Dziennik Mundialu: na pomarańczowo

„Niezaproszeni goście”, jak mówił o swoich piłkarzach trener Tabarez, kontra nasz zbiorowy wyrzut sumienia: gdybyśmy mogli, przyznalibyśmy Holendrom tytuł mistrza świata za całokształt, a przynajmniej za znane nam z nagrań archiwalnych występy na mundialach w 1974 i 1978. „Holendrzy to dla kibiców europejskich rodzice toksyczni – pisał przecież nasz ulubiony autor jeszcze przy okazji Euro 2004. – Wzbudzają w nas głębokie poczucie winy, kiedy przegrywają (tak pięknie grają, czy zrobiliśmy coś dla nich, żeby nie spotkała ich krzywda?) i kiedy nieco rzadziej wygrywają (czy aby cieszymy się wystarczająco w obliczu ich wielkości?)”.

Kłopot w tym, że podczas tego mundialu pięknie nie grali, a lista przymiotników, którymi ich opisywano, to „pragmatyczni”, „efektywni”, „funkcjonalni”, „metodyczni”, a nawet „cyniczni”, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie upadki Arjena Robbena. Nie było tu mowy o pięknie otwartej piłki – tej, którą zachwycali np. gromiąc Francuzów i Włochów podczas ostatnich mistrzostw Europy – a raczej o wykorzystywaniu stałych fragmentów gry i żerowaniu na błędach przeciwnika. Oraz o dyscyplinie taktycznej gwiazd wtłoczonych w ustawienie 4-2-3-1, która temperowała nawet piłkarzy tak błyskotliwych jak van Persie czy Robben.  To nie przypadek, że symbolem tej drużyny i, jak słyszymy, zawodnikiem, od którego van Marwijk zaczyna ustalanie składu, jest ciężko pracujący Dirk Kuyt, a nie np. Rafael van der Vaart. Wesley Sneijder tłumaczył wprawdzie, że trudno grać pięknie przeciw drużynom, które nie zostawiają Holendrom  centymetra wolnego miejsca na boisku, ale to usprawiedliwienie zbyt łatwe: ich rywale na Euro również próbowali.

Do nowej Holandii zdążyliśmy już przywyknąć, więc nie zdziwiło nas to, że przez długie minuty w dzisiejszym meczu nie działo się literalnie nic. Gdyby nie dwa strzały z dystansu – przy uderzeniu Forlana asystowała jabulani, bo piłka dostała niezwykłej rotacji – pierwsza połowa powinna się przecież zakończyć 0:0. Pewną trudność sprawiało nam jedynie oglądanie brutalniejszego z minuty na minutę van Bommela: w sumie faulował 14 razy, z czego co najmniej trzy przewinienia (cytuję opinię Grahama Polla) nadawały się na kartkę; sędzia nie zauważył faulu, który miał miejsce podczas przygotowywania akcji zakończonej strzałem van Bronkhorsta, a żółtą kartkę pokazał dopiero za pyskowanie w ostatniej minucie meczu.

Holendrzy, jak zwykle na tym mundialu, wyglądali na takich, którzy nie mają pomysłu na zwycięstwo, i, jak zwykle na tym mundialu, zwyciężyli. Niewątpliwie do ich sukcesu przyczyniło się wprowadzenie na boisko w 46. minucie van der Vaarta (jeżeli to była zmiana taktyczna, a nie wymuszona kontuzją kopniętego w twarz de Zeeuwa, to wyrazy uznania dla van Marwijka: jeszcze jeden piłkarz ofensywny to było już zbyt wiele dla wyraźnie zmęczonych Urugwajczyków). Ale nie obyło się również bez pomocy arbitra przy pierwszej (powinien odgwizdać faul van Bommela) i drugiej bramce (będący na spalonym van Persie nie zdołał wprawdzie dotknąć piłki, ale z pewnością absorbował uwagę bramkarza), no i pewną formą pomocy było także osłabienie Urugwajczyków (odczuwalny brak Fucile, Suareza, a zwłaszcza organizującego defensywę Lugano). Pociechą dla „nieproszonych gości” może być to, że w ciągu ostatnich tygodni stali się gośćmi pożądanymi przez największe europejskie kluby, a Diego Forlana słusznie uważa się za jednego z głównych kandydatów do tytułu najlepszego piłkarza mundialu.

W kwestii zbiorowego wyrzutu sumienia natomiast, rachunki uznaje się za wyrównane. Jak do tej pory to Niemcy grały w RPA jak Holandia.

16 komentarzy do “Dziennik Mundialu: na pomarańczowo

  1. ~pablo_ksc&nufc

    oj tak Diego F. mundial i caly sezon (liga europejska przede wszystkiem) – bardzo udane.Zmiana Rafaela VDV tak samo, generalnie piekne emocje i piekny mundial, dzieki Urusom o dziwo,a nie Arge czy Brrrrra.Zbyt dobrze pamietam Euro 1988 by sie bardzo zachwycac Oranje ale i tak jest w ich grze nadal troche magii.Dzieki autorze za Dziennik, czytam namietnie tylko 2 male pociechy nie pozwalaja na regularne komentowanie ( tym bardziej nie mam czasu juz na twittera).Jutro jade do Opalenicy obejrzec troche inny futbol na zywo,a potem znowu uczta; tak jak napisales na poczatku wczorajszego odcinka – Niemcy do przodu i nieistotne czy z golem.Mimo wszystko VAMOS ESPANA!!! POZDRAWIAM

    Odpowiedz
  2. ~number 9

    Niemcy grały jak Holandia, Hiszpania jak Niemcy. Porobiło się… Pierwszy raz w życiu kibicuję Niemcom.

    Odpowiedz
  3. ~Angamoss

    Wejście Holandii do finału to dla wielu „chłopców” kibicujących tej drużynie na przełomie wieków spełnienie marzeń. Ale jeśli dziś Niemcy pokonają Hiszpanię(czego w sumie sobie życzę!), to mam wrażenie, że Oranje nie dadzą rady.Z innej beczki – już spoglądając powoli na zbliżający się sezon EPL – Manchester City będzie miał w swoim składzie mistrza świata. Pytanie tylko, czy będzie to de Jong, David Silva, czy Jerome Boateng 😉

    Odpowiedz
  4. ~oidjsa

    Żałuję, że Urugwaj nie wepchnął piłki do bramki na sam koniec. Byłyby genialne emocje, takie jak z Ghaną. Mam też mieszane uczucia – z jednej strony akceptuję, że Holandia była lepsza, ale wkurza mnie, że sędzia nie widział faulu przed pierwszym i spalonego przy drugim golu. Jeśli chodzi o van Bommela, to ja jestem w szoku, że to jest jego pierwsza kartka na turnieju. W meczu z Brazylią zasłużył co najmniej na żółtą, wczoraj powinien był dostać czerwoną. Nie wiem, czy pamiętacie, jak go najpierw zabolał brzuch, gdy sfaulował Urugwajczyka, po czym jeszcze próbował go kopnąć i gdy podbiegł sędzia, to go boleści dopadły. Żałosne. Nic nie poradzę na to, że nie lubię Holandii i mam nadzieję, że Niemcy, którzy pokarali za nędzę Argentynę, mam nadzieję dziś za to samo ukażą Hiszpanów, w finale skopią w pięknym stylu holenderskie tyłki. Nie jestem w stanie znieść zblazowania Sneijdera, skrajnej denności gry van Persiego i w ogóle jakoś przy całym szacunkiem dla Niderlandów, nie lubię ich piłkarzy. A dla wszystkich wielkich znawców z publicznej, którzy po pierwszych meczach nieomal okrzyknęli Elię największym talentem wszechświata, proponuję obejrzeć jego „genialne” krycie przy bramce na 3:2.

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Przesądziła druga bramka – ze spalonego. Urugwaj musiał się odsłonić, dostał kontrę, w tym Holendzy są dobrzy. Można gdybać, co by było, gdyby tego gola nie uznano. Urugwaj rzeczywiście był zmęczony, ale gdyby powiózł remis trochę dłużej…Moim zdaniem zmiana z przerwy wyglądała lepiej w protokole (pojawiło się świetne nazwisko), niż w rzeczywistości. Holandia grała jak pred przerwą – aż do fuksa. Szkoda Uruwgaju.

      Odpowiedz
  5. ~Nie płakałem po Mourinho

    Holandia nauczyła się wygrywać. Tak jak Hiszpania na Euro czy Inter Mediolan w Lidze Mistrzów.Dla równowagi Niemcy nauczyli się grać pięknie.Chyba już czas na wycofanie się ze słów o przemęczonych gwiazdach. Wczoraj królowali: Forlan (Liga Europy z Atletico), Sneijder (Liga Mistrzów, mistrzostwo i Puchar Włoch) oraz Robben (finał LM, mistrzostwo i Puchar Niemiec). Dziś błysną pozostałe gwiazdy Bayernu lub Barcelony.

    Odpowiedz
  6. ~VictoriaConcordiaCrescit

    Panie Michale jakie „upadki” Robbena miał Pan na myśli ? Może te z meczu z Brazylią, kiedy to przy każdym z nich dochodziło do ewidentnego przewinienia graczy z kraju kawy ? (Robinho za pyskówkę po jednym z nich – powinien otrzymać żółtą kartkę )

    Odpowiedz
    1. ~mojo23

      Daj spokój Robben( razem ewentualnie z Suarezem) to największy symulant tych mistrzostw. Gdyby nie jego wkurzające teatralne upadki nie byłoby, ani czerwonej kartki dla poirytowanego Melo, ani rzutu wolnego dla Holandii po którym padła bramka. Cyniczne oszóstwa Robbena były kluczem to sukcesu Holandii w meczu z Brazylią. Holandia gra jak niemiecki czołg, Niemcy grają futbol totalny jak kiedyś ci wielcy Holendrzy, a Hiszpanie grają brzytko jak nigdy i wygrywają jak zawsze! Co za mistrzostwa…

      Odpowiedz
  7. ~Lord2

    A mi się wydaję,że spalonego przy drugiej bramce dla pomarańczowych nie było.Realizator pokazał tą powtorkę za późno.Polecam zobaczyc tą powtórkę i zastopowac to nieco wczeńsiej,bo jednak sam nie jestem pewien,ale wydaje mi się,że spalonego jednak nie było

    Odpowiedz
    1. ~popo

      Dokładnie. Na to samo zwróciłem uwagę. Wygląda na to, że przyczyną całej afery jest minimalny błąd realizatora transmisji. 🙂 Nawet jeśli spalony tam jest, to taki, którego ludzkie oko wychwycić nie mogło. Pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  8. ~Piotr

    Ten spalony to naprawdę minimalny więc tutaj bym aż tak sędziego nie winił po drugie u mnie rodzi się pytanie czy na 100% był ten spalony bo holender był w linii tylko została ta stopa a to widać tylko z rzutu kamery po drugiej stronie sędziego pytanie jak to było widać z jego perspektywy. Co do van Bommela to pełna zgoda powinna był czerwień. A co do Holandii nie bądźmy aż tacy surowi teraz niestety tak się gra na wielkich imprezach i w Lidze Mistrzów (ekonomicznie skutecznie bez zbędnego ryzyka) bo to przynosi wyniki. Zresztą Holandii przynajmniej widać możliwości przyspieszenia drugie połowy z Brazylią i Urugwajem oni jeszcze ten 5 bieg chyba posiadają gorzej z Hiszpanią która nawet podstawiona pod ścianą cały czas się męczy. Niemcy to inna para kaloszy tam się zmieniło wszystko ten slogan o nudnej lidze niemieckiej to już przeszłość. Tam prawie wszystkie liczące się zespoły grają efektowną piłkę Bayern, Bayer, Werder, Schalke w lidze pada sporo bramek a mecze są na prawdę ciekawe. Po drugie Niemcy to już nie ludzie jak z odlewu taki Stefan Reuter to chyba najlepszy przykład ale gracze naprawdę nie tuzinkowi jak Ozil, Schweinsteiger, Podolski, Lahm, Müller którzy nie boją się pojedynków jeden na jeden i potrafią wygrać mecz w pojedynkę.

    Odpowiedz
  9. ~blackeyed

    bez pomocy sędziów od początku meczu przeszkadzających Urugwajczykom, Holendrzy nie daliby rady – takie jest moje zdanie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *