Eurodziennik: Mózgi i mięśnie

Cóż za przedziwny paradoks: wielu z nas widzi, że Hiszpania ma lepszą drużynę, a mimo to spodziewa się zwycięstwa Niemców. Wielu zawiesza racjonalną analizę opartą na kwestiach czysto piłkarskich, umiejętnościach poszczególnych zawodników, dyscyplinie taktycznej, przygotowaniu kondycyjnym itd., i zaczyna podnosić kwestie, powiedzmy, metafizyczne. Hiszpanie grali dotąd pięknie, a Niemcy nie zachwycali? To argument za Niemcami, bo podobno każda drużyna musi w turnieju rozegrać przynajmniej jeden słaby mecz, a Hiszpanom taki się dotąd nie zdarzył. Hiszpanie mają więcej znakomitych piłkarzy? To także argument za Niemcami, którzy dzięki temu pozbywają się presji ciążącej na faworytach. Już nie mówię o tym, że argumentem koronnym staje się historia dotychczasowych występów obu drużyn na mistrzostwach świata czy Europy, streszczana w komunałach o „grających pięknie jak nigdy, przegrywających jak zawsze” i „na końcu zawsze wygrywających”. Oto „najlepsza drużyna turniejowa” spotyka się z „najgorszą drużyną turniejową”, oto reprezentacja, która zwyciężanie ma ponoć w mentalności, mierzy się z reprezentacją, która zwyciężać nigdy nie potrafiła… I tak w kółko: zachwyceni Hiszpanią wskazują na Niemców nawet jeśli przyznają, że drużyna Aragonesa gra już nie tylko efektownie, ale także efektywnie, że Torres, Fabregas czy Xabi Alonso nauczyli się znosić presję podczas występów w Premiership i że chwalony tu przeze mnie od wielu dni Senna daje swojemu zespołowi niespotykane wcześniej poczucie równowagi w drugiej linii, coś jak Makelele w pierwszym sezonie mistrzowskim Chelsea.

Chwilę po obejrzeniu inauguracyjnego meczu Niemców zanotowałem, że zobaczyliśmy najlepszą do tej pory drużynę turnieju, choć wydawało mi się, że z Lehmannem między słupkami mistrzostwa nie zdobędą. Jeśli więc miałbym samemu spróbować analizy słabych stron obu zespołów zacząłbym właśnie od bramkarza Niemiec, a potem skupiłbym się na stojących przed nim i często dających się wyprzedzać środkowych obrońcach, zbyt wysokich i zbyt wolnych na prowadzoną po ziemi kombinacyjną grę Hiszpanów, a także na lewym obrońcy Lahmie (pamiętacie jego błąd w meczu z Turcją? wygląda na to, że najważniejszym atutem tego piłkarza jest raczej gra na połowie przeciwnika).

Nawet jeśli niemiecka druga linia rzadko pozwalała rywalom na szybki atak i obnażenie słabości obrony, tak niepewnych piłkarsko punktów jak wspomniana czwórka w jedenastce Hiszpanii nie ma. Tu można mówić raczej o kłopotach z masą i wzrostem piłkarzy (nie będzie łatwo bronić się przy niemieckich wolnych czy rogach), i o nadmiernym może przywiązaniu do koronkowej gry: wszak jedna strata może otworzyć Niemcom możliwość kontry, powiedzmy długiej piłki do szeroko ustawionego Podolskiego, który – jak w półfinale – odegra ją do wbiegającego z głębi pola Schweinsteigera…

Tak to właśnie może wyglądać: Niemcy schowani za podwójną gardą, kryjący krótko i agresywnie, wytrącający Hiszpanów z rytmu faulami czy wybiciami na aut, cały czas czyhający na swoją szansę w kontrataku lub stałym fragmencie gry. I Hiszpanie: po kontuzji Villi pewnie z pięcioma piłkarzami w pomocy, długo utrzymującymi się przy piłce i nagle przekazującymi ją włączającemu się do ataku bocznemu obrońcy, a potem podkręcającymi tempo serią podań z pierwszej piłki – coś jak w grającym najpiękniejszy futbol świata Arsenalu. Tu właściwie pozostaje wyłącznie pytanie o dyspozycję strzelecką, bo tak jak piłkarze Arsene’a Wengera (i nie tak jak Niemcy), Hiszpanie wykorzystują niewielki procent wypracowanych przez siebie szans.

Podsumowywać Euro będziemy pewnie jeszcze nieraz. Na szybko zanotujmy tylko, że prawie nie było symulowania, nurkowania w polu karnym etc., i że w ogóle nie było brutalnych fauli. Naprawdę: mistrzostwa, w których zwyciężała piłka (no może poza meczem Francji z Rumunią…). Oby tak jutro.

A kto zostanie mistrzem? Ogłosiłem przedwczoraj „Przepis na mistrzostwo Europy”, ale uważni czytelnicy zorientowali się bez trudu, że umieszczony tam opis zwycięzców można było odnieść zarówno do Niemców, jak do Hiszpanów. Kto zwycięży ostatecznie, nie wiem, i to jeszcze jedna rzecz, która cieszy mnie w tym Euro. Choć mam wrażenie, że gdyby zostawić na boku metafizykę, tytuł dla Hiszpanii nie podlegałby dyskusji…

31 komentarzy do “Eurodziennik: Mózgi i mięśnie

  1. ~kkogut

    Ważne – i nieobecne w tekście pytanie – czy zagra Ballack. Ja sądzę, że zagra i że ta kontuzja jest rodzajem zasłony dymnej. Gdyby miało go zabraknąć, jest Schweinsteiger, ale jak patrzeć racjonalnie to byłby właśnie ten przesądzający argument za Hiszpanią, NIemcy bez swojego generała. Poza tym rzeczywiście Hiszpania bez słabych punktów, czego o Niemcach powiedzieć się nie da. Nawet Xavi i Iniesta, do znudzenia puszczający piłkę po obwodzie, zwalniający, zapatrzeni w robienie kolejnych podań zamiast jak trzeba dobijania, przełamali się w półfinale i rozłożyli Rosję na łopatki. Przełamał się też Sergio Ramos, z którym Lahm będzie miał wielkie kłopoty. Nieobecne w tekście jest też pytanie o trenerów. Stary lis kontra w sumie żółtodziób: jeszcze jeden argument za Hiszpanią. Jeśli tylko na samym początku nie wydarzy się coś nieoczekiwanego, przypadkowy gol dla Niemców, team Aragonesa powinien sobie poradzić.

    Odpowiedz
    1. ~Bartek

      Ballack nie jest AŻ tak fundamentalnym zawodnikiem, żeby jego brak lub jego obecność miały przestraszać lub rozprężać przeciwników. Odpowiedzialność w tej drużynie jest dobrze rozłożona – Podolski, Schweinsteiger, Ballack, Frings – oni wszyscy prowadzą grę. Ballack jest dowódcą, ale nie sądzę, że Niemcy się bawią w dymne zasłony.

      Odpowiedz
      1. ~kkogut

        Będę się upierał. Przed takim meczem MIND GAMES są jednym z kluczowych elementów przygotowań; stawiam, że NIemcy grają kontuzją Ballacka, żeby utrudnić Hiszpanom przygotowanie taktyki pod konkretnych zawodników rywali. Zgoda na odpowiedzialność rozłożoną, a zwłąszcza na Fringsa, znakomitego w destrukcji.

        Odpowiedz
        1. ~Jacek P.

          Hej, jestem zmęczony tym hałasem onetowskim dookoła. „Viva Espania”, „Sieg Heil” itd., nie można by tego forum zrobić z logowaniem jak u Steca? Może byłoby łatwiej tym, którzy chcą normalnie rozmawiać – bo jest o czym. Pozdrawiam

          Odpowiedz
  2. ~BART

    TEN GOŚCIU CO TO PISAŁ CHYBA NIE OGLĄDAŁ WSZYSTKICH MECZY HISZPANÓW!!!!! A MECZ Z WŁOCHAMI??!! PRZECIEŻ TO BYŁ ANTYFOOTBALL Z OBU STRON… DOPIERO KARNE ROZSTRZYGNĘŁY ALR TAK NAPRAWDĘ TO NIKOMU NIE NALEŻAŁO SIĘ ZWYCIĘSTWO!!!

    Odpowiedz
  3. ~Obserwator

    Dzien dobry wrescie i Niemcy maja sprzmierzencow w Polakach za co dziekuje obserwator . Caly tydzin bylo inaczej takze ze Hispanami nam nie bedzie latwo to juz dawno wiemy sa szysi oraz skuteczniejsi my znowu odporniejsilicze ze zwyciezym 2-1 jak LEjman znowu nie ZAWALI jak Z turkami dz pieknego popoludnia Obserwator

    Odpowiedz
  4. ~waga

    Moim zdaniem wygrają Niemcy i na nich stawiam. Żałuję tylko że finał nie rozegra się pomiędzy Niemcami a Rosją. To byłby mecz „na śmierć i życie” prawie jak III wojna światowa.

    Odpowiedz
  5. ~oserwator

    KOlego czy kolezanko do IIIwojny to natej strnie lepiej nigy nic niepiszi niech sie do niej nikomu nie spiszy bo tylko bgaci benda bogatsi amy jak z jednej tak z drugej stron BIEDA!!!!! sport muzyka zart cos zwidzic pojesecpokohac z zycia cos miec anie hamstwo

    Odpowiedz

Skomentuj ~GG+ Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *