10.00. Obawy jamnika
No to mamy wreszcie, najważniejszy dzień we współczesnej historii Tottenhamu. Właściwie powinienem napisać: na to mamy znów najważniejszy dzień, po wyjeździe do Mediolanu sprzed dwóch tygodni, a jakby tak cofnąć się dalej, to należałoby wymienić i oba mecze z Interem w fazie grupowej, i potyczkę z Young Boys w fazie eliminacyjnej, i kwietniowy mecz na City of Manchester Stadium, dzięki któremu w ogóle udało się trafić do Ligi Mistrzów. Przewijam sobie w pamięci te wszystkie zdarzenia cudowne i nadzwyczajne z narastającą świadomością, że ten sen nie będzie trwał wiecznie, że nawet jeżeli nie zakończy się dzisiaj, to zakończy się bardzo niedługo. Że ten fantastyczny, niezapomniany sezon, w którym Gareth Bale zadziwił całą Europę, a Rafael van der Vaart całą Anglię; sezon, w którym wygrywało się z Interem i Milanem, i z Arsenalem na wyjeździe, owszem – wystarczy na lata pięknych wspomnień, ale zarazem pozostanie w historii klubu epizodem wyjątkowym i długo nie powtórzonym.
Wiem, jestem jamnikiem wychowanym pod szafą. Wiem, to typowe dla kibica Tottenhamu – martwić się o przyszłość przed takim świętem. Ale nie mogę nie myśleć o punktach zgubionych z Blackpool i Wolves, i o zwiększającym się w związku z tym dystansie do Chelsea i Manchesteru City (z obiema drużynami jeszcze mamy zagrać, i to na wyjazdach). Na razie jest początek marca, na razie mamy wielkie szanse na ćwierćfinał Ligi Mistrzów, ale w maju może się okazać, że do tej Ligi Mistrzów nie wracamy, Bale i Modrić dochodzą do wniosku, iż wolą słuchać Handlowskiego „Zadok the priest” na boisku, a nie przed telewizorem, a więc rozglądają się za klubem, który im to zaoferuje. I że nieprzekraczalną barierą rozwoju klubu jest pojemność stadionu: olimpijskiego nie udało się przejąć, a przebudowa White Hart Lane na razie jest zbyt kosztowna…
10.43 Incredi-Bale
Najważniejsze pytanie włoskiej prasy, a w ślad za nią prasy angielskiej i tak zwanych niezaangażowanych: czy zagra Gareth Bale. Zanim padnie odpowiedź, wypada więc wrócić do zjawiska Balemanii i przypomnieć króciutko, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu z nazwiskiem Walijczyka wiązała się klątwa długiej serii meczów niewygrywanych przez Tottenham, kiedy Bale wychodził na boisko. Menedżerowie są przesądni; to Alex Ferguson wydzwaniał do Harry’ego Redknappa z dobrymi radami typu „Na twoim miejscu bym go nie wystawiał” (a może, cholerny makiawel, chciał chłopaka podkupić?). Potem była kontuzja Assou-Ekotto i szansa, którą Bale złapał obiema rękami, nie oddając miejsca w wyjściowej jedenastce. I gole w wiosennych meczach z Chelsea i Arsenalem. Kandydatka do bramki roku, w sierpniowym meczu ze Stoke. I wreszcie dwumecz z Interem, po którym Fabio Capello mówił już po prostu: najlepszy piłkarz świata…
A więc: czy zagra Bale? Redknapp nie ściemnia: z plecami wszystko ok, ale po meczu z Wolverhampton Walijczyk jest poobijany, miał 6 tygodni przerwy, więc trzeba uważać. Zapewne będzie w składzie, kwestią otwartą jest, czy pojawi się na boisku od pierwszej minuty. Pomysł wpuszczenia go w drugiej połowie, na podmęczoną już drużynę Milanu, wydaje się zresztą całkiem niezły.
12.50 Kłopot z van der Vaartem
Owszem, Harry Redknapp ma kłopot, jeden i prawdziwy. Nie nazywa się on Heurelho Gomes, mecze wybitne przeplatający z fatalnymi. Nie nazywa się on Alan Hutton (szkocki prawy obrońca został obwiniony za niedawną wpadkę w Pucharze Anglii z Fulham, potem miał wejść w pyskówkę z Redknappem na treningu, a w niedzielę spowodował karnego w meczu z Wolves – ale Vedran Czorluka dopiero co wznowił treningi, więc jego występ będzie dużym ryzykiem). Nazywa się on… Rafael van der Vaart, i co przenikliwsi mówili o nim już kiedy Holender przychodził na White Hart Lane.
Nie da się, po prostu się nie da wystawić w jednej drużynie Lennona, Modricia, Bale’a, van der Vaarta, Croucha i Defoe’a. Co najmniej jeden, a najlepiej dwóch z tej szóstki powinno zrobić miejsce dla pomocnika o mocniejszym instynkcie defensywnym. A ponieważ Holender gra przede wszystkim między linią pomocy i wysuniętym napastnikiem, ofiarą – nie po raz pierwszy zresztą w karierze w Tottenhamie – pada Jermain Defoe. Przez parę miesiący napastnik reprezentacji Anglii leczył poważną kontuzję, ale teraz jest zdrowy i w formie, o czym świadczą choćby dwie bramki z niedzieli. Defoe już mówi, że nie chce siedzieć na ławce i że w styczniu zastanawiał się nad odejściem. Raz już odszedł, kiedy miejsca w wyjściowej jedenastce zajęli Keane z Berbatowem. Byłoby szkoda.
W tym konkretnym meczu pozycja jednego piłkarza w tej kombinacji wydaje się niepodważalna: Petera Croucha. O ile obrońcy Premier League nauczyli się już grać przeciwko niemu, w Europie wciąż jest nie do zatrzymania. W tym kontekście całkiem prawdopodobna kombinacja na Milan to Crouch i Defoe w ataku, Lennon na lewym skrzydle, van der Vaart na prawym, i Bale na ławce. W sensie, by tak rzec, systemowym, problem jednak pozostaje…
13.30. Kasa, Misiu…
Liga Mistrzów wiąże się z pieniędzmi, zgoda. Ale – co już tu zasygnalizowałem – żeby naprawdę rywalizować z największymi, potrzebne jest coś więcej niż dochody z Ligi Mistrzów. Tottenham dogania najlepszych w kwestii dochodów z reklamy na koszulkach (pionierski pomysł dwóch umów, osobnej na mecze ligowe, osobnej na pucharowe) i umowy z firmą te koszulki produkującą (znów pionierska umowa: wczoraj poinformowano, że od 2012 r. Pumę ma zastąpić wchodząca na rynek brytyjski amerykańska Under Armour; pieniądze mają być porównywalne z tymi, jakie za sezon dostają Arsenal czy Chelsea). Ale jest jeden punkt nie do przeskoczenia: dochody z biletów. Wypełnione po brzegi White Hart Lane (36 tys. widzów, na całoroczny karnet zapisanych jest 25 tys. chętnych) przynosi 36,8 miliona funtów rocznie, 60-tysięczne Emirates – 93,9 miliona. Wniosek: trzeba budować stadion, bo szansa dogonienia najlepszych odpłynie.
14.20 Rewanże
Z dzisiejszej prasówki wybieram tekst o powrocie Robinho, mającym Anglikom niewątpliwie coś do udowodnienia. Inny mający coś do udowodnienia, nie tyle nawet Anglikom, bo w Portsmouth zdążył zabłysnąć, co Tottenhamowi, gdzie nie dano mu szansy, to Kevin Prince-Boateng – pytanie tylko, czy zdążył wyzdrowieć. Kiedy mówimy o starzejącej się, dostojnej drugiej linii Milanu, energia młodego pomocnika z Ghany jest nie do przecenienia. Angielski trop – i rywalizacja z Tottenhamem – to także pamiętany z Arsenalu Flamini. Nie przepadam za wyciąganiem na pierwszy plan swojego pisania tzw. podtekstów, ale mecz z pewnością upłynie pod znakiem buczenia na pomocnika Milanu, nie tylko zresztą za to, że grał za miedzą, ale także za to, że o mały włos nie złamał nogi Czorluce. Całe szczęście, że Gattuso został w Mediolanie.
PS A w kwestii „najlepszego piłkarza świata” (żeby było jasne: dla mnie to wciąż brzmi mocno ironicznie), dzielę się linkiem, otrzymanym od zaprzyjaźnionego kibica Arsenalu. Żeby tak dzisiaj…
15.10 Zlatan i inni
Jak zaatakuje Milan? Michael Cox zastanawia się, kto oprócz Ibrahimovicia wystąpi w przedniej formacji gości, stawiając – jeśli dobrze rozumiem – na Boatenga i Robinho. Siły i szybkości pierwszego boję się zdecydowanie bardziej niż rutyny Seedorfa. Jeśli ktoś miałby udowodnić, że Milan nie jest wypalony, to zawodnik właśnie rozpoczynający światową karierę, nie zaś mający zaliczyć nie wiadomo który, ale z pewnością jeden z ostatnich, zryw. Jest także Pato, po którego wejściu (w miejsce Seedorfa właśnie) piłkarze Allegriego zaczęli grać zdecydowanie lepiej w pierwszym spotkaniu. Tam jednak Tottenham bronił się dwójką środkowych pomocników, ustawionych przed własnym polem karnym, dziś deklaruje gotowość przejęcia inicjatywy. Paradoksalnie obie drużyny mogą w ten sposób zostawić rywalom więcej miejsca na atakowanie i mecz będzie bardziej otwarty niż przed dwoma tygodniami. Ale to chyba dobrze…
15.35 Kwestia sędziowania
Pod moim wczorajszym wpisem, i pod wieloma poprzednimi, dyskutuje się kwestię sędziowskich pomyłek, a jeśli nie pomyłek, to po prostu kontrowersyjnych decyzji. Wywołany do tablicy, chciałbym powiedzieć trzy zdania w gruncie rzeczy arcybanalne. Pierwsze: pomyłka sędziego jest wpisana w ten sport tak samo jak pomyłka bramkarza czy napastnika. Trzeba robić wszystko, żeby było ich jak najmniej, ale bez złudzeń: one będą, trzeba się z tym pogodzić. Drugie: patrząc w perspektywie dłuższej niż tydzień na szczęście jest tak, że pomyłki sędziów jakoś się równoważą. Wczoraj nas skrzywdzili, za tydzień pomogą… Przed dwoma tygodniami piłkarze Barcelony mieli prawo czuć się przez sędziego skrzywdzeni, wczoraj mogli mieć poczucie, że sędzia im pomógł.
W kwestii kartki dla van Persiego zostaję oczywiście przy swoim: Busacca miał psi obowiązek ją pokazać, sekunda to cholernie dużo czasu (w ciągu tej sekundy po gwizdku Holender zdążył piłkę przyjąć, zrobić parę kroków, a następnie uderzyć).
A trzecie arcybanalne zdanie brzmi: sama pomoc sędziego nie wystarczy. Patrz również pod wczorajszy mecz, w którym przewaga Barcelony była gigantyczna.
Dziś sędziuje Frank de Bleeckere z Belgii.
19.05. Luka
Przepraszam, myślałem, że obowiązki pozapiłkarskie zabiorą mi mniej czasu…
Dwa najgłośniejsze nazwiska w Tottenhamie już padły: Bale i van der Vaart. Ale jest jeszcze ten trzeci, o którym mówi się, że wzmocniłby nawet Barcelonę, a którego chcą też w Interze: Luka Modrić. Z punktu widzenia wymagań Premier League piłkarz kompletny, co to i wślizgu się nie boi, i przebiec z piłką potrafi, i genialnie zagrać do kolegi; może jedyna wada mikrego Chorwata to zbyt mała skuteczność. Strzela, owszem, często, ale o ile podaje z centymetrową wręcz precyzją, to jego strzały lądują często ponad i poza bramką. Wklejam tabelkę z „Daily Mail”, ze statystykami jego dryblingów i podań:
Owszem, fachowcy zasypują go komplementami, owszem, podpytuje o niego Alex Ferguson, ale mam wrażenie, że media i kibice wciąż nie nauczyli się doceniać go w stopniu wystarczającym. Czy dziś będzie jego dzień?
Przy okazji odpowiadam na pytanie o powrót do zdrowia Toma Huddlestone’a (ach, jakże go brakuje…). Dziś napisał na twitterze, że wznawia treningi najprawdopodobniej za tydzień, czyli grać zacznie pewnie na początku kwietnia. Lepiej późno niż wcale.
19.15 Nieabsolutny faworyt
Mając w pamięci wczorajsze ryzyko Wengera z nie do końca zdrowym Fabregasem, wolałbym, żeby Bale został na ławce. Skład poznamy pewnie za 20 minut. Na razie pozostaje raz jeszcze przejrzeć gazety i skonstatować, że większość ekspertów spodziewa się zwycięstwa Tottenhamu. Co samo w sobie jest miarą postępu tego klubu w ciągu ostatnich dwóch lat. Wydaje się tak dawno, kiedy Redknapp przychodził ratować klub przed niemal pewnym spadkiem z Premier League, a to zaledwie dwa sezony i niemal ci sami piłkarze… Mam oczywiście w pamięci to, co napisał przy okazji bodajże meczu z Interem Rafał Stec, że nigdy nie potrafi Tottenhamu uznać za absolutnego faworyta (ale też nigdy nie umie całkiem go skreślić). Ale pomijając oczywistości, czyli atmosferę stadionu, psychologiczną przewagę wygranej na boisku rywala etc., zostają jeszcze kwestie, z którymi naprawdę trudno będzie się Milanowi uporać: wzrost Croucha i piekielna szybkość skrzydłowych. Kluczowe pojedynki odbędą się zapewne właśnie przy linii, między bocznymi obrońcami Milanu a Lennonem i, prędzej czy później, Balem.
19.40 Bale na ławce, Sandro na boisku
Skład Tottenhamu: Gomes – Corluka, Gallas, Dawson, Assou-Ekotto – Lennon, Sandro, Modric, Pienaar – Van der Vaart – Crouch. Na ławce m.in. Bale, King i Defoe.
W myśl poprzedniego wpisu decyzja o nienarażaniu Bale’a od pierwszej minuty wydaje mi się słuszna. Pienaar będzie pracował też w defensywie. Wielka, największa z pewnością, odpowiedzialność przed Sandro, którego zadaniem będzie asekurowanie obrońców. Palacios niby potrafi to robić lepiej, ale Brazylijczyk z kolei sensowniej wyprowadza ataki, celniej podaje, nie wdaje się w głupie dryblingu. To kolejny dżoker Redknappa: nie znają go nawet na Wyspach, o Europie nie wspominając, ale pamiętajmy, że w ubiegłym roku zdobywał Copa Libertadores. Z pewnością nie będzie stremowany.
19.50 Milan stawia na atak
Przynajmniej sądząc z zestawu nazwisk, Allegri podejmuje wyzwanie: Abbiati – Abate, Nesta, Thiago Silva, Jankulovski – Boateng, Flamini, Seedorf – Pato, Ibrahimovic, Robinho. Z trójki pomocników i Boateng, i Seedorf będą się pchać do przodu. Wolałbym oczywiście Gattuso od Boatenga.
20.20 Aglio, olio e peperoncino
Muszę kiedyś napisać tekst o przedmeczowym menu. W przypadku piłkarzy to proste: ryby, białe mięsa, makarony, na dobrych parę godzin przed. W przypadku kibica pracującego, przywiązanego wszak do trzymania poziomu: lista potraw, których przygotowanie trwa zasadniczo tyle, ile czas gotowania wody na kluski.
Rozgrzewka zakończona, talerz uprzątnięty. Czekamy na wielki mecz. Odezwę się po.
21.30 Niepokój
Zepchnięci. I chyba jednak z minuty na minutę coraz bardziej stremowani. Szczęśliwie, z jedną desperacką interwencją Gallasa, wybijającego piłkę z linii bramkowej po błędzie Gomesa, bezbramkowo remisują, co oznacza, że wciąż są jedną nogą w ćwierćfinale. Oprócz Gallasa świetny Sandro. Nieistniejące skrzydła, a raczej skrzydła zepchnięte do defensywy przez bardzo ofensywnych bocznych obrońców Milanu. Włosi bardziej żwawi, bardziej zdecydowani, z przewagą jednego piłkarza w środku, co zmusza jeszcze van der Vaarta do schodzenia coraz dalej od bramki Abiattiego, zwłaszcza że w jego strefie znajduje się świetnie podający z głębi pola Seedorf. Jest nadzieja na wejście Bale’a i Defoe’a (choć rozgrzewają się Bale i Jenas): potrzeba więcej ruchu i szybkości.
22.35 Spokój
W północnym Londynie to będzie długa noc. No, może nie w całym. I może nie tylko tam. W debiutanckim sezonie występów w Lidze Mistrzów Tottenham Hotspur ćwierćfinalistą. Jak by powiedział Dariusz Szpakowski, nacieszmy się tym…
22.40 Sędzia
Prawda, że nie będzie o nim ani słowa w żadnej relacji? Znaczy się, był znakomity. Zagranie po gwizdku Croucha przy spalonym w 20. minucie, o które pytano w dyskusji pod wpisem, miało jednak miejsce ułamek sekundy po gwizdku, nie sekundę. Przepraszam, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy naprawdę wolałbym, żeby van Persie wczoraj nie wyleciał, a Arsenal awansował do ćwierćfinału. Nie chciałbym wylosować Barcelony (skoro już wracam do tego wątku: zemściło się niewygranie grupy przez Arsenal)…
23.00 Alto Adige Pinot Nero (Muri Gries)
Klasyku nie było. Była walka, najpierw ze wskazaniem na Milan, potem zdecydowanie bardziej wyrównana. Z niewielką liczbą okazji pod obiema bramkami, z praktycznie bezrobotnym bramkarzem Milanu i stosunkowo rzadko zatrudnianym Gomesem. To ostatnie było po części zasługą – napiszę to chyba pierwszy raz w tym sezonie – znakomicie grającego bloku defensywnego, wspieranego przez najlepszego chyba na boisku Sandro (jeśli Gallas był lepszy, to minimalnie, niewiele ustępował im Dawson).
Że się powtórzę z tekstu sprzed dwóch tygodni (nie wszyscy muszą czytać, zwłaszcza uważnie…), młody Brazylijczyk to wciąż największa niespodzianka w składzie. Po transferze z Internacionale Redknapp długo na niego nie stawiał, twierdząc, że musi upłynąć sporo czasu, zanim chłopak nauczy się angielskiej piłki. Później Sandro niby dostawał szanse, ale ciągle działo się jakoś tak, że w meczu, w którym wychodził od pierwszej minuty ktoś dostawał czerwoną kartkę albo Tottenham zaczął zbierać bęcki, i trzeba było na gwałt zmieniać ustawienie: Brazylijczyk schodził po dwudziestu paru minutach. Miarą bycia piątym kołem u wozu jest scena sprzed wyjazdu na mecz z Young Boys, w rundzie kwalifikacyjnej Champions League, kiedy chłopaka odesłano z lotniska do domu, bo nikt w klubie mu nie powiedział, że nie został zgłoszony do pierwszej fazy rozgrywek. Zdrowy Tom Huddlestone nie może już być, moim zdaniem, pewny miejsca w podstawowym składzie, a Palacios trafi w wakacje na listę transferową…
Za transfer Sandro brawa należą się prezesowi Levy’emu, który kilka razy osobiście pofatygował się za ocean, by sprawę doprowadzić do końca. Za awans w dzisiejszym meczu pochwały musi zebrać Harry Redknapp: bo w przerwie potrafił zmienić grę Tottenhamu, który podkręcił tempo, zepchnął bocznych obrońców Milanu na własną połowę, a w końcówce wzorowo grał pressingiem. Owszem, Milan miał okazje, ale jeśli dobrze policzyłem – trzy w ciągu całego meczu, i to nie z gatunku stuprocentowych.
23.20 Harry Ostrożny
Zapowiadał atak od pierwszej minuty, tymczasem od pierwszej minuty oglądał, jak jego piłkarze umiejętnie się bronią. Dokonał dobrych zmian, kończąc de facto piątką w drugiej linii. Wszystko to nie w jego stylu i wszystko to dobrze wróży na przyszłość, być może także przyszłość reprezentacji Anglii. Jest pierwszym Anglikiem, który doprowadził drużynę do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, choć wcześniej w europejskich pucharach grał bodaj raz z Portsmouth (w pierwszym sezonie na stanowisku menedżera Tottenhamu prowadził zespół w Lidze Europejskiej, ale wystawiał w niej juniorów i rezerwy, skupiony na walce o utrzymanie w Premier League)… Absolutny debiutant, który ogrywa Inter i Milan, który imponuje wszechstronnością – naprawdę czas zacząć traktować go serio.
Nie uwziąłem się na Arsenal, ale tej obserwacji nie mogę sobie odmówić: William Gallas, jeden z tych, którzy byli ojcami dzisiejszego sukcesu, równie dobrze mógł wczoraj występować na Nou Camp. Zaprzyjaźnieni Kanonierzy zapowiadali, że Francuz będzie psuł atmosferę w drużynie, ja z kolei spodziewałem się, że będzie grzał ławę. I oni, i ja się myliłem. Cóż to za świetny transfer (skoro chwalimy Redknappa, wypada dodać, że uparł się na podpisanie tego kontraktu – tu akurat prezes Levy był przeciw).
23.40 Pochwała koncentracji
Wiem, to był tylko bezbramkowy remis. Wiem, tak zwani kibce neutralni wynudzili się, czekając na jakąkolwiek składną akcję (jeśli jakieś oglądali, to raczej w wykonaniu Milanu, z dziarskim Boatengiem i fajnymi piłkami rzucanymi za plecy obrońców Tottenhamu). Wiem, chwalę swoich nie za kawaleryjską fantazję, a za odporność psychiczną, koncentrację i zminimalizowanie błędów (o takich cechach, jak zaangażowanie i waleczność nie mówię, w końcu na Wyspach to normalka). Ten zespół dojrzewa, jeśli nie zostanie rozkupiony po sezonie, to kto wie, jak daleko może zajść.
Kibicowania angielskim ekipom w LM ciąg dalszy ;-)Wczoraj Arsenal, dziś Tottenham. Jest w tym oczywiście pewien interes kibica City – niech rywale grają jak najdłużej, ale z drugiej strony obie ekipy z Londynu grają(grały) z rywalami, których delikatnie mówiąc nie zaliczyłbym do swoich ulubionych :)I coś mi mówi, że Koguty nie będą miały wielkich kłopotów z ograniem Milanu. Zresztą, Włosi po prostu przegrają to spotkanie. WHL to trudny teren, a Redknapp wie, jak zmotywować swoich kopaczy do takiego spotkania. Tottenham awansuje ;-)BTW, mały błąd się Panu wkradł. Mecz City – Tottenham miał miejsce w maju, nie w kwietniu. Jakoś nie mogę zapomnieć tego piątego dnia maja 😉
> Ale nie mogę nie myśleć o punktach zgubionych z Blackpool i WolvesJa bym przestał.Punkty stracone z Wilkami to złudzenie. Wiki u siebie wygrały z MU, Cheslea i MC. Moim zdaniem punkt wywieziony z Molineux to punkt zdobyty a nie dwa stracone.Paradoksalnie słabsze drużyny maja tam łatwiej. Przeciw silnym drużynom Wilki są bardzo groźne i tyle.Wtopa z Blackpool to faktycznie przykra sprawa ale też nie jest tak, zedobre drużyny przyjeżdżają do manadarynek na spacer.Spójrz na to tak: gdybyście nie tracili punktów z zespołami spoza top 5 to byście zdobyli 90 punktów w sezonie (38 meczów – 8 meczów z zespołąmi top 5 = 30 meczów) i mielibyście mistrza. A nie macie drużyny na mistrza, prawda? Zatem punkty „stracone” z innymi drużynami to całkowicie normalna sprawa.
W pelni sie zgadzam na molineux tottenham zdobyl jeden punkt a nie stracil dwa, byla walka i niezla gra na jeszcze lepiej dysponowanego przeciwnika.Nie to co z Blackpool… gdzie brak zaangazowania razil w oczy.
W ubiegłym sezonie z Wilkami straciliśmy wszystkie punkty, więc dla równowagi wypadałoby w tym sezonie ich ograć. Heh nie do końca, a wręcz z tego jednego trzeba się cieszyć; jesienią zaś dopiero wejście Huttona w końcówce odmieniło losy spotkania.
Panie Michale teraz wszyscy tracą punkty a strata nie jest jeszcze bardzo znacząca co do meczu z Milanem to Tottenham ich rozjedzie to nie ta drużyna co jeszcze parę lat temu kiedy wszyscy przed nimi drżeli teraz to albo piłkarscy emeryci którzy najlepsze czasy już niestety minęły lub gracze którzy mają wielkie nazwiska i wielkie o sobie mniemanie Ibra, Robinho ale tak dużo znowu zespołowi nie dają. Obstawiam 3-1 z czego bramka dla Milanu w końcówce meczu i przez sentyment dla tego klubu choć po pierwszym meczu nie wiem kto może ją zdobyć.
Dla mnie jedyny problem Spurs to obrona, jakoś często grają bardzo niefrasobliwie. Co do pomocy to na chwilę obecną między nimi a milanem jest przepaść. VdV i Modrić w optymalnej formie są absolutną rewelacją tego sezonu ( chodzi mi o ich współpracę ) Milan ma super atakujących ale ile są warci bez kreacji w środku ( a to dzisiaj może być potrzebne przy odrabianiu strat ) pokazał mecz w Mediolanie.
Jeżeli ponownie nie zagra Boateng który po dopiero co wyleczonej kontuzji został brutalnie zaatakowany przez znanego psychopate Melo w meczu z Juventusem to o jakiekolwiek gole i konkretniejsze akcje dla Milanu może być ciężko.(zresztą nawet jak wystąpi to pewnie będzie bez ikry,rytmu meczowego po tej przerwie i urazach)P.S.Miałem proroczy sen z tym 3:1 dla Barcelony hehe(tylko zamiast 4 czerwonych była zaledwie jedna)
Po wczorajszej żenującej grze Arsenalu zapewne większość kibiców wierzy w to że sukces osiągnie inna angielska drużyna – Tottenham. Po dobrej grze w pierwszym meczu można śmiało powiedzieć że to oni są faworytem dzisiejszego spotkania. I nie ma co się dziwić. Atut własnego boiska i własnej publiczności zawsze dodaje skrzydeł. Zatem dzisiaj obejrzymy dobry mecz 😉
Panie Michale mam dwie sprawy, pierwsza – czy ma pan jakies swieze informacje nt. stanu zdrowia Toma Huddlestone’a, nie ma komletnie zufania do Palaciosa i zniecierpliwoscia czekam na powrot naszej 6? Druga rzecz to sprawa naszego bogactwa ofensywnego i rzekoma niezdolnosc do zmieszczenia ich wszystkich na boisku, w jednym momencie. Uwazam ze jest to mozliwe, wystarczy na lewa obrone przestawic Bale’a, Lennon laduje na prawym badz lewym skrzydle, z drugiego do srodka schodzi VdV, w ataku mamy Defoe i Croucha. Modric u boku dm-a. Redknapp moglby zastosowac to ustawienie, ale nie ma sensu sadzanie na lawce Assou-Ekotto, naszego najpewniejszego obroncy w tym sezonie.
No w takim razie BAE na prawą. MOże tak być???
No chyba sobie robicie żarty. 1. BAE na prawej się nie sprawdza, wciąż przekłada piłkę na lewą nogę. Już lepiej Palacios.2. Bale traci połowę swej wartości grając w obronie, jego miejsce jest w pomocy i ciągłym mieszaniu w szykach obronnych przeciwnika. 3. Znając życie i Spurs, to bogactwo inwentarza jakoś się samo rozwiąże po pierwszym kwadransie.
Jasna, to nie jest mecz na eksperymenty. Wszyscy chyba doskonale pamiętamy jak zakończyło się eksperymentowanie w meczu z YBB, na szczęście było jeszcze dużo czasu i rewanż. W przyszłym sezonie nie będzie już tego problemu … jak kontuzje będą omijać Kyle’a Walkera.
Zalety bycia jamnikiemPanie Michale, trochę się pan z czytelnikami droczy, bo przecież wie pan doskonale, że te emocje związane z meczem 1/8 finału biorą się właśnie stąd, że już obecność pana ulubionego klubu na tym etapie jest niezwykłym wydarzeniem. Gdyby pan wiedział już teraz, że niezależnie od losów rewanżu z Milanem Koguty zagrają w Lidze Mistrzów po raz kolejny i najprawdopodobniej znów szturmem wezmą fazę grupową, gra o ćwierćfinał nie miałaby takiego smaku.Wczoraj w pubie patrzyłem na kibiców Barcy, sporo Hiszpanów przyszło. Pokrzyczeli, pośpiewali, zaprezentowali chwaloną przez naszych komentatorów (chyba słusznie) nieco egzotyczną z punktu widzenia bywalca polskich stadionów „piękną sportową radość”. Ale mimo wszystko dało się odczuć, że ich Barca – Arsenal 3-1 to takie Tottenham – Stoke 2-0 czy Legia – Arka 2-0. Robota zrobiona, zespół jest w ćwierćfinale, trudno żeby nie był. Kto będzie pamiętał szczegóły za trzy lata?
O ile większe emocje muszą się kryć w przeżywaniu czegoś pierwszy raz, jak po raz kolejny. Zazdroszczę przedmeczowego podniecenia! Zresztą jak słusznie zauważyłeś nie wiadomo czy to się w najbliższym czasie powtórzy. Trzeba czerpać pełnymi garściami, puki jest z czego!
„Busacca miał psi obowiązek ją pokazać”Absolutnie nie mogę się zgodzić z tym zdaniem. Czy gdyby Busacca nie pokazał kartki, kibice i trener Barcelony mieliby do niego pretensję? Czy pamiętaliby w ogóle o tej sytuacji? Oczywiście, że nie, bo takich sytuacji jest w każdym meczu kilka (sam Messi, kilkanaście minut po wyrzuceniu Robina, oddał strzał po zatrzymaniu gry…). Zatem zamiast kartki słowne ostrzeżenie zawodnika i mecz toczy się dalej, jest ciekawie i wszyscy są szczęśliwi.Bardziej dogłębna analiza dlaczego decyzja Busacci to żart (jak to ujął van Persie) tutaj: http://www.goodplaya.com/
Utrzymywać, że Van Persie powinien dostać kartkę można wyłącznie wtedy, jeśli założy się albo że Van Persie jest idiotą, albo że zrobił to z frustracji. Założenia pierwszego nie przyjmuję z.. założenia, a powodów do frustracji w tamtym momencie nie było (akurat mecz zaczynał się układać dla Arsenalu całkiem nieźle). Sędzia nie miał cienia powodu uznać, że Van Persie postąpił świadomie wbrew przepisom, tj. świadomie oddał strzał, wiedząc, że jest na spalonym i wiedząc, że sędzia już tego spalonego odgwizdał. A powinien być tego stuprocentowo pewny, jeśli miał zdecydować się na żółtą kartkę i to drugą żółtą kartkę. Fatalna, bezsensowna, głupia decyzja.
Ty założenie pierwsze odrzucasz, autor bloga niestety nie. Uważa on bowiem, że Van Persie jest właśnie idiotą. Przecież napisał we wczorajszej notce, że kopnięcie piłki po gwizdku wynikało z cytuję: „próby zaimponowania gawiedzi”. Niezłe, nie?
Nazwijmy to po imieniu – przekręt, który miał zapewnić Barcelonie awans.
Pamiętacie? http://vimeo.com/935487 Zerknijcie na 3minutę 30sekundę. Trzy lata temu. Camp Nou, Barca mierzy się z zespołem angielskim, Massimo Busacca… Coś mi to przypomina.
Nie pierwszy i nie ostatni.
Odpowiedz na kilka pytań: Dlaczego nie podyktował ewidentnego karnego na Messim w 32 min, dlaczego nie dał drugiej źółtej Kościelnemu, dlaczego nie dał czerwonej VdP za uderzenie w twarz(takie są przepisy), A w pierwszym meczu dlaczego nie uznano bramki prawidłowej Messiego? W spornych decyzjach jest 4:1 na korzyść Arsenalu.Ale OK został ograbiony z awansu, chociaż nie oddał pół strzału na bramkę i 3 razy wyszedł z własnej połowy…
Oczywiście, że został ograbiony. Przypadkowo tuż po golu na 1-1, kiedy Barca znalazła się w nieciekawym położeniu, arbiter przypomniał sobie o swoim „psim obowiązku”.Nie gorączkuj się… Nie zauważasz różnicy między kontrowersyjnymi decyzjami (takimi, w których sędzia mógł podjąć jakąś decyzję, ale na przykład nie dostrzegł faulu albo jego „rozmiaru”) od kuriozalnej sytuacji z Van Persiem? Jeśli chcesz się dalej kompromitować i przytaczać jakieś żałosne statystyki błędów sędziowskich, weź może pod uwagę ewidentną co najmniej żółć dla Alvesa za kopnięcie Nasriego po owszem, prawidłowym wybiciu piłki. Było to chamskie kopnięcie bez piłki. 101greatgoals.com/videodisplay/dani-alves-tackle-samir-nasri-from-behind-barcelona-arsenal-8708278/ Zobacz na 35 sekundę.A Van Persie nie uderzył uzdolnionego aktorsko brazylijskiego kabereciarza, tylko pchnął. Choć znając wytrzymałość katalońskich dziewczyn na „uderzenia” (patrz: youtube.com/watch?v=3cTXHZQJv4Y ), faktycznie mógł mu zrobić krzywdę. No a łapanie za szyję też jak rozumiem należy włączyć do repertuaru katalońskiego „więcejniżklubu”?Debilny jest argument o statystykach strzałów i okazji na gola. Czy naprawdę trzeba być idiotą, by nie zauważyć, że te statystyki to w głównej mierze efekt osłabienia Arsenalu? Do tej czerwonej kartki Barca owszem, dominowała, utrzymując się przy piłce, ale ile miała czystych sytuacji?
To Ty nie widzisz roznicy miedzy ewidentnymi bledami sedziowskimi (nieuznanie prawidlowej bramki Messiego, niepodyktowanie ewidentnego karnego po faulu na nim, nie otrzymanie ewidentnej kolejnej zoltej kartki przez Koscielnego) od kontrowersyjnej decyzji, zaleznej wylacznie od interpretacji sedziego. Tak, ja osobiscie bym nie dal w tej sytuacji kartki, ale zgodnie z PRZEPISAMI GRY W PILKE NOZNA sedzia zachowal sie calkowicie poprawnie dajac kartke Van Persiemu. Gdyby nie wczesniejsze wielokrotne bledy sedziowskie w dwumeczu na korzysc Arsenalu, to kartka dla Van Persiego (ktory mogl spokojnie wyleciec juz wczesniej) nie mialaby ZADNEGO znaczenia. Jedynym zespolem w tym dwumeczu, ktory moglby mowic byciu ograbionym jest Barcelona i proponuje zdjac klapki z oczu…Pozdrawiam
Nie przekonasz ich, trochę ich rozumiem, oto wicelider „Najlepszej Ligi Świata”, gra dużo gorzej na Camp Nou od takiej Saragossy, więc ta frustracja jest zrozumiała…PS. Nie uważam La Liga za najlepszą ligę świata, w ogóle nie lubię takiego gadania, bo obie są ZUPEŁNIE inne, ale zgadzam się, że Premiership jest najciekawsza…
człowieku ,a karny dla Barcy po faulu Diabiego na Messim, nieuznana bramka po rzekomym spalonym Messiego w pierwszym meczu na 2-0! (zobacz tą sytuacje i oceń obiektywnie) no ale przeciez to niewygodne fakty dla każdego kibica Arsenalu, lepiej przemilczeć te sytuacje i mówić,że mecz był ustawiony.pozdrawiam i gratuluje poczucia humoru
„Psi obowiązek”? Pieprzenie. Oglądam kilkaset spotkań rocznie. Nie potrafię sobie przypomnieć podobnej decyzji arbitra wydanej tuż po przerwie. Myślałem, że wczorajsze aspirujące do miana ponurego żartu opinie „obiektywnego” autora bloga były wynikiem pisania notki niemal na gorąco, tuż po meczu. A dzisiaj ciąg dalszy. „AŻ sekunda”? Straszne. Myślę, że można by jakąś dyskwalifikację dodatkową Holendrowi przywalić.Gdyby sędziowie byli tak skrupulatni, mecze kończyłyby pewnie drużyny 8-osobowe. Nawet pomijając kwestie „słyszalności” gwizdka (Wilshere dziś mówił, że sam go nie słyszał, a tuż po strzale Holender zerka na liniowego), nietrudno zauważyć, że kopnięcia piłki po gwizdku, są plagą piłki. Często oglądam ligę hiszpańską. Wie pan, jak często gracze np. Barcy dobre kilka sekund po gwizdku zabawiają się, wbijając ją do bramki? Oczywiście obywa się bez kar, a kończy ustnym upomnieniem. Kiedy sytuacja powtarza się, owszem, zdarza się wtedy kartonik. Tutaj ostrzeżenia nie było… I co z „duchem gry”? Oj, kompromituje się autor ostatnio, kompromituje.Kończąc: może pan to uznać za małostkowe, ale z powodu tak durnych wpisów z całego serca życzę, by Koguty odpadły dzisiaj po tak upierdliwej decyzji jak wczorajszy werdykt Bussaki. Może jakaś czerwień dla Gomesa za grę na czas w 29 minucie? Wtedy mam nadzieję poczuje pan to, co czuli ograbieni ostatnio kibice United i Arsenalu, kiedy po bolesnych porażkach czytali pierdoły o tym, że „takie to kibicowskie życie”…I jeszcze jedno: ile dobrych okazji miała Barca do czerwonej kartki? Po samobóju potrzebowała dwóch goli! Pisanie, że i tak by wygrała, bo lepiej grała, jest kolejnym kuriozum. Tego nie dowiemy się nigdy. Interowi w zeszłym roku się udało, a przecież też Barca dominowała.Sporo znajomych kibiców (w tym nawet kilkunastoletnich zapaleńców, których trudno posądzać o obiektywizm), przyznało, że decyzja Bussaki była chora. Przykre, że pan tego nie dostrzega.
Uch, ale oberwałem. Na wszelki wypadek obiecuję, że jak Defoe kopnie piłkę po gwizdku (z pewnością stać go na to) przykładnie go potępię 🙂 W każdym razie obejrzałem powtórkę akcji van Persiego dziś od rana kilka razy i jakkolwiek naprawdę mi żal Arsenalu, że odpadł w takich okolicznościach, to za każdym razem utwierdzałem się w przekonaniu, że sędzia postąpił zgodnie z przepisami. W tym sensie był to jego „psi obowiązek”.
To ja pytam o co innego, czy nie sędzia nie miał obiowiazku wyrzucic abidala gdy ten złapał persiego za kark? Miał, a tego nie zrobił.Róno wszystkim, tymczasem jednen klub dostaje specjalne traktowanie w LM, sezon w sezon.
20 minuta. Crouch po gwizdku arbitra podbija piłkę kolankiem, zniesmaczony decyzją zerka na sędziego i odkopuje piłkę za linię końcową… Brak kartki. Skandal… Mam nadzieję, że uwzględni pan to w komentarzu pomeczowym, wszak podarowanie kartki Crouchowi w tym momencie to „psi obowiązek” arbitra…
Nie, nie mial obowiazku. Nie bylo uderzenia = zolta kartka. Mial za to obowiazek wyrzucic Van Persiego po uderzeniu w twarz Alvesa, mial obowiazek podyktowac karnego dla Barcelony za faul na Messim w pierwszej polowie i mial obowiazek pokazania drugiej zoltej kartki Koscielnemu. Nie wspominajac o obowiazku uznania prawidlowej bramki dla Barcelony w pierwszym spotkaniu.Twierdzenie, ze Barcelona awansowala „dzieki” sedziemu to totalny absurd i tylko ktos kompletnie zaslepiony moze tak twierdzic. Duzo bardziej uprawnione jest twierdzenie, ze Barcelona awansowala, mimo wielu pomylek w tym dwumeczu na korzysc Arsenalu. Szkoda, ze tak wiele osob stara sie tego nie dostrzegac….
To niestety prawda,rozmir zaślepienia niektórych jest porównywalny z przewagą Barcelony w tym meczu
Pawlaczek zgadzam się,że RVP nie powinien dostać drugiej kartki,ale śmieszy mnie pisanie, że sędzia sędziował pod Barce. Chciałem zapytać o sytuację z pierwszej połowy , dlaczego żaden kibic nie wspomni o tym, że sędzia nie podyktował ewidentnego karnego po faulu Diabiego na Messim? no i druga sytuacja dotyczy pierwszego meczu, otóż nikt jakoś nie mówi,że sędzia nie uznał bramki na 2-0 Messiego (było by po dwumeczu praktycznie), która została zdobyta jak najbardziej prawidłowo(piłka wyznacza spalonego ,a Messi był za „nią” gdy strzał oddawał Pedro. Można wspomnieć jeszcze o karnym na Pedro,ale ta sytuacja była dyskusyjna i można w jej przypadku polemizować.Pawleczek proszę ustosunkuj się do tych decyzji? Spalony był?(tylko nie pisz proszę,że był bo go sędzia pokazał)Żałosne dla mnie jest to, że tak mało kibiców Arsenalu potrafi przyznać, że po prostu Arsenal był totalnym tłem dla Barcy. Pierwszy raz widziałem tak bezradny Arsenal, wykopujący piłki gdziekolwiek przed siebie, nie mogący wymienić więcej niż 4 podań poza linią 20 metra. A tłumaczenia i zwalanie winy na innych przez trenera Wengera po każdym przegranym meczu uważam za śmieszne i już nudne. No i jego wybiórczą pamięć do decyzji sędziowskich( jakoś nawet się nie zająknął o nieuznanej bramce oraz nieprzyznanym karnym,ale sędzia przecież może się pomylić,no ale tylko na naszą korzyść:))
Czyli Huddlestone wykuruje się akurat na ćwierćfinały 😉
Cudny pressing.Cudny!
Crouch -czyżby strzał po gwizdku?
20 minuta.Crouch strzela po gwizdku !!!! gdzie zolta kartka????
Przed chwilą Crouch strzelił po gwizdku. Bardzo wyraźnie po gwizdku. Dlaczego nie dostał żółtej kartki? Aha, zapomniałem, przecież Tottenham nie gra z Barceloną…
milan nie gra nic wielkiego, tottenham gra bardzo słabo. przewidywalna gra na croucha, bez sensu. urozmaicenie ataków bardzo potrzebne. strzały z dystansu lub zagranie van der vaart – modric- lennon – pienaar z klepki, po ziemi. lennon za dużo gra indywidualnie szczególnie w momencie podwojonego krycia. spokojniej rozgrywać piłkę. milan nie nadąży za tempem premier league więc trzeba je narzucić. defoe pewnie wejdzie za croucha lub van der vaarta , ewentualnie za modrica. bale pewnie też, nawet jeśli nie jest w pełni sił wydaje mi się, że jest on w pewnym sensie liderem na boisku i podniesie morale, które chyba podupada. tottenham jest na najlepszej drodze żeby odpaść przez samych siebie i pomimo słabej gry przeciwnika. ps. crouch według standardów z meczu barcelona – arsenal żółta kartka za kopnięcie piłki po gwizdku.
nastepny sedzia zaczyna sie wyglupiac .za co te zolte kartki?
nuuuda!
Uuu, dla mnie mecz nudny, nie oglądam regularnie meczów Tottenhamu, ale jednak liczyłem z ich strony na bardziej widowiskową i ofensywną grę, zwłaszcza że Redknapp takową zapowiadał. Dzisiaj mimo wszystko Milan zasłużył sobie na wygraną 1:0 i zagranie dogrywki, co nie znaczy że chce odebrać zasługi Kogutów. Zagrali dwumecz z wymagającym, bardziej doświadczonym rywalem i sobie z tym poradzili, takżę gratuluje im awansu do ćwierćfinału i chciałbym aby w kolejnej fazie trafili na Man United (o ile Diabły przejdą Marsylię, a w obecnej formie różnie może być…)
Tym razem się udało. Trzeba oddać maccaronom, że podjęli walkę, chwała im za to i cofam wcześniejsze moje deklaracje, że w PL biliby się o miejsca 12-20. Teraz chciałbym Bayern z pierwszym meczem na wyjeździe i wtopą 3-1 (3-2), żeby było co odrabiać. Widać uprzywilejowana sytuacja/bycie faworytem wyraźnie nam nie służy. Tymczasem Come on you Spurs.
Na półfinał to juz jesteśmy umówienie 😀
Niby tak, tylko żeby w nim być trzeba zrobić jeszcze jeden duży, bardzo duży krok. Na pewno nie chciałbym grać z górnikami z Ukrainy, z Schalke też średnio. Z Bayernem i grą jak dziś … słabo to widzę. Inne opcje raczej kończą naszą przygodę z LM.
co za marny mecz. i to ludzie chodza ogladac i jeszcze placa tyle pieniedzy za bilety.przynajmniej w tym samym czasie cala gazete przeczytalem.zeby to chociaz jakas bramka padla ale Tottenham byl strasznie beznadziejny.Milam chociaz pare strzalow na bramke oddal.strata czasu i pomyslec ze taki klub awansowal do najlepszej osemki w europie
szczere gratulacje od przyjaciół z Kałuży 1 i St.James Park. Jedno jest pewne : Spurs mają większe szanse na triumf w CL niż w swojej lidze. Styl nie do końca ważny. Że Barca jest do powstrzymania udowodnił Inter w tamtym roku. Jedyne co mnie smuci,że na Arsenal mam zaproszenie,a na Koguty niestety nie,choć kolega ma fotkę z Linekerem z czasów White Hart Lane 🙂
@Michał OkońskiCo za różnica ile minęło od gwizdka do kopnięcia Croucha? Masz jakieś wątpliwości co do tego, że Crouch gwizdek słyszał? Ja nie mam, już większe miałem w przypadku VP. Czyli kartka należała się tak czy siak.
Jak rozumiem linia obrony van Persiego mogłaby być taka: to tylko sekunda, zabrakło mu czasu na reakcję. Moim zdaniem sekunda (van Persie) wystarczy na reakcję, jej ułamek (Crouch) nie wystarczy. Sędziowie ocenili, że tam było zagranie z premedytacją, tu odruch.
Naprawdę uważasz, że Crouch uderzył piłkę odruchowo? No proszę Cię, słyszał gwizdek, ale i tak sobie kopnął – nie mam cienia wątpliwości. Ale to i tak nie jest najważniejsze. Obie sytuacje są bliźniaczo podobne i w obu sędzia miał wybór: albo jest pewien celowości zagrania i decyduje się dać kartkę, albo jest pewien celowości, ale nie decyduje się jej dać (mógł tak zrobić!), albo nie jest pewien i puszcza grę. Busacca wybrał najgorzej jak mógł.
Niestety, mam tylko nagranie całego meczu. Najdłuższy skrót, jaki znalazłem w sieci, liczy 18 minut, ale tej sytuacji nie obejmuje. A w kwestii, czy one są, czy nie są bliźniaczo podobne spieramy się właśnie o to: są podobne, bo obaj kopnęli po gwizdku, i nie są, bo van Persie miał więcej czasu, żeby zareagować. Plus, jak rozumiem, huknął daleko w trybuny, co wiązało się z opóźnieniem gry i co sędzia musiał wziąć pod uwagę. Wiem, że to kuriozalne, ale tak jest: podstawą kary jest interpretacja kopnięcia po gwizdku jako gry na czas.
http://www.youtube.com/watch?v=KkNl-8kLsWw – obejrzałem kilkakrotnie i raz, że sekundy nie naliczyłem, a dwa, nie kopnął piłki w trybuny.Naprawdę, wyjątkowo nie jesteś obiektywny. Obie sytuacje są dla mnie oczywiste: piłkarz najprawdopodobniej gwizdek słyszał, ale mimo wszystko strzelił. I jestem pewien, że czas rteakcji w obu przypadkach był podobny, a nawet Crouch kopnął chyba chwilkę później niź VP.
Masz rację, nie kopnął w trybuny, zawiodła mnie pamięć. Widzisz, kiedy to się działo, ja zdążyłem usłyszeć gwizdek, zobaczyć, jak składa się do strzału i pomyśleć „kurczę, przecież on wyleci”…
Ja natomiast przy wczorajszej akcji Croucha zdążyłem powiedzieć koledze: „ciekawe czy dokończy akcję jak VP i co wtedy zrobi sędzia” ;-)Oczywiście żartuję, ale chyba zgodzisz się, że traktując przepisy literalnie, obie sytuacje są identyczne. Pozostaje kwestia interpretacji przez sędziego intencji zawodnika. Uważam, że w obu przypadkach powinno skończyć się na pogrożeniu palcem. Tylko że Busacca właśnie wrócił z 15-minutowej przerwy, podczas której miał czas dokładniej obejrzeć sobie „liścia”, którym VP poczęstował Alvesa. Jeśli miałbym wyjaśnić jego decyzję, to bardziej tym.
A ja jeśli miałbym czymś wyjaśnić decyzję Bussaki, to postawiłbym na to, że tuż przed tą akcją Almunia oberwał w głowę od Djourou i sygnalizował chyba jakieś problemy. Było sporo gwizdów publiczności. Kiedy więc Van Persie kopnął piłkę, pomyślał może, że to zagranie na czas.Jakby nie było, decyzja była absolutnie kluczowa.
Przepraszam, że włączam się do dyskusji. Przypominam sobie, że oceniając pracę H.Webba w trakcie finału Mundialu, przyznał Pan wielu kontrowersyjnym decyzjom słuszność, że H.Webb chciał, żeby finał obie ekipy skończyły w komplecie (choć pod koniec spotkania nie miał już wyboru). Jak wobec tego ma się omawiana sytuacja: Busacca nie chciał, żeby obie ekipy zakończyły zawody w komplecie i też z tego powodu przyznaje Pan rację sędziemu??? (choć temu meczowi daleko brutalnością do finału Mundialu).
Że jak? Van Persie „huknął piłkę w trybuny”?! Może zobaczy pan ten filmik. Faktycznie, zaliczył home runa, wybijając piłkę za stadion…http://www.101greatgoals.com/videodisplay/robin-van-persie-red-card-barcelona-8708606/Kuriozalne jest bronienie puszczonego w internetowy eter bąka prze kogoś, kto najwyraźniej nie oglądał meczu… Smutne i żałosne, panie Okoński.
PS. Jeśli masz namiar na jakiś skrót obejmujący sytuację z Crouchem, poproszę o link. Normalnie zmierzę czas reakcji 🙂
Jak się odróżnia gwizdek sędziego od gwizdka kibica? Albo gwizdka przyniesionego przez jednego z zawodników drużyny przeciwnej? Wyobraź sobie ile byłoby szydery gdyby RvP zatrzymał się a tu sie okazało, że to tylko taki żart publiczności albo – dajmy na to – bramkarza Barcy?Jak na przykład tu:http://www.youtube.com/watch?v=7CA41zz2WGc
Rzecz jak zwykle w interpretacji sędziego. Przecież każdy sędzia ma, jak się wyraził Michał, „psi obowiązek” dać kartkę np wówczas, gdy bramkarz o 0,01 sekundy za długo trzyma piłkę w rękach. Z jakiegoś powodu jednak nikt z megaczułym stoperem zawodników nie pilnuje. Kartka powinna zostać w kieszeni w obu przypadkach: Croucha i van Persiego.
Sandro niczym specjalnym się nie wyróżniał. Nie wiem skąd te zachwyty…
Defensywnych pomocników zwykle się nie zauważa. Zobacz na Zonal Marking mapkę jego wślizgów i przejęć piłki: http://www.zonalmarking.net/2011/03/09/tottenham-0-0-milan-tactics/Dolicz przebiegnięte kilometry i udane podania. To się naprawdę rzadko zdarza w jednym meczu.
100% racji co do Sandro. Widziałem go w kilku meczach, gdy tylko przyszedł do Tottenhamu. Grał bojaźliwie i mało przekonująco. Osobiście byłem przekonany, że to taki następny Denilson. Po wczorajszym meczu nie mam już jednak wątpliwości, że obu Brazylijczyków dzieli różnica kilu klas na korzyść zawodnika Kogutów. Jeśli Harry nie będzie chciał wystawiać 2 defensywnych pomocników, to Palacios może się powoli przyzwyczajać do roli żelaznego rezerwowego. Pozdrawiam 🙂
Sandro był wczoraj najlepszym zawodnikiem na boisku.Kapitalne i skuteczne wślizgi oraz czyste odbiory. 2 jego świetny mecz przeciw Milanowi. Obok niego na wyróżnienie zasługuje Gallas i Dawson po stronie Spurs oraz Seedorf według mnie. Palaciosa raczej czeka latem pożegnanie z Tottenhamem. Niestety jeśli Koguty mają szukać wzmocnień to przede wszystkim na chodzi o pomocnika do środka, o charakterze bardziej defensywnym jak Parker czy Lass Diarra oraz napastnik. Niedługo wraca do gry Big Tom, więc na dany moment Palacios jest numerem 3 jak nie 4, bo Jenas cieszy się większym zaufaniem u Harry’ego.
no Palacios ma zdecydowanie fatalny sezon, a szkoda bo to koleś z ikrą…
statystyka w footballu jest wyjątkowo złudna (w NBA, którą się również interesuję, narzędzia statystyczne są rozbudowane o wiele bardziej, a i tak można na tej podstawie wyciągać jedynie wnioski cząstkowe, w żadnym wypadku nie sumująec się do wniosku ogólnego). Nie mam dostępu do bazy totalfootball, widzę że miał 100% przechwytów i odbiorów, ale co z tego skoro Tottenham dał się zdominować na własnym boisku (i czytam że Milan upchnął w środku więcej ludzi, ale gdyby to od tego zależało to każdy trener by grał 10 zawodnikami na tej pozycji, a wystarczy mądra obrona i rozłożenie ciężaru ofensywnego na flanki, czego wydaje się że zabrakło Tottenhamowi) ?mecz był dość nudny i nie oglądałem może w należnym skupieniu (pomysł powtórnego obejrzenia na potrzeby dyskusji odrzuciłem od razu, choć te statystyki Sandro chętnie bym zweryfikował ; ) ), ale bardziej podobał mi się chociażby Gallas (a nie lubię kolesia), Crouch czy Modrić.a zaznaczam że sam grywam jako środkowy pomocnik (czasem defensywny) i potrafię docenić grę na tej pozycji.pozdrawiamK.A.
Twoja wypowiedź…> widzę że miał 100%> przechwytów i odbiorów, ale co z tego…bardzo mocno kłóci się z:>potrafię docenić grę na tej pozycji.Tylko jedna z nich może mieć sens. Więc która?
Wydaje mi sie, ze nic sie tu nie kloci. Kolega, jezeli jest taka sytuacja, potrafi docenic dobra gre DM. Natomiast w tym przypadku Sandro nie zasluzyl na dobra ocene. Z innej beczki: moze mi ktos powiedziec co sie dzieje z Jenasem? Pamietam go sprzed kilkunastu sezonow i byl to gracz pukajacy do kadry…
*kilkunastu miesiecy – przeprszam za blad
Jennas to kolejny prereklamowany przeciętny Anglik a to, że pukał do kadry pokazuje dlaczego Anglicy nie osiągają sukcesów reprezentacyjnych.
DM ma odbierac pilke i przekazywac partnerom. Jesli wierzyc statystykom, obie rzeczy wychodzily Sandro swietnie. Zawsze mozna powiedziec 'a mi sie nie podobalo’. Ale wrazenia estetyczne to moim zdaniem slabe kryterium.
To znak od Boga. Wczoraj Milan przegrał z Pana ukochanymi, a ja dziś „na szmatach” znalazłem piękną bluzę z kogucikiem na piersi. Jak by nie była taka wielka to chętnie bym ją Panu ofiarował za te wszystkie lata genialnej lektury. Pozdrawiam i gratuluje. P.S. Ja od lat kibicuję City. Ze względu na Deynę, Oasis i mojego tatę.
Dwie rzeczy po kolejnym tygodniu sezonu:1. Komentatorzy po kazdym zagraniu po gwizdku napastnika wracaja do casusu RVP z meczu z Barcelona. Jakos nie widac kartek zóltych, nawet pierwszych, po tych zagraniach.2. Czy to prawda. ze UEFA/FIFa zakazala szaliczków, które nosili piłkarze podczas meczów? Nie maja nic innego do roboty???P.S. Ogladałem tak ku pokrzepieniu serc na necie skrót z „cudu na Wembley z 1973”, za faul na G. Lacie tez arbiter pokazał tylko żóltko.A ile by było dywgacji gdybyśmy przegrali ten mecz?
Powiem tak na czerwoną kartkę z dwóch żółtych to trzeba zapracować przez cały mecz i RvP właśnie tak zapracował na swoją, grając aroganta i cwaniaka. Nie ma znaczenie czy słyszał gwizdek czy nie, ile czasu upłynęło od gwizdka do jego strzału. Ważne jest to, że w pierwszej połowie bezmyślnie udeżył Alvesa i za to już powinien wylecieć. Ale że sędzia dał mu szansę , a on i tak nie zmądrzał i dalej grał cwaniaka, to tylko może mieć pretensje do siebie, do nikogo innego, tylko do siebie. Łatwiej jest jednak obwiniać kogoś innego za swoje błędy. pzdrZapraszam do czytania http://www.pilkarskiswiat.blog.onet.pl
Faktycznie, nie dostrzegłem tego wcześniej. No ale skoro rzeczywiście „grał cwaniaka”, to czerwień jak nic. Wybacz moje gapiostwo…
Alex oddał puchar Angli walkowerem, gibson z o’shea w pomocy wspomagany bracmi da silva na skrzydłach XD. Ma poczucie humoru.
Niezle, jak to wypali, to uczciwie przyznam, ze nie znam sie na pilce. Ale pewnie nie wypali. Chociaz nie znam skladu Arsenalu. Ale 3 obroncow w pomocy i Gibson nie nastraja optymistycznie. Nie wiem kto ma Hernandeza wypuscic sam na sam. Chyba, ze Rooney.
Moja pierwsza myśl – SAF jest idiotą (oczywiście jest to bzdurą), geniuszem (zablokować dostęp do bramki i liczyć na kontry Rooneya oraz Hernándeza) lub zdroworozsądkowym facetem (mam kiepski skład, bronię wyniku a w rewanżu będę mógł skorzystać ze zdrowych skrzydłowych). Nie chcę zapeszać, ale czuję zwycięstwo 1-0 dla którejś drużyny lub remis, bez żadnych fajerwerków.Przy okazji – fajnie, że znowu piszesz alaszu, dziwnie brakowało tutaj Twoich (bez)krytycznych uwag, ale to tylko moja opinia.
Myślałem że piłki nie dotkniemy, a my jesteśmy lepszą drużyna, jestem w szoku, klony z Brazylii graja super, instynktownie sie szukają, co jak co ale ten eksperyment alexa wychodzi wyśmienicie, jeszcze jakby tylko Gibson sie odnalazł, bo widzę że zabłądził, ale cudów już nie wymagajmy. Arsenal uznał że ten skład MU pokona sie sam, a tu zdziwko bo sa od nich lepsi, zobaczymy drugą polowe.PK, czyli nie znasz sie na piłce? 😀 Z drugiej strony kto sie zna, jak nie Alex.
Chciałem obejrzeć dobry mecz a tu Oshea i Gibson w środku pomocy o_O po pierwszej połowie widać, że na dzisiejszy Arsenal może to starczy ale z taką grą czarno widzę walkę o mistrza
Dawno nie oglądaliśmy już tak eksperymentalnego zestawienia, na chwilę obecną spisuje się całkiem nieźle – bracia Da Silva robią w tym meczu świetną robotę. Byłem pewien, że wcześniej czy później zobaczymy ich grających również na skrzydle – obaj mają we krwi zapuszczanie się pod bramkę przeciwnika. Pytanie brzmi, czy wytrzymają cały mecz, bo obaj grają na bardzo wysokich obrotach
Kontuzja fabio? Dziwna zmiana, cóz mamy Valencie, czyli idzie na prawe skrzydło, a rafael na lewe? Myślałem że dziwniejszego składu nie będzie, a tu proszę.Dobrze widzieć Valencie z powrotem, troche czasu minie zanim będzie w formie, ale to gracz który potrafi dac drużynie wiele.
Mecz w klasycznym że tak powiem ujęciu dla tych drużyn. Niby Arsenal w przewadze, niby więcej przy piłce ale to ManU strzela bramki i jest dalej w rozgrywkach. Chociaż swoje i to dobre szanse mieli goście, przy których swoim kunsztem wykazał się Van der Sar a swoim brakiem tegoż, zawodnicy Arsenalu. Poza tym mecz bez spodziewanych Wielkich emocji z dobrze zorganizowaną defensywą MU ( ach ten Vidic!!! i niezły dziś Smalling). Bez emocji, bez których nie mógł się obejść niejaki Paul Scholes, który powinien wylecieć z boiska za dwa bezsensowne faule w środkowej strefie – dobrze że za drugim razem podskoczył Nasri, bo kto wie co mogłoby się wydarzyć. Martwi kontuzja Djorou, chyba raczej dość poważny uraz prawego barku/ramienia? Powodzenia dla ManU od kibica The Gunners.Pozdrawiam
Przyznam, że idiotyczne i chamskie wejścia Scholesa zadziwiają mnie na równi z jego precyzyjnymi podaniami na dziesiątki metrów. Co za cham i brutal, to po prostu nie do wiary …
Mój ulubiony piłkarz, jak to mówia nigdy nie nauczył się robić wślizgów, ale nigdy mu to nie przeszkadzało próbować, chociaż dobrze że trzyma stopy przy ziemi i względnie bezpiecznie atakuje, ale dlaczego to robił nie wiem, mecz bardzo czysty przez 90 minut. Dobre widowisko sporo akcji, sporo okazji, choć gwoli sprawiedliwości powinno paść więcej goli, a i zwyciestwo powinno być okazalsze, parę setek MU zaprzepaściło.
Ulubiony czy nie – głąb i tyle. Grał raptem 15 minut a faulował dwukrotnie na żółte kartki jakieś 3 kilometry od bramki VdS. Do tego gdy sędzia zaraz skończy mecz i moja drużyna pewnie prowadzi z przeciwnikiem grającym w 10. No po prostu Einstein.
Też uwielbiam Scholesa – mimo jego idiotycznych zachowań… prawda jest taka, że nie ma na globie piłkarza który potrafi rzucić taki pass jak Scholes rzucił dzisiaj do Rooneya. To jest po prostu geniusz, a że jest czasem również bezmyślnym brutalem i gra nie fair to zupełnie inna para kaloszy
Jednakże warto nadmienić że ten skład Arsenalu, najsilniejszy jakim dysponują przegrał z no drugim garniturem MU, no i mógł przegrac wyżej bo dogodniejsze szanse również miały diabły. Miałem nadzieje że nie będzie blamażu a tutaj wyszło naprawdę dobrze.
Miałeś się już nie udzielać, ale widać że długo nie wytrzymałeś…
Ten mecz pokazal czemu SAF jest „tam”, a ja jestem „tu” jesli chodzi o pilke nozna. Bardzo mnie cieszy powrot Valencii, nic nie zatracil ze swojej szybkosci. Scholesowi cos odbilo, najpierw wslizg na druga zolta, a potem mega podanie z woleja, 60metrowe, wypuszczajace Rooneya i Hernandeza. Co za kontrast. Ogolnie niezly mecz, szkoda ze z takim zaangazowaniem w obronie Manchester nie gral przeciwko Liverpoolowi. No i VDS kilka parad kapitalnych. Pozatym przy 2 golach udzial Chicharito, bardzo dobrze Rooney. Sa powody do optymizmu.
Dobra analiza – jeszcze bym tylko dodał fatalną skuteczność Chicharito. Oprócz asyst coś powinien od siebie dorzucić.
Głupoty gadasz – nie było ani Cesca, ani Songa. O bramkarzach też nie wspomnę, choć Almunia nie popełnił żadnego błędu.
Najsilniejszy na jaki stać obecnie Arsenal. Cesca i Songa wystawić nie mógł, więc gdzie się pomylił?A jeśli już wymieniać kontuzje, to w United brakowało Fletchera, Carricka, Naniego, Parka, Ferdinanda, Evansa, Andersona, Owena. Dorzucając kilka 'starszych’ kontuzji Arsenalu, to obie drużyny osłabione były podobnie.
Dla Alasza z pewnością chodziło o to, że Ferguson zrezygnował z wystawienia najmocniejszego dostępnego składu z myślą o meczu z OM (dał odpocząć Berbie, Rudemu, Giggsowi), a Arsenal wyszedł w najmocniejszym możliwym ustawieniu na chwilę obecnąTak, czy siak ten mecz o niczym nie świadczy, a przed spotkaniem na Emirates będą mi się trzęsły ze strachu kolana
Nie wiem, czy to nie kibicom Arsenalu będą się trzęsły kolana przed meczem z United. Arsenal MUSI być podłamany psychicznie i to podłamanie jest ogromne, tym bardziej, że do końca sezonu nie zagra nasz najlepszy obrońca w tej chwili Djourou. Para stoperów Kosa-Squilla popełnia ogromne błędy, a teraz nie ma dla nich nawet zmiennika na dobrym poziomie.Arsenal w tym meczu grał to do czego nas przyzwyczaił, czyli częściej miał piłkę, strzelał, atakował, ale jak to zwykle w meczach United – Arsenal to Manchester bez zbędnego wysiłku pokonał Arsenal. Dlatego ten mecz na Emirates może wyglądać, jak ostatnich kilka pojedynków między tymi drużynami, czyli Arsenal „rządzi” w środku pola i atakuje, ale to Man Utd strzela bramki, wygrywa mecz i cieszy się z wygrania ligi?
Mecze na Emirates z reguły są bardzo wyrównane, akcja za akcje, z tego co sobie przypominam ostatnie 3 spotkania wygrywała ta drużyna która strzelała 1 bramkę. Mysle że to będzie najistotniejsze. Wczorajsze spotkanie nie ma jednak żadnego wpływu na lige. Do meczu na emirates jeszcze trochę kolejek, zobaczymy jak się ułoży tabela do tego czasu, kto wie o jaki wynik będą walczyły obie ekipy.
Zapraszam: http://fashionbeauty.blog.onet.pl/