Miejsce w historii angielskiej piłki ma zapewnione z banalnego, w gruncie rzeczy, powodu: jest autorem najszybciej strzelonego gola w dziejach Premiership. A że ów gol padł w dziesiątej sekundzie meczu, pewnie nieprędko znajdzie się ktoś, kto ten rekord pobije. Zaraz, zaraz – zapytacie – co środkowy obrońca robił w dziesiątej sekundzie meczu pod bramką przeciwnika? Ano właśnie: to jedna z wielu kwestii nieoczywistych w przypadku Ledleya Kinga.
Dziś znamy go jako obrońcę, ale przez wiele lat kolejni menedżerowie Tottenhamu (i reprezentacji Anglii) nie mogli się zdecydować, jaka jest jego najlepsza pozycja na boisku. Bardzo szybki, nienaganny technicznie, świetnie grający obiema nogami – niejednemu fachowcowi żal było ustawiać w defensywie zawodnika operującego piłką z taką swobodą. Z powodzeniem występował więc w drugiej linii i właśnie jako środkowy pomocnik znalazł się w dziesiątej sekundzie meczu przed polem karnym Bradford (był grudzień 2000). Jako defensywny pomocnik grał z kolei w towarzyskim meczu reprezentacji Anglii z Argentyną, skądinąd może najbardziej emocjonującym meczu towarzyskim, jaki w życiu widziałem (rok 2005, Anglia wygrała 3:2). Wtedy akurat potężne kłopoty sprawiał mu Riquelme – King do tej pory wspomina, że był najtrudniejszym rywalem, przeciwko któremu przyszło mu grać.
Na co dzień sam bywa najtrudniejszym rywalem dla innych. Thierry Henry mówi, że obrońca Tottenhamu to jedyny piłkarz, który jest w stanie odebrać mu piłkę bez faulu – co pokazywał nie tylko w derbach Londynu, ale i w meczu Anglia-Francja podczas mistrzostw Europy w 2004 r. Fabio Capello ceni go ponoć wyżej od Terry’ego i Ferdinanda – i stąd całe zamieszanie z powołaniem go i następnie puszczeniem do domu z trwającego właśnie zgrupowania reprezentacji. Włoch porównuje Kinga do Baresiego i Maldiniego, z którymi w przeszłości pracował: tak samo jak oni, Anglik potrafi przewidywać ruch przeciwnika i uprzedzać go, zanim akcja wejdzie w fazę naprawdę niebezpieczną. W dodatku zazwyczaj trafia w piłkę zamiast w nogi rywala: w ciągu ponad 260 meczów rozegranych dotąd w dorosłej karierze dostał zaledwie paręnaście żółtych kartek. Pokażcie mi drugiego takiego obrońcę.
Skoro jest lepszy niż Ferdinand i Terry, dlaczego świat wciąż o tym nie wie? Ano dlatego, że kiedy codziennie rano piłkarze Tottenhamu zbierają się w ośrodku treningowym, ogromna większość wychodzi z szatni przez drzwi po lewej stronie – wiodące w stronę boisk, on zaś skręca w prawo – w kierunku pomieszczeń sztabu medycznego. Jak mówił Juande Ramos, King jest jak Rolls-Royce trzymany w garażu: kontuzja kolana przez wiele miesięcy uniemożliwiała mu grę, a dziś uniemożliwia treningi. Od poniedziałku do czwartku zajmuje się głównie pływaniem i jazdą na rowerku w siłowni. W piątek obserwuje trening taktyczny, podczas którego w jego roli u boku Jonathana Woodgate’a występuje Michael Dawson, po czym przez 20 minut biega. Jeśli w tym czasie kolano nie puchnie, w sobotę gra. Jeśli w sobotę gra, w niedzielę jego kolano przypomina balon, więc w poniedziałek wraca na pływalnię i pod opiekę masażysty. Pokażcie mi drugiego zawodowego sportowca, który utrzymałby się na najwyższym poziomie wcale nie trenując.
Paradoks polega bowiem na tym, że kiedy Ledley King gra, przeważnie jest jednym z najlepszych na boisku – tak było także w sobotę, kiedy stanął naprzeciwko Anelki i Drogby. Pozornie niewidoczny (i niesłyszalny: nie krzyczy na kolegów, nie ustawia ich, po prostu daje dobry przykład), jest przecież niezawodny. Trudno się dziwić, że Capello powołał go na zgrupowanie i chciał przyjrzeć się z bliska. Podobnie jak trudno się dziwić, że kiedy zobaczył jego kolano, odesłał go z powrotem do klubu – na basen i rowerek. Media miały używanie przez dobrych kilka dni…
A przecież choć tym razem Harry Redknapp i Fabio Capello ostro się starli (menedżer Tottenhamu nazwał powołanie Kinga szaleństwem), w jednej kwestii pozostają zgodni: że mają do czynienia z wybitnym piłkarzem, na którego warto czekać choćby nawet miał grać tylko dziesięć meczów rocznie. Capello mówi, że z obrońcy Tottenhamu nie rezygnuje i że liczy na to, iż zdrowie pozwoli mu pojechać na mistrzostwa świata do RPA. Redknapp deklaruje, że na mundial jest gotów zawieźć Kinga osobiście, byle nie musiał grać częściej niż raz w tygodniu. Jeśli wciąż macie wątpliwości, czy jest wart aż takiej troski, zapytajcie Arjena Robbena.
King: klasa i kultura. Na youtube takich wślizgów jak ten z Robbenem jest więcej. Wielki żal, że się nie stał megagwiazdą defensywy znaną całemu światu. Choć może dzięki kłopotom ze zdrowiem zostanie „mr Tottenham”, jak ponad 20 lat temu inna ostoja obrony Gary Mabbutt. Tak czy inaczej mimo że nie trenuje zagra w tym sezonie pewnie w 30 meczxach. Przyzwoita średnia.
Zdecydowanie kapitalny tekst. Powiem szczerze ze po tym newsie szalenie żałuje ze ma te problemy z kolanem. Chciałbym go zobaczyć w pełnym wymiarze sezonowym. Pamiętam ze jak grałem w rożne symulatory piłkarskie zawsze nazwisko Ledleya gdzieś tam się przewijało. Na pewno dużo zyskałaby sama reprezentacja (odciążyłby bramkarzy). Świetny zawodnik z dużym sercem do gry…
A może by tak Milan wykupił Kinga? Poprawi sobie defensywę, a jednocześnie MilanLab uczyni cuda.
Wyobrażam sobie jak Pana, jako kibica Tottenhamu, musi boleć taka sytuacja. Również jest mi szkoda takiego zawodnika, ponieważ problemy ze zdrowiem są największym możliwym przekleństwem sportowca. To prawda, że są zawodnicy, którzy w jakiś niezrozumiały sposób nie trenując potrafią utrzymywać naprawdę wysoki poziom. Nie tylko w piłce nożnej.
Napisał byś coś o Polskiej reprezentacji i tym jak jutro Evans zostanie rozjechany przez Jelenia :).Tak bardziej poważnie zaś to najważniejsze aby były 3 punkty-bo niezależnie od wyników na głownej imprezie(a wiara ze tym razem bedzie inaczej jest wiecznie absolutna u mnie :)-MŚ z udziałem swojej reprezentacji to cos pięknego.
Evans kontra Jeleń? Stawiam na Evansa. King kontra Rio? Stawiam na Rio. Prawdziwy twardy old fashioned środkowy obrońca. Jaka technika, tu się liczy siła, kondycja i diabelski charakter.
„Kolano Kinga”. To chyba dobry tytuł,prawda? :):):):):)
potrafisz w taki sposob napisac artykul ze zaraz sie czlowiek zainteresuje a kto to w ogole ten Ledley King, podobnie bylo jak przecyztalem tutaj o Delapie
A na czym polega ten notoryczny problem z kolanem? Nie mozna tego zoperowac, poddac dluzszej ale skutecznej rehabilitacji?
Jeśli dobrze rozumiem, w prawym kolanie Kinga kości prawie nie chroni łąkotka, zniszczona po jednej z operacji. Tu już nie da się nic więcej zoperować: jedyne, co można zrobić, to łagodzić skutki przeciążeń i po każdym meczu czekać, aż zejdzie opuchlizna.
ze tez mu sie chce grac skoro po kazdym meczu kolano opuchniete
„w ciągu ponad 260 meczów rozegranych dotąd w dorosłej karierze dostał zaledwie paręnaście żółtych kartek. Pokażcie mi drugiego takiego obrońcę” Puyol łapie bardzo mało kartek jak na stopera.
Oj, zdarzyło się kilka czerwieni. Już nie wspomnę o okresie, w którym Hiszpan strzelał dość regularnie samobóje. Ale wtedy bardzo ciężko było podołać pozycji stopera Barcy.
http://prawy-sierpowy.blog.onet.pl/List XLIII – o otworków zaciskaniuSzanowny Panie BracieMiałem ja o tym już nie wspominać, bo temat jest obrzydły szlachcicowi prawemu, ale się nie da tym bardziej, że targowica nas ode strony rzyci zachodzi, więc musim otworki mocniej zaciskać. A było to tak…Siedzielim, jak co rano, w czeladnej z kamratami – a to zacnym panem Michałem, pierwszą szablą Rzeczpospolitej, tudzież panem Zagłobą Onufrym, który w Ojczyźnie też palmę pierwszeństwa dzierży, jeno w czem innem, a to księdzem Kordeckim, który właśnie z wizytą do nas wstąpił. Naraz wchodzą do izby imć pan Hassling-Ketling wespół z tym draniem Azją Tuhaj-bejowiczem za ręce się trzymając. Nie zwrócilim na nich początkowo uwagi, bo obaj ostatnio często po stanicy chodzą w ten sposób, modę zachodnią na siłę nam tu propagując, proporczyki sobie do lanc kolorowe w barwach tęczy przyczepiają, do ucha jakieś sekreciki szeptają. Aleśmy sobie umyślili, by ich ignorować, póki wezwany z województwa felczer nie przybędzie. Uznaliśmy bowiem, że tak bezpieczniej, bo póki co, do nas się jeszcze nie przytulają.Więcej na http://prawy-sierpowy.pl/
O ludzie, co za mecz z Manchesterze. United wrócili z dalekiej podróży;-). Cóż za nos Fergusona ( piękna bramka Machedy) ale też świetnie radzili sobie weterani Friedel i Giggs, zaś Ronaldo zrehabilitował się drugą bramką za „współudział” przy drugiej bramce dla Aston Villa. Swoją drogą w 54 i 55 minucie źle ustawiony sędzia asystent dwukrotnie mylił się przy spalonych na niekorzyść Birmingham (Agbonlahor), ale już w 58′ przy bramce na swoje i Villi szczęście się nie pomylił. A tak w ogóle ta bramka Machedy kojarzy mi się z jakimś meczem i golem tylko nie wiem z jakim…