Nicolas Anelka jest znakomitym piłkarzem, a jego nazwisko będzie z pewnością wymieniane wśród najlepszych napastników ostatniej dekady. Sprawdziłem: na liście stu najlepszych piłkarzy świata za ubiegły rok, opublikowanej na łamach „Four Four Two”, zajmował 42 miejsce, ale gdyby brać pod uwagę samych napastników, byłby 14. A przecież niemal każdy z nas, gdyby przypadkiem powierzono mu kierowanie jakimś czołowym klubem Europy i obdarowano stosownym budżetem transferowym, z niechęcią myślałby o sprowadzeniu Francuza. Konflikty znaczą jego karierę od samego początku: najpierw nie odnalazł się w Arsenalu, chciał lepszej pensji i przeszedł do Realu, gdzie po świetnym początku zaczął się kłócić z kolegami i opuszczać treningi, za co został zawieszony. W reprezentacji Francji nie chciał grać pod Santinim…
Z dzisiejszą wiadomością o jego wykluczeniu z kadry na mundial miałem początkowo kłopot. Z jednej strony sam nie poważam Raymonda Domenecha i zdaję sobie sprawę, że świat piłki nie jest zaludniany przez dżentelmenów, porozumiewających się ze sobą za pomocą zdań wielokrotnie złożonych. Rozumiem także, że kiedy jakiejś drużynie ewidentnie nie idzie, trudno się spodziewać dobrej atmosfery w szatni. Z drugiej strony jednak uważam podobne odzywki za niedopuszczalne w każdej sytuacji – nie dlatego, że są wulgarne, ale dlatego, że wynoszą pojedynczego piłkarza wyżej nad kolektyw, którego częścią jest także sztab szkoleniowy. A jeśli jeszcze mają miejsce w przerwie meczu kluczowego dla mundialowej przyszłości Francuzów… Tak jest: Nicolas Anelka wyleciał najsłuszniej w świecie – niezależnie od tego, co o poszukiwaniu „zdrajcy” (który miał wynieść ten incydent do mediów) mówi Patrice Evra. Obrońca MU przyznaje zresztą, że padły słowa nieakceptowalne…
Kto by pomyślał, że w połowie drugiej serii spotkań mundialowych będziemy się zastanawiać, czy najbardziej żenujące występy na mistrzostwach były udziałem Francuzów, czy może Anglików. W obozie piłkarzy z Wysp atmosfera jest również nienajlepsza – wiele na ten temat można wyczytać między wierszami porannego wywiadu Davida Jamesa dla BBC Five Life – tu jednak odpowiednie służby potrafiły doprowadzić do przeprosin Wayne’a Rooneya za jego wczorajsze pretensje wobec kibiców.
Ponieważ reprezentanci Anglii mają dostęp do internetu, z pewnością wiedzą, co się na ich temat wypisuje (znakomitą prasówkę po wczorajszej wpadce z Algierią znajdziecie na 101greatgoals.com). Widać, że temat służy dziennikarzom, bo nawet „The Sun”, zamiast np. przedstawiać na okładce Capello jako buraka (zrobili to kiedyś z Grahamem Taylorem i rzepą – zamieniam ją na buraka, bo w Polsce brzmi bardziej obraźliwie), wchodzi na szczyty finezji, parafrazując Churchilla: „Nigdy jeszcze tak niewielu nie pokazało tak niewiele na oczach tak wielu”. „Jestem zdziwiony, że angielscy kibice buczeli, myślałem, że spali” – to cytat z Arsene’a Wengera. „Zatrzymajcie mundial, wysiadamy” – to Oliver Kay z „Timesa”, przywołujący okładkę jakiejś gazety z Glasgow po porażce Szkocji z Kostaryką w 1990. „Czas, żeby Rooney zapuścił brodę i przeprowadził się do przyczepy” – któryś z dziennikarzy „Daily Telegraph”. „Dobra wiadomość: Bafana Bafana już nie są najgorsi” – kelner pewnej restauracji z Johannesburga, przywoływany już nie pomnę, przez kogo. Pytanie o dymisję Fabio Capello zaczęło krążyć, a przecież do jego kompetencji nie sposób mieć zastrzeżeń. Tu warto rzucić okiem na analizę Duncana White’a, stawiającego mocne pytanie, czy angielscy piłkarze w ogóle są, przepraszam za to określenie, wytrenowywalni.
Widzę, że prześlizguję się nad dzisiejszymi meczami. Może rozwiniemy ten wątek w komentarzach; co do mnie, najbardziej przeżyłem spotkanie Australijczyków i ich heroiczny bój o przedłużenie nadziei, przez ponad godzinę toczony przecież w dziesiątkę. Emocje ze spotkania Kamerunu z Danią dzielę przez dwa, bo za co najmniej połowę z nich odpowiadają proste błędy piłkarzy. Sądząc zaś z tego, jak ekonomicznie Holandia rozpoczyna ten turniej, może w nim zajść naprawdę daleko – zwłaszcza, że coraz bliższy powrotu do gry jest Robben. Żeby tylko ten van Persie nie zachowywał się tak niesportowo – za kopnięcie rywala bez piłki, w pierwszej połowie, mógłby przecież spokojnie wylecieć z boiska…
Szkoda Kamerunu. Większość zespołów dotąd nie pokazała takiego zaangażowania. A oni już są kompletnie pozbawieni szans. Sądzę jednak, że i tak będą chcieli się z honorem pożegnać z turniejem i także w meczu z Holandią zapewnią nam dawkę emocji. Zwłaszcza, że Holendrzy, kiedy są pewni awansu, lubią dać pograć rezerwowym.W kwestii angielskiej to naszła mnie myśl, że im przydałby się trener z Holandii. Specyficzna to grupa. Potrafią się ponoć zaadaptować wszędzie i wyszukać najmocniejsze strony „tubylców”, a ich braki poprawiać nie zabijając tych naturalnych atutów (wczoraj miałem wrażenie, że ustawienie i taktyka Capello totalnie przydusiła i stłamsiła Anglików). Sądzę, że delikwent taki potrafiłby angielski popęd odpowiednio wykorzystać i ukierunkować, jednocześnie zatuszowując ich braki. Może taki Rijkaard? Holandia pod nim grała oszałamiająco(zwłaszcza w porównaniu do wczorajszego występu Anglików).
fakt, szkoda Kamerunu, walczyli dzielnie, ale nieskuteczni byli jak cholera. Webo przecież sam zmarnował z 4 znakomite okazje + kilka mniej „czystych”. Pokazali ducha walki i to mi się podobało, mecz nie stał na najwyższym poziomie jeśli chodzi o taktykę, ale dzięki temu sporo się działo, pod obiema bramkami, a to jest to co tygryski lubią najbardziej 😛 Anelka pojechał Domenechowi, wyrzucili go i ponoć zakończył przygodę z kadrą raz na zawsze. Chciał być zapamiętany, jak Zizou przed 4 laty ? 😀
A mnie tam nie szkoda Kamerunu. Trzeba było nie przesypiać meczu z Japonią.
Airborell ma rację, Zwyciężone Lwy tak naprawdę przespały w pierwszym meczu.
Ogólnie choć lubię i kibicuję Holandii to te dwa mecze to był straszny piach jest pytanie czy tak grają bo na tyle ich tylko stać czy od fazy pucharowej zaczną pokazywać swój futbol. Ja osobiście boję się, że to pierwsze a na Robbena specjalnie nie stawiam będzie po kontuzji i jego gra to wielka niewiadoma. Dla mnie Elia może być takim bohaterem pomarańczowych. Australia kolejna głupia czerwona kartka kolejnej gwiazdy tego zespołu ale w tej grupie wszystko jeszcze możliwe. Kamerun ja po Eto’o i spółce nie płaczę wyszli na mecz z Japonią w głową w chmurach i nie zagrali kompletnie niczego teraz z Duńczykami pokazali, że w piłkę grać potrafią ale Skandynawowie maja receptę na drużyny z Afryki i byli nie mniej zdeterminowani. I jest ciekawie ostatnia kolejka zapowiada się na ostrą walkę. A co do Anglików to jak nie wygrają z Słowenią to już chyba można dać tytuł z 1950 roku z Times’a „Z przykrością zawiadamia się, że futbol angielski nie żyje”
Również sympatyzuję z Holandią (w zasadzie od lat moi ulubieni). Właśnie przykład Elji(?) zasugerował mi możliwą przyczynę tego mundialu. W żadnej z faworyzowanych drużyn nie ma zawodników naprawdę młodych i nieznanych (oprócz tego jednego wyjątku). A wydaje mi się, że to właśnie tacy zawodnicy byliby w stanie nam dużo zaoferować. Nie tak zmęczeni bo nie grający jeszcze tak morderczych ilości spotkań, dobrze wyszkoleni technicznie, głodni gry i gotowi zostawić 150% siebie na boisku-dla kadry i dla własnej kariery.
nie dziwie sie frustracji Anelki atmosfera w drużynie to chodzący dynamit .wielkie nazwiska które nie stanowią kolektywu i do tego śmieszny trener który powołuje ludzi patrząc na jego znak zodiaku hehehehehe
Dziś kapitalna audycja we francuskiej telewizji publicznej, Domenech, Ribery i Lizarazu. Szczerze do bólu, o wszystkim. Lizarazu zarzuca Domenechowi kłamstwo. Ribery ze łzami w oczach zaprzecza, jakoby pobił się z Gourcouffem. Domenech tłumaczy, że nie miał problemu z Anelką, bo w szatni mówi się różne rzeczy, ale że Nicolas nie chciał przeprosić, no i rzecz wyciekła. Kawał świetnej telewizji, poza tym, że widać iż jako zespół są skończeniu.
Śledziłem wieści z francuskiego obozu dzień cały i, obawiam się, jakaś część dzisiejszego wpisu również będzie im poświęcona. Nie wiem, czy podobny cyrk miał miejsce kiedykolwiek w historii mistrzostw świata. Owszem, jeszcze przed mundialem 2002 zgrupowanie Irlandii opuścił Roy Keane, w 1998 z mundialu wyjechał Faustino Asprilla, obrażony za zdjęcie z boiska w meczu z Rumunią, w 1994 r. w organizmie Maradony wykryto niedozwolone środki, ale żeby buntowała się cała drużyna, tego jeszcze nie słyszałem. Ktoś pamięta podobne historie?
Panie Michale, jeśli podzieli Pan emocje przez pół, to tak jakby pomnożył Pan razy dwa… Serdecznie pozdrawiam, jestem Pańskim stałym czytelnikiem, ale pierwszy raz komentuję. Przepraszam, że akurat wytykam błąd, bo Pańskie teksty bardzo cenię i jest Pan – obok Rafała Steca – jedynym dziennikarzem, piszącym o piłce, którego warto czytać (w Polsce, oczywiście).
Dzięki, cenię takie wytknięcia i już się poprawiam…