Jeden mecz, sześciu sędziów (i mnóstwo komentarzy)

Zdaje się, że w Polsce nikt jeszcze o tym nie pisał: za kilka dni w Słowenii odbędzie się młodzieżowy turniej piłkarski, sędziowany w ramach eksperymentu FIFA i UEFA przez sześcioosobowe ekipy arbitrów (dwaj dodatkowi sędziowie mają stanąć za bramkami).

Zanim jednak napiszę o tym parę słów, wyjaśnienie dla stałych gości tego bloga: czasem tak się zdarza, że moje wpisy trafiają na stronę główną Onetu. Przyciągają wówczas grupę czytelników przypadkowych, nie zawsze zainteresowanych prowadzeniem spokojnej rozmowy. Stąd się wzięła przedwczorajsza burza pod wpisem o nienawiści kibiców, stąd ubiegłotygodniowe zamieszanie pod wpisem o sędziowaniu właśnie. Jeśli miałbym odpowiadać na niektóre pojawiające przy tej okazji komentarze (zakładając oczywiście, że ich autorzy jeszcze mnie odwiedzą), powiedziałbym, że nie nakłoniły mnie do zmiany poglądów. Geraltowi wyjaśniłbym tylko, że nie wzywam do oglądania meczów w garniturze i z wysokości ekskluzywnej loży. Ja również boleję nad tym, że ten sport staje się coraz częściej sportem dla bogatych – niejednokrotnie zresztą o tym pisałem. Zgadzam się, że wykształcenie, wysokie zarobki i inteligencja nie gwarantują ani uczciwości, ani kultury, a jeśli do czegoś wzywam (mówiąc zresztą o angielskim, nie polskim przykładzie), to jedynie do przestrzegania prawa. Z wdzięcznością przyjmuję wypowiedź warszawiaka, odpierającego część zarzutów pod moim adresem. Rzeczywiście uważam, że futbol to nie wojna i że kibicowanie nie musi się wiązać z przemocą, nienawiścią i polowaniem na kibiców albo piłkarzy rywali. Tylko tyle. Nie apeluję o wszechogarniającą zgodę kibiców, choć z przyjemnością rejestruję momenty, w których fani przegrywającej drużyny potrafią bić brawo zwycięzcom: dla mnie to przejaw klasy, nie słabości. No i nie mam złudzeń: nikogo swoim pisaniem nie przekonam.

Inna sprawa, że myślałem, iż powiemy więcej o Solu Campbellu. W sprawie tego, co usłyszał z ust kibiców Tottenhamu podczas ubiegłotygodniowego meczu z Portsmouth są bowiem nowe fakty, zwłaszcza wypowiedź prezesa Football Association Lorda Triesmana, domagającego się od władz „klubu, który kochał i któremu kibicował całe życie” zdecydowanych działań przeciwko ludziom, którzy go znieważali – z dożywotnim zakazem stadionowym włącznie. To też jest rodzaj odpowiedzi krytykom „Nienawiści”.

Co się zaś tyczy dodatkowych sędziów na turnieju w Słowenii: mają śledzić przede wszystkim incydenty w polu karnym, sprawdzać, czy piłka przekroczyła całym obwodem linię, pilnować, czy ktoś nie udaje sfaulowanego albo przeciwnie: nie ciągnie rywala za koszulkę licząc na to, że sędzia patrzy gdzie indziej. Wszystko odbędzie się między 10 a 15 października, podczas miniturnieju eliminacji mistrzostw Europy do lat 19, z udziałem Słowenii, Słowacji, Norwegii i Armenii. Na miejscu będą pracować dwie rozbudowane ekipy sędziowskie, eksperyment ma następnie zostać powtórzony podczas kolejnych dwóch miniturniejów. Jeśli jego wyniki zadowolą organizatorów, zostaną poddane pod dyskusję IFAB (International FA Board, która decyduje o zmianach przepisów gry w piłkę; obejmuje cztery brytyjskie związki piłkarskie i FIFA, która również dysponuje czterema głosami – do zmiany przepisów potrzebnych jest sześć głosów).

Reformy sędziowania nie należy się spodziewać szybko – wiadomo, że władze angielskiej piłki, podobnie jak Szkoci, opowiadają się raczej za eksperymentami z analizującym powtórki „sędzią telewizyjnym”, a na razie stawiają na promocję kampanii szacunku dla arbitrów. Przyznam jednak, że będę czekał na wieści ze Słowenii. Jednym z powodów, dla których ten pomysł mi się podoba, jest to, że mimo gwałtownego rozwoju technologii szanuje coś, co zawsze było dla piłki najważniejsze: to nadal ma być sport dla ludzi i oceniany przez ludzi – nie maszyny.

PS Jeszcze w sprawie kibicowania: polecam wpis Roberta Błaszczaka na jego blogu. O tym samym, od jeszcze innej strony.

20 komentarzy do “Jeden mecz, sześciu sędziów (i mnóstwo komentarzy)

  1. ~Michał

    Szczerze mówiąc dziwi mnie ten pomysł wprowadzania dodatkowych arbitrów. Paradoksalnie może to spowodować jeszcze większe zamieszanie i przestoje w grze. Co jeśli arbiter za bramką będzie widział faul, a boczny będzie święcie przekonany, że faulu nie było. Jaką decyzję powinien podjąć główny?Bardziej bym się skłaniał ku dodatkowemu arbitrowi, który zamiast biegać wokół boiska analizowałby powtórki telewizyjne. Technikę mamy na tyle zaawansowaną, że moglibyśmy zacząć robić z niej wreszcie realny użytek, a przynajmniej próbować.

    Odpowiedz
    1. ~Number 9

      Tak źle, i tak niedobrze. Są niekonkluzywne powtórki, które dopiero po jakimś czasie długich analiz, zwolnionego tempa itp. dają odpowiedź. Z drugiej strony są sporty, w których to działa. A czy będzie ich zbyt wielu i będzie bałagan? Ostateczną decyzję i tak podejmuje główny, który nawet dzisiaj czasem podbiega do liniowego, żeby się z nim skonsultować. Ja chyba wolę to rozwiązanie dlatego, że jednak bazuje na ludziach, a nie na technice.

      Odpowiedz
      1. ~zwz

        Jestem zaciekawiony tym, jak to będzie wyglądało. Ale nie musi wyglądać źle. Zamiast dwóch par oczu (główny i asystent), będą trzy, a jeszcze wyposażene w łączność radiową. Z pewnością mogą się również precyzyjniej umówić co do współodpowiedzialności. Wiadomo, że całkowitą i ostateczną zawsze będzie ponosił główny. Pikarze tez sie beda bardziej pilnowac, wiedzac i widzac jeszcze jednego straynika przepisow. Sciskam kciuki, bo bledow sedziowskich mam troche dosc, a w powtorki wideo, cuda techonologii nie wierze. Mial byc kiedys zreszta chip w pilce, ale okazalo sie, ze nie dziala.

        Odpowiedz
  2. ~tom

    Czy Lord Triesman nie jest czasem fanem Spurs? Jesli chodzi o sedziowanie to wole to z rugby na wyspach.Wszyscy widza powtorki na ekranie i decyzja zapada szybko jak moj komentarz.

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Lord Triesman jest kibicem Tottenhamu. I dlatego jego apel o dożywotnie zakazy wejścia na White Hart Lane dla innych fanów tej drużyny, którzy zniewazali Campbella jest tak wiarygodny. Wszystkim oglądałoby się mecze lepiej bez takich hec.

      Odpowiedz
    2. ~Robbie

      Ponadto, w rugby, podobnie jak w NFL, sędziowie mają przypięte mikrofony i natychmiast tłumaczą podjętą decyzję. Nikt się nie kłóci, nie ma kontrowersji. Wyjątki tylko potwierdzają regułę

      Odpowiedz
  3. ~nth

    Przeczytałem 'Nienawiść’ i z jednej strony trudno mi się samemu nie zgodzić z tym co piszesz, ale jednocześnie z drugiej przychodzi myśl, że wszystko to o co apelujesz to i tak tylko pół kroku i to wcale nie wiadomo czy naprzód. Może to tylko kulawe rozwiązanie, które i tak nie przyniesie sukcesu. Poniżej zatem parę zdań rozwinięcia.Parafrazując twoje słowa mogę powiedzieć tyle, że mnie 'ta’ sprawa też nie daje spokoju i to nie od kilku dni lecz od miesięcy. Zacznę jednak od tego, że gdy przeczytałem, że podejmujesz ten temat ponownie z poczuciem, jak piszesz, że pewnie nikogo nie przekonasz, a niejednemu się narazisz, pomyślałem, że aż tak gwałtownie, to raczej nikt z czytających nie zareaguje, bo w końcu w samym tekście powodu przecież nie znajdzie. Ten styl pisania i zawartość, czy się ktoś z nią zgadza czy też nie, raczej zachęca do rozwinięcia, albo do polemiki, niż do pokrzykiwań i emocjonalnych gestów. Tymczasem w poniedziałek faktycznie przewinęło ci się przez chałupę sporo gości. Reakcje części z nich dosyć ostre, czego przyznam wcale się nie spodziewałem. Dlaczego i co się z nami w takim razie dzieje? Pomijając oczywiście podejrzenie, które okazuje się teraz faktem, że w poniedziałki musi być jakiś specjalny link do tego bloga, gdzieś w ważnym miejscu sieci. Zatem dlaczego taka reakcja? Moja diagnoza ogólna jest taka, że ludzie są już zmęczeni pewną medialną agitacją. Tak często bowiem, w przekazach prasowych, wszystkie wartości i cechy zastępuje się wszechobecną 'tolerancją’. A ludzie tymczasem mają swój charakter. A tu coraz częściej tę wyrazistość próbuje się spłaszczyć. Tolerancja staje się przedmiotem obowiązkowym i religią. A przecież tolerować najczęściej udaje nam się tak naprawdę rzeczy mało dla nas istotne i mgliste, rzeczy bez większego znaczenia – coś na co najczęściej wzruszamy tylko ramionami. Tolerancja jako substytut prędzej czy później nas zniszczy, zamaże tylko indywidualaność – niczego na dłuższą metę nie rozwiąże. Nie uważasz, że ta reakcja, to jakiś rodzaj buntu przeciw unifikacji i bezkształciu emocji jaki, wydaje się, narzuca się w imię osiągnięcia pozorów pokoju. Może z rozpędu ludzie odczytali ten artykuł jako kolejny z serii, która każe im się odcharakteryzować i wyrównać. A przecież sztuką jest chyba żyć z całym tym cholernym bagażem genów i doświadczeń, a nie spłaszczać się żeby inni mogli nas (tylko) tolerować. Łatwo jest tolerować coś, co nas aż tak bardzo nie drażni, bo jest przeciętne. Promując tolerancję, trzeba automatycznie ukształtować nijakiego człowieka, bo wtedy będzie łatwiej tolerować. Aby bowiem zrozumieć postawy skrajniejsze trzeba by już zaprząc wyższe wartości. Może wiarę w człowieka, może nadzieję, że uda się coś zmienić, a może nawet i miłosierdzie… No a tego to już architekci nowego człowieka raczej nie zniosą. Brzmi to patetycznie, wiem. Próbowałem to przeredagować, ale się nie dało. Widocznie tak już musi zostać.I dlatego lecą formułki, jedna za drugą (jakoś zawsze razem!?): te homofobie, rasizmy, nienawiści, ksenofobie… Oj, będzie sprawa Campbella wdzięcznym tematem jeszcze przez długie miesiące, aż do zakończenia kariery, a może i daleko dłużej. Jak zwykle będą likwidować skutki. Może nawet jakaś organizacja obrony powstanie za czyjeś pobrane w podatkach pieniądze. Kto wie… Po co zresztą używać czasu przyszłego? Już pojawiają się pierwsze nazwiska. A przepraszam, czy nie można by tak inaczej: niekonwencjonalnie, a skutecznie? Skoro Yidos nazywają go Judaszem to czemu nie przyjrzeć się sprawie oryginalnego Iskarioty. Czy tamten miał wśród dawnych przyjaciół inną opcję niż drzewo i struna fortepianowa? Miał, ale musiałby wtedy 'gorzko zapłakać’ jak kolega jego Piotrek, co to też przecież nieźle nawywijał. Piękna opcja i wielka nadzieja na wielki koniec. Ale żeby to osiągnąć trzeba by coś zrobić. Nie znam szczegółów życia Campbella po 2001, czy podjął on próbę jakiegoś kontaktu z kibicami Spurs i szczerego (szczerego!) wytłumaczenia co nim kierowało? Jeśli podjął i go odrzucono, to mnie popraw, a moja teoria rozleci się jak domek z kart i zakończę natychmiast szukanie dziury w całym. Jeśli jednak nie, to brnijmy dalej. Aby mogło dojść do klasycznej sytuacji 'kto jest bez winy niech pierwszy rzuci…’ to jednak najpierw trzeba szczerej postawy żalu. Wtedy może nie znalazłoby się aż tak wielu chętnych do znieważania, bo każdy sam przecież w życiu kogoś zawiódł czy coś spieprzył, kogoś okłamał czy okazał się nielojalny. Ale do tego potrzeba przyznania, że coś nie było w porządku. Wtedy następny ruch będzie należał już tylko do kibiców i w razie czego to oni opuszczą kiedyś ten świat z nienawiścią w mózgu i sercu. No chyba, że wszystko było w porządku.Pewien twój komentator napisał, że niektórych rzeczy się nie wybacza. W tym właśnie cała sprawa, cała męka, ale i radość, że właśnie się wybacza. Inna sprawa (uwaga ogólna), że się też i karze. Poruszam tu tylko jeden wątek, ale niech cię to nie zmyli, bo akceptuję też to co i ty napisałeś w blogu. Chcę tylko dodać i zasugerować, że jest w tym wszystkim coś jeszcze. Pozwalam sobie na takie pisanie, bo nigdy, nawet przez moment nie miałem okazji być zły na Campbella (twoja sytuacja jest zresztą trudniejsza, bo sam przyznałeś, że cię decyzja zawodnika wtedy zabolała). Nie jestem też i zły na Berbatova czy na Keano, choć w pewnych kręgach już rodzą się pomysły 'zemsty’. Zwłaszcza jeśli w przyszłym sezonie, w związku z takim, a nie innym rozwojem sytuacji, przyjdzie Spurs spotykać się z Leeds czy Leicester na poziomie, który tamci mają nadzieję osiągnąć awansem z 1 ligi. A jednak łudzę się naiwnie, że bez dalszego drażnienia społeczeństwa, można tu zrobić coś więcej innymi metodami, niż aresztowania na stadionach. Ale tu potrzeba ciebie, panie Solo. No zróbże coś… To będzie dla ciebie trudne i bolesne, ale posłuchaj głosu faceta z Krakowa i zrozum, że futbol jest okrutny. A waszym zafajdanym obowiązkiem, wy najbardziej zarozumiali kibice Premiership (jak się was często w sieci określa w internecie), macie te przeprosiny przyjąć. Bo będą szczere, co panie Solo? Nagle nie będzie już wtedy żadnych homofobii, rasizmów czy ksenofobii, a i podatnik być może coś zaoszczędzi. A faceta z Krakowa ostrzegam raz jeszcze – zacznij przynudzać redaktorze, bo narzucasz tempo zabójcze dla kogoś z marnym refleksem. Kolejny z komentarzy mówi, że futbol to jednak sport dla mężczyzn, a nie dla kobiet i rodzin. Niezależnie od intencji piszącego tamten komentarz, to chyba generalnie jednak prawda. Skoro kobiety tych emocji związanych z bieganiem za piłką po trawniku generalnie nie rozumieją, nie są zdolne w tym zakresie o nic walczyć, a to tamten komentator poczytuje jako cel kibicowania. Nie mówię tego o tej sympatycznej babie co to siedziała kiedyś koło mnie z dzieckiem i klęła za cały sektor i tylko prosiła córeczkę, żeby mamusi absolutnie w tym nie naśladowała. O, ta to na pewno futbol rozumiała. Inny znowu komentator sugeruje coś o ofierze za klub. No cóż, za klub oczywiście nie należy umierać. Dla klubu trzeba żyć. Ale jest i jeszcze jeden aspekt tej całej sprawy. Zawsze podobała mi się angielska kopana: stadionowo, piłkarsko i kibicowsko. Ale ciekawe, że tak samo podobała mi się wtedy, tak samo potem, podoba się i teraz. Nie jest to dziwne? Bo przecież wszystko się zmieniło: i stadiony, i kibice, i sama piłka. A tu dalej się podoba… Czy nie jest to tak, że my doroślejemy i drażni nas to rozkrzyczane i nieukształtowane kibicowskie społeczeństwo? Zawsze mi się wydaje, że jak się przyłączę do chóru głosów potępienia to wezmę udział w wylewaniu dziecka z kąpielą. Tak jakbym nie pamiętał tego co nieraz samemu krzyczało się z trybun. Czy ktoś jeszcze choć jeden pamięta jak cielęciem był? Choć oczywiście przyznaję i rozumiem przecież, że krytyka ta dotyczy zachowania także dorosłych ludzi. I następna wątpliwość. Potępiono kibiców obrażających głośno Campbella w Portsmouth. A zapytajmy (tylko retorycznie) jak zareagowali właściciele klubu i zawodnika, wtedy parę lat temu, gdy dowiedzieli się, że stracą swe miliony, gdy piłkarz odejdzie za darmo? Ilu z nich cicho pod nosema (a jakże – bez rozgłosu!) nazwało go wtedy dokładnie tak samo jak krzyczący dziś kibice z trybun? Że nie możliwe? Nie jestem pewien, zwłaszcza gdy traci się miliony. No i w końcu, jak sam zauważasz, nie zostaje czasu na ligę. No to powiem tylko, że ten Berbatov z Manchesteru świetny w tym tygodniu. Genialne podania.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Myślę jednak, że zbyt wiele przypisujesz obrońcom „prawdziwego kibicowania”, ubierając ich w szaty buntowników przeciw unifikacji i bezkształciu emocji, zwalczanych przez promotorów tolerancji. Myślę, że tu chodzi o coś dużo bardziej trywialnego: o prosty czarno-biały światopogląd, w którym między klubem A a klubem B toczy się odwieczna, święta czy nie, wojna na śmierć i życie. Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam, kto opuszcza szeregi przechodząc do tamtych, jest dezerterem i zdrajcą, kto ma wątpliwości, tego należy wcielić do szeregu. Nie mówimy o piłce nożnej, mówimy o wojnie. A także o honorze, przysiędze, wierności fladze itd., itp. I o wrogu, którego nienawidzimy i chcemy zniszczyć – o wrogu, nie o jeszcze jednym klubie, lepszym albo gorszym, z którym fajnie byłoby wreszcie wygrać. (Skądinąd warto przeanalizować stopień nienawiści i agresji wśród kibiców drużyn przegrywających i odnoszących sukcesy. Mam poczucie, że im gorzej idzie Tottenhamowi, tym częściej słyszę pieśń „Stand Up If You Hate Arsenal” – nawet podczas meczów z innymi przeciwnikami, co jest dla mnie obciachem dodatkowym.) Po raz któryś z kolei czynię w tym miejscu zastrzeżenie, że nie chciałbym zamieniać stadionów w teatry – zwłaszcza takie, do których bilety kosztują majątek. Jestem zrezygnