Teza pierwsza: w zimowym okienku kupują desperaci. Drużyny, którym idzie, drużyny poukładane albo takie, które nie zmieniły w trakcie sezonu trenera, zachowują spokój. Ferguson, Scolari, Benitez i Wenger nie szaleją na rynku transferowym, podobnie David Moyes (choć jemu akurat przydałby się chociaż jeden zdrowy napastnik…) i Martin O’Neill. Spokój zachowuje również większość piłkarzy, będących obiektem tak zwanego zainteresowania. Zima nie jest dobrą porą na przeprowadzkę, zmianę mieszkania czy domu, szukanie mebli, nie mówiąc już o zgrywaniu się z nowymi kolegami. Lepiej zaczekać do wakacji: a nuż zresztą trafi się jakaś lepsza propozycja.
Teza druga: sumy, o których mówimy przy tej okazji, są w dużej mierze wirtualne (inna rzecz, że mało który klub je upublicznia). Kupuje się przede wszystkim w systemie ratalnym, rozkładając spłaty nawet na kilka lat i uzależniając ostateczną cenę od ilości występów, strzelonych bramek, awansu do Ligi Mistrzów itp. To zresztą główna przeszkoda przy przejściu Arszawina do Arsenalu: Zenit wbrew zwyczajom panującym na Wyspach domaga się pieniędzy w jednej transzy.
Teza trzecia: obecny system transferowy wymaga reformy. Chodzi głównie o relacje kluby-agenci-dziennikarze i zasadę, że o zainteresowaniu piłkarzem z drużyny rywala nie mówimy publicznie do czasu złożenia oficjalnej oferty. Co sprytniejsi menedżerowie mówią po prostu: „Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie podziwiam Iksa. To świetny piłkarz i fantastyczny facet, chciałbym mieć kogoś takiego w swojej drużynie, ale cóż… wiąże go kontrakt z klubem Igrek, więc nie ma tematu”. Nie ma tematu? Gazety się już postarają, żeby był, a piłkarz Iks czyta przecież gazety. Mistrzem tego typu aluzji jest, niestety, Harry Redknapp, a oskarżenia o próbę zawrócenia głowy nieswoim piłkarzom spotkały go w ciągu ostatnich tygodni m.in. ze strony Middlesbrough (chodziło o Stewarta Downinga), Sunderlandu (chodziło o Kewlyne’a Jonesa) i Liverpoolu (wiadomo, o kogo chodziło).
Największą sensację zza kulis zaserwowali nam jednak działacze Wigan, którzy po tym, jak ostatecznie sprzedali Palaciosa do Tottenhamu oskarżyli o instrumentalne wykorzystanie tego piłkarza przedstawicieli Manchesteru City. Twierdzili bowiem, że ci z Manchesteru złożyli ofertę za reprezentanta Hondurasu mimo iż… wcale nie chcieli go kupić – chodziło im jedynie o to, by Tottenham wycofał swoją ofertę za Bellamy’ego, który wolał ponoć pozostać w Londynie i grać dla Harry’ego Redknappa. Palacios nie palił się do przeprowadzki, ale kiedy usłyszał o ofercie MC zaczął zmieniać zdanie, tymczasem Tottenham dogadał się z Manchesterem, kto kogo ostatecznie kupuje.
A tak w ogóle: czy to nie Arsene Wenger mówił, że skoro piłkarz nie może wystąpić w jednym sezonie pucharowym w barwach dwóch różnych klubów, to powinien mieć podobny zakaz w jednym sezonie ligowym?
Teza czwarta: największym wygranym tegorocznego okienka jest Aston Villa. Bo nie dała się osłabić. Jak pamiętamy, przez całe lato mówiło się o odejściu z klubu Garetha Barry’ego. Tymczasem nie dość, że Barry został na kolejne pół roku, to podobne decyzje podjęli Gabriel Agbonglahor i Ashley Young (a jeszcze kilka tygodni temu w kontekście przejścia Younga do Realu Madryt padały jakieś astronomiczne kwoty). Ba, zespół wzmocnił jeszcze doświadczony Heskey – zresztą piłkarz o podobnych cechach, co występujący już na Villa Park Carew. Jest dobry trener, jest stabilizacja i jest konkurencja w składzie… Liga Mistrzów w Birmingham coraz bardziej realna.
Teza piąta: najlepszych zakupów dokonał Manchester City. Z tą tezą wiąże się zresztą hipoteza: a może całe to zamieszanie z Kaką było wyłącznie psychologiczną zagrywką, rodzajem zasłony dymnej, mającej przykryć prawdziwe zamiary Marka Hughesa? Obawialiśmy się przecież fantazyjnego kupowania piłkarskich celebrytów, a tymczasem do Manchesteru przeprowadzili się bezdyskusyjnie najlepszy bramkarz Premiership (wybaczcie: wiem, że van der Sar pobił wczoraj wielki rekord, ale gdyby nie Shay Given Newcastle spadłoby z ekstraklasy już w poprzednim sezonie), jeden z najlepszych lewych obrońców tej ligi oraz Craig Bellamy i Nigel de Jong. Przy dwóch ostatnich nazwiskach warto się na chwilę zatrzymać, bo pierwszy nie od dziś budzi kontrowersje swoim agresywnym stylem gry, a drugi wypadł fatalnie we wczorajszym meczu ze Stoke. Tyle że de Jong to rutyniarz, który zdąży jeszcze wpasować się w drużynę, a Bellamy wpasował się w nią już w debiucie. Manchester City przed styczniem robił wrażenie zespołu kiepsko zbalansowanego, gdzie błyskotliwym technikom nie miał kto zabezpieczyć tyłów – teraz wygląda to zupełnie inaczej, a jeśli jeszcze jutro uda się kupić naprawdę dobrego obrońcę i świetnego napastnika (Roque Santa Cruza?), to sny o potędze Manchesteru City mogą stać się rzeczywistością.
Teza szósta: zakupy Tottenhamu nie są szalone. Media angielskie, a w ślad za nimi także polskie, epatują sumami, które Londyńczycy wydali w ostatnich sezonach, nie zapewniając sobie bynajmniej awansu do Ligi Mistrzów. Zgoda: sumy są ogromne, podobnie jak liczba piłkarzy, którzy przewinęli się przez klub. Tyle że Tottenham wciąż pozostaje instytucją dochodową: Daniel Levy jest najbardziej znienawidzonym prezesem klubu Premiership właśnie dlatego, że choć kupuje drogo, to… sprzedaje jeszcze drożej i wychodzi na swoje.
Wyjaśnijmy przy okazji nieporozumienia wokół transferu Jermaina Defoe. Zeszłej zimy do końca jego kontraktu w Tottenhamie pozostawało półtora roku, a jako wieczny rezerwowy Anglik nie był zainteresowany podpisaniem nowego. Nikt się wtedy nie spodziewał, że za parę miesięcy z klubu odejdzie Robbie Keane. Kiedy więc Defoe’a sprzedawano do Portsmouth (za 7,5 miliona funtów), można to było uznać za dobry interes. Jego cena wzrosła oczywiście przez 12 miesięcy, ale nie drastycznie: odkupując go Londyńczycy anulowali długi Portsmouth za innych sprzedanych wcześniej piłkarzy, a teraz mają jednego z najlepszych napastników w Anglii u szczytu formy, na wieloletnim kontrakcie.
Mają, a raczej mieli: Defoe odniósł na piątkowym treningu poważną kontuzję stopy i wszystko wskazuje na to, że nie zagra do końca sezonu. Klub nie mówi o tym oficjalnie, żeby nie osłabiać swojej pozycji negocjacyjnej podczas poszukiwania zastępcy. I właściwie dopiero w tym punkcie zaczyna się cyrk: żeby załatać dziurę po Jermainie Defoe Harry Redknapp stara się o Robbiego Keane’a. Patrz teza pierwsza o zakupach desperatów: kiedy Defoe wyzdrowieje któryś z nich znów będzie musiał trafić na ławkę, bo na to, żeby grać razem, brakuje im ze 20 centymetrów wzrostu.
Teza siódma: Real Madryt jest dwudziestą pierwszą drużyną Premiership, przynajmniej podczas tego okienka. Juande Ramos, który w ciągu ostatniego roku całkiem dobrze spenetrował rynek, kupił już Diarrę z Portsmouth i wypożyczył Flauberta z West Hamu, a interesował się także Valencią z Wigan, Zokorą i Lennonem z Tottenhamu, no i przede wszystkim wspomnianym Youngiem z Aston Villi.
Teza ósma: mimo wszelkich zastrzeżeń, kilku znakomitych piłkarzy zmieniło jednak kluby w zimie. Wymieńmy kilka nazwisk, zwłaszcza tych nieco mniej medialnych. Jimmy Bullard przeszedł do Hull, Kevin Nolan zasilił Newcastle (od razu widać, że lubię pomocników-twardzieli…), Jermaine Pennant trafił do Portsmouth, w Wigan pojawił się Hugo Rodallega…
Teza dziewiąta: kilku znakomitych piłkarzy może zmienić kluby w ostatniej chwili. Wymieńmy i tu kilka nazwisk: Andriej Arszawin, Robbie Keane, Roque Santa Cruz, Scott Parker, Matthew Upson, Charles N’Zogbia, Giovani Dos Santos…
Teza dziesiąta: przed nami jeden z dwóch najgorszych dni w roku. Kiedyś już tę sytuację opisywałem: w firmie spada wydajność, bo pracownicy markują siedzenie nad papierami, ale duchem są zupełnie gdzie indziej – bez przerwy odświeżają strony z najnowszymi wiadomościami, telefonują, esemesują i wieszają posty na forach dyskusyjnych. Atmosfera zagęszcza się z każdą, nawet kompletnie niewiarygodną informacją. Agenci piłkarzy kolportują plotki, w tabloidach normą jest drukowanie zmyślonych wywiadów, powielanych potem w nieskończoność w internecie: kto chce przyjść, kto ma dość siedzenia na ławce, a kto cierpliwie czeka na swoją szansę. Wszyscy wiemy, że to gra pozorów i wszyscy jej ulegamy.
O powyższych tezach, dyskusyjnych, rzecz jasna, i o wszystkich innych tematach transferowych zapraszam do rozmowy online, praktycznie przez cały dzień.