Dziennik Mundialu: o wuwuzeli ani słowa

Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy byłem młody i dobrze się zapowiadałem, spotkał mnie zaszczyt zjedzenia kolacji z Wybitnym Dziennikarzem. Nie potrafię już sobie przypomnieć, kto i dlaczego wywołał temat piłki nożnej, dość powiedzieć, że w pewnym momencie Wybitny Dziennikarz wyciągnął ze mnie, ile mianowicie meczów jestem w stanie obejrzeć podczas weekendu. Wyciągnął i w zasadzie nie skomentował. Po chwili milczenia zapytał tylko, czy się zastanawiałem, ile w tym czasie można by napisać książek.

No faktycznie, zastanawiałem się, i to nie raz. Pewnie zresztą nie ja jeden. Mówi się trudno. Książki może jeszcze napiszę. Na razie szykuję się do mundialu, a w związku z tym pytanie brzmi, ile meczów jestem w stanie obejrzeć w ciągu dnia, tygodnia i miesiąca. Dzięki łaskawości macierzystej redakcji odciążony nieco od bieżących obowiązków, podobnie jak przed dwoma laty podczas Euro siadam przed monitorem, oglądam, a potem na gorąco spisuję swój Dziennik Mundialu. Bombardowany zewsząd informacjami i interpretacjami, studiujący wielkie analizy i króciutkie wpisy na twitterze, zapoznawany z ekonomiczną sytuacją RPA, a także z mniej lub bardziej realnymi zagrożeniami czekającymi na odwiedzających ten kraj gości, dyskutujący z kolegami, czy Maradona pogrzebie szanse Argentyny jak Domenech Francji, przysypiający podczas transmisji meczów towarzyskich (wyjąwszy, rzecz jasna, wczorajszą fiestę – po czymś takim nie można się już doczekać prawdziwego grania), i ze wszystkich sił usiłujący się uwolnić od swoich angielskich zakręceń, próbuję odnaleźć w tym wszystkim to, co najważniejsze: sens kibicowania.

O „planecie kibiców” napisałem duży tekst w dzisiejszym „Tygodniku” (na razie w sieci dostępnych jest tylko kilka pierwszych akapitów), ale rzeczywistość jak zwykle okazuje się lepsza niż moje przybliżenia. „Daily Telegraph” donosi, że ponad połowa brytyjskich pracodawców obawia się – szacowanych łącznie na miliard funtów – strat związanych z nieusprawiedliwionymi nieobecnościami pracowników (będą wychodzić z biur, żeby obejrzeć mecz) albo spadkiem wydajności (zamiast robić to, co do nich należy, będą gadać o piłce). Niektórzy przedsiębiorcy wprowadzili na okres mistrzostw ruchomy czas pracy. „Mieliśmy dwa wyjścia: zablokować strony internetowe, uniemożliwiając ludziom oglądanie meczów online, albo dać im możliwość oglądania, licząc także na podniesienie w ten sposób morale” – tłumaczy Stewart Lancaster z Afix Ltd (i rzeczywiście: pracownicy tej firmy umawiają się nawet na wspólne kibicowanie).

Ciekawe, czy pracodawcy modlą się o jak najszybsze odpadnięcie Anglii, żeby sytuacja wróciła do normy, czy przeciwnie: ściskają kciuki za reprezentację, licząc, że jej sukces spowoduje wzrost zadowolenia społecznego, które przełoży się na wzrost konsumpcji (podczas poprzedniego mundialu pewien akademik z Manchesteru obliczył, że jeśli pół miliona angielskich kierowców będzie jeździło z przyczepionymi do samochodu flagami, osiągając przy tym średnią prędkość 70 mil na godzinę, zużyje w ten sposób o prawie półtora miliona litrów benzyny więcej niż pół miliona jadących z tą samą prędkością kierowców bez flag). W każdym razie biadania Ruth Spellman z odpowiedzialnego za przeprowadzenie ankiety Chartered Management Institute, czytam nie bez rozbawienia: „To, że ponad połowa naszej kadry kierowniczej nie widzi sposobu zapobieżenia temu, że mistrzostwa świata rozpraszają pracowników albo wywołują nieusprawiedliwione nieobecności, pokazuje pilną potrzebę podniesienia standardów zarządzania. Lepiej wykwalifikowani menedżerowie mogliby podjąć proaktywne działania, by zarządzać sytuacją w sposób optymalny” (wybaczcie, ale pani Spellman mówi właśnie w ten sposób).

Wiem, miało być bez angielskich zakręceń, ale nie sądzę, żeby gdziekolwiek w świecie sytuacja mogła wyglądać inaczej. No, może poza Koreą Północną, w której wciąż nie wiadomo, czy Kim Dzong-Il pozwoli obejrzeć transmisje z mundialu, i której drużyna w RPA znajduje się w oblężonej twierdzy nie tylko ze względu na szlifowanie ostatnich elementów taktycznych. Przedstawiciele teoretycznie najsłabszego zespołu „grupy śmierci” w ściśle reglamentowanych wypowiedziach dla mediów zapowiadają niespodziankę – i doprawdy nie miałbym nic przeciwko temu, by kopciuszek zza jednej z ostatnich w świecie żelaznych kurtyn potrafił tu namieszać (na razie namieszał, usiłując naruszyć regulamin FIFA: trener Kim Dzong-Hun chciał wziąć na mistrzostwa tylko dwóch bramkarzy, robiąc w ten sposób miejsce dla dodatkowego napastnika – przepisy nakazują, by golkiperów było trzech).

Nie wiem, jak jest z Wami: czy będziecie wychodzić z pracy, opuszczać zajęcia, przenosić egzaminy na wrzesień itd., ale gdybyście mieli ochotę podyskutować o mistrzostwach świata – przez najbliższy miesiąc zapraszam codziennie. Trochę się oczywiście tego wszystkiego obawiam, z powodów, które przed dwoma laty wyłożyłem w tekście „O wyższości mistrzostw Europy nad mistrzostwami świata”: obawiam się organizacyjnego chaosu, poziomu sędziowania, nudów na poziomie rozgrywek grupowych, oszczędzania sił na kolejną fazę turnieju, kontuzji przemęczonych zawodników z czołowych klubów Europy itp. Z drugiej strony, nie mogę się już doczekać. Mundial ma nad Euro jedną niezaprzeczalną przewagę: zaczyna się pojutrze.

26 komentarzy do “Dziennik Mundialu: o wuwuzeli ani słowa

  1. ~Antoni Ł

    Ja mam o tyle dobrze, że sam jestem sobie szefem. Dlatego jeśli w poniedziałek o 13.30 zabiorę ze sobą telefony, usiądę przed TV i obejrzę w spokoju spotkanie Holandii z Danią. A najwyżej popracuję sobie później jeszcze od 18 do 20.30 (czyli w przerwie między meczem Japonii z Kamerunem i Włoch z Paragwajem). I tak codziennie. Podczas poprzedniego Euro pracowałem w cudzej firmie i albo urywałem się ciut wcześniej, albo tuż po pracy leciałem do najbliższego ogródka piwnego na łódzkiej Piotrkowskiej i oglądałem mecz :-)Wstyd się przyznać, ale wczorajszy mecz oglądałem ze względu na chęć zobaczenia w akcji Hiszpanii, a nie Polski.

    Odpowiedz
  2. ~Marcin Ostrowski

    Jakkolwiek to nie brzmi trochę się cieszę, że tym razem naszych tam nie ma. Podczas mundiali azjatyckiego i niemieckiego już pierwsze mecze przynosiły chyba jednak niespodziewane porażki, po których zostawał kac (podczas Euro nie, bo na awans z grupy nie liczyłem). Po raz pierwszy od mistrzostw we Francji obejrzę mistrzostwa beztrosko, interesując się tak samo sytuacją w każdej grupie. Będzie to też pewnego rodzaju smak mundialu z młodości – trzy pierwsze turnieje, które oglądałem, przypadły na okres seryjnej absencji Polaków.

    Odpowiedz
    1. ~Marcin Ostrowski

      To jeszcze od razu, żeby mieć to z głowy, uderzę w ckliwy ton – bardzo się cieszę, że po raz drugi z rzędu podczas wielkiej imprezy będę mógł konfrontować swoje refleksje i spostrzeżenia z tak interesującym blogiem. Choć nie było to specjalnie ekologiczne, muszę się przyznać, że podczas ostatniego Euro, nie mogąc skupić się w pracy, drukowałem sobie często wpisy Michała i w drodze do domu zatrzymywałem się rowerem w jakimś sielskim miejscu na peryferiach cywilizacji, by na spokojnie przeczytać sobie tekst lepszy niż wszystko, co przygotowała nasza prasa drukowana.

      Odpowiedz
  3. olap5@onet.eu

    Ostatnie zdanie – genialne ; ] Już się nie mogę doczekać. Nic nie może równać się z emocjami, z taką radością święta piłkarskiego, która gości czy to na Euro czy Mundialu.

    Odpowiedz
  4. ~Nie płakałem po Mourinho

    Proponuję kubeł zimnej wody na głowę i pokorną weryfikacje swojej wiedzy na temat futbolu. Mundial to nie Premiership. Nie wystarczy poczytać Timesa i Guardiana, naoglądać się Canal Plusa. Trzeba interesować się futbolem światowych potęg na bieżąco. Latami, nie tylko od święta. Oczekuję od dziennikarza komentującego mundial wiedzy o futbolu brazylijskim, włoskim, niemieckim i argentyńskim. Bez tego będzie to tylko dzienniczek o angielskich gwiazdach i ich kumplach z ligi. Co lepsze, mundial czy Euro? Najlepiej zapytać piłkarzy. Czy wolą być mistrzami Europy, czy świata?

    Odpowiedz
    1. ~pk

      Ludzie, komuna juz minela – masz rozum, to dokonaj wyboru, ktory przeciez masz – jest masa blogow roznych dziennikarzy. Ten blog to nie obligatoryjna literatura szkolna. Poczytaj cos innego, przeciez to takie proste. Jesli mimo wszystko chcesz zostac, to podziel sie w komentarzach wiedza o futbolu argentynskim (mnie to w ogole nie obchodzi na przyklad, a mundiale ogladam z pasja), a nie stosujesz roszczeniowa retoryke gorzkiego zalu. Pozdrawiam.

      Odpowiedz
    2. ~pk

      „Co lepsze, mundial czy Euro? Najlepiej zapytać piłkarzy. Czy wolą być mistrzami Europy, czy świata? „Czemu punktem odniesienia maja byc pilkarze a nie kibice? Ja wole ogladac Euro, gdzie kazdy mecz stoi na wysokim poziomie sportowym. I dla mnie lepsze jest Euro. Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.

      Odpowiedz
      1. ~Nie płakałem po Mourinho

        Ok. Zapytajmy angielskich kibiców, o czym marzą przez całe życie, o mistrzostwie Europy, czy jednak o mistrzostwie świata.

        Odpowiedz
    3. ~etk87

      a my proponujemy ci, przeniesienie sie na inny blog! na blog kogos dysponujacego wiedza kompletna o wszystkich i wszystkim! hmm… moze np. potrollujesz, tfu… przepraszam, mialo byc 'pokomentujesz’, sobie na blogu szadkowskiego albo, ktoregos z asow przegladu sportowego?

      Odpowiedz
      1. ~Nie płakałem po Mourinho

        My, czyli kto? Odnoszę wrażenie, że każdy wypowiada się tu w swoim imieniu. Nie oczekuję wiedzy kompletnej o wszystkich, tylko o piłkarskich potęgach, które wymieniłem. To tylko cztery drużyny. W tym przypadku, aż cztery. Nigdy nie słyszałem o blogu szadkowskiego. Każdego kto ma inne poglądy od Ciebie nazywasz trollem?

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          @ Nie płakałem po MourinhoŻeby było jasne: ja się nie czuję dotknięty. Omnibusem nie jestem, swoje preferencje mam, ale założenie jest takie, że Anglia ma w tym pisaniu swoje miejsce w szeregu. Innymi słowy: wiem, że będzie trudno, ale chciałbym sprostać także Twoim oczekiwaniom 🙂

          Odpowiedz
        2. ~etk87

          a czy przychodzac w gosci, w pierwszym zdaniu zamiast dzien dobry, krytykujesz gospodarzy, mowiac, ze sa niedouczeni? po prostu nie podoba mi sie taki typ zachowan.poza tym, to prywatny blog i Autor ma chyba prawo pisac o tym o czym ma ochote, jak ma ochote i kiedy ma ochote, nieprawdaz?zreszta, nie chce juz podpalac tematu, Autor sam Ci odpisal, wiec moze skoncentrujmy sie teraz na futbolu.pozdrawiam.

          Odpowiedz
        3. ~zwz

          Ale to że Euro jako turniej jest lepsze i bardziej emocjonujące, to jest przecież oczywiste. Mniej drużyn i wszystkie mocne, a tu roi się od śreudniaków. Jak serio traktować rywali Włochów np. albo Hiszpanów. Będziesz oglądał mecz Nowa Zelandia-Paragwaj albo Chile – Honduras? Nie boisz się sędziego z Australii czy innej Oceani? Wiadomo, że ważniejszy jest tytuł mistrza świata, ale dłużej i nudniej się po niego idzie.

          Odpowiedz
          1. ~Nie płakałem po Mourinho

            Trudno ocenić co jest bardziej emocjonujące, to zbyt indywidualna sprawa. Z pewnością rozgrywki grupowe na Euro stoją na wyższym poziomie techniczno-taktycznym. Brak spotkań pomiędzy słabeuszami jakich wymieniłeś. Faza pucharowa, przynajmniej według mojej oceny, jest ciekawsza na mundialu. Najważniejszy jest jednak tytuł o jaki się walczy. Czy boję się sędziowskiej powtórki z Korei? To chyba jest już za nami. Niemcy nie mogą organizować każdych mistrzostw. Wiem, że pomyłki będą, ale niewielkie. Dajmy jednak szansę innym kontynentom. To może być wielki krok dla Afryki.

    4. ~Tomas_h

      Łoj Aż mnie zatkało, a nie lubię jak mnie zatyka – ma prawo ci się tu nie podobać, tak ja mi się nie podoba u Wołowskiego. Nie lubisz tego miejsca, Twoja sprawa. Zamknij ten blog i nie wracaj. Nie mądruj, bo to nie miejsce dla mądrali. Szukaj sobie takich miejsc, gdzie będzie ci fajowsko. Nam tu fajowsko i nie musisz nikomu udowadniać tego czy owego. I koniec tematu – sukcesów życzę

      Odpowiedz
      1. ~Nie płakałem po Mourinho

        Bardzo mi przykro, ale chyba nie posiadasz odpowiednich narzędzi do wyrzucenia mnie stąd. To nie jest blog z zamkniętą grupą komentatorów. Proponuję więcej tolerancji dla innych ludzi i ich poglądów. Sukcesów u mnie dostatek, ale te, których mi szczerze życzysz, również przyjmę.

        Odpowiedz
        1. ~Tomas_h

          Odpowiem ci sukcesie chodzący, że też mi przykro – gdybym posiadał tylko takowe narzędzia do wyrzucenia cię stąd, dawno bym to uczynił. Bez chwili zastanowienia. Masz po prostu dzieciaku szczęście, że Majkel jest zdecydowanie bardziej tolerancyjny ode mnie. Jak czytam tą twoją bzdurną pisaninę, to dochodzę do wniosku, iż:- krytykujesz znajomośc futbolu przez Majkela, narzucając mu co ma wiedzieć i na czym się znać, by móc nazwać się dziennikarzem, – opisujesz swoje oczekiwania, jakby miały być kanonem wartości bezwzględnie tu przestrzeganych, – nie mając żadnych uprawnień ubliżasz Autorowi bloga mając za nic Jego prawo do wyrażania tu własnych poglądów. To że nie jest to blog z zamkniętą grupą komentatorów nie oznacza, że możesz krytykować jego autora. Wchodź w polemiką, ale z szacunkiem a nie butami. Przede wszystkim jak się nie podoba – po prostu poszukaj swojego miejsca (może sam załóż bloga, to byłby kolejny sukces), a to miejsce tak jak ty po Jose – nie uroni łezki z powodu braku twych tFUrczych komentarzy.

          Odpowiedz
          1. Michał Okoński

            Apeluję o zakończenie sporu. Jak napisałem: ja się nie poczułem dotknięty przez Nie płakałem po Mourinho i nie chciałbym, żeby ta sprawa rosła ponad miarę. Rozmawiajmy o samej imprezie – jest np. wyżej merytoryczny wątek różnic między euro a mundialem, w którym Nie płakałem… stawia – optymistyczną, moim zdaniem – tezę, że nie będzie pomyłek sędziowskich. Szanse dla Afryki, innych kontynentów w ogóle: jak najbardziej, ale pytania o organizację, bezpieczeństwo itd. pozostają… Że lepiej być mistrzem świata niż kontynentu to oczywiste; dyskutowalna jest natomiast kwestia, gdzie średni poziom meczów i emocji jest wyższy. Moim zdaniem jednak w Europie, co nie znaczy (patrz ostatnie zdanie wczoraszjego wpisu, że się nie cieszę na mundial).

