„To będą piękne mistrzostwa” – mówili dziś zgodnym chórem przedstawiciele polskiej myśli szkoleniowej, Jerzy Engel w „Przeglądzie Sportowym” i Henryk Kasperczak w „Rzeczpospolitej”. Bardzo chciałbym w to wierzyć, zwłaszcza po meczu RPA z Meksykiem. Fantastyczna atmosfera na trybunach, szalone tempo, obie strony niezbyt przejęte zadaniami defensywnymi i zostawiające rywalom mnóstwo miejsca, okazje – zwłaszcza dla drużyny przyjezdnej, w której znakomicie pokazał się ustawiony za Franco i Velą Giovani dos Santos (dwa lata po odejściu z Barcelony kariera Meksykanina o brazylijskich korzeniach jest w zastoju – nie podbił ani Anglii, ani Turcji, więc mundial to niepowtarzalna okazja, żeby zacząć od nowa), a boczni obrońcy sprawiali wrażenie, że są tak naprawdę skrzydłowymi. Wyraźna przewaga Meksyku, ale i RPA groźne z kontrataku i imponujące (widać pracę Parreiry…) podczas błyskawicznych wymian z pierwszej piłki. Takie mecze lubimy: nikt by się nie zdziwił, gdyby do przerwy Meksyk prowadził trzema bramkami, a w drugiej połowie nie dość, że RPA objęło prowadzenie po przepięknym uderzeniu Tshabalali, to jeszcze przy stanie 1:0 Modise miał dwie dobre okazje na podwyższenie wyniku. Nawet po wyrównaniu (szkoda gapiostwa obrońców: przy rzucie rożnym we własnym polu karnym zostawili aż trzech niepilnowanych Meksykanów), rezerwowy Parker trafił w słupek meksykańskiej bramki. W ostatniej minucie meczu…
Chciałbym więc wierzyć, że to będą piękne mistrzostwa, ale patrząc na męczarnie Francuzów z Urugwajem nie mogę nie myśleć o tym, co wczoraj powiedział o Leo Messim lekarz reprezentacji Argentyny. Gwiazdor Barcelony przyjechał na zgrupowanie wycieńczony, usłyszeliśmy, a straty, jakie poniósł jego organizm w ciągu ostatnich miesięcy są w tak krótkim czasie nie do odrobienia. Wyjąwszy może Hiszpanów w meczu z Polską (ale już nie w dwóch poprzednich meczach towarzyskich drużyny del Bosque), większość uczestników mundialu słaniała się w sparringach, a kontuzje eliminowały, przejściowo lub na stałe, Torresa, Ballacka, Drogbę, Ferdinanda, Robbena, Naniego, Mikela, Julio Cesara, Palaciosa, Barry’ego, Kewella, Suazo, Altidorego i Pirlo (wcześniej odpadli m.in. Essien, Bosingwa i Diarra). Niektórzy mówili w związku z tym o klątwie Chelsea (wielu kontuzjowanych grało w drużynie mistrza Anglii), choć może poprawniej byłoby mówić o klątwie Premier League, gdzie intensywność rozgrywek przy braku przerwy zimowej powoduje, że piłkarze narażeni są na urazy częściej (więcej pisałem o tym w styczniu, przywołując m.in. wypowiedź przedstawiciela komitetu medycznego UEFA, że w ligach, które grają bez przerwy, kontuzje na finiszu rozgrywek, a więc w kwietniu i maju, zdarzają się cztery razy częściej niż w krajach, które pozwalają piłkarzom na choć kilkunastodniowy wypoczynek – do grudnia liczba kontuzji jest porównywalna). I Alex Ferguson, i Arsene Wenger (bardzo ciekawy wywiad w „Rzeczpospolitej”) mówili ostatnio, że miesiąc odpoczynku dla piłkarza to absolutne minimum; w związku z tym, że mistrzostwa kończą się w połowie lipca, a kolejne rozgrywki ligowe zaczynają się w połowie sierpnia, menedżer MU już zapowiedział rozpoczęcie nowego sezonu bez uczestników mundialu. Jako kibic Tottenhamu mam poważny dylemat: wątpię, by można było przejść eliminacje Ligi Mistrzów bez Gomesa, Kinga, Lennona, Defoe’a i Croucha, może więc lepiej, by Brazylia i Anglia jak najszybciej odpadły…
Czy Francuzi przyjechali na ten mundial zmęczeni, skoro większość z nich jest podstawowymi piłkarzami czołowych klubów Europy (dziś zagrało sześciu z Premier League)? Mecz z Urugwajem zaczęli wprawdzie z impetem, szybko jednak spuścili z tonu. Irytował samolubny Anelka, zwłaszcza po akcji Diaby’ego z 32 minuty i jego wizjonerskim podaniu do wychodzącego zza pleców obrońców Govou – będący na spalonym napastnik Chelsea zdecydował się na przejęcie piłki i zmarnował wysiłek kolegów. A może ich kiepska postawa ma związek z plotkami o złej atmosferze i podziałach w drużynie? Że Ribery i Anelka ze sobą nie rozmawiają? Że większość liczących się piłkarzy nie chciała np., żeby Govou i Gourcouff pojawili się w wyjściowej jedenastce? Że Gallas źle zniósł pozbawienie opaski kapitańskiej albo że Benzema bardziej zasłużył na wyjazd do RPA niż Djibril Cisse? Jakkolwiek nie jestem przekonany, czy sytuacja we francuskim obozie była dotąd aż tak zła, to po takim meczu jak dzisiejszy z pewnością się nie poprawi. Raymonda Domenecha czeka seria nieprzyjemnych pytań, np. o posadzenie na ławce Maloudy, będącego w minionym sezonie w doskonałej formie i akurat cenionego przez kolegów. Ale też o wprowadzaną dopiero w ostatnich tygodniach zmianę ustawienia z 4-2-3-1 na 4-3-3, w którym Anelka niemal bez przerwy szukał sobie wolnego miejsca tam, gdzie szukał go Govou. I z Tunezją, i z Chinami, i z Urugwajem wreszcie – każdy z tych zespołów zagrał mocno defensywnie – nie dało ono patentu na strzelanie bramek. Nie będę udawał, że mnie to martwi; jakoś dzisiejszego poranka sama mi się wyciągnęła z szafy koszulka reprezentacji Irlandii.
I jeszcze zdanie na temat sędziowania: podobnie jak erictheking87 uważam, że na razie jest nieźle. Arbitrowi z Uzbekistanu należy się plus za nieuznanie „bramki” Veli, który w momencie podania był już za bramkarzem, więc drogę do siatki blokował mu tylko jeden piłkarz. Sędziemu z Japonii wytknąłbym może zbyt pochopne rozdawanie kartek w pierwszej połowie, ale usunięcia z boiska Lodeiro nie sposób kwestionować.
PS Czy tylko mnie nudzą ceremonie otwarcia?
W słupek trafił Katlego Mphela o ile się nie mylę.Ja ceremonii otwarcia nie oglądałem 🙂
szczerze mowiac, nie przypominam sobie, zebym jakakolwiek ceremonie otwarcia widzial… zawsze staralem sie omijac szerokim lukiem. chyba tylko czesc tej z 2002 ogladalem.wydaje mi sie, ze jest to generalnie formalnosc, o ktorej wszyscy wiedza, ze musi sie odbyc, ale tak naprawde i tak chca ja jak najszybciej odbebnic.ja nawet nie probowalem sobie nia glowy zawracac. od razu przeszedlem do konkretow ;-)a teraz sobie tak pozwole na marginesie przypomniec jedna rzecz… pamieta Pan, Panie Michale pomysl z play-offami? prosze sobie teraz wyobrazic, jak chlopaki z EPL (z tych co przetrwali do rozpoczecia turnieju oczywiscie) wygladaliby po takiej dodatkowej fazie pucharowej…zmieniajac jeszcze raz temat – martwi mnie rooney. podobnie jak cala anglia drze o jego zdrowie, i musze powiedziec, ze capello strasznie mnie wkurzyl, wystawiajac go we wszystkich sparingach, pomimo zapowiedzi, ze da mu odpoczac… caly czas gdzies z tylu glowy mi siedzi mysl, ze moze to byc kluczowy blad wlocha, ktory zawazy o porazce anglikow… obym sie mylil.
Podobnie jak ja, ceremonie olewam, zawsze takze podczas finałów LM. Swoja droga studjujesz na warszawskiej polibudzie? Jesli tak to mozna jakis mecz anglików wspólnie obejzec przy browarku. Oczywiscie po sesji. Mundial raz na 4 lata a sesji nie odwołuja/przekłądaja.
hehe, dzieki za oferte. chetnie bym skorzystal ale walcze na polibudzie slaskiej, wiec dzieli nas kawalek ;-)ale zdaje sie, ze Wy tam macie mocna ekipe w warszawie, bo paru czytelnikow blogu takze jest z (niej o ile sie nie myle ;p)?
A może z gdańskiej ktoś jest? 😉
zawsze myślałem że ceremonie otwarcia się tak nazywają bo to czas na pójście do lodówki i otwarcie browara…alasz jak jesteś z PW to możemy kiedyś w Tulipanie albo Alcatrasie obejrzeć jakiś mecz Barcy na dużym ekranie ; )dzisiaj Anglia, ciężki mecz, USA to z roku na rok lepsza ekipa…
Wczoraj własnie byłem w alcatrasie odrabiać w-f na siłowni, ogólnie hasam po pięknej zielonej, równej murawie na syrence na piłeczce. Na czym jesteś?
Ja muszę się przyznać, że szybko się z ceremonii przełączyłem na tenisa w Queens.Ciekawe, że tak jak nie mogłem się doczekać rozpoczęcia Mistrzostw tak już teraz nie mogę się doczekać fazy pucharowej. Szczerze powiedziawszy meczu Grecji z Koreą prawdopodobnie nie obejrzę, lub będą oglądał jednym okiem zajmując się czymś innym. Szybko uderzyła mnie ta różnica między mundialem, a Euro 😉
Zawodnicy są przemęczeni, co jest logiczną konsekwencją kierunku w jakim podąża współczesny futbol. Klub jako pracodawca eksploatuje zawodnika do granic możliwości, licząc na to, że zainwestowane pieniądze zwrócą się, a z czasem zaczną na siebie zarabiać. Kluby tak jak korporacje nie są zainteresowane tym aby ich pracownik poświęcał czas bądź narażał się na kontuzje grając dla reprezentacji danego kraju. Tendencja ta widoczna jest zwłaszcza w przypadku wielkich klubów (co widać wyraźnie na przykładzie wielkiej czwórki w Anglii), ale jest to droga, którą pójdzie wkrótce większość.Konsekwencją będzie całkowita marginalizacja znaczenia reprezentacji, a tym samym mundialu czy mistrzostw kontynentalnych. Smutne to, ale nieodwracalne. Futbol już dawno opuścił epokę niewinności, obecnie to tylko maszynka do pomnażania kapitału. Jedyną pozostałą wartością są kibice i sfera emocjonalna, której nie przekupią międzynarodowe koncerny. pozdrawiam i zapraszam na swój raczkujący blog http://dziennikstadionowy.blox.pl/html
przepraszam, źle wkleiłem link :)http://dziennikstadionowy.blox.pl/html
Wielu Francuzów nie grało źle. Świetny był Diaby, który był… motorem napędowym akcji ofensywnych, zwłaszcza od czasu, gdy zgasł (przemęczony?) Ribery. Podobał mi się też Toulalan, dobrze ustawiony do odbioru piłki, ale także umiejący podać. Moze raz niepotrzebnie sfaulował. No i znakomity jak zawsze Evra, dzielnie atakujący lewą flanką. Dziwne: dobrzy piłkarze nie tworzą drużyny, może to jest problem, jaki mamy z Domenechem.
Efektem remisu z Urugwajem moze byc mobilizacja ekipy francuskiej. W koncu moze dotrze do tych zakutych lbow, ze wszyscy jada na tym samym wozku.
jak dla mnie optymalne rozwiazanie to: francuzi dostajacy w czape i odpadajacy wspolnie z meksykiem.po pierwszym meczu stwierdzam, ze chcialbym zobaczyc w nastepnej fazie RPA i urugwaj
To ja od rpa wole meksyk. Swoja droga ciekaw jestem czy chicharito strzeli jakas bramke na tym mundialu.
w pierwszym meczu jego zmiana nic nie wniosla do gry, ale tez i czasu za wiele nie mial. zobaczym jak bedzie w kolejnych spotkaniach. chociaz szczerze mowiac, nie liczylbym na jakas rewelacje…
Francuzi grali egoistycznie , nie stanowili kolektywu. Gourcouff sprawiał wrażenie jakby nie wiedział jak ma grac ze swoimi kolegami, nie widać było składnych szybkich drużynowych akcji Obóz francuski ma złe nawyki, w zeszłych mistrzostwach skład ustalał Zidan teraz piłkarze tez próbują wywrzeć wpływ na selekcjonerze i chcą decydować kto ma grać. Dodatkowo autorytet trenera podkopała moim zdaniem decyzja podana do publicznej wiadomości ,że po mistrzostwach trenerem będzie Blanc. W normalnych warunkach pewnie nie byłby to problem ( Włochy tak tez zrobili) ale w sytuacji gdy trener nie jest szanowany przez zawodników ta decyzja wywiera jakiś wpływ na drużynę. Trochę więcej spodziewałem się po Suarezie , jak po zawodniku który strzela tyle bramek i ma kosztować tak dużo.
Osobiście ten remis Francuzów mnie nie zdziwił chyba prawie wszyscy typowali, że w tym meczu nie będzie bramek porostu żabojady są dobrzy w obronie ale chociaż mają również dobrych zawodników w ofensywie to w ataku wyglądają jakby grali z sobą pierwszy raz a niektórzy w tej kadrze są od 5-10 lat krótko moim zdaniem to wina trenera francuzów 4 lata temu tyłek uratowały go przebłyski Zidana tylko popatrzmy na wyniki z tamtych mistrzostw to Francuzi zdobyli więcej niż jedną bramkę w meczach z słabym Togo i z Hiszpanią chyba jedyny naprawdę wielki mecz pod kierownictwem Domenech’a a tak to góra jedna bramka najczęściej mozolnie wymęczona po jakimś karnym. Ogólnie więc nie wydawał bym twierdzeń o nadmiernym zmęczeniu Francuzów bo oni tak grają porostu nudnie i bez przyspieszenia i jakby zaraz mieli paść na boisku. A Gourcuff zamiast rozgrywać to walił z 40 metra chyba chciał być takim Juninho Pernambucano tylko że tamten zawsze trafiał w bramkę a ten chyba chciał zabić jakiegoś biednego kibica. Ale znając Francuzów z Meksykiem remis z rpa jakieś 1-0 i wyjdą z grupy
nie ma co zwalać na przemęczenie, Francja jest beznadziejnym zlepkiem wspaniałych piłkarzy z trenerem-klaunem…W pojedynczych akcjach widać klasę Evry (przemęczony ???), Toulalana (tego pana zapraszam do Prem, w Arsenalu czy Poolu by rządził…), Ribery też kilka fajnych piłek (w pierwszych minutach do Gouvu…).Życzę Francuzon żeby szybko skapitulowali jak to mają w zwyczaju i wracali do domu po tym jak załatwili Iroli i jak grają mimo możliwości, ale nie zdziwię się jak zaserwują powtórkę z ostatniego mundialu, gdzie też powoli się rozkręcali, potencjał mają jak mało kto, obojętnie jakim składem wyjdą z tych 23 ludzi…
Ciekawe, że tak niewiele czasu potrzeba, żeby wszyscy przestali ich lubić. Dawniej, ech, Makelele, Zidane, Deschamps, młodzi Henry i Trezeguet, łysina Bartheza i całusy Blanca, Pires, Wiltord, Vieira… Łza się w oku kręci. Chyba wszystko przez tego klowna Domenecha, bo przecież piłkarze nie są dużo gorsi od tamtych, co pokazują w klubach. Więc w sumie dramat Trójkolorowych. Może przydałby się trener z zagranicy?
Ależ Francuzi mają znakomitych kandydatów własnych na selekcjonera (następca Domenecha – Blanc, a przede wszystkim Deschamps), przecież Domenech nie pozostał po Euro 2008 trenerem z braku laku – został, bo…., no właśnie nie wiadomo, dlaczego. I to jest najbardziej dobijające i niezrozumiałe – nie tylko to, co wyprawia Domenech, ale też federacja. A co do kadry, to jak zobaczyłem w pierwszym składzie Govou zamiast Maloudy, to po prostu mnie osłabiło. Zawsze mnie zdumiewało to uwielbienie Domenecha do Govou (zresztą w ogóle nie powinien znaleźć się w kadrze kosztem choćby Benzemy), ale żeby go wstawić do pierwszej jedenastki, to już było przegięcie totalne. I oczywiście okazało się, że był on totalnym nieporozumieniem, w ogóle nie wiadomo, co robił na boisku (można go było zauważyć tylko, jak marnuje na początku świetne podanie Ribery’ego i potem, jak Anelka nie dał mu dojść do piłki). A że w drużynie nie ma „team spirit”, to chyba było widoczne nawet dla laików. Pamiętam np. sytuację, gdy blisko pola karnego na środku zupełnie nieobstawiony stał Gorcuff, czekając na podanie, a inny Francuz (to chyba był Ribery) zaczął się na lewym skrzydle wikłać w niepotrzebne dryblingi, kompletnie ignorując Gourcuffa. Straszne, co z tą drużyną zrobił Domenech i straszne, że federacja mu na to w pełni świadomie pozwoliła.
Spróbuję wcisnąć jeszcze parę zdań o Francuzach do dzisiejszego wpisu, bo z godziny na godzinę dowiadujemy się coraz więcej o tym, co dziwnego dzieje sie w ich obozie. Łatwo nie będzie, bo mecz Korei Pd. z Grecją fajny i ciekawy, a przed nami jeszcze hity dnia, ale chciałbym. Tak poza wszystkim: Francuzi wciąż mogą wyjść z grupy, i to z pierwszego miejsca (no dobra, nie bardzo w to wierzę).
Taką uwagę mam tylko p. Michale co do bramki Marqueza, że to raczej ten jeden obrońca nie wyszedł do pułapki ofsajdowej niż reszta się zagapiła. Pozdrawiam
Wlasnie, przy nieuznanej bramce był ewidentny spalony ale komentatorzy TVP mieli watpliwosci, zarzucili sedziemu bład a przeciez nie siedzą w pilce od dzisiaj, szczegolnie Szpakowski.
szpakowskiego i ekspertow w studiu (poza dudkiem) nalezy traktowac pol-serio. ja tak robie i mam kupe smiechu, zamiast postrzepionych nerwow.
park niezla brame pyknal. nie ogladalem korea pld.-grecja, ale przejecie, wyminiecie wslizgu drugiego greka i poslanie pilki obok bramkarza, bedac caly czas pod presja pierwszego obroncy – po prostu pierwsza klasa.argentyna-nigeria – meczyk niezly, w przeciwienstwie do postawy tej pierwszej druzyny. oczywiscie wielka szkoda jak dla mnie, ze wygrali (argentyna to moj absolutny #1 w rankingu na najbardziej nielubiana reprezentacje), ale kompletnie nie widzialem koncepcji w grze pilka. ni to kontry ni atak pozycyjny, nie wiadomo co to bylo. poszczegolne formacje tez jakies takie rozlazle…ale przede wszystki, rzucilo mi sie w oczy (i przypuszczam, ze Wam rowniez), ze nigeryjczycy siekli niemilosiernie argentyne szybkimi kontrami. przeciez gdyby tylko troche bardziej zorganizowac ich gre obronna (ktora i tak byla niezla), i dac z przodu paru zawodnikow z wyzszymi skillami, to ten mecz mogl sie zakonczyc sromotna kleska team’u maradony (jednak tak sie nie stalo, nad czym ubolewam).no poza tym kapitalnie spisal sie bramkarz nigeryjskich orlow (jesli mnie pamiec nie myli, to taki jest ich nickname?). gosc byl swietny – umiejetnosc ustawiania sie, wychodzenie do sytuacji 1na1, parady w powietrzu, nawet zachowanie przy roznych calkiem niezle. nie wiem gdzie ten koles gra, ale przypuszczam, ze jesli rozegra jeszcze ze dwa takie mecze, to za miesiac bedzie mial juz nowego pracodawce…ok, a teraz gwozdz programu… ktos ma juz pomysl na przewidywalne ustawienie anglikow?chlopaki z teamtalka nie maja pomyslu… ale ja bym postawil na sprawdzone 4-4-2:green-johnson,jt,king,a.cole-lennon(hmm…milner?),lamps,steve g,j.cole-roo,haskey.tylko zastanawia mnie bardzo to prawe skrzydlo… kogo tam wcisnie capello? wright-philips wydaje sie byc rezerowym… lennon nie wiadomo jak z forma… a milner raczej jako prawoskrzydlowy za duzo nie grywal… pamieta ktos jak sytuacja z linia pomocy w sparingach wygladala?
Widziałem skład, to żart.
Jeśli James i Hart są rzeczywiście słabsi od Greena, to obawiam się o powodzenie Anglii.. A ich połówka drabinki turniejowej zawiera Francję, Argentynę i nieprzekonujące Niemcy.