A skoro już żegnamy się ze stereotypami (patrz: wczorajszy mecz przyjaciół zza Odry, lekkością gry bynajmniej nie kojarzących się z tym, co dotąd podkładaliśmy sobie pod pojęcia „niemieckiej machiny” czy „niemieckiego walca”), to wypada zweryfikować skojarzenia holenderskie. Ci, którzy podczas ostatnich mundiali czy Euro zyskiwali tylu fanów dzięki kawaleryjskim szarżom i pięknym golom, dzisiejszy mecz z Danią postanowili po prostu przeczłapać. Na jakieś niebanalne zagrania trzeba było czekać w zasadzie aż do wejścia Elii (zapomnieli mu powiedzieć?), bo jedno uderzenie piętą van der Vaarta to przecież trochę za mało, jak na standardy, które sami wyznaczyli. Martwił zwłaszcza van Persie, w kilku dogodnych sytuacjach pod bramką Soerensena zagubiony jakby był swoim klubowym kolegą Bendtnerem, a po tym, jak w 61. minucie, mimo gwizdka sędziego postanowił strzelić na bramkę, zagrożony nawet usunięciem z boiska (miał już na koncie żółtą kartkę). Rozczarował van der Vaart, zawiódł Sneijder, mimo tego jednego kluczowego podania, otwierającego Elii drogę do bramki. Kto wie, czy gdyby nie kuriozalny gol samobójczy Aggera/Poulsena, wszystko nie zakończyłoby się bezbramkowym remisem. Kiepsko, jak na jednego z fawortów turnieju – no chyba że założymy, iż zespół szykujący się do rozegrania siedmiu meczów postanowił w fazie grupowej trochę się pooszczędzać.
Sytuację zmienił, jak wspomniałem, Eljero Elia, który dostał szansę pewnie wyłącznie dlatego, że Arjen Robben wciąż nie jest gotów do gry. Na odpowiedzialność sport.pl podaję, że skrzydłowym HSV interesuje się Arsene Wenger, ale on sam wolałby od Arsenalu przenosiny do Tottenhamu. Sądząc z tych dwudziestu paru minut, w których zaimponował zarówno dryblingiem, jak strzałem i dośrodkowaniem – serdecznie zapraszamy…
Poświęcam Elii osobny akapit, bo przez cały dzisiejszy dzień wołaliśmy o to, by ktoś nas wreszcie zachwycił i by kolejni komentatorzy przestali nam przypominać, że „dla każdego z zespołów to dopiero pierwszy mecz turnieju i dlatego nikt nie chce stracić bramki” (zauważyłem skądinąd, że to zdanie jest polską specjalnością: na ITV czy BBC dotąd go nie słyszałem). Holendrzy nie zachwycili, zdecydowanie poniżej oczekiwań wypadł Kamerun (czy Le Guen w ogóle wystawił w meczu z Japonią jakichś pomocników – wszystko, co groźne, brało się z dośrodkowań bocznych obrońców, a ustawiony po prawej stronie Eto’o tylko raz zdołał się przedrzeć z piłką w pole karne), Włosi natomiast…
Włosi wzmocnili pojawiającą się tu w ostatnich dniach narrację na temat starej, zmęczonej Europy. To, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, najdobitniej pokazała zmiana z 60 minuty, kiedy z ławki rezerwowych podniósł się 34-letni Mauro Camoranesi, przed dużą część minionego sezonu kontuzjowany. Wyrównanie przyszło wprawdzie niedługo później, ale ze stałego fragmentu (tu akurat stereotyp się potwierdza: 8 z 13 goli Włochów na ostatnich mundialach padało w ten sposób), a potem piłkarze Lippiego nie byli w stanie osiągnąć już nic więcej – nawet zmusić rywala do jakiejś heroicznej obrony.
W sumie nudno, proszę państwa. Mało goli, mało emocji, mało bohaterów. Nieruchawi napastnicy, niekwapiący się do atakowania środkowi pomocnicy i rzadko zapuszczający się na połowę przeciwnika boczni obrońcy. Wygląda na to, że jedyny prawdziwy temat do dyskusji (oprócz oczywiście zakazu wnoszenia na stadion pewnego instrumentu na „w”), to kapryśna futbolówka i spowodowane przez nią (?) błędy bramkarzy – dziś kolejny, przy bramce dla Włochów, popełnił Villar. No chyba że chcielibyście porozmawiać o tym, czy ptak, który usiadł na murawie stadionu w Bloemfontein, to rzeczywiście wróbel, jak twierdzą moi twitterowi dyskutanci.