  5. ~scyzoryk

    Panie Michale będzie Pan moim głównym materialnym źródłem wiedzy o mundialu. Mam plan nie zobaczyć żadnego meczu, no chyba, że Anglia zagra w finale. Nie piszę książki, ale zwyczajnie nie mogę. Pierwszy raz od mś we Włoszech opuszczam przez rozum jak sądzę. Jak bym próbował oglądać trochę to musiałbym już wszystko, a to nie da rady. Takie wspomnienie – kibicowałem wówczas Włochom (dzisiaj właściwie nie do pomyślenia). Motywacja prosta. Mecz z ich udziałem był pierwszy jaki zobaczyłem, wszedł Totto i już mnie mieli. Meczu o trzecie miejsce słuchałem przez radio na obozie harcerskim (choć wieku harcerskiego nie miałem) ze starymi druhami (naprawdę starymi). Jak krzyknąłem po pierwszym golu dla Włochów to spojrzeli na mnie jakbym kolaborował. Albo mój krzyk brzmiał bardziej jak pisk i tyle.Tak czy owak póki nie skonfrontuje po fakcie (tak wiem, że się nie da) Pana wpisy + komentarze stworzą mi ten wycinek rzeczywistości. Dlatego czekam …

    Odpowiedz
  6. ~Tomas_h

    Majkel, a jaki jest Twój typ? Co sądzisz, kto pogra długo i zajdzie na sam szczyt? Co Tobie wychodzi z piramidki – przypuszczam że jak każdy z nas swoją wersją już ułożyłeś? Więc – jak widzisz final four, a potem – la creme de la creme?Kto będzie MISZCZEM ???

    Odpowiedz
  7. ~piotr.butryn

    Nie ma dziennego limitu meczów, po którym mógłbym sobie powiedzieć dość. Dlatego będę trochę cierpiał podczas tych mistrzostw. Z pracy wyjeżdżam o 15.30 i jestem w domu około 17. Miałem nadzieję, że pierwsze połówki będę słuchał podczas przejazdu przesłuchiwał w radio. A tu się okazało, że nie ma stacji radiowej, która transmituje mecze mundialu na żywo. Bardzo to smutne i bolesne w czasach twittera. Będę więc skazany na taki scenariusz. Pierwszego meczu o 13.30 nie obejrzę. Z drugiego zobaczę tylko drugą połowę. Po tym będę pewnie chaotycznie poszukiwał linków do skrótów tego, czego nie dałem rady zobaczyć. I tak będzie codziennie. Tu będę zaglądał również codziennie w poszukiwaniu wszystkiego istotnego, co na pewno mi umknie.

    Odpowiedz
  8. ~Andrzej Kotarski

    Miło znów widzieć Pańską aktywność. Ma pan dar do wyszukiwania informacji, których nie widać nigdzie indziej, stąd czekam na źródło dodatkowych informacji.U mnie sesja w pełni, ale są w życiu priorytety:) Nawet jeśli będzie oznaczać to wrzesień to Mundialu się nie wyrzeknę. Mam zamiar po raz pierwszy obejrzeć Mistrzostwa bardzo porządnie (niczym Euro 2008). Spierać się można, która impreza lepsza, Euro czy MŚ. Za Euro przemawia przede wszystkim poziom (brak słabeuszy, gra ścisła europejska czołówka). Jednak Mundial to zagraniczny folklor, piłkarze jeszcze nie znani, którzy mogą być objawieniem, nowe kultury, kibice, niespodzianki. Nawet mecze typu Arabia-Tunezja nie są w stanie tego zakłócać.Życzę wszystkim wysokich wygranych, a Stevenowi Gerrardowi podniesienia pucharów.P.S. Myślę, że w końcu doczeka się pan Kinga na środku reprezentacyjnej obrony. Ja też się cieszę, bo będzie miał w końcu test na jaki zasługuje.

    Odpowiedz
    1. ~etk87

      zostal przez Andrzeja poruszony tutaj bardzo ciekawy – moim zdaniem – watek:mianowicie srodek angielskiej obrony. king wydaje sie naturalnym zastepca rio – wysoki, silny, dobry technicznie, w dodatku kapitan swojego klubu. jednak wszyscy wiemy az za dobrze, ze nie bedzie w stanie zagrac we wszystkich meczach od a do z (przypuszczam, ze fabio wystawi go z usa, a w nastepnych pozwoli mu odpoczac).dawson jest raczej pilkarzem, ktory stylem przypomina JT i tu rodzi sie pytanie – jak poradzi sobie grajac z nim w parze? wiadomo, ze terry forma nie blyszczal pod koniec sezonu (nie wiem jak sparingi wypadly, bo wszystkie przegapilem…), natomiast w fazie pucharowej moze byc problem, kiedy wyzwania beda wieksze niz algieria i slowenia.pozostaje jeszcze oczywiscie carragher, ale on jest dla mnie niezrozumialym powolaniem (podobnie jak brak baines’a). carra ma oczywiscie doswiadczenie wieksze niz dawson, jednak ustepuje mu pilkarsko na dzien dzisiejszy. w dodatku jest graczem wolnym, co w polaczeniu, z rowniez coraz wolniej biegajacym terrym (pamietacie mecz bodajze z egiptem, gdy terry faulowal przeciwnika, ktory odchodzil mu jak rakieta?) moze stworzyc niebiezpiecznie maly margines bledu w przypadku gdy przeciwnicy beda dysponowali szybkimi jak wiatr napastnikami.zastanawia mnie, czy w przypadku, gdy terry faktycznie bedzie gral kiepskawo, nie lepiej byloby zagrac duetem dawson-king? gdyby tylko dawson mial wieksze doswiadczenie na arenie miedzynarodowej i wiecej spotkan przeciwko wybitnym napastnikom, nie zastanawialbym sie i posadzilbym JT na lawce.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        W zasadzie jestem pewien, że zaczną King z Terrym, przy czym jakoś przestałem się bać o formę tego ostatniego. Od skandalu dzieli go dobrych parę miesięcy, a kibice na mundialu raczej nie będą o nim przypominać – inaczej niż na boiskach ligowych w Anglii. Obrońcy Chelsea i Tottenhamu dobrze się uzupełniają, a znają się od lat, bo obaj zaczynali w podwórkowym klubie Senrab (chociaż Terry grał wówczas w… pomocy). Obaj świetnie się ustawiają; to, jak czyta grę King – przy tym, że stala się niewiele biegać – jest czymś niewiarygodnym.Ale myślę, że Dawson dostanie szansę (z niezrozumiałych powodów wydaje mi się, że właśnie on, a nie Upson czy Carragher), np. w trzecim meczu grupowym, bo Capello będzie chciał oszczędzić kolana Kinga na dalszą fazę turnieju. No chyba, że mecz z USA zakończy się remisem (co wydaje mi się zresztą dość prawdopodobne) i awans nie będzie jeszcze przesądzony. Jest też kwestia kartek – King wprawdzie niemal nie fauluje, ale nie można tego powiedzieć o Terry’m, więc w dalszej fazie turnieju kapitanowi Chelsea może przydarzyć się jednomeczowa karencja.Powołanie Carraghera tłumaczę sobie prosto: jest nie tylko rezerwowym prawym obrońcą, ale może grać również jako środkowy, a nawet lewy obrońca. Jest doświadczony, a na takich Capello będzie stawiał w pierwszym rzędzie, wie, co to znaczy wygrywać, umie – o czym Jerzy Dudek nieraz się przekonywał – motywować kolegów… Jego słabe punkty: niewielka zwrotność, braki szybkościowe, są powszechnie znane, ale czy Anglia ma lepszych?

        Odpowiedz
        1. ~Andrzej Kotarski

          Carragher to moim zdaniem bardziej liverpoolskie serce niż Gerrard. Ma niesamowity charakter i pasję. Jest w czołówce obrońców angielskich, mimo iż lata lecą. Niemniej ma doświadczenie z różnych źródeł, także reprezentacyjnych (tych brakuje Upsonowi, Kingowi i Dawsonowi). Myślę, że pojechał przede wszystkim dlatego, że może grać na środku i na prawej stronie. Za Glena Johnsona nie ma alternatyw, a Carra może grać na prawej flance. W mojej opinii na lewej byłby zdecydowanie słabszy, ale on poradzi sobie w każdej linii. Co więcej – on nie musi być ustawiany, to on (o ile ktoś zrozumie jego akcent;) może dyrygować Dawsonem czy Upsonem w razie potrzeby. Kinga i Terry’ego raczej nie musi.

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *