To był dobry rok dla piłkarzy Atletico Madryt, Diego Forlana i Sergio Aguero, i wiele wskazuje na to, że to będzie dla nich dobry mundial. Urugwajczyk zdobył wczoraj dwie bramki, Argentyńczyk dzisiaj rozkręcił kolegów z reprezentacji, wchodząc z ławki rezerwowych i dając Maradonie poważny sygnał, że następny mecz powinien zacząć od pierwszej minuty (tym bardziej, że Argentyna już zapewniła sobie awans, więc okazja, by dać pograć piłkarzom dotąd niewykorzystanym, nadarza się sama). Cokolwiek mówić o znanych nam talentach i dzikiej pracowitości Teveza, dotąd w RPA nie błysnął. Nie wyróżniam też Higuaina, mimo hat-tricka, bo zanim wreszcie zaczął strzelać, znów zdążył zmarnować kilka dogodnych sytuacji.
Wciąż czekamy na pierwszy prawdziwy test dla piłkarzy Diego Maradony. Na tle Korei Południowej zaprezentowali się dobrze, piłka chodziła od nogi do nogi, były piękne indywidualne akcje, groźne strzały itd., ale równocześnie – zgodnie zresztą z obawami ekspertów – sypała się obrona. Oprócz błędu Demichelisa, który podarował Koreańczykom gola do szatni, była przecież kontra Korei przy stanie 2:1, i niecelny strzał Yeom Ki-Huna, będącego już sam na sam z Romero. Menedżer Newcastle Chris Hughton od tygodnia zachodzi w głowę, jak można powierzać Gutierrezowi zadania defensywne. Zobaczycie w kolejnych rundach, że można grać przeciwko Argentynie.
Żagnającej się z mistrzostwami Nigerii zarazem szkoda mi i nie szkoda. Symbolem tej drużyny stał się dla mnie bramkarz Eneyama: przez większość meczu wspaniały, ale przy drugim golu Greków zaskakująco zdekoncentrowany. No i ta czerwona kartka: prowadzić 1:0, mieć przewagę i dać się osłabić tak bezmyślnie. Żeby Katsouranis zrobił jeszcze coś złego, ale on po prostu zablokował Kaitę i pozwolił piłce wyjść na aut – w każdym meczu oglądamy dziesiątki takich scenek. Po cholerę Nigeryjczyk go zaatakował? Do tamtej chwili nic kompletnie nie wskazywało na to, że Grecy mogą wrócić do gry.
Ale najdziwniejsze było to, co obejrzeliśmy przed parudziesięcioma minutami. Żeby sobie uświadomić, ile się porobiło, musiałem się przyłapać na myśli, która przeszła mi przez głowę chwilę po rozpoczęciu transmisji: oto oglądałem wychodzące na boisko francuskie supergwiazdy w pełnym przekonaniu, że są skazane na klęskę. Mecz z Meksykiem potwierdził wszystkie pogłoski, krążące wokół tej reprezentacji: Francuzi wyglądali na zdemoralizowanych i skłóconych, a z ławki trenerskiej nie otrzymywali żadnego wsparcia, bo Raymond Domenech postanowił grać obrażonego na cały świat. Anelka wytrwał na boisku jedynie 45 minut, jego zmiennik Gignac był równie niewidoczny, para stoperów kilkakrotnie się pogubiła, Ribery i Malouda dużo biegali, ale niewiele z tego wynikało – oni zdawali się nie dostrzegać kolegów, a i koledzy nie kwapili się do podawania im piłek (piłkarzowi Bayernu dodatkowo zaszkodziło ustawienie w środku), doprawdy – jedynie Toulalan zagrał na w miarę przyzwoitym poziomie.
Bo przecież nie jest tak, że to Meksyk był tak dobry – to Francja była tak słaba i tak pozbawiona ambicji. Owszem, imponował najlepszy chyba lewy obrońca tego turnieju, Salcido – groźnie strzelający, dobrze dośrodkowujący, mający serię udanych rajdów, ale przede wszystkim niezawodny na swojej pozycji (nie nagrał się Govou, czyż nie?). Owszem, znakomicie dowodził grą defensywy Rafael Marquez, ale już piłkarze ofensywni, przy całej swojej żwawości, razili nieskutecznością. Bądźmy zresztą szczerzy: pierwszy gol dla Meksyku został zdobyty z minimalnego spalonego. Co, mam nadzieję, zostało Domenechowi zapisane w gwiazdach 18 listopada 2009 r., kiedy jeden z jego najlepszych piłkarzy w meczu z Irlandią postanowił zagrać piłkę ręką (z Dublina dochodzą mnie słuchy, że Irlandczycy dziś imprezują…).
Wygląda na to, że wreszcie się zaczęło. Dziś nie nudziliśmy się ani przez moment i mam nadzieję, że jutro też tak będzie. W przerwie między meczem popołudniowym i wieczornym obejrzałem fragmenty treningu Anglików i od razu mówię, że Robert Green, ostrzeliwany przez trenera bramkarzy Raya Clemence’a, prezentował się mocno niepewnie. No ale może Greena jutro nie zobaczymy między słupkami.
Deutschland Deutschland über alles, auf dem weg zum CupZeby bola jak sie oglada gre Francji, rowniez bola sluchajac odglosow z trybun, na szczecie pomeczowe komentarze mozna wylaczyc co daje troche ukojenia dla zebow 🙂
Jako fan trójkolorowych muszę przyznać, że byli dziś strasznie bezbarwni :/Po meczu miałem wrażenie, że Malouda i Toulalan byli jedynymi, którym się chciało. Nie znaczy, że jakoś strasznie z tego coś wynikało – ale byli aktywni, a bez Maloudy, chyba w ogóle nic by się po francuskiej stronie nie ruszało. Ribery niby grał, ale do jego zadziorności, skuteczności i chęci z poprzedniego mundialu brakowało bardzo dużo – mam wrażenie, że dwa jego ruchy z tego roku (faul w półfinale LM skutkujący jego brakiem w finale oraz słynna na całą Europę afera z 16letnią prostytutką) odarły go w zasadzie z autorytetu i też jakiejkolwiek motywacji. Ot biegał, bo potrafi, ale góry nie przeniósł, a jak w końcówce trzeba było lidera na boisku, to wdawał się w dryblingi 1 na trzech i głupio tracił piłkę… Nie wiem też czemu drugi raz z rzędu grał Govou – dla mnie drugi bezbarwny mecz (i podobnie jak na Riberym, sądzę ze afera również na nim też odcisnęła piętno). Może na niego narzekam szczególnie z racji tego, że jestem fanem Arsenalu i widziałbym tam Nasriego. Niby był trochę w tym sezonie kontuzjowany, ale w kilku meczach gdy brakowało Fabregasa pokazał, że dojrzewa i że potrafi też nieźle kreować, a na skrzydle też umie zagrać (przypomina mi się jego akcja przeciw Porto – czy Urugwaj/Meksyk nie są trochę drużynami jak Porto właśnie?)Gignac jakoś też mnie nie przekonuje – nie widziałem go za bardzo w Ligue 1, ale w RPA wydaje się strasznym sztywniakiem. Szczególnie w poprzednim meczu, gdy wszedł świeży na ostatnie 10 min brakowało mu szybkości, a parę razy głupio tracił piłkę w ataku. Dziś też parę głupich strat, nie pokazał nic więcej niż Anelka (a Anelka wysoko poprzeczki wcale nie postawił…).Słabością zaskakiwała też obrona – strasznie często się gubili. Kilka razy Meksyk w zasadzie z niczego wychodził znaczną przewagą liczebną – tak też padła bramka.Ogólnie załamka… Szanse na wyjście z grupy tylko teoretyczne. Zresztą strach myśleć co by było jakby np. na Niemców trafić…Co do pozostałych meczów – Argentyna nabiera tempa w napadzie z jednej strony, a z drugiej pokazuje, że ich jedyną obroną jest ciągły atak, bo za linią wyznaczaną przez Verona/czy dziś Maxiego jest preria i jak się już tam dostanie to do bramki droga wolna…Grecy (nie bez pomocy Kaita’y) wreszcie pokazali, że z ich kraju może nadejść wiadomość nie związana z kryzysem… I chyba też zerwali (no chociaż trochę rozpruli…) łątkę z Euro 2004 – drużyny murarzy. Parę ładnych akcji – choć akurat z nich bramki nie padły… 🙂
Nigeria awansuje – diamenty przeciw orzechom. Kalu w roli głównej.
Nigeria nie ma już żadnych szans, bo dwa razy przegrała. Francja ma szanse minimalne, żeby uciec spod nomen omen gilotyny. Ale nie wygląda, żeby była w stanie. Tam chyba nikomu się nie chce, nikt nie wierzy. Może gdyby Domenech wystawił w ostatnim meczu całkowicie inną jedenastkę, z tej zostawiając tylko Evrę (Toulalan jest odsunięty za 2 kartki)… Ale i tak musiałby liczyć na cud. Urugwaj z Meksykiem mogą przecież zagrać na remis.
Korea i Grecja też mogą mieć po 2 porażki. Robi się mała tabela i to Nigeria będzie miała najlepsze bramki. Klasyczna sytuacja 9 – 3 – 3 – 3. Podobnie jak 6 – 6 – 6 – 0. Nauczmy się liczyć do 9.
To ile zdaniem matematyka Nigeria wygra z Koreą? 🙂
Wystarczy 1:0, wtedy Nigeria będzie mieć bilans -1 a Korea -2, Grecja ma teraz -1 więc jeśli przegra z Argentyną to też będzie miała gorszy. Tak więc Nigerii do awansu brakuje wygranej w dowolnym stosunku i kompletu punktów Argentyny co jest jak najbardziej wykonalne.
Dzięki bo już sądziłem, że jak pan komentator powie w telewizji, że ktoś nie ma żadnych szans na awans to robi się z tego dogmat.A wystarczy trochę pomyśleć i wiadomo, że Francja jest w daleko gorszej sytuacji od Nigerii.
Motywacja – słowo klucz. Francuzom jej brakuje u Domenecha od dawna. Czas na gościa przyszedł już po Korei, gdzie z grupy nie wyszli, ale trzymał się posady zaskakująco dobrze. Teraz niech (jak to on) jeszcze trochę pomarudzi, ponarzeka ale prawda jest taka, że powinni go dawno wylać. A póki co – au revoir, Les Bleus …
Panie Michale, jako ambasadorowi Kogutów gratuluję Panu świetnego zawodnika, który wraca na WHL. Giovanni Dos Santos jest jednym z objawień tego mundialu. A wczorajszy mecz dowiódł, że w Galatasaray zniwelował swój słaby punkt – stał się twardzielem. Kiedy patrzę na tego dzieciaka, jak zastawia się przed połowę większym Abidalem, odwraca i celnie podaje, to aż serce rośnie 🙂 Teraz ten zawodnik może zamieszać w składzie Tottenhamu.
Aha, patrząc wczoraj na francuskie pannice, żałowałem, że ręka Henry’ego dała im awans. Piłkarze Irlandii pewnie nie mieliby tak dobrych nazwisk, może nawet nie potrafiliby zrobić tylu sztuczek technicznych, ale jedno jest pewne – walczyliby z dużo większym oddaniem.
Nie mają kompletnie klasy ci piłkarze… A w porównaniu z ekipami z 1998, 2000, 2006 brakuje im zarówno w psychice jak i w umiejętnościach – następców Zidane’a, Vieiry, Petita, Lizarazu, Thurama, Trezeguet, Henry’ego itd. nie ma i nie będzie z bliskiej przyszłości.
Klasę i umiejętności wydaje mi się ,że tacy piłkarze jak Evra ,Gallas , ,Ribery czy Anelka mają, problem w reprezentacji Francji wydaje się być bardziej złożony. Do tej wspaniałej grupy piłkarzy którą wymieniłeś dodałbym jeszcze Blanca .
Moim skromnym zdaniem nie było spalonego..
Ja wlasnie przy tym spalonym to nie wiem jak jest. Wazne sa stopy czy nachylenie ciala? Bo stopy sa w jednej linii. Dla sedziego sytuacja trudna do oceny, bo napastnik i obronca biegli w przeciwnych kierunkach. Chicarito ladnie to wykonczyl, Rooney nigdy nie potrafil mijac bramkarzy, moze czegos sie nauczy od nowego kolegi.
a ja sobie tak mysle Panie Michale, ze moze by warto wystawic raya clemencea w bramce? wydaje mi sie to o wiele bezpieczniejszym pomyslem, niz ponowne oddelegowania greena miedzy slupki.wlasnie zobaczylem highlightsy z fra-mex i przecieralem oczy ze zdumienia co evra przy 2 bramce wyprawial. przeciez za takie zaangazowanie alex by go ze skory obdarl. zywcem.
Myślę ,że najbardziej Nigerii zaszkodziła zmiana trenera w lutym tego roku , może nie sama zmiana tylko zmiana na Larsa Lagerbacka . Wszyscy wiemy jak grała Szwecja za jego trwającej dziewięć lat kadencji . Nie wierzę żeby ten trener zmienił nagle mentalność trenerską . Argentyna moim zdaniem zaliczyła pozytywnie pierwszy poważny test mundialu, dwa zwycięstwa i zapewnienie awansu po drugiej kolejce i komfort w trzecim meczu wydaje się być małym sukcesem (nie zapominajmy co się mówiło o Maradonie jako trenerze i człowieku przed mistrzostwami ).Zarzuty co do słabej gry defensywnej są prawdziwe , ale nie wyobrażam sobie aby Argentyna pod wodzą jednego z najlepszych napastników świata miała żelazną obronę. Być może odpadną w pierwszym meczu pucharowym , ale na pewno będzie to świetne widowisko.
James; Johnson, Carragher, Terry, A Cole; Lennon, Lampard, Barry, Gerrard; Heskey, Rooney.znowu do cholery carragher. jak ten facet mnie irytuje wystawianiem carraghera a nie dawsona!po co on to robi??? przeciez dawson bije na leb carre wszystkim poza doswiadczeniem. no po prostu nie umiem tego zrozumiec. to jest po prostu niepojete, koniec kropka.dobrze, ze przynajmniej w przypadku bramkarza poszedl po rozum do glowy (chociaz wolalbym harta).linia pomocy taka jak wszyscy sie spodziewali… jednak gdyby to ja mial ja wybierac wygladalaby tak:lennon-steveg-barry-j.cole. heskey i roo z przodu jak dla mnie to dobre polaczenie.
co za beznadzieja. az zal na tych patalachow patrzec.
Jak dla mnie, to Gerrard gra jak w L’poolu, Lamps jak w Chelsea, Roo jak w Manu, całość jak każdy widzi. Lennon nie ma z kim grać, bo nikt nie gra jak Spurs. Jeśli mają dalej grać w tym tempie, to może wejdzie Hudd i Defoe za Heskeya. Może przynajmniej będzie trochę zrozmienia w tej grze
Capello ma pojęcie o piłce tyle co wilk na gwiazdach. Nigdy nie zrozumie tego jak gra się w Anglii i na odwrót nikt w Anglii nie zrozumie tego o co mu chodzi. Dlatego chopie zabieraj swoje cztery litery i wracaj tam skąd przyszedłeś.
18 czerwca 2010Dziennik mundialu: nie płakałem po Capello..Kto nastepny?
Zasady piłki nożnej są takie, że jeśli stopy obrońcy są w linii ze stopami napastnika to nie ma spalonego. Ze 100% pewnością można to stwierdzić w przypadku bramki dla Meksykan, tam naprawdę nie było spalonego:http://origin.101greatgoals.com/rtes-pundits-dunphy-whelan-fail-to-understand-the-offside-rule-javier-hernandez-goal-vs-france/57498/
Patrzę i patrzę, i wciąż widzę spalonego. Minimalnego, ale jednak. Co – powtarzam – nie zmienia faktu, że Francuzi byli okropni, jak nie przymierzając Anglicy dzisiaj.