Wszyscy kibice Oldham, którzy zdecydują się wykupić karnet na cały sezon, otrzymają zwrot pieniędzy, jeżeli Anglia zdobędzie mistrzostwo świata. Wygląda na to, że wszyscy kibice Oldham powinni modlić się o zdrowie Wayne’a Rooneya. O napastniku reprezentacji Anglii i Manchesteru United powiedziano już – także w dyskusjach na tym blogu – dziesiątki komplementów i doprawdy, po wczorajszym meczu Milanu z MU w Lidze Mistrzów trudno dodać coś szczególnie nowego. Przecież o tym, że potrafi grać głową, przekonywał już od jakiegoś czasu i to pewnie tylko my, zapatrzeni głównie w to, z jaką siłą potrafi piłkę kopnąć, z jaką precyzją potrafi ją podać lepiej ustawionemu koledze, jak po stracie pędzi pod własne pole karne, by ją odebrać, i jak bez wytchnienia biega między obrońcami, by zgubić krycie i znaleźć się na wolnym polu, nie zwracaliśmy na to dostatecznej uwagi.
Fot. AFP/Onet.pl
Tym razem o wyniku meczu zdecydowała jednak głowa Rooneya. I pewnie także głowa Alexa Fergusona, który zmienił rozgrywającego okropny mecz Naniego (jakby nie było tych udanych, z MC, a zwłaszcza z Arsenalem…) na Valencię. I głowa, a także dłonie Edwina van der Sara: bo przecież zanim wszedł Valencia i zanim Rooney zaczął główkować, Milan dominował absolutnie, a Holender bronił wszystko, co mógł – bo przy bramce Ronaldinho obezwładnił go rykoszet.
Lista grzechów MU była długa: niezorganizowana i – przynajmniej takie to sprawiało wrażenie – nieskoncentrowana obrona, z Evansem hojnie rozdającym piłki przeciwnikom, Rafaelem nabieranym na wciąż tę samą, znaną od dekady, sztuczkę Ronaldinho, i spóźnialskim, wyraźnie jeszcze nie w pełni sił Ferdinandem… nawet Evra mógł się lepiej zachować po dośrodkowaniu Beckhama z trzeciej minuty, nie mówiąc już o tych kilku akcjach, w których ogrywał go Pato. Druga linia bez pomysłu na rozegranie ataku pozycyjnego i niedokładna w ataku szybkim (ech, jak brakowało Giggsa…), z anonimowym i nieco bez sensu ustawionym w środku pola Parkiem, Nanim wyróżniającym się, owszem, tyle że wyjątkowo niecelnymi podaniami, ze zbyt wolnym Scholesem i Carrickiem wreszcie, który za odkopnięcie piłki w końcówce (dostał drugą żółtą kartkę i nie zagra w rewanżu) powinien dostać publiczną burę w stylu tej, jaką Ferguson zafundował Evansowi. Fletchera można pochwalić za waleczność i dwie asysty, ale i on w pierwszej połowie dopuścił do niejednej groźnej sytuacji pod bramką van der Sara.
Angielskie media piszą o historycznej chwili: zespół, który od ponad pół wieku nie potrafił strzelić gola na San Siro, tym razem strzelił aż trzy – i pierwszy raz wyjechał jako zwycięzca. Tyle że było to szczęśliwe zwycięstwo, z fuksiarskim wyrównaniem w momencie, kiedy Milan był bardzo blisko kolejnej bramki (bramek?). Czerwonoczarnych nie oglądam na co dzień, więc nie wiem, czy grali zaskakująco dobrze, czy na swoim normalnym poziomie – mam poczucie, że poza tym, iż w drugiej połowie ich starzejącym się gwiazdom zabrakło kondycji, a przy trzeciej bramce duet Fletcher-Rooney ośmieszył statyczną parę stoperów, kibice Milanu nie powinni mieć powodów do narzekania. W rewanżu nic nie jest przesądzone, no chyba że kolejny raz Włosi nie wytrzymają kondycyjnie.
Po meczu zapytano Rooneya o jego kolegę z reprezentacji, grającego w przeciwnej drużynie. Wybąkał coś o stałych fragmentach (ten z trzeciej minuty jednak nie był najlepiej wykonany…) i ogromnym doświadczeniu. Z opinią o doświadczeniu Beckhama trudno polemizować, ale nie wydaje mi się, by Fabio Capello, który oglądał ten mecz z trybun San Siro, miał powody do postawienia choćby małego plusika przy nazwisku Beckham. Oj, będzie ogólnonarodowe rozdzieranie szat, jeśli ostatecznie pomocnik Milanu na mundial nie pojedzie…
Fot. AFP/Onet.pl
A skoro już jesteśmy przy reprezentacji: czy nie lepszym kandydatem na jej kapitana byłby nie Rio Ferdinand, a Rooney właśnie? Napastnik MU powiedział dziennikarzom, że w pierwszej połowie jego niektórzy koledzy „nie robili tego, co do nich należy”, i że nie zawahał się, żeby im to powiedzieć. O „pieprzonej pobudce” wołał wprawdzie Alex Ferguson zza linii bocznej, ale na boisku liderem był właśnie Rooney. I druga sprawa: dotąd mówiąc o ustawieniu Anglików dyskutowano, czy piłkarz MU ma grać w ataku w duecie z Heskeyem (albo innym podobnym drągalem), czy może z Jermainem Defoe. Mecz na San Siro pokazał, że konstruując wyjściową jedenastkę, zwłaszcza na mecze przeciwko najsilniejszym rywalom, Fabio Capello spokojnie może organizować pięciosobową drugą linię, np. wokół wysuniętego Gerrarda, i traktować Rooneya jako jedynego napastnika.
Byle tylko zdrów był, myślą sobie kibice Oldham.
PS Z innej beczki: wczoraj odbył się również mecz Premiership, w którym łowcy skalpów ze Stoke mogli (a może nawet powinni byli) wygrać z Manchesterem City. Sędzia nie zauważył brutalnego faulu Vieiry na Whelanie (kilkumeczowa dyskwalifikacja dla Francuza wydaje się pewna) i nie uznał prawidłowo strzelonego przez Stoke gola w końcówce. Miesiąc miodowy Roberto Manciniego możemy oficjalnie uznać za zakończony. Ba: po porównaniu statystyk Włocha i Marka Hughesa można by dojść do wniosku, że szejkowie wkrótce zaczną się rozglądać za kolejnym trenerem.