nikt nie wierzy.
W sumie na dzisiaj DiMaria to po prostu nieudany transfer. Owszem przed kontuzją zagrał kilka niezłych meczy, ale po kontuzji nie może się odnaleźć. Jednak myślę, że to gracz takiego kalibru, że wcześniej czy później złapie formę i będzie robił różnicę, a wtedy i postrzeganie kwoty transferowej zmieni się o 180 stopni. Zresztą skoro gość bez formy w klasyfikacji kanadyjskiej zalicza więcej niż 0.5 gola/asysty na mecz to tylko świadczy o jego klasie.
Logika nie podpowiada żeby City mogło przejść Barcelonę, ale na tym poziomie wszystko może się zdarzyć, zobaczymy wieczorem.
także tyle Panowie jeśłi chodzi o angielskie drużyny w lidze mistrzów, ale mnie rozśmieszył wczoraj P.Rudzki jak przed meczem tłumaczył coś w stylu, że Anglicy wolą Premier LEague itd 😀 regres z roku na rok coraz większy, są zawodnicy(a raczej byli, bo to juz przeszłość) ale nie ma drużyn najlepszym przykładem jest United
Company wreszcie może się skupić na poważnych wyzwaniach ( Stoke, Sunderland, WBA…) 🙂 a tak na poważnie to gra Barcy w 1 połowie to Panowie jakaś masakra była. Różnica z kosmosu ale ta nonszalancja Barcy w drugiej połowie mogła sie wesoło skończyć . Wracając do wszystkich angielskich drużyn to tak to jest jak się na co dzień gra w lidze bez obrony a taki Nasri każdego ranka czyta, ze jest herosem i gra w najsilniejszej lidze świata … mądrzejszy od niego by wreszcie uwierzył.
Szczerze mówiąc to jak zaprezentowało się wczoraj City to po prostu wstyd. Oni nie chcieli dostać sromotnego lania, założyli że i tak nie awansują już przed rewanżem, zero woli walki, zero wiary we własne możliwości, zero ryzyka. Każda drużyna z najlepszych 4, czy 5 lig pozostawiłaby po sobie lepsze wrażenie gdyby po prostu miała w sobie chociaż trochę woli walki. Nawet Stoke, Sunderland, WBA… Owszem wynik byłby równie niekorzystny, lub nawet bardziej, ale przynajmniej pokazaliby, że im się chce. Wstyd mieć takiego mistrza.
No wstyd i też się cieszę, że nie jestem Anglikiem !
coś City kompletnie sobie nie radzi w lidze mistrzów, skład za takie niebotyczne pieniądze i co roku klapa, dni Pelegriniego są zapewne policzone, podobno w Anglii trwa dyskusja o przerwie miedzy rundami, ciekaw jestem czy to tylko zmeczenie powoduje tak słaby wynik w LM, patrząc na Liverpool, który nie wyszedł z prostej grupy myślę iż jednak nie
Piłkarz to nie maszyna, więc zmęczenie na pewno ma wpływ co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Szczególnie w przypadku rozgrywanych latem ME/MŚ odciska to pewnie piętno na piłkarzach. Tyle, że jeszcze kilka lat temu angielskie ekipy mimo tego potrafiły zmonopolizować praktycznie fazę pucharową LM, więc na pewno nie ma to znaczenia kluczowego.
Coś tu nie gra i nie trzeba być ekspertem żeby to zauważyć.
ale ilosci gier rozegranych przez np. Barce i City są praktycznie takie same i generalnie ilosci spotkań między ekipami na tym etapie rozgrywek też. Dzisiaj na ten temat nawet czytałem chyba na gazeta.pl. To jest tak bzdurna teoria, ze brak słów. Powtórze jeszcze raz – PL fajnie sie oglada , bo pilka szybko zapierdziela i kopacze też ale taktycznie od paru lat kontynent odjechał i jedyny menago, który zdaje sobie z tego sprawę jest najbardziej krytykowanym coachem na wyspach za próby popchnięcia swojej ekipy właśnie w tym kierunku. Z drugiej strony mozna oczekiwać, że skoro placi się kopaczom na wyspach taki klops to iich wydolnośc jest odpowiednio wieksza:)
no to wszystkie ekipy są już w komplecie i football’s coming home 🙂 teraz mogą udać się na zasłużony odpoczynek…
Ale ilość meczy nie mówi o zmęczeniu, chodzi o to czy jest czas na pełną regenerację. Nie wiem czy uprawiasz/uprawiałeś sport i na jakim poziomie. Powinieneś mieć świadomość, że organizm nie regeneruje się w ciągu dwóch, ani nawet trzech dni, (zazwyczaj po dwóch dniach zakwasy są największe) a przy nakładającym się zmęczeniu nawet nie w ciągu tygodnia.
Nie twierdzę, że Angielskie drużyny wypadają słabo z powodu braku przerwy zimowej, a już na pewno nie twierdzę że nie powinny wypadać lepiej, bo powinny i wypadały lepiej w przeszłości. Jednak na pewno nakładające się zmęczenie ma wpływ na ich grę i nie ma co tego podważać. To fakty i tyle.
Myśl taktyczna to zupełnie inna bajka – Anglicy po prostu w pewnym momencie pozostali w tyle jeżeli chodzi o szkolenie (zarówno piłkarzy jak i trenerów) i teraz muszą gonić kontynent.
Zarzynający brak przerwy świątecznej był od zawsze, także w latach 2004-09 i wtedy jakoś nie przeszkadzał.
Zresztą przed oboma starciami z PSG to Francuzi mieli mniej czasu na regenerację.
Jest też jakieś idiotyczne przeświadczenie, że czołówka La liga wygrywa mecze ligowe za darmo, niby wszyscy rozkładają przed nimi nogi. Forują to głównie fanatycy BPL, którzy nawet nie zawsze Gran Derbi swym okiem zaszczycą. Atlei jest pod formą i gubi punkty. Real jest, z Bilba i Żółtą łodzią zgubił. Barca była, to i ona zgubiła punkty. Zresztą jak sobie przypomnę choćby mecz Realu z Cordobą, to za darmo tamtych trzech punktów nie było, oj nie.
Stefan
Zakwasy ? na tym poziomie ? i one mają mieć wpływ na zmęczenie angielskich ekip w pucharach ? ok to ja rzeczywiscie pojecia nie mam o wyobrażeniu.
Ale skoro tak to wyłumacz mi Stefan dlaczego Chelsea odpadła z PSG skoro Paryżanie mieli 2 x mniej czasu na regeneracje ? Pytanie w świetle teorii o wpływie zakwaszenia organizmu
Co do uprawiania sportu i zakwasów – w wypadku zawodowego, wyczynowego sportu, nakładanie nań reguł ze sportu amatorskiego zawiedzie nas wyłącznie na manowce – ci ludzie mają praktycznie codzienne treningi, jedyny lżejszy moment, to dzień po meczu. Mou nawet powiedział, że on daje piłkarzom całkiem wolne, by ochłodzili głowy, choć zdaje sobie sprawę że fizjolodzy tego nie polecają.
tzn wydaje mi się, że Stefan wie, że dzwonią tylko zlokalizowanie żródła tego dżwięku stanowi dla niego pewien problem
no pamiętam sezon chelsea 2012/2014 i 69 rozegranych spotkań tylko w klubie, pierwsze 8 miejsc rozegranych w sezonie spotkań zajęli gracze tego klubu, 9 był CR z 55 spotkaniami, generalnie Oscar w sezonie pyknął 105 meczyków… Nie przeszkodziło to Chelsea w wygraniu Ligi Europy-nikt nie umarł, a na oddychających rękawami nie wyglądali. Zmęczenie i zakwasy u sportowców, porównanie wysiłku np. górnika i piłkarza, albo ich zarobków vs wykonana praca-szkoda chyba czasu żeby o ty pisać 🙂
fajny tekst napisał r.stec i wedlug statystyk na 30 najbogatszych klubów europy 15 jest z anglii, a mimo wszystko panowie odpadają za wszystkich rozgrywek 😀 # everton tez zgadzam sie z toba hazz samo bieganie i wysokie tempo nie wystarczy, az smutno ogladało sie te wszystkie mecze np: city z barceloną czy bayernem inna liga po prostu kosmos, myslalem ze chelsea powalczy maja na prawde mocny skla w tym sezonie swietny napastnik w srodku fabregas dobra obrona, fenomenalny bramkarz, swietny hazard, skla nie z pierwszej łapanki, ale nawet psg w dziesieciu jest lepsze i slusznie awansowalo, na pocieszenie dodam iż kryzys zawsze kiedys się kończy 😉
A u Steca na blogu, po prostu hulaj dusza, piekła nie ma! Latynofile jadą jak autostradą, używają sobie chyba, za te wszystkie lata życia w cieniu EPL i drżenia przed wpadnięciem na drużynę z Anglii w fazie pucharowej… I trudno im się dziwić w sumie.
Tak bardziej na serio już pisząc, każdy cykl się kiedyś kończy.
Końcówka lat 60/początek 70 należał do Holendrów, potem krótka przerwa na Bayern, następnie nastąpiła niepodzielna dominacja Anglików, zakończona dzięki Liverpoolowi, ale nie z przyczyn sportowych, później mieliśmy okres Włoski, kiedy nieustannie prawie Włosi grali w finale, Hiszpański i ponownie Angielski. I tak w kółko…
Nie do końca się zgodzę i wobec tego polecam wywiad na gazecie z tym Hateleyem ze Śląska, który dokładnie potwierdził to co pisałem
Ale i tak największa beka jest z tych kłótni i sprzeczek, ktora to liga jest silniejsza
AV x
Sroki x lub 1 -niespodziankę musiałem gdzieś upchnąć 🙂
S’ton 1
stoke x
Tott 1
WHU 1
Liverpool 1
Hull-CFC 2
qpr everton 1 już się przełamań wyjazdowych toffików „naobstawiałem” 🙂
Tott ? Obyś się nie przeliczył hehe
Ja tym razem obstawiłem super bezpiecznie:
MC, CFC, Ars, Święci – bank, oprócz tego AV (tutaj mam największy zgryz), Stoke (choć korcił mnie X), nie wiem czemu ale jednak Toffies :), Młoty, L’pool i może choć jedna niespodzianka Koguty-Lisy – X2, przynajmniej jeśli Spurs wygrają to nie będę rozpaczał :). 4 Banki + 4 z 6.
z tego obstawiania to bundesliga, ligue 1 i la liga znacznie łatwiejsze do obstawiania, a w ligue 1 nawet niezłe kursy chodzą, no i sporo remisów w czołówce. Najgorsza zdecydowanie championship – to wymysł szatana. Nie zmienia to faktu, że dziś jeden kupon poszedł przez lyon, który u siebie przegrał z grającym w 10tkę Nice… Na szczęście tam takie numery zdarzają się rzadziej niż w najlepszej lidze świata hłe hłe
No i znowu wtopa. Niespodzianki szukałem w niewłaściwym meczu (albo po co było jej właściwie szukać??)
Pingback: Derby Manchesteru: trzy punkty | Futbol jest okrutny