Eurodziennik: Głodne wilki

O tym, co było najpierw, a właściwie co było przez całe dwie godziny najlepiej mówi notatka, którą zrobiłem około 70 minuty: że podoba mi się, jak Pletikosa zaczyna atak swojej drużyny rzucając piłkę do biegnącego po skrzydle Srny. Rozpoczęcie gry przez bramkarza jako epizod godny zanotowania – czy trzeba dodawać coś więcej o przebiegu ćwierćfinału Turcja-Chorwacja? Nihat nie dostawał podań, Corluka wyłączył z gry Ardę, czasem z przeciętności wybijał się Modrić, ale co zdołał wypracować Oliciowi, to ten psuł… Przez 119 minut wiało nudą, aż w końcu Modrić raz jeszcze szarpnął po prawej stronie, dośrodkował na głowę Klasnicia, ten strzelił bramkę i wydawało się, że jest po wszystkim.

Jak wiecie, wcale nie było po wszystkim: sędzia doliczył do dogrywki minutę i w ostatnich sekundach tej minuty, a może nawet już po jej upływie (spytajcie trenera Chorwatów) Turcy zdołali wyrównać. I było jasne, że teraz, kiedy urwali się z szubienicy, to oni są faworytami rzutów karnych: rywale byli zbyt blisko sukcesu… Na zaprzyjaźnionej stronie kibiców Tottenhamu przeczytałem, że przypominało to oglądanie drużyny z White Hart Lane: nieumiejącej utrzymać prowadzenia, nagle tracącej pewność siebie i ostatecznie przegrywającej. Nie bez znaczenia jest fakt, że najlepszy dziś piłkarz na boisku, który zawiódł przy pierwszym rzucie karnym, jest właśnie nowym zawodnikiem Tottenhamu…

To tylko pozornie będzie nie a propos: pamiętam, kiedy przed mundialem w Korei i Japonii wybraliśmy się z Piotrkiem Mucharskim na wywiad z Bońkiem, który opowiedział nam m.in., co się działo, gdy do Łodzi przyszła wiadomość, że Widzew wylosował w Pucharze UEFA Juventus Turyn. „Nie było faksów i komórek, więc po treningu zgromadziliśmy się wszyscy w gabinecie prezesa: siedziało tam ze dwudziestu chłopa… Wreszcie dzwoni telefon, odbiera go świętej pamięci Stefan Wroński i robi się biały jak ściana: Panowie… Juventus Turyn… A my wszyscy jednym głosem: Gdzie gramy pierwszy mecz? On: U siebie. My: No to mamy ich!”. Boniek tłumaczył, że byli jak głodne wilki – żadnego strachu, choć Juventus stanowił wtedy jedną z najlepszych drużyn w Europie.

Przypomniała mi się ta rozmowa w związku z komentarzem Bartka, że od dziś na Euro kibicuje głodnym: „Turcy pokazali, że sercem można wygrać mecz” – napisał pod moim ostatnim tekstem. Długo nie byłem przekonany, czy ma rację: ci, którzy mieli być głodni, przez 120 minut bardzo ostrożnie przeżuwali każdy kęs. Dość powiedzieć, że pierwszego spalonego odnotowaliśmy w 62. minucie, drugiego – w 103. Co tu się dziwić, że tempo i sposób rozgrywania dzisiejszego ćwierćfinału sprzyjały dygresjom (a skoro o dygresjach: czy wczorajszego widowiska nie stworzył po prostu w miarę szybko strzelony gol?).

Ale tak: warto kibicować głodnym – tym, którzy mają ambicję wygrywać, którzy dają z siebie wszystko i którzy po raz trzeci w tych mistrzostwach strzelają bramkę w ostatnich sekundach. Pewnie żadnego Turka nie chcielibyście mieć w swojej drużynie (ja może Ardę…), na pewno nie chcielibyście, żeby trener waszej drużyny wyglądał jak Fatih Terim, ale chyba nie chcielibyście też, żeby wasza drużyna miała grać przeciwko nim. Im bardziej Turcy są zdziesiątkowani (dziś ze składu wypadło trzech kolejnych, odsuniętych za kartki od gry w półfinale), im więcej kilometrów mają w nogach i im krócej odpoczywają, tym trudniej z nimi wygrać. Boniek mówił, że po ograniu Juventusu w piłkarzach Widzewa coś puściło, a gdyby byli bardziej pozbierani, mogliby zdobyć Puchar UEFA („Podobnie stało się z reprezentacją Polski po meczach z Belgią i ZSRR na mistrzostwach świata w 1982: przed półfinałem z Włochami czuliśmy się już nasyceni”). Coś mi się nie wydaje, że Turcy wyglądają na nasyconych.

Po dwóch godzinach nudy mistrzostwa Europy znów zdołały nas zachwycić. Kibicom Tottenhamu mówię zaś: nie ma tego złego… Luka Modrić może zacząć wakacje i przyjedzie do Londynu wypoczęty. Co by to było, gdyby miał tu jeszcze grać do przyszłej niedzieli.

PS Ostatni dziwnie aktualny fragment wywiadu z Bońkiem (zastrzegam – przeprowadzonego  p r z e d  koreańską klapą): „Polacy rzadko walczą o najwyższe stawki, a kiedy już osiągną sukces, np. awans do mistrzostw świata po 16 latach przerwy, to zamiast traktować tę sytuację jako trampolinę do następnego skoku, zachowują się, jakby już byli u celu. Po wywalczeniu awansu odbywa się feta, piłkarze i trenerzy dostają nagrody, niektórym stawiają pomniki…”. Wygląda na to, że nie uczymy się na błędach.

12 komentarzy do “Eurodziennik: Głodne wilki

    1. ~kkogut

      Tottenham to fajna drużyna, gra w niej Luka Modrić 🙂 Zwymiotowałeś? A serio: super mecz, super Turcy w tym turnieju, ale dotąd nie musieli sobie radzić z zespołem z czołówki. Z Czechami mieli szczęście – kto by się spodziwał takiego błędu bramkarza – i wyglądało na to, że odpadną. Na Niemców, zwłaszcza w tym ustawieniu z meczu z Portugalią, nie wystarczy tymbardziej, że jak zliczyć kontuzje i dyskwalifikacje, będzie ich garstka. Niemcy w półfinale na bank, podobnie jak Włosi i Holendrzy.

      Odpowiedz
  1. ~fan.sport

    Jako fan Arsenalu patrzę z uznaniem na Modrića i jestem ciekaw nadchodzącego sezonu w wykonaniu Tottenhamu.Co do Turcji.Faktycznie w meczach z Czechami i wcześniej ze Szwajcarią pokazali prawdziwy charakter i walkę do końca. Ale czy we wczorajszym spotkaniu także?! Ja mam odmienne zdanie. Miałem wrażenie, że przez całe spotkanie grają by osiągnąć jeden cel – doprowadzić do rzutów karnych. Tam mogli mieć równe, jeśli nie większe szanse na zwycięstwo.Zaczęli grać (?) w 119 minucie, kiedy już nic innego im nie pozostało. hmmm… grać? Dla mnie nie było tam żadnej wielkiej ambicji jaką oglądałem w ich poprzednich meczach. Ot po prostu wstrzelili piłkę w pole karne i jeden z nich huknął w stronę bramki z nadzieją, że może ta piłka jakoś minie dwóch obrońców i bramkarza. No i udało się.Czy gdyby Turek w ostatniej minucie został zablokowany i sędzie zakończyłby mecz 1:0 to mówiłoby się o jakiejś ambicji w meczu z Chorwacją?

    Odpowiedz
  2. ~darek638

    Witam!Fantastyczny mecz. Perfekcyjne współdziałanie wszystkich formacji. Ciągły ruch na boisku.Niesamowite krycie a mimo to ciekawe akcje pozycyjne, bo przy tak szczelenej grze o kontrachnie było mowy. Przez wiekszość czasu gra interwałowa jak w hokeju czy koszykówce.Dla mnie Anglia(czyli najwyższy poziom) zero do zera ale fantastyczna walka. Znakomitaatmosfera spotkania żadnych naprawdę twardych fauli, ekspresyjne zachowanie wspaniałychmotywatorów trenerów. Sensacyjne zakończenie. Najlepsi na boisku Modric i Tuncay, któryma chyba(?) najwiecej długich rajdów z głębi pola podczas mistrzostw.Nie było bramek aleczy ilość goli świadczy o poziomie?! Drogi Panie Michale Turcy wyglądają na nasyconych?To jakim cudem wygrywają w końcówkach meczów? Czy mają szanse z Niemcami? Jeśli z kartkami sytuacja jakoś się zbilansuje(nie czytam tych szczegółów, pewnie nie mamdobrych linków dotyczących statystyk) to będzie ciekawa walka. Turcja ma dosyć niskąobronę wiadomo czym to grozi w starciu z Niemcami ale ich szybkość współdziałanie, onisą „wszędzie”, może spowodować nerwowość Niemców. Turcja może być zmęczona alenasycona? Nigdy! Pamiętam mecz o 3 miejsce na MŚ w Korei z Koreą zresztą już pokilku minutach Turcja prowadziła 2:0.pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. ~Jacek

      „Coś mi się nie wydaje, że Turcy wyglądają na nasyconych” – czyli wyglądają na nienasyconych – tam jest przeczenie. Poza tym święte słowa.

      Odpowiedz
    2. ~Bartek

      Też się obawiam niskiej obrony Turków, a jeszcze bardziej bramkarza. Rustu jest niepewny i -jak Ricardo- boi się wychodzić do górnych piłek. Szkoda że nie ma Volkana, bo choć zdarzają się mu kretyńskie wpadki, to jest jednak mocniejszy. Ale nie sądzę, by Niemcy mieli wiele stałych fragmentów w najbliższym meczu, po których mogliby wrzucać piłkę górą na główki. Wczoraj dwóch kolejnych piłkarz odpadło za kartki, ale zdecydowanie większa ilość wraca po pauzie 🙂 Myślę, że Tuncay, Altintop, Arda i Nihat w następnym meczu zagrają jeszcze lepiej w ataku. A mecz faktycznie był imponujący, choć nie tak widowiskowy, swobodny i łatwy w odbiorze. Coś jak oglądanie pojedynków Benitez-Mourinho. 🙂

      Odpowiedz
  3. ~airborell

    Boniek konfabuluje. Nawet gdyby widzewiacy nie „puścili”, to i tak doszłoby do afery na Okęciu, zdyskwalifikowano by Młynarczyka, Bońka i Żmudę, a pozbawiony ich Widzew raczej PUEFA nie zdobyłby.

    Odpowiedz
  4. ~Bartek

    Turcy chyba jeszcze nie są nasyceni. Wczoraj przeżuwali wolno, bo ich maszynka pozbawiona została kilku trybów. Raz jeden rację miał Wojciech-erudyta-Kowalczyk, że formacje obronne musiały mocniej asekurować bramkarza, bo Rustu nie był pewny w swoich interwencjach – najlepiej było to widać, kiedy do wahającego się Rustu piłkę główką odgrywał obrońca. I choć przez 90 minut dominowali Chorwaci, w dogrywce już niepodzielnie rządzili Turcy. Ilekroć słucham ich wypowiedzi, wydaje mi się, że drzemie w nich jakaś „imperialistyczna” mentalność, poczucie, że zwyciężanie się im należy. To nie są słowa wypielęgnowanych chłoptasiów, którzy coś mówią, bo wypada, tylko facetów, którzy autentycznie wierzą, że mogą i powinni wygrać. Dlatego myślę, że z Niemcami nie będą na straconej pozycji. Bo choć wygrywają, Turcy wciąż nie myślą, że są wspaniali (Portugalczycy chyba przez to przegrali bo przy 2-1 byli pewni, że przecież i tak odrobią straty na spokojnie). Boję się tylko, że Niemcy skuteczniej wykorzystają obecność Rustu w bramce. Kto nie chciałby Turków w swojej drużynie?: Altintop zagrał wczoraj wspaniałe spotkanie na nie swojej pozycji, Arda już wcześniej pokazywał wielką klasę, obrońcy byli niesamowicie zdecydowani i pewni w interwencjach, a Nihata oglądam w Villarealu i wiem, że z Niemcami błyśnie. Dziś – podobnie jak Robert Kubica – kibicuję Rosji, choć cały świat wydaje się być pomarańczowy. I wciąż wierzę, że w finale Euro zobaczymy dwa czarne konie – Turcję i Rosję. A tytuł zdobędzie Hiddink. Już się nie mogę doczekać dzisiejszego wieczoru. 🙂

    Odpowiedz
  5. ~Bartek

    A co Pan powie o Kazimie (swoją drogą, co mecz, to inaczej wypowiadają jego nazwisko – wczoraj był Kazumem). Jak dla mnie największe rozczarowanie wśród Turków. Oglądając go w Fenerbahce, spodziewałem się po nim dużo więcej. Chyba jednak nie najlepiej znosi obciążenie (ma 22 lata, więc jeszcze stwardnieje).I ostatnie słowa o dzisiejszym meczu – czuję, że Zhirkov i Pavluchenko dziś będą jeszcze lepsi od gwiazd z Holandii. Bo ci ostatni chyba już dali się przekonać światu, że mają tytuł w kieszeni. Ciekawe, co wymyśli Hiddink, bo pewien jestem, że coś ciekawego. 🙂

    Odpowiedz
  6. ~Wojtek

    Ogladam mecze z udzialem Turkow od lat i niezaleznie od tego jakim dysponuja skladem zawsze charakteryzuje ich wielka wola walki i wiara we wlasne sily. Przyznam nieskromnie, ze nie jestem zaskoczony awansem Turkow do polfinalu bo juz przed mistrzostwami uwazalem ich za „czarnego konia” imprezy w Austrii i Szwajcarii. Pilkarze tureccy osiagaja coraz wieksze sukcesy i robia regularne postepy. Pamietam jak w czasach podstawowki byli dla Polakow „chlopcami do bicia”. Jak jest dzis kazdy widzi. Oni osiagaja wspaniale wyniki a my jestesmy europejska druga liga. Niezaleznie od tego jak reprezentacja turecka przygotowana jest pod wzgledem czysto pilkarskim do kazdego turnieju, jednego mozna byc absolutnie pewnym. Ze nigdy nie odpuszcza i nie zabraknie im determinacji w dazeniu do celu nawet gdy do konca meczu brakuje dziesiec sekund. A te cechy w parze z umiejetnosciami, ktore Turcy obecnie posiadaja pozwolily im byc w polfinale tak wielkiego turnieju jak mistrzostwa Europy.

    Odpowiedz
  7. Michał Okoński

    Dzięki za komentarze, prowokujące do dalszej rozmowy. Dla porządku przytaczam jedno z ważniejszych zdań: „Warto kibicować głodnym; tym, którzy mają ambicję wygrywać, którzy dają z siebie wszystko i którzy po raz trzeci w tych mistrzostwach strzelają bramkę w ostatnich sekundach”. To @ Darek638, który – pewnie z powodu nocnej pory mojego pisania i ciemnego stylu tego pisania – nie załapał, że piszę właśnie o głodzie i nienasyceniu Turków. „Coś mi się NIE wydaje, że wyglądają na nasyconych”. My się w pełni zgadzamy… @ Airborell: Konfabulował, czy nie, Boniek był wtedy bardzo przekonujący. Mniej niż o realną ocenę szans Widzewa chodziło o to, że po przejściu Juventusu mieli już poczucie spełnienia; podobnie jak Polacy po wyjściu z grupy na mundialu w Hiszpanii. Tu jest coś, co nie daje mi spokoju od chwili, gdy przypomniałem sobie tamtą rozmowę: czy Polacy na Euro 2008 wyglądali na głodnych, czy zachowywali się tak, jakby zrobili już swoje w eliminacjach? Umieć powiedzieć „pas” trzeba podczas gry w brydża, w świecie piłki powinno się walczyć o każdy następny punkt, o każdego gola. Po turecku 🙂 @ Bartek: Kazim Richards (ja go pamiętam z Anglii, więc tak piszę i wymawiam) błyszczał podczas pierwszego meczu. Zgoda, że Tuncay imponuje pracą za wysuniętym Nihatem. Mnie też podobają się Żirkow i Pawliuczenko, choć najbardziej „holenderski” okazał się Arszawin. Finał Rosja-Turcja jest teoretycznie możliwy: na pewno nie trafią na siebie w ćwierćfinale… @ Vitek z krk: OK, będę powściągliwszy, choć blog ma przecież swoje prawa, generalnie piszę o tym, co mnie interesuje. A propos występu Modricia polecam ciekawą analizę ze SkySports (tradycyjnie uwaga na Onet, rozbijający adresy internetowe): http://www.skysports.com/football/match_reaction/0,19764,11065_3005684, 00.html

    Odpowiedz

Skomentuj ~airborell Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *