Eurodziennik: Mały finał po raz drugi

To był mecz jak z programu komputerowego, znajdującego się na wyposażeniu najlepszego klubu świata i w najdrobniejszych szczegółach analizującego postawę grających w nim zawodników. Krycie strefą, przesuwanie się poszczególnych formacji po boisku, zmiany ustawienia piłkarzy – w ciągu ostatniego ćwierćfinału Euro 2008 mogliśmy widzieć całą antologię konceptów taktycznych stosowanych w piłce nożnej, szkoda tylko, że służących głównie zabezpieczeniu własnej bramki. W takich meczach rozstrzyga jeden błąd, którego jak na złość nikt nie chciał popełnić. W takich meczach najbardziej zachwyca trzecie podanie od końca, bo przy następnych dwóch obrońcy zdążą się już połapać i albo do wykończenia akcji nie dochodzi, albo strzał okazuje się niegroźny (przykład z 48. minuty: Senna cudnie do Torresa, Torres w kierunku Villi, który przepuszcza do Iniesty, ten zaś pudłuje). W takich meczach zwyciężają bardziej odporni psychicznie. W takich meczach pozostaje czekanie na rzuty karne, a wcześniej niekończące się dywagacje na temat osiemdziesięciu z górą lat, podczas których Hiszpanie nie byli w stanie wygrać z Włochami meczu o stawkę.

Wcale się nie nudziłem. Z lektury prasy, z wypowiedzi ekspertów i kibiców (przede wszystkim hiszpańskich, spanikowanych aż miło było patrzeć), wynikało, że jeśli świat ma swój porządek, powinni wygrać Włosi. „Co tym razem stanie na przeszkodzie Hiszpanom” – głosił tytuł z „Gazety Wyborczej”, świetnie streszczający tę atmosferę. Ale ponieważ na tegorocznym Euro porządek świata naruszono już wielokrotnie, czekałem po cichu na spełnienie się innego scenariusza. Zresztą ów porządek świata nie miał nic wspólnego z tym, co na mistrzostwach pokazały obie drużyny, a zwłaszcza z tym, czego n i e  p o k a z a l i Włosi.

O piłkarskich komunałach już tu mówiliśmy, dając – i ja, i Wy – kilka charakterystycznych przykładów, a wśród nich oczywiście to zdanie o Hiszpanach, że „grają pięknie jak nigdy, przegrywają jak zawsze”. Fajnie, że mówienie komunałów jest w tym roku karane ich natychmiastową falsyfikacją – co dotyczy także komunałów świeżej daty, np. powtarzanej w kółko opinii, że pewna awansu drużyna, która dawała odpocząć swoim gwiazdom w trzecim meczu grupowym, traciła rytm i ostatecznie odpadała w ćwierćfinale albo że do półfinału wchodzi się jedynie z drugiego miejsca w grupie. W obu przypadkach te zbiorowe mądrości żyły tylko do dzisiejszego meczu.

Słowo o piłkarzach: rzuty karne zwykle zmieniają perspektywę, kreując na bohaterów bramkarzy (Casillas!), ale w tym przypadku chciałbym wyróżnić Chielliniego i Sennę. Środkowy obrońca Włochów grał przeciwko najgroźniejszemu duetowi napastników na turnieju i radził sobie znakomicie – zresztą w końcu Aragones zdecydował się zmienić nieskutecznego Torresa. Defensywny pomocnik Hiszpanów nie tylko rozbijał ataki i wzorowo asekurował obronę, ale celnymi podaniami rozpoczynał akcje ofensywne i strzelał groźnie z dystansu.

Mistrz świata wraca do domu. Przez cały turniej nie błysnęli ani razu, choć tym razem mogli nawet wygrać: Casillas w 61. minucie obronił nogami strzał Camoranesiego, w 95. przeniósł nad poprzeczką uderzenie Di Natalego; czy Hiszpanie mieli równie groźne sytuacje? Do półfinalistów dołącza młody zespół starego trenera. Jeśli miałbym jednym słowem podsumować kwestię, dlaczego akurat oni, odpowiedziałbym: bo tym razem mieli cojones.

PS Przerwa w turnieju nie oznacza przerwy w „Eurodzienniku” – jutro rozmawiamy nadal.

12 komentarzy do “Eurodziennik: Mały finał po raz drugi

  1. ~Bartek

    Pisze Pan, że taktycznie ten mecz był wysmakowany i że wcale się Pan nie wynudził. A ja się nie do końca mogę z tym pierwszym zgodzić. Włosi bronili świetnie, ale też Hiszpanie nie zmusili ich do błędu. Kiedy patrzyłem na drugą połowę, nie mogłem zdzierżyć, że akcja Hiszpanów toczy się cały czas w środku, że piłka wędruje od Cesca do Senny, do Silvy i Cazorli, a ŻADEN z bocznych pomocników nie wbiega do linii, nie szarpie, żeby dośrodkować, czy chociaż zejść wzdłuż linii końcowej i wycofać piłkę do wbiegającego partnera. I znowu muszę nawiązać do Rosji – jeśli Arszawin podawałby do Siemaka, ten do Saenki, to natychmiast bocznymi sektorami uciekali by i Pavluchenko i Zhirkov, później wrzucaliby piłkę górą, albo wycofywali, ale generalnie parliby na bramkę – tymczasem Hiszpanie wymienili 700 podań, które nigdzie nie prowadziły. I dobra obrona Włochów nie może wszystkiego wyjaśniać.

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Tak nie do końca się zgodzę. Biegali boczni, choć częściej Włosi spychali ich do środka. Podchodził wysoko Ramos, raz czy drugi był przy linii końcowej Capdevilla (Silva czy Iniesta robili im miejsce schodząc do środka). Kłopot chyba w tym, że Hiszpanie w ogóle nie mają skrzydłowych i że Iniesta jest na tym turnieju słaaby. Może rzeczywiście lepiej wstawiać do pierwszego składu Cazorlę. A z Rosją trudno porównywać, choć teraz wszyscy to będą robić. Rosja rulez

      Odpowiedz
      1. ~Bartek

        Znowu się sprzeczamy o Hiszpanię. 🙂 Wczoraj było tak, jak ze Szwedami – granie po obwodzie. A że Ramos i Capdevila wbiegali czasem do przodu – i co z tego? Nie robili wrzutek, nie szarpali odważnie, a jedynie nieśmiało się pokazywali tylko po to, żeby odegrać piłkę do kolegi ze środka boiska. „Chciałabym, a boję się” – ta fraza świetnie pasuje do gry Hiszpanów. Oni wiedzą, że powinni atakować, ale nie mieli odwagi, żeby zaryzykować, wziąć grę na siebie (wyjątkiem Silva – ale to żadna nowość). A Iniesta faktycznie niedobry (w Barcelonie był jedynym dobrze grającym w końcówce sezonu, ale teraz zawodzi). Myślę, że Cazorla powinien grać w podstawowym składzie. A wczoraj mi zaimponował przy karnym – zdecydowanie, twardość psychiczna, charyzma.

        Odpowiedz
        1. ~Gunnerfan

          Mi zaimponował Marchena, kompletnie niedoceniany w klubie i w reprze, a tu całkiem wyłączający Toniego. I nie rozumiem, czemu gra Xavi, a nie Fabregas, to chyba jakieś barcelońskie układy. Chyba że Cesc ma wychodzić już na podmęczonych rywali i rozklepywać ich swoimi genialnymi podaniami. Pozdrawiam

          Odpowiedz
  2. ~Jacek

    No mieli cojones. 🙂 Ale mieli tez po prostu farta, bo jednak to Wlosi parli na bramke Hiszpanow z furia. Szczegolnie w dogrywce.

    Odpowiedz
  3. ~Manu

    Mówicie, że Hiszpanie nie stwarzali dużo groźnych sytuacji ale jak mieli to robić skoro włosi oprócz czwórki obrońców mieli trzech defensywnych pomocników wiec ciekawe jak mieli się przebić przez taki mur i tak ich podziwiam bo cały czas próbowali ale Włosi to mistrzowie defensywy więc łatwo nie było. Wygrali zasłużenie i wreszcie futbol był sprawiedliwy w tych ćwierćfinałach i zachwycacie się Rosją której wyszedł jeden mecz, bo akurat Holandia miała słabszy dzień bo z gry w całym turnieju to ona zasłużyła na awans i zobaczymy w czwartek jak Hiszpania drugi raz pokaże Rosjanom, że tak naprawde gdyby nie ich trener pewnie nie grali by na tych mistrzostwach i pewnie wynik nie bedzie 4:1 ale na pewno wygrają. Bo ona broni honoru piękna tej cudownej gry, bo antyfutbol pokazali wczoraj Włosi których nie interesowało zdobywanie bramek liczyli od początku na karne i sie przeliczyli.

    Odpowiedz
    1. ~darek638

      Witam!Panie Michale marny mecz. Podziwiam, że potrafi Pan mimo to, jakieś ekscytująceelementy w tej słabej potyczce znaleźć. Niesłychanie zachowawcza gra, aktywnaobrona od 40 metra, zero pressingu, zero ryzyka. Z góry założenie, że będzie dogrywkai może karne. Słabych w tym turnieju Włochów rozumiem ale dlaczego Hiszpaniatak marnie grałą? Zdecydowanie najlepszy do tej pory ćwierćfinał, to mecz Chorwacja-Turcja.Nowoczesna, odważna, piękna piłka. Niestety Turcy są zdziesiątkowani i mogą miećogromne kłopoty, żeby wystawić w półfinale „normalną” jedenastkę.Pzdr.PS. Jak grać z Włochami pokazali Holendrzy.

      Odpowiedz
    2. ~mariusz

      Zobaczymy kto zwycięży w meczu Hiszpania Rosja. Patrząc na grę obu drużyn zdecydowanie stawiam na Rosję. Co do meczu Holandia Rosja, lubię Holendrów ale Rosja w każdym elemencie piłkarskim była po prostu lepsza.

      Odpowiedz
      1. ~woops

        To będzie kompletnie inny mecz, Hiszpanie nie będą mieli przed sobą takiej ściany, jak włoska defensywa (chyba siedmiu piłkarzy tylko z zadaniami destrukcyjnymi). Raczej Rosjanom będzie ciężko się przedrzeć przez Sennę i Fabregasa, bo na niego powinien stawiać Aragones, o obrońcach nie wspominając i fanastycznym Cassilasie. Czy padnie więcej goli? Chciałbym w to wierzyć

        Odpowiedz
  4. ~ciekawski

    Wychodzi na to, że to był nudny mecz i nikomu nie chce się o nim pisać. A nie można napisać po polsku, co to cojones?

    Odpowiedz

Skomentuj ~woops Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *