Dziennik Mundialu: Blitzkrieg

Moje ulubione momenty mundialu w RPA? Niemcy prowadzą już różnicą dwóch bramek, rywale powoli przestają wierzyć, że mogą cokolwiek osiągnąć, któryś z defensywnych pomocników – najczęściej Schweinsteiger – przerywa ich niemrawy atak, piłka trafia do Özila, który szybko posyła ją na skrzydło do Müllera lub Podolskiego, a potem…

Nie, potem wcale nie musi paść kolejny gol (choć często pada). Wystarczy, że zobaczę jeszcze jedną akcję, rozegraną na pełnej szybkości i zakończoną strzałem, by na dobre odzyskać wiarę w piłkę nożną. Jeśli zdarzało nam się co jakiś czas narzekać na te mistrzostwa świata, to po osiągniętym w tak imponującym stylu awansie Niemców do półfinału miałbym ochotę powiedzieć, że w całej jego niedoskonałości, przy zbyt wielkiej liczbie drużyn, umęczeniu kandydatów na gwiazdy, rozczarowaniu bylejakością Anglików czy Włochów, sędziowskimi wpadkami, jabulani frunącą zbyt wysoko po każdym uderzeniu z rzutu wolnego itd., itp., w dniu dzisiejszym tegoroczny mundial został ostatecznie usprawiedliwiony.

Jestem zachwycony prostotą i skutecznością niemieckiej gry. A przecież na czysty zachwyt pozwalam sobie rzadko; tym, co interesuje mnie najbardziej, jest poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jak wygląda anatomia czyjegoś sukcesu; z jakich decyzji trenerskich, z jakich błędów został zrobiony. W przypadku dzisiejszego meczu nie wystarczy przecież powiedzieć, że ustawiła go szybko zdobyta bramka. Przy poprzednich występach Argentyny powtarzałem jak mantrę, że w zasadzie nie została poważnie przetestowana, zwłaszcza w defensywie (wszyscy dotychczasowi rywale zespołu Maradony myśleli raczej, by się bronić; jeżeli o czymś marzyli, to o nieśmiałej kontrze albo stałym fragmencie, przy którym pogubi się Demichelis). Przy poprzednich występach Niemców podnosiłem z kolei zalety ustawienia 4-2-3-1, gwarantującego zarówno niezbędną asekurację, kiedy zespół traci piłkę, jak i przeprowadzenie morderczego ataku, kiedy ją odbiera. Jeśli Niemcy atakowali, robili to ósemką piłkarzy, jeśli się bronili – również robili to w ośmiu. Jeżeli atakowała Argentyna, robiła to w pięciu, jeżeli się broniła – robiła to w siedmiu. Za każdym razem przewagę osiągali – w dodatku bez porównania szybsi – zawodnicy Joachima Löwa.

Przewaga Niemiec w środku pola była ogromna. To już nie tylko proste stwierdzenie dotyczące defensywnych pomocników, że we dwójkę Khedira i Schweinsteiger potrafili zapanować nad większą powierzchnią boiska niż osamotniony Mascherano po drugiej stronie. Kiedy było trzeba, nie tylko w drugiej linii, ale wręcz przed linią obrony operowali Özil, Podolski i Müller – nic dziwnego, że aby w ogóle zobaczyć piłkę Messi wielokrotnie musiał cofać się aż na własną połowę. Kolejny problem: i Tevez, i Messi grali bardzo blisko siebie, rzadko schodząc do boków. Kiedy Boateng i Lahm przeprowadzali swoje rajdy wzdłuż linii bocznej, prawie nikt ich nie atakował! Gdzie byli di Maria, a zwłaszcza kompletnie niewidoczny Maxi Rodriguez?

Diego Maradona jako trener od miesięcy pozostawał dla mnie enigmą i jeśli po tym spotkaniu miałbym wysnuć jakąś nieśmiałą hipotezę, to chyba taką, że analizy gry przeciwnika nie miał wpisanej w zakres obowiązków, a kiedy już był świadkiem jakiegoś błędu swoich piłkarzy, nie potrafił ich nakłonić do wyciągnięcia wniosków. Wszystkie trzy bramki Niemców w drugiej połowie zostały strzelone po akcjach tą samą stroną, z wykorzystaniem słabości prawego obrońcy – a i rzut wolny, po którym padł pierwszy gol, podyktowany został za faul w tamtej strefie. Odnosiło się wrażenie, że za każdym razem oglądamy tę samą szarżę, a tylko na koszulce zmienia się nazwisko: z Podolskiego na Schweinsteigera (cóż za drybling! i cóż za bierność obrońców!), a potem na Özila. Patrząc na rozpaczliwe poczynania Otamendiego zrozumiałem wreszcie, dlaczego w fazie grupowej na prawej stronie argentyńskiej defensywy operował Gutierrez; wciąż nie zrozumiałem za to, dlaczego Maradona nie zabrał do RPA Zanettiego…

Wiele się pisało o triumfie Ameryki Południowej nad Europą – a tymczasem wśród półfinalistów aż trzech reprezentuje nasz kontynent. Tyle że Hiszpanie bardziej doczołgali się do półfinału niż się do niego wdarli (albo zaciągnął ich tam za uszy David Villa). Właściwie to jestem poirytowany, że w drugiej połowie ten mecz był z punktu widzenia laika aż tak atrakcyjny: najpierw niewykorzystany karny dla kopciuszka z Ameryki, minutę później karny dla mistrza Europy, wykorzystany, ale sędzia nakazuje powtórkę i za drugim razem Xabi Alonso już nie jest tak pewny, potem ewidentny faul na Fabregasie, ale arbiter nie decyduje się na podyktowanie kolejnej jedenastki… Wreszcie, na 7 minut przed końcem jedna, jedyna (jak mawia Dariusz Szpakowski) akcja Hiszpanów, strzał Pedro w słupek, dobitka Villi również odbijająca się od słupka, a potem od drugiego, ale ostatecznie lądująca w siatce. I te dwa strzały Paragwajczyków na dwie minuty przed końcem: pierwszy wypluty przez Casillasa przed siebie, ale drugi kapitalnie obroniony czubkiem buta…

Jestem poirytowany, bo przez godzinę nudziłem się śmiertelnie, a po mistrzach Europy spodziewałem się więcej. To już nie tylko Torres, niemogący dojść do siebie po kontuzji, ale także Iniesta i Xavi rozczarowywali niecelnymi podaniami (!), a nawet niestarannością w przyjęciu piłki – nie chce mi się wierzyć, że miało to związek ze zlekceważeniem rywala, który dopóki sił starczyło mógł imponować pressingiem na całym boisku, zaangażowaniem w każdy wślizg i szybkością większą niż hiszpańska.

Młodych Niemców Hiszpanie z pewnością nie zlekceważą. Ale w takiej formie niewiele będą im w stanie przeciwstawić. Dużo więcej oporu spodziewam się ze strony Urugwaju w drugim półfinale, ale jeżeli po raz pierwszy w tych mistrzostwach miałbym się poważyć na typowanie, powiedziałbym, że w finale zagrają dwa zespoły z Europy, i że jednym z nich będą Niemcy. Jak wielu z nas będzie im wtedy kibicować?

PS Dzięki za wszystkie głosy w dyskusji na temat zachowania Luisa Suareza w 120. minucie wczorajszego meczu Urugwaj-Ghana (zwłaszcza za te polemiczne…). Przed chwilą podano informację, że napastnik Ajaxu został zawieszony na jeden, a nie na dwa mecze, co moim zdaniem jest jednak zwycięstwem zdrowego rozsądku.

27 komentarzy do “Dziennik Mundialu: Blitzkrieg

  1. ~taxi_rock

    Niemcy idą po tytuł i to w jakim stylu. 4 gole Anglikom strzelili, dziś rozbili jeszcze wyraźniej Argentynę, Argentynę z niesamowitym atakiem, który dopiero w 30 minucie nieśmiało uderzył na bramkę Neuera. Hiszpania z taką grą też może 4 dostać 😛 Ten mecz Hiszpanów zapamiętam nie tylko ze względu na te karne, ale także ze względu na osobę sędziego. To co ten człowiek dziś robił, przechodziło ludzkie pojęcia. Na dobry początek odgwizdał spalonego przy golu Valdeza (będę się upierał, że Cardozo aż tak nie absorbował uwagi rywali, by gwizdać jego przewinienie). Nakazał powtórzyć karnego Alonso, bo 2 piłkarzy wbiegło w pole karne, ale chwilę wcześniej, gdy Cardozo uderzał, tych piłkarzy wbiegało jeszcze wiecej. Jeśli więc powtarzał karnego Alosno, to tym bardziej powinien nakazać powtórkę strzału Cardozo. No i przewinieniu na Fabregasie Pan wspomniał. NIe wiem, czy nie widział tego, czy już nie chciał 3 raz karnego gwizdać, nie wiem, ale faktem jest, że karny się należał.

    Odpowiedz
  2. ~John

    Zgadzam się w 100% z analizą dzisiejszych spotkań. Czołgająca się Hiszpania, mądrze i skutecznie grająca kadra Niemiec, źle taktycznie ustawiona Argentyna, grający z poświęceniem Paragwaj.. Wszystko prawda, wszystko się zgadza, ale czy taka postawa tych drużyn to niespodzianka, zwłaszcza jeśli sie zważy ich dokonania z poprzednich meczów? Dla mnie nie. Oczekuje finału Niemcy Holandia i zwycięstwa tych pierwszych, bo czyż w tym mundialu mam aż tyle niespodzianek. Od początku wiadomo kto jest silny a kto słabszy. Chciałbym się mylić, ale niestety nieprzewidywalność nam znikła.

    Odpowiedz
  3. ~bartolomeos

    Chciałbym zwrócić uwagę na absolutną niemoc Argentyńczyków, a zwłaszcza Diego Maradony w momencie gdy nie mogli sforsować niemieckiej obrony. Spodziewałem się zasadniczych roszad (choćby wpuszczenia Verona) lub nawet zmiany ustawienia. Tymczasem z każdą minutą Argentyńczycy bledli w oczach, pod koniec meczu ich postawa była wręcz żenująca. Zero walki, żadnych rozpaczliwych ataków. Tak jak gdyby byli pogodzeni z porażką. Zupełnie jak Anglicy pod koniec meczu. Czyżby niemiecka machina jest aż tak silna, że wybija futbol z głowy przeciwnikom? Maradona jako trener zupełnie się nie sprawdził, styl porażki jest godny pożałowania, szczególnie, że zdarzył się na tym poziomie rozgrywek. NIEMCY głównym faworytem Mundialu.

    Odpowiedz
    1. ~mak

      Bardziej Niemcy wygrali, czy Argentyna przegrała? Bo: 1. Higuain to jest napastnik na średniaków, a nie na mocnych rywali (na mocnych jest Milito, vide: mecze Interu w półfinale i finale LM), zaś Messiego niczego nie nauczyła porażka Barcy z Interem (pytanie: czy geniusz może się jeszcze czegoś nauczyć? prosty chłopak Gustaw może ewoluować w Konrada, ale w kogo Konrad?)2. Natchnieni wirtuozi pękli psychicznie (jak Brazylijczycy) i zbledli przy prostych chłopakach Klosem i Mullerze, którym wystarczyła przytomność umysłu i to, że Niemcy grają otwarty, szczery futbol; mogliby powtórzyć za Norwidem: tak za tak, nie za nie, bez światłocienia. 3. Pocałunki Maradony dla każdego gracza z osobna okazały się pocałunkami śmierci: wiary, że umiejętności czysto piłkarskie wystarczą. A jeszcze żadnej drużynie na żadnym Mundialu nie wystarczyły, żeby go wygrać. 4. Zastanówmy się, czy Niemcy już trafili na wymagającego rywala. Owszem, na Serbów… No dobra, i przez kwadrans na Anglików. Rajd Schweinsteigera pokazał światu, co zrobiłby Messi, gdyby grał przeciw obrońcom Argentyny.5. A czy Hiszpanie to wreszcie będzie ten wymagający rywal? Widząc swobodę, jaką pozostawiali Paragwajczykom, można wątpić. Widząc mądrość trenera del Bosque (zdjął napastnika, by zwiększyć szansę na wygraną) i defensywę, z którą nie da się porównać argentyńskiej, można mieć nadzieję. Patrząc w przód: Niemcy to szybkonogi Achilles, ale o tym, że nie należy przesądzać o losie truchtającego podaniami żółwia, przestrzegał filozof Zenon. A David Villa w parę sekund zmienia się z Gustawa-Mullera w Konrada-Messiego i z powrotem. Właśnie: i z powrotem.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Miałem nadzieje ze te bez urazy, bzdety z polskiego poszły w sina dal, a jednak, spotykasz tam gdzie akurat wydawałoby sie zajrzeć nie mogą…

        Odpowiedz
        1. ~mak

          Jasne, że bez urazy. Ja mam lżej na świecie niż ty, bo wiem, że, bez urazy, półgłówków zawsze należy się spodziewać na forach internetowych jak hiszpańskiej inkwizycji. Swoja drogą (skoro już się znęcam nad czyjąś szkolną traumą) tego, co Borges pisał o paradoksie Zenona, jego rodak Maradona zupełnie sobie nie przyswoił: jedno bystre podanie Verona albo jedno dojście do piłki Milito mogłoby dać więcej niż dziesięć szarż Teveza i piętnaście kiwek Messiego. Ruch do przodu, z czysto matematycznego punktu widzenia, jest niemożliwy, co udowodnili dziś Argentyńczycy. I dlatego tak niemożliwie zachwycili dziś Niemcy. Śpij dobrze, chłopaku ze szkolna traumą. 🙂

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            No to mnie rozmierzyłeś. Ja z traumą? Jest ci lżej niz mi na tym swiecie powiadasz, a to ciekawe, zważywszy ze nie masz pojęcia co robie, czym sie zajmuje a także na temat moje wykształcenia. Humaniści do prawdy wesołe z was ludki. Traumy szkolnej nie posiadam, ale tego co sie na polskich wynudziłem, nikt mi nie zwróci, bo zamiast słuchac i gdybać nad sensem utworów napisanych w większość pod wpływem mocnych środków odurzających ludzie mogli by spokojnie iść do domu. Nie uwierzyłbyś pewnie, prosze nie uznaj tego za prowokacje, ale znajomość literatury polskiej jak i obcej w połączeniu z historia nie jest o dziwo wcale pożądana na rynku pracy. Śpie ostatnio wrecz rewelacyjnie, dziękuje za troskę.

          2. ~etk87

            ponoc po filozofii mozna w administracji panstwojej pracowac hehe… ale to tylko 'ponoc’ bo slyszalem pogloski, a na wlasne oczy nie widzialem 😉

      2. ~Piotr

        Niemcy inna liga inna klasa. Argentyna chyba wierzyła, że pierwsze minuty to będzie wzajemne badanie się a Niemcy wyszli naładowani i bez kompleksów i przez 30 minut Argentyna miała szczęście, że nie przegrywała wyżej. w drugiej połowie Niemcy podobnie jak w meczu z Anglią przetrwali na początku nawałnice Argentyńczyków i dobili rywala. Muller, Podolski dzisiaj świetne mecze Klose na szpicy dwa gole na trzy setki. Co do Messiego to i tak zaprezentował się chyba najlepiej z Argentyńczyków brak Verona powodował, że ktoś musiał rozdzielać piłki a w tym zestawieniu mógł to robić tylko Leo. Niestety tym sposobem Maradona sam się osłabił bo Messi musiał się wracać do obrony a potem właściwie grać w środku pola gdy wiadome jest że lepiej się czuje zaczynając akcje na skrzydle. Co do Hiszpanii jak na razie wielkie nic ale mają Villę i to wystarcza. A mecz z Paragwajem nie był znowu taki nudny. ciągłymi faulami mocnym pressingiem nie dali Hiszpanom Paragwajczycy grać.

        Odpowiedz
  4. ~popo

    Ten rajd Schweinsteiger’a ośmiesza nie tyle samych obrońców, co całą taktykę defensywną Argentyny. Kogo mija w tej akcji piłkarz Bayernu? Otóż są to kolejno: Di Maria, Pastore i Higuain. Dziwne, prawda?Ja osobiście bardzo się cieszę, że w najlepszej czwórce mamy aż 3 zespoły z Europy. Może w końcu także w innych częściach świata dostrzegą przewagę futbolu kolektywnego nad indywidualnymi popisami. Im wcześniej Argentyna i Brazylia zdadzą sobie z tego sprawę, tym szybciej odzyskają pozycje, które wynikałyby z potencjału samych zawodników. Pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
    1. ~airborell

      Przecież Brazylia zdała sobie sprawę ;). Inna sprawa, że po porażce pancernej brygady Dungi pewnie wrócą do radosnej piłki jak z 2006 roku.

      Odpowiedz
  5. ~drake

    Zauważ Michale, że karny dla Paragwaju powinien zostać powtórzony – Hiszpanie w momencie strzału byli już dobre 2 metry w polu karnym. Sędzie okropnie niekonsekwentny. I w tym momencie doliczając pseudospalonego Valdeza mielibyśmy 2-0 . Ciekawie jak byś wtedy grało iberyjczykom

    Odpowiedz
    1. ~Maniac

      Co do karnego zgoda, ale spalony był prawdziwy, a nie „pseudo” – w momencie podania (a i chwilę później) nie było wiadomo, do którego zawodnika jest skierowana piłka i który ją przejmie, a ten który był na pozycji spalonej do ostatniej chwili o nią walczył. A w takiej sytuacji jest spalony. Może Ci się to nie podobać, ale takie są przepisy.

      Odpowiedz
      1. ~Golden_Guy

        Bzdura, proponuję całą sytuację prześledzić jeszcze raz i zwrócić uwagę na to, w którym momencie liniowy podnosi chorągiewkę. Spalonego boczny arbiter zasygnalizował dopiero w chwili, gdy piłkę przyjmował napastnik, który w momencie podania był na linii z obrońcami. Nie ma mowy o zastosowaniu przepisu (BTW, to w ogóle jest przepis, czy tylko ustnie przekazywana tradycja sędziowania?) o „uczestniczeniu w akcji” drugiego Paragwajczyka – sędzia wiedział, do kogo skierowana została piłka.

        Odpowiedz
  6. ~piotrekk

    Też chętnie poznałbym odpowiedz na to pytanie. Jak wygląda anatomia sukcesu? Pewnie nie jest to sztywny reżim jaki wprowadził Capello ani totalna improwizacja Maradony, może jest to praca u podstaw jaką prowadzą Niemcy. ” Prostota i skuteczność ” ( jak niemieckie samochody). Naszym zachodnim sąsiadom trafiła się fala zdolnej młodzieży ( a może po prostu umieli ją wychować) którą będą grać przez ładnych parę lat , albo i dłużej . Piłkarze tacy jak: Denis Aogo,Jerome Boateng,Manuel Neuer, Sami Khedira,Mesut Ozil,Marko Marin którzy są w kadrze na te mistrzostwa to Mistrzowie Europy u-21 a także wcześniej u-17 i u-19 , są w kadrze jeszcze odkrycia tego sezonu Thomas Muller ,Holger Badstuber i Toni Kroos ( wypożyczony do Leverkusen ) wszyscy zawodnicy Bayernu . Warto wspomnieć jescze o piłkarzach takich jak Andreas Beck, Benedikt Hoewedes , Mats Hummels czy Gonzalo Castro którzy są mistrzami u-21 i podporami swoich zespołów w Bundeslidze , pewnie będą stopniowo wprowdzani do zespołu i kto wie może zobaczymy któregoś z nich na Euro 2012.Warto jeszcze dodać , że wszyscy zawodnicy z kadry Niemiec grają w Bundeslidze .

    Odpowiedz
  7. ~piotrekk

    Wyczytałem ,że Mesut Ozil poważnie myśli o transferze na wyspy, ależ pasowałby do Manchesteru united

    Odpowiedz
  8. ~Lechu

    No to moi drodzy muszę się do czegoś przyznać. 20 lat temu w roku 1990 miałem 7 lat. Zbyt młody byłem na jakiekolwiek uprzedzenia i pamiętam jak bardzo kibicowałem wtedy Niemcom. Zawodnicy tacy ja Hassler, Klinsmann, Brehme czy Matheus to była potęga. Pamiętam także, że po finale wykonałem swój pierwszy „profesjonalny” portret- był na nim pan z wąsami zamachujący się na piłkę z odchyloną ręką a pod spodem widniał napis- Rudi Feler. Niemiaszki idą na mistrza.

    Odpowiedz
    1. ~Dezyderiusz

      Maradonie bliżej do czirliderki, niż do poważnego trenera. Kiedy Niemcy grali, on tylko patrzył zdezorientowany. Ponoć przed mistrzostwami mówił, że on nie musi mówić piłkarzom jak mają grać, bo sami to wiedzą. W meczu z Niemcami potrzebowali podpowiedzi, ale Diego patrzył w kierunku Messiego zamiast zrobić COKOLWIEK. I dobrze, skończyło się pompowanie wielkiego balonika z napisem „Wielka Argentyna, wielki Messi”. I nie jestem jakimś anty-fanem Messiego, ale nie znoszę jak jedną jeszcze-nie-sprawdzoną drużynę wychwala się pod niebiosa. Ciekawe tylko jakie powitanie będzie miał „boski” Diego? Bo to Diego zawiódł, aniżeli któryś z piłkarzy.

      Odpowiedz
    2. ~bnch

      Żałosny idiota. No ale jak ktoś, kto postanowił zignorować jednego z wyróżniających w Lidze Mistrzów młodych zawodników, może dobrze ustawić swój zespół? Nie słyszałem o tej wypowiedzi i tym bardziej się cieszę, że Muller strzelił gola, a przy kolejnym podał do osoby asystującej (chyba Podolskiego). Wszystkie brednie Maradony zostały ośmieszone przez Niemców. Poza tym wczorajsze mecze pokazały, że komentarz Szpakowskiego i Lubańskiego, to jest poziom tzw. dzieci neostrady – jaranie się Messim, pogarda dla Paragwaju (wystarczyło sprawdzić, jak walczyła ta drużyna w 1/8 we 1998 i 2002, jak walecznie grali i tym razem), itd. Na tym forum praktycznie od początku mundialu była mowa o tym, że Argentyna jest być może kolosem na glinianych nogach. Eksperci TVP tego nie raczyli zauważyć. I jeszcze wypowiedź pana Szczepłka – każdy kto kocha futbol liczył na finał Brazylia – Argentyna. Sorry, ja osobiście kocham, ale Brazylii nie cierpię, a Argentyna nie zasłużyła i uważam, że to jest bycie fanem na poziomie dziecka czytającego Bravo Sport, które jest zawiedzione, że w finale LM nie zagra Barcelona z MU.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Pewna sprawę trzeba wyprostować, komentarz Maradony był przed towarzyskim meczem z niemcami wygranym przez argentyne 1:0. Nie jak Ci sie wydaje przed ćwierćfinale. Co do komentatorów TVP, Szpakowski fajnie przezywa, dobrze go mieć, co do merytoryki to owszem jest słabo. Studia nie oglądam bo trzeciaki wołaja o pomste do nieba. Lepsze jednak opinie tych ludzi niz kowlaczyka w polstau, człowieka wygłaszającego tak opinie nie skażone pomyślunkiem.

        Odpowiedz
        1. ~bnch

          Okej, to zwracam Diego do pewnego stopnia honor. Ale tak, czy inaczej, uważam że w tej wypowiedzi było widać jego arogancję i lekceważenie, którego nie powinien żaden poważny trener prezentować. Mourinho też prowokuje swoją gadaniną, ale to ma być jedynie zasłona dymna, dla jego misternie budowanej taktyki. Maradona ma tylko swoją gadaninę i dlatego przegrał 0:4 z Niemcami, mając zapewne lepszych zawodników.

          Odpowiedz
      2. ~erictheking87

        szczeplek to moj 'ulubieniec’. chyba tylko kolton dla niego moze stanowic rywalizacje, aczkolwiek ten drugi czasami jest w stanei powiedziec cos pokrywajacego sie z rzeczywistoscia.ze studia tvp najlepiej zaprezontowal sie -jak dla mnie- dudek. generalnie w przerwach meczu brazylia-holandia bil ich wszystkich na glowe swoimi wypowiedziami. trzeciak w kratke tworzyl – raz plotl glupoty raz cos trafnie zauwazyl. z prowadzacych najbardziej lubie rafala patyre (bo jest obiektywny w moim przekonaniu, podchodzi na chlodno do wydarzen i nie stara sie brylowac za wszelka cene), i babiarza aczkolwiek ten drugi to po prostu taki sympatyczny gosc, ktory mimo wszystko najlepiej pasuje do jakichs damskich sportow typu lyzwiarstwo figurowe czy plywanie…

        Odpowiedz
    3. ~erictheking87

      i wlasnie za takie rzeczy nie trawie argentyny i jej herszta. jak mozna w ogole w taki sposob sie zachowac? to przekracza wszelkie pojecie…

      Odpowiedz
  9. ~Piotr

    To wyszło, że wielką wspaniałą Argentynę załatwił podawacz piłek. Cóż Diego był wybitnym piłkarzem ale niestety widać że mu odbiło jak to się dzieje z wieloma osobami które wejdą na szczyt. Niestety czasami jak to się mówi zapomniał wół jak cielęciem był. A takie granie Niemcom na nerwach tylko wyzwala w nich dodatkową motywację. i jak się skończyło wszyscy widzieli. Maradona się nie sprawdził dlaczego nie wpuścił Verona tego nie rozumiem to by pozwoliło odciążyć Messiego który rozdzielał piłki zamiast grać w ataku. Tylko to wiedzą wszyscy Messi grający w środku traci z 50% a atakujący ze skrzydła jest prawie nie do powstrzymania. Messi nie rozegrał złych mistrzostw tylko że w Barcelonie prawie wszyscy do niego grają w Argentynie on musi wziąć piłkę od obrońców przedryblować zespół przeciwnika sorry ale to nie są czasy Leonidasa, Wilimowskiego czy Puskasa żę obrońców się miało jak drewniane tyczki.

    Odpowiedz
  10. ~dzemeuksis

    Wszyscy się uczepili tego spalonego niespalonego Paragwaju z Hiszpanią a tam najzwyczajniej w świecie ręka była (http://www.youtube.com/watch?v=YF9j97JDeGE, ew. wpiszcie „paraguay spain offside”), nieumyślna najprawdopodobniej, ale jednak. Zawodnik dobrze o tym wiedział, bo nawet nie protestował, tylko się za głowę złapał.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *