Ci, którzy oglądają mecze w poszukiwaniu dobrej opowieści, z pewnością nie będą zawiedzeni. Schemat narracyjny, budowany od tygodni wokół motywu napięcia między niecierpliwym i kapryśnym właścicielem a coraz bardziej osamotnionym w swoich poczynaniach podwładnym, któremu właściciel najpierw odbiera zaufanego współpracownika, a potem sprawia kosztowny, ale bezużyteczny podarunek i domaga się, by ten z niego korzystał – w jutrzejszych gazetach doprowadzony zostanie pewnie do punktu kulminacyjnego, którym okaże się zdjęcie Fernando Torresa z boiska już w 45. minucie meczu MU-Chelsea.
A przecież to spotkanie mogło być i było opowieścią samą w sobie, nawet bez dywagacji o przyszłości hiszpańskiego napastnika i włoskiego menedżera. Nieodzownym elementem tej opowieści byłyby pierwsze groźne ataki Chelsea, i niecelne strzały Torresa, Anelki czy Lamparda, a następnie stopniowe odzyskiwanie kontroli nad wydarzeniami przez Manchester i bolesny cios w najgorszym z możliwych momencie, czyli gol Hernandeza zdobyty tuż przed przerwą po kolejnym w tym dwumeczu znakomitym przerzucie Rooneya, wymianie Giggsa z O’Shea i godną tej z pierwszego meczu asystą Walijczyka. Potem byłoby spóźniona demonstracja niezależności Ancelottiego, czyli wprowadzenie na boisko Drogby, następnie czerwona kartka Ramiresa, dający cień nadziei gol napastnika z Wybrzeża Kości Słoniowej i błyskawiczna odpowiedź Parka… I śpiewy kibiców, tego dopowiadającego puenty chóru, do Torresa wołającego „Co za strata pieniędzy”, a do Ancelottiego „Jutro wylecisz”.
Miałaby ta opowieść swoich bohaterów. Od Rooneya zaczynając, z ilustrującym wszystko obrazkiem z 70. minuty, kiedy to Anglik wygrał główkowy pojedynek na prawym skrzydle z Ashleyem Colem, dogonił straconą już, wydawałoby się, piłkę, a następnie idealnie dośrodkował ją na głowę Ryana Giggsa. Grający na swojej ulubionej chyba pozycji, między liniami, za plecami wysuniętego napastnika, często wspierający pomocników, schodzący do boków w poszukiwaniu możliwości rozegrania – to był znów ten Rooney, którego pamiętamy sprzed roku.
Giggs byłby zresztą kolejnym z bohaterów, nie tylko za asystę przy golu Hernandeza, ale także za siłę spokoju przy nieustannym byciu w centrum wydarzeń. Podobnie jak doskonały w tym dwumeczu Michael Carrick, zmagający się z kontuzją Ferdinand i fenomenalnie skuteczny w swoim pierwszym sezonie na Old Trafford (zwłaszcza jeśli pamiętać o cenie, jaką za niego zapłacono…) Hernandez. Oraz van der Sar, ze swoimi dwoma świetnymi wślizgami, odbierającymi piłkę Anelce już za polem karnym… Jak to się dzieje, że w Manchesterze zawodnicy dobiegający czterdziestki wyglądają świeżo, podczas gdy w Chelsea trzydziestoparolatkowie zdają się być wypaleni?
Czy pomysł Carlo Ancelottiego na dzisiejszy ćwierćfinał okazał się niewypałem? Z niezwykle interesującej analizy taktycznego guru z Fleet Street Jonathana Wilsona wynikało jednoznacznie, że jeśli już Torres, to najlepiej w ustawieniu 4-3-2-1, czyli takim właśnie, którym Chelsea mecz rozpoczynała. Ze statystyk, dostarczanych nam w pierwszej połowie, wynikało z kolei, że goście byli więcej przy piłce, groźniej atakowali (zwłaszcza lewą stroną, gdzie Ashley Cole miał zaskakująco dużo miejsca; także po prawej Ivanović radził sobie dużo lepiej niż Bosingwa), częściej strzelali, a i Hiszpan również nie był aż tak niewidoczny, jak zdawała się sugerować decyzja o szybkiej zmianie. Przewaga jednego piłkarza w środku, rajdy Maloudy, Anelka pracowicie szukający sobie miejsca to przy jednej linii bocznej, to przy drugiej… Moim zdaniem do 42. minuty wyglądało to tak, jak powinno wyglądać. Pytanie, jak zachowałby się menedżer Chelsea, gdyby wynik do przerwy był nadal bezbramkowy.
Niestety, pytanie z gatunku bezprzedmiotowych. Spodziewaliśmy się tego już przed tym spotkaniem, ale teraz mamy pewność niemal stuprocentową: trener, który 11 miesięcy temu zdobył dla Chelsea mistrzostwo i Puchar Anglii, odejdzie z klubu w niesławie, a drużyna, którą zostawi po sezonie, zostanie gruntownie przebudowana. Reguły Finansowego Fair Play regułami, ale obsesja obsesją: żądający triumfu w Lidze Mistrzów Roman Abramowicz zapewne jeszcze raz rozwiąże worek z pieniędzmi, pytanie tylko, kogo (może znów Guusa Hiddinka) nimi obdarzy; pierwszym krokiem powinno być znalezienie naprawdę kreatywnego środkowego pomocnika. Cierpliwość i długofalowa strategia jest wprawdzie jedną z największych cnót właścicielskich, ale rosyjski miliarder nie dał się dotąd poznać z tej strony. Dla niego ten sezon właśnie się skończył; dla wiwatujących kibiców MU z kolei coraz wyraźniejsze staje się wspomnienie 1999 r., zwłaszcza jeżeli widzieli, jak ich hałaśliwi sąsiedzi (z którymi zagrają w sobotę w półfinale Pucharu Anglii) zostali wczoraj całkiem po cichutku odprawieni przez Liverpool.
„Ze statystyk, dostarczanych nam w pierwszej połowie, wynikało z kolei, że goście byli więcej przy piłce, groźniej atakowali…”Częściej Panie Michale, częściej, bo na pewno nie groźniej. Lampard miał wyborna okazje i powinien był lepiej strzelić, ale reszta była pod kontrolą.Problem Chelsea był taki że te ich podana były za wolne, zbyt przewidywalne, brakowało tego co cechuje MU, przyspieszenie w ostatnim fragmencie, mogli stracić bramkę wcześniej, ale był minimalny spalony.Zawsze twierdze ze posiadanie piłki jest przereklamowane, liczy sie ile okazji sobie tworzysz i jak dobre one są. Te lepsze mieli zdecydowanie gospodarze.Tylko 4 strzałów w światło bramki, z czego dwa naprawdę niebezpieczne, wspomniany lamparda i gol drogby.http://www.skysports.com/football/match_report/0,19764,11065_3378917,00.htmlSuper atmosfera na stadionie, kibice diabłów wygrali oba mecze z kibicami chelsea, deklasacja na tym polu.
Cholera, znowu odpadamy. Nie wiem dlaczego ale jakoś łykam tę sytuację bez bólu. Chelsea zaprezentowała się na prawdę dobrze, jednak na prawdę nie rozumiem dlaczego Drogba nie grał od pierwszego gwizdka? Jak dla mnie tylko w jego grze widziałem wielki zapał i wielką wiarę w awans. Torres niestety ale jeszcze nie wkomponował sie w zespół, i nie liczę, że nastąpi to w tym sezonie. Tym bardziej wspomniana decyzja Ancelottiego była po prostu nieodpowiedzialna. Liczył na to, że Torres w końcu strzeli? Strzeli w meczu w którym powinniśmy grać napastnikami, którzy są od niego groźniejsi ? Nie wierzę, że na decyzje miał wpływ Abramowicz, dla którego na pewno dużo przyjemniejszy byłby awans, niż oglądanie człowieka za którego zapłacił grube pieniądze, a z któego gry jak na razie Chelsea ma niewiele. Cholernie się boję, że ta drużyna się niebawem rozsypie. Pozbycie się Ancelottiego- mimo braku jakichkolwiek tytułów- uważałbym za wielki błąd. Chelsea potrzebuje- tak jak pan pisze- kreatywnego pomocnika. Niestety Lampard nie błyszczy. Właściwie to wyblakł i popadł w przeciętność. Natomiast wszelkie wieści o smierci Drogby, uważam, że można włożyć między bajki. Ten facet ma jeszcze wiele do zaprezentowania. Gratulacje dla kibiców Manchesteru United. Właścwie wypadałoby wyróznić calą drużynę, ale Ronney jest niesamowity. Z wielka przyjemnościa patrzyłem na jego grę. Pozdrawiam.
Cóż, Abramowicz zamiast wydawać kolejne dziesiątki milionów powinien zadbać o to, by ktoś odbudował ducha w drużynie (albo zbudował, śmiem wątpić, czy ten kiedykolwiek istniał). Ciesze się, ze nadal w pilce nie grają tylko pieniądze. Oczywiście Manchester do biednych klubów nie należy, wręcz przeciwnie, ale nie kasa odgrywa tam największa rolę, tylko duch drużyny, zaangażowanie. Wystarczy zobaczyć, co manchester wyprawia w tym sezonie po słabej, pierwszej części meczu, dostaje 2 bramki od blackpool i west hamu, a w drugiej połowie jest w stanie wygrać, nawet różnicą 2 bramek. Ale to jest drużyna i to jest trener, którego zawodnicy szanują jak nikogo innego i którego autorytet jest 12 zawodnikiem na boisku. I nikt tam z Fergusonem nie bedzie dyskutował, kogo ma wystawić w danym meczu. nawet by nie smiał.
Trzeba przyznać, że ci, którzy się odważą zazwyczaj nie mają później czego w klubie szukać. Tak skończył przecież choćby Pique, któremu nie podobało się to, że dostaje za mało szans i wyraził swoje niezadowolenie przed Fergiem.Mecz był moim zdaniem bardzo wyrównany. Jednak znowu, choć Chelsea cały czas starała się napierać i atakować, istniało cały czas wrażenie, że Manchester to przetrzyma i przejdzie dalej. Gracze Czerwonych Diabłów nawet, gdy nie grają wybitnie, to wciąż prezentują jakiś wewnętrzny spokój, który każe kibicom wierzyć, że cokolwiek by się działo, ile by nie przegrywali i jakby ich nie gnietli, to i tak w ostateczności dadzą radę.Torres dla mnie staje się trochę kozłem ofiarnym, wczoraj nie grał aż tak tragicznie, dodatkowo rzeczywiście zwyczajnie nie pasuje do taktyki Chelsea, grającej zazwyczaj wrzutkami i dalekimi podaniami. Za to tragiczny mecz zagrał Lampard, co chwila jego podania trafiały do przeciwnika, a zbliżenia na jego twarz cały czas przedstawiały wielką frustrację. Ramirez grał do czerwonej kartki bardzo dobrze, ale nie wiem, czy zdoła zastąpić w przyszłości gasnącego Franka.
Torres nie zagrał tragicznie – to fakt, tyle że od napastnika za 50 milionów funtów można oczekiwać czegoś więcej niż „nie zagrał tragicznie” – stąd nagonka na TorresaFergie chciał żeby Pique został, tyle że Gerrard wiedział że nie ma najmniejszych szans przebić się do wyjściowego składu przy genialnie ówcześnie grającym monolicie Ferdinand – Vidic. Do tego w kolejce czekał również Evans i Shawcross
Tak na szybko, nie zgadzam się z jakąkolwiek pochwałą gry ofensywnej Ivanovića. Nie widziałem jeszcze statystyk, ale Chelsea zdecydowanie brakowało wczoraj szerokości na prawym skrzydle, kogoś, kto dołączałby do akcji ofensywnych i próbował groźnie dośrodkować. W tym pojedynku O’Shea zniszczył Ivanovića, którego albo nie było, kiedy był potrzebny, albo dośrodkowywał źle. Choć w defensywie bez większych zastrzeżeń, zwłaszcza biorąc pod uwagę z kim musiał się mierzyć.No i szacun dla MU, wyglądają znów świetnie. Barcelona jest raczej w tym sezonie nieosiągalna, ale z całej reszty nikt nie gra lepiej od MU.
Ale przecież ja napisałem tylko, że radził sobie lepiej niż Bosingwa… Bo tak uważam. Ciąg do przodu miał, był groźny przy stałych fragmentach, natomiast kiepsko dośrodkowywał. Bronił dobrze.
Dziaam… tworzysz lekką fikcję, bo akurat Ivanovic z O’shea grali po przeciwnych skrzydłach… może stąd wrażenie, że Johnny go zniszczył? ;PPrzecież obaj to RB, co najwyżej Evra mógł go zahamować, ale to jak wiemy generalnie nie ten poziom talentu.Lubię Ivanovica, bo to bardzo solidny wyrobnik, może bez polotu, ale dobrze broniący, atakujący kiedy trzeba i przede wszystkim przewidywalny, czego nie można powiedzieć o Bosingwie.Kawał solidnego prawego obrońcy. Właśnie mi przyszło do głowy, że tak naprawdę to Ivanovic przypomina mi młodego Garego Neville’a.Zgadzam się z Panem Michałem. Jak dla mnie Bosingwa to chybiony zakup, może w Hiszpanii by się sprawdził, ale na Wyspach – przynajmniej moim zdaniem – nie wypalił.
@MichałPisałem tylko o ofensywie Ivanovića, gdzie wypadł bladziutko. Kilka razy nie podłączył się w ogóle, kiedy powinien, a kiedy już się podłączał, jego dośrodkowania były złe. @EricNapisałem dokładnie to, co chciałem napisać. W pojedynku prawych obrońców O’Shea zniszczył Ivanovića. Brał udział w akcji bramkowej i w innych, które do bramki mogły doprowadzić. Ivanović nie. Ogólnie jest to dużo lepszy obrońca od Bosingwy, ale jednak to przede wszystkim obrońca. Od bocznego trzeba wymagać więcej, niż tylko defensywnej solidności.
O’shea miał parę błędów, początek w jego wykonaniu napawał mnie obawą, po żółtej za faul na cole’u, przypomniałem sobie Rafaela rok temu. W ivanoviciu rozdrażniło mnie to że po idealnie czystym wejściu giggsa, centralnie w piłkę, on wysymulował faul. Ryan z politowaniem machnął ręka.Zgadzam się że z barceloną mamy raczej mała szanse, ale jakas jest, trochę szczęścia i może sie udać, co nie zmienia faktu że jak juz grac w finale to z najlepszymi, między innymi dlatego wole barcelone niz real. Choć tych drugich uważam że byśmy pokonali.
Usunąłem komentarz podpisany „mu”, z towarzyszącymi ripostami. Generalnie autor dawał wyraz swojemu – skądinąd zrozumiałemu – niezadowoleniu z faktu, że Nani po faulu Ramiresa z niejaką nadmiernością zwijał się z bólu. Ale uczynił to w sposób zbyt konfontacyjny, niepotrzebnie obrażając innych czytelników. Nie chcemy tego.
a to przepraszam Cię dziaam, źle zrozumiałem w takim razie Twoją wypowiedź. Generalnie O’Shea lepiej wypadł niż Ivanovic w tym meczu, aczkolwiek to piłkarze na podobnym poziomie jeśli nie brać pod uwagę zadziwiającej wszechstronności Irlandczyka.
O’Shea ma nad Ivanovićem jedną przewagę: jego dośrodkowania bywają groźne. Reszta różnic między tymi zawodnikami mogła wynikać z prostego faktu, że w MU piłkarze znają się po zapachach, a w Chelsea jest magiel taktyczny i zawodnicy pewnie nawet w trakcie meczu zapominają, czy dziś grają 4-3-2-1, 4-4-2 w diamencie, czy klasyczne 4-3-3.
Co ciekawe, Ferguson odszedł od swojej taktyki niewystawiania typowego ofensywnego pomocnika w środku, stawiając na Giggsa, który przecież ciąg na bramke ma niesamowity. Do tego grał dwoma napastnikami, i to zarówno wczoraj, jak i w pierwszym meczu. Sprawia wrażenie, jakby bardziej wierzył w potencjał ofensywny tej drużyny, i mam wrażenie że to pomaga również zawodnikom- o wiele lepiej prezentują sie w ostatnich kilku spotkaniach niż przez całą pierwszą połowe sezonu.Rzeczywiście, była to reklama angielskiej piłki, zarówno ManUtd jak i Chelsea zagrały naprawde dobre spotkanie. Troche mnie dziwiło, że w ostatnim fragmencie gry londyńczycy nie rzucili sie na graczy Diabłów-być może brakło im sił, bo motywacji raczej nie, wszak była to ostatnia szansa na zdobycie jakiegokolwiek trofeum w tym roku.Sądze, że w finale zobaczymy jednak Manchester- mimo silnego Shalke, sądze że doświadczenie odegra dużą role, a chłopaki z Anglii jednak nie raz, nie dwa pojedynkowali sie na tym szczeblu.Pozdrawiam
Tego się obawiałem: że Ancelotti nie czyta bloga Okońskiego, więc nie przeczyta mojego komentarza o podjęciu ryzyka i nie graniu Torresem od początku. Chodzi o motywację psychologiczną, której Ferguson jest mistrzem (vide: ofensywne ustawienie zespołu, z Giggsem ciągnącym na bramę jak 20-latek, chociaż drużynie niby wystarcza remis), bo grający pod toporem zmiany w 46 minucie Torres, w potwornym stresie: nie strzelisz, wchodzi Drogba, to nigdy nie będzie Torres (ani żaden inny piłkarz) wpuszczony w 46 minucie (a choćby i w 76 minucie), z komfortem, że to on wchodzi za tego, który nie strzelił. Że gra o wszystko lub nic drużyny, a nie zmaga się z własnym demonem. Dziwne, bo Ancelotti wiedział, że to mecz o jego posadę, więc mógł ją postawić na szali już przed pierwszym gwizdkiem i zostawić Torresa w odwodzie, chrzaniąc każdy z osobna funt z tych 50 milionów. Inna sprawa, czy to by wystarczyło: na nagi strzelecki instynkt Hernandeza, na refleks, tym razem wcale nie na linii, Van der Sara, którego dalekie wyjścia uznalibyśmy za nazbyt brawurowe, gdyby nie okazały się skuteczne, na Rooneya z jego niespożytą mocą, której ciemna strona to rzucane do kamery bluzgi, a jasna strona daje mu paliwo napastnika, playmakera i defensywnego pomocnika w jednym. Zresztą, kiedy przypominamy, co rzekł Cambronne, pamiętajmy, że nie były to gładkie medialnie słówka o umieraniu gwardii.
Chelsea nie mogła wygrać tego meczu, byłaby to krzywda wyrządzona piłce nożnej. Pominę zupełnie fakt wystawienia zdołowanego brakiem goli Torresa zamiast Drogby – drapieżnika wielkich meczów. Nie mogła wygrać, bo miała w składzie cień cienia cienia znakomitego kreatora akcji, jakim był kiedyś Lampard. Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że facet nie nadaje się już na ten poziom gry.Na pewno jest to strasznie smutne dla niego samego – to inteligentny facet i zdaje sobie sprawę, że najlepsze ma już za sobą. Równie smutne musi być to dla rówieśników z drużyny – Drogby, Anelki, ale też nieco młodszych Ashleya Cole’a i Terry’ego. Oni wciąż utrzymują swoją grę na wysokim poziomie, nadal potrafią rozstrzygać mecze. Lampard już nie potrafi. Może jeszcze postraszy defensorów Wigan, Panathinaikosu, czy nawet Evertonu. Ale wczoraj było to widać, że tak wysoka półka jest już dla niego niedostępna. Oczywiście, ustawienie drużyny przez Ancelottiego mogło Lampardowi nie pasować, mogło mu przeszkadzać w pokazaniu tego, co ma najlepsze. Ale mnie się wydaje, że on już to zwyczajnie zgubił.
Ja bym go nie skreślał, forma jak kobieta-zmienna jest. Moim zdaniem jak jest sie graczem zaawansowanym wiekowo, jak Giggs w MU, to potrzeba wokół siebie wielu graczy którzy będa biegali „za ciebie”. Tak to funkcjonuje w United, popatrzmy wczoraj, Chicharito, Rooney, Park, Nani, ruszali się cały czas, wciąż w ruchu, Dzięki temu Giggs mógł sobie truchtać i wybierać kto dostanie piłke, inni gracze sprawiali ze grało mu się łatwiej.Teraz Chelsea, tutaj za dużo stagnacji, Anelka, Maluda, Torres, za mało ruchu bez piłki, Lampard ma zagrywać im piłki, ale zadanie jest o tyle trudne że oni przez brak wspomnianego ruchu są łatwo kryci a asekurowani przez diabły.Lampard to dobry gracz, 33 lata to nie koniec świata na jego pozycji, tylko jak mówie, za dużo tych 30 latków.
Podałeś IMO zły przykład. Giggs w wieku 37 lat biega szybciej, niż Lampard w wieku 20, więc to nie o to chodzi.Dobrym przykładem jest Scholes, który wraz z odpływem sił zmieniał charakterystykę swojej gry, ale bazował wciąż na tym samym – na szybkich i po aptekarsku dokładnych podaniach. Ale zauważ jaką rolę odgrywa Scholes w MU od paru lat. Owszem, bywają całe miesiące, kiedy gra doskonale, wybierają go czasem graczem meczu. Ale w przekroju całego sezonu Scholes jest graczem rezerwowym. Bierze na siebie odpowiedzialność wtedy, gdy bez formy albo kontuzjowani są Carrick, Fletcher, albo Giggs. Taki los czeka Lamparda.
A ja myślę, że Lampard potrzebuje tylko dobrego prowadzenia, zmianę roli w drużynie. Swoje jeszcze odegra, ale powinien być zawodnikiem na 20-25 meczów w sezonie, a nie 50-60. Takie coś zrobił Ferguson ze Scholesem i Giggsem i sprawdziło się to świetnie. Przy takiej ilości grania Lampard jeszcze swoje może zrobić.PS No i musi oczywiście, tak jak Giggs, zacząć ćwiczyć jogę 😉
Może zbytnio mu pojechałem z tym cieniem cienia cienia, ale o to mi własnie chodziło – o zmianę roli w drużynie. Pomoc Chelsea nie może dłużej opierać się na Lampradzie, może się nim co najwyżej wspomagać w trudnych chwilach, jak MU Scholesem (ale już nie Giggsem – ich długaśny staż sprawia, że wymienia się ich jednym tchem, ale to przecież zupełnie inni piłkarze).
Nie dramatyzowałbym aż tak z tym Lampsem. Zwróćcie uwagę, że ma bardzo ciężki sezon – masa kontuzji, kombinowanie z nowym ustawieniem, przypuszczam, że nie jest mu łatwo wrócić do normalnego poziomu i prawidłowego rytmu.Ale muszę się zgodzić z uwagą, że przydałaby mu się zmiana roli w zespole. A na pewno mniejsza liczba meczów w sezonie. Rekord w ilości nieprzerwanych występów w końcu musiał się odbić na zdrowiu. Wiadomym było, że stanie się to prędzej czy później – stało się później, tym chyba lepiej dla Franka.Forma jest zmienna, klasa jest permanentna. Jestem pewien, że Lamps jeszcze wróci, szczególnie, że jest jednym z zawodników, którzy tworzą charakter i wizerunek Chelsea. Takich graczy się nie pozbywa lekką ręką.
> Takich graczy się nie pozbywa lekką ręką.Nic takiego nie proponuję. Od dawna mówi się, że Chelsea czeka przebudowa ze względu na wiek najważniejszych graczy. No więc o ile w obronie i ataku można powiedzieć o jakichś ruchach (abstrahuję od ich jakości), o tyle Lampard jak był jeden, tak jest jeden. A ostatnio gra bardzo słabo.
Lampard caly czas boryka sie z przepuklina. Do tej pory nie moze trenowac na pelnych obrotach i przy przepuklinie pachwinowej pelna jego sprawnosc nigdy moze nie nastapic.Cale szczescie ze Chelsea ma godnych nastepcow w postaci Ramireza i mlodego Josh McEachran
Po losowaniu słychać było liczne głosy jaki to będzie nudny dwu-mecz, 1 bramka przez 180 min itp itd. Dziś wiadomo że to był najlepszy ćwierćfinał, a co jest juz smutne-jedyny prawdziwy ćwierćfinał, gdzie były emocje i gdzie wynik rywalizacji rozstrzygnął sie nie po 45 minutach pierwszego meczu, nie po pierwszym meczu, a na 15 minut przed końcem.Narazie, w tym sezonie LM nic lepszego nie zaoferowała i to ze sporym marginesem.
Może obejrzyj najpierw pozostałe mecze. Real-Tott i Barca-Shachtar podobały mi się bardziej, niż mecz na Stamford Bridge.
Widziałem mecz w madrycie, widziałem obszerny skrót meczu z barcelonie. Zdania nie zmieniam. Nie wiem jak można sie zachwycać meczem do jednej bramki, a oba takie były, co z tego że shachtar miał , jakieś tam okazje, skoro od początku, czyli od 2 minuty przegrywał.Warunkiem koniecznym, acz nie wystarczającym dobrego meczu jest jego zaciętość. Tylko jeden ćwierćfinał to dostarczył.
No dobra, masz jakieś swoje kryteria i w związku z tym swoje zdanie. Miej świadomość, że inni mogą mieć inne.
Najważniejsze bowiem to po prostu mieć swoje zdanie i swoje wiedzieć :). Najlepiej się jeszcze wesprzeć niezbijalnym argumentem „bo taka jest prawda”Pozdrawiam
Żyjesz w jakimś wyimaginowanym świecie. Inter- Schalke, Villarreal- Twente, Benfica- PSV to jest piłka nożna jakiej nigdy MU za SAFa nie zagra.
I to jest komplement dla gry drużyny SAF. Stabilność – tego w swoim przykładzie nie uświadczysz. A zupełnie niedawno Romie (!) 7 bramek w LM nawciskali.
4:0 3:2 3:2 Milan 7:1 Roma3:1 Arsenal3:3 CSKATakie przykłady, totalnie na szybko. Bez głębszego zastanawiania się, mecze z ostatnich 4lat w LM. Dlatego nie wiem, co miałeś na myśli pisząc, że Ferguson nie zagra nigdy takiego meczu. Jakiego?