Ależ Kamerun dzisiaj dał plamę …. Do teraz nie wiem co powiedzieć – no ściema totalna. Nie wiem z kim oni chcą teraz punkty łapać.
a mnie ta dreptanina Holendrów z Duńczykami nawet podobała się pod warunkiem, że inaczej niż w poprzednich imprezach (Euro 2008, Mundial 2006) Holendrzy zdecydowali się zrezygnować z efektowności gry i postawili na efektywność. Coś mi się widzi, że ich forma meczowa jeszcze nie osiągnęła maksimum i będzie wzrastała – szczerze nie pamiętam tak wolno (jak na standardy holenderskie to jednak wolno) poruszających się po boisku Oranje. A więc zamiast startu z wysokiego C i młocki urządzanej grupowym rywalom Holendrzy szykują się na więcej niż 4 mecze i oby tak było. Mam nadzieję, że jak to z Holendrami bywa nie pokłócą się o coś i duch drużyny miażdżącej rywali w pięknym stylu nie pogubi się i nie doprowadzi przez to Pomarańczowych do porażki bądź w 1/8 bądź w 1/4. Mecz Japonii z Kamerunem był tak samo niesympatyczny w oglądaniu jak słuchanie komentarza Jacka Jońcy… Ty też zauważyłeś, że nasi komentatorzy z uporem maniaka przypominają nam (a może też sobie), że to dopiero pierwszy mecz dla każdej z drużyn – ciekawe czy po 11. czerwca, gdy zacznie się druga kolejka w grupach, będą nam przypominać o … drugim meczu każdej drużyny w grupie. Ja z kolei słucham komentarza na ARD bądź ZDF i nie uświadczam tej komentatorskiej nudy. Chociaz gdy się jest wśród kibiców niemieckim i razem z nimi ogląda mecze, to nic nie słychać poza nimi samymi 😉
Właśnie, jak ma być niestereotypowo, to może i Holandia „po niemiecku” zajdzie do finału? Warto zwrócić uwagę na jej solidne zabezpieczenie tyłów z żelaznymi de Jongiem i van Bommelem przed obrońcami (z których bardzo podobał mi się ten prawy obrońca). Nikomu nie będzie łatwo się przedrzeć.Z tym RvP niespodzianka niemiła, on mało grał w Arsenalu pod koniec sezonu, może nie czuje jeszcze gry?
no wlasnie mysle, ze Elia to taki klasyczny przypadek anonimowego dla szerszej publiki pilkarza, ktorego blysniecie na mundialu od razu powoduje lawine plotek.mam nadzieje, ze fergie rowniez sie nim interesuje i odklada juz pieniazki aby przebic chlopcow z white hart lane. bo po wielkiej (jak dla mnie) wtopie z joe colem, przydalby sie jakis mily transfer.udalo sie pozbyc fostera za 6 baniek, jakby jeszcze dorzucic do tego tosica za powiedzmy te 10-12mln euro (ponoc rosyjskie kluby sa nim zainteresowane mocno) to fergi wykazalby sie maestria transferowa pociskajac za tak wysoka cene takie – za przeproszeniem – gnioty.ahh… ale ten striker by sie przydal nooo… ale przechodzac juz do konkretow:nasi drodzy eksperci z tvp podawali, ze mecz jest rozgrywany na 1800mnpm, i jesli to prawda byla, to sadze, ze zarowno holendrzy jak i dunczycy sa czesciowo usprawiedliwieni za gre w 'zwolnionym tempie’. nie mialem okazji widziec pierwszej bramki, natomiast szkoda, ze padla dla holendrow, bo dania bardzo fajna gre kontra prezentowala w pierwszej polowie.kamerun z japonia ogladalem raczej z doskoku (jak wiekszosc ostatnich spotkan szczerze mowiac, troche zapalu do ogladania mundialu mi ubylo od czasu tego miernego remisu z usa) i pomimo, ze kibicowalem japonii, to podobalo mi sie oblezenie azjatyckiej bramki w koncowce. to byla chyba jedyna jak do tej pory tak intensywna koncowka spotkania.a co do pilki… faktycznie, wiekszosc pilkarzy na nia narzeka (poza tymi zakontraktowanymi przez pewna niemiecka firme), ale czy bledy bramkarzy byly przez nia spowodowane? moim zdaniem taka teza jest no… po prostu smiechu warta.to, ze green i algierski bramkarz nie potrafili odpowiednio szybko podniesc rak do gory (bo tylko tyle obaj musieli zrobic). beznadziejny timing to juz nie wina futbolowki… villar takze popelnil blad, bo po prostu zle ocenil sytuacje w polu karnym i w sposob bezsensowny pchal sie do pilki…poza tym trzeba sobie powiedziec wprost, ze jak narazie bledy popelniali bramkarze raczej kiepskiej klasy (bo, ze green jakims asem jest, nikt mi nie wmowi, nawet krolowa elzbieta).
Trochę przykro ogląda się taką grę Holendrów, ale może faktycznie „mechaniczna pomarańcza” dopiero się rozkręci.Jako ich wielki miłośnik, nie mam nic przeciwko temu, żeby zaczęli grać pięknie od fazy pucharowej :-)Smuci gra RvP, był dramatyczny w tych 2-3 sytuacjach, gdy dostał piłkę w polu karnym…
Nudno to było w meczu Japonia-Kamerun wielkie afrykańskie nic, Japonia też się niczym nie wyróżniła. Holandia-Dania fakt gdyby nie samobój to mogło by być trudno wygrać pomarańczowym ale okazało się że na ławce tam siedzą prawdziwe diamenty Eliia czy Afellay jeśli van Marwijk nie przestraszy się i będzie grał tymi zawodnikami kosztem np van der Vaarta to wcale nie będziemy oglądać nudnej piłki. Mecz Włochów dla mnie najciekawszy zwłaszcza druga połowa dobra. A co do tego pierwszego meczu jest trochę w tym prawdy i jeszcze nie jest powiedziane, że nie zobaczymy Anglii w finale na poprzednim mundialu fatalnie na początku grała Francja i omal nie wygrała a Argentyna która grała świetnie w grupie w fazie pucharowej straciła trochę animuszu.
Czy w trakcie MŚ jest 'zakaz’ pisania o tym co się dzieje w Premier League na blogu?;)
A co, chodzi o pewnego Izraelitę, który przenosi się do Chelsea, i w ogóle eksodus na Anfield? 😉 Oczywiście, że nie ma zakazu. Ja już nawet o ornitologii gotów jestem dyskutować…
No to własnie, co z tym Izraelitą? Nie mogę odpędzić od siebie wrażenia, że Carlo Ancelotti własnie popełnia spektakularną, pierwszą na Stamford Bridge, transferową wpadkę. Jak bardzo cenię umiejętnosci Benayouna, pamiętając, że sredni sezon wynika z braku (wzajemnego) zaufania na linii on-trener, tak również patrzę w jego metryczkę, sumę kontraktu, transferu i nie widzę ani gram sensu. Po co było więc puszczać Joe Cole’a, który może formy swojej nie odnalazł i może chciał te 20K Ł więcej, ale ogólnie był i jest piłkarzem lepszym od Benayouna. Na dodatek Ancelotti wyzbywa się srodkowych pomocników i utalentwanych skrzydłowych (choć ze Stochem taka prosta sytuacja nie była), więc nawet jesli Benayoun miałby partnerować Lampardowi to czy nie będzie gorszy od Ballacka? Może Ty, albo ktokolwiek tutaj, widzi w tym sens?
Ja sens widzę. Pamiętam, jak Benayoun wygrywał Liverpoolowi dwumecz z Realem, pamiętam, jak mnóstwo razy wchodził z ławki, z łatwością adaptując się do powierzonej mu roli, wszystko jedno, w którym miejscu drugiej linii. Myślę, że będzie bardzo dobrym uzupełnieniem składu: doświadczonym, ogranym w Premier League, niekosztownym i kompletnie niezmanierowanym. Nowa jakość pewnie nie, ale ktoś, kto gra co najmniej równie dobrze, jak Joe Cole, Ballack czy Deco, a nie ma takich pretensji do odgrywania roli lidera (o zawyżaniu średniej pensji nie wspominając). Spokojnie, Michał, po mundialu doczekasz się też transferów galaktycznych.
Ja się nie boję tego, że przychodzi zawodnik słaby, ja bardziej obawiam się tego czy w zespół się wkomponuje odpowiednio:)A co do transferów galaktycznych – wydaje mi się, że jedno nazwisko takie, hm, wielo, wielomilionowe dołączy do Chelsea. Albo napastnik, albo srodkowy, ofensywny pomocnik. Innego wyjscia nie widzę, reszte miejsc zajmie młodzież.
On się wszędzie świetnie wkomponowywał. W West Hamie było podobnie. Team player.
Nieznośnej lekkość piłki, która nie lgnie bramkarzom do rąk (zwróciliście uwagę, że wypuszczanych z dłoni piłek nawet po względnie lekkich strzałach jest zadziwiająco dużo? tylko większość bramkarzy ma mniejszego pecha niż pech przypisany niejako z urzędu bramkarzowi Anglii… ), zaś po mocniejszych strzałach frunie zazwyczaj w rejony określane jako Pana Boga okno, towarzyszy nieznośna lekkość powietrza ubogiego w tlen (zwróciliście uwagę na wyczerpane, spocone twarze zarówno Holendrów jak i Duńczyków, na ich spowolnione ruchy? a już tych drugich nie posądzałbym o lenistwo czy odpuszczenie meczu). Podobno niektóre zespoły zafundowały sobie przedmundialowy obóz w wysokogórskich rejonach, a inne nie. Tak czy owak, stopy i dłonie do piłki przywykną, płucom przywyknąć będzie ciut trudniej, ale jeśli przebrną przez fazę grupową (długą jak szkoleniowy obóz), to też im się uda, a tymczasem najważniejsze będzie opanowanie, nie tyle piłki, co własnej głowy i murawy – i tu stawiałbym raczej na Azjatów (piłkarze z Korei Płd. i Japonii pokazali, co znaczy być dobrze naoliwioną maszyną do biegania, Paul Klee mógłby ich namalować) niż na Afrykanów (bardzo chcą; gdyby chceniem się wygrywało, to ho ho) , no i raczej na cwanych Europejczyków (Włosi źle zaczęli, na Włochach wiesza się psy – to raczej źle wróży ich przeciwnikom w ćwierć- czy półfinale) niż np. na Argentynę (której atak jest równie olśniewający, jak atak FC Barcelony dopóki nie trafił głową w mur Interu… no właśnie: Mediolan). Ostatnim wicemistrzem świata była, o ile mnie pamięć nie myli, Francja, po tym jak ledwo się wykaraskała z fazy grupowej. Z odsieczą dla piękna futbolu może przyjść Hiszpania, jeśli zachowa cwaną europejską głowę, grając romantyczną argentyńsko-barcelońską piłkę. Nieznośnie lekką w takimż południowoafrykańskim powietrzu.
„Nie jestem jeszcze w stanie przewidzieć, gdzie po moim zagraniu poleci. Nie dość, że nie przyzwyczaiłem się do piłki, to jeszcze gramy na różnych wysokościach i na każdym stadionie lata ona inaczej” – to Wesley Sneijder, którego przecież słuchają wszystkie piłki świata (z dedykacją dla mojego ulubionego komentatora, którego słuchają wszystkie metafory).
Nie cierpię usprawiedliwień typu: bo zupa była za słona, trawa spalona, a piłka zbyt ciężka, ale z osławioną jabulani coś jest nie tak. Zwyczajnie nie wierzę, że piłkarze, których oglądamy, nie potrafią podać długiej piłki tak, aby doszła do odpowiedniego zawodnika. Że nagle wszyscy wykonawcy rzutów wolnych strzelają trzy metry nad poprzeczką, a reprezentacyjni bramkarze mają kłopot z łapaniem dość słabych strzałów po ziemi. Szybka piłka miała być przekleństwem bramkarzy, którzy narzekali na nią grupowo. Tymczasem jest też ich błogosławieństwem, bo pomocnicy nie są w stanie dobrze rozgrywać, wrzutki są zbyt wysokie (z wyjątkami a’la gol Klose), a strzały jakieś takie dziwaczne.
Brak płynności gry. Mój zarzut podstawowy i nadrzędny. Możemy debatować nad jego przyczyną, czy jest to różnica ciśnień, do której organizmy nie sa przyzwyczajone (kto pozwolił na budowy stadionów na tak rożnych wysokościach??!!), czy jest to wina piłki, czy moze jeszcze co innego. Ja skłaniam sie ku piłce, mianowicie, to są mistrzostwa świata, najlepsi zawodnicy globu tutaj grają, grają i maja problemy z opanowaniem piłki!! Długie podania, jesli sa zagrywane sa rażąco niedokładne, mam wrażenie ze na skutek właśnie problemu z kontrola długich piłek trenerzy proszą zawodników o redukcje takich zagrań. Co skłania mnie ku piłce jako głównemu czynnikowi takiego stanu rzeczy jest tez to, ze były mecze na niższych wysokościach, gdzie również można dostrzec problem z płynnością rozegrania na która składa sie podani i przyjecie, niekiedy niezrozumiale słabe. Natknąłem sie na taki o to filmik jednego z moich ulubionych piłkarzy, obejrzyjcie proszę klasę tych podań, ten mundial pozwala nam szczególnie docenić właśnie takie zagrania…http://www.youtube.com/watch?v=69gwR8CcTL0drugi traktujacy o tym smaymhttp://www.youtube.com/watch?v=XH_FC9gS-zw
A ja z innej beczki- w Bloemfontein urodził się niejaki J.R.R. Tolkien, pewien skromny profesor Oxford University, specjalista filologii starogermańskich, znany jako autor jednej dość ciekawej powieści fantasy wraz z jej mitologią ;)P.S. Wiem, że wpis nie na temat Mundialu, ale nie mogłem się powstrzymać 🙂
błąd Villara z powodu piłki? trochę dziwne tłumaczenie… przy okazji zapraszam na mojego bloga – http://sztukakopania.wordpress.com
Tak na moje to Portugalia nie przejdzie grupy. Po tym co dzisiaj widziałem – jak na moje to bez pomysłu żadnego i myśli przewodniej – nie widzę ich w dalszej fazie. A niejaki CR znowu denerwuje … Ciekawe, że nie przeszkadzało mi to w Manie, ale teraz i w Realu i w reprezentacji jest masakra. To chyba wypadkowa braku osiągnięć sportowych ….
Ronaldo w MU był bardziej podporządkowany, tak był gwiazdą, ale wiedział co ma robić, gdzie i jak grać. W realu jest „jestes gwiazda rób co chcesz” a w portugali on robi co chce bo jest ronaldo. W realu zuca sie w oczy, ze gdy zespołowi nie idzie, stara sie sam, indywidualnie, jak z lyonem czy barcelona. To jest powrót starego ronaldo z początków kariery, gdzie kolegom piłki oddawać nie lubił.
Tym bardziej ciekawsza będzie więc jego konfrontacja z Jose Mourinho, bo obaj są zdolni do wszystkiego. Ferguson wielokrotnie mówił o Ronaldo, że to dobry chłopak, ale poważne fochnięcia zdarzały mu się i w ostatnim sezonie na OT. Jose w jednym momencie może ci wyznawać miłość pod prysznicem, by za chwilę powiedzieć jasno: „My way, or highway”. No i nie zapominajmy, że w przeszłości byli raczej oddzieleni sporą barykadą – najpierw w Portugalii, później w Anglii. Całe szczęście łączy ich wspólna narodowość.A propos Portugalskiej repry – nie wiem jak zapatrywać się na pomysł powierzenia Ronaldo opaski kapitańskiej. Szczerze mówiąc niezbyt mi się to podoba, bo w drużynie nie brakuje przecież Alvesów i Carvalhów. Mianowanie Ronaldo kapitanem jest przyzwoleniem na jego gwiazdorską samowolkę i chyba dowodem desperacji Queiroza, który nie ma pomysłu na kadrę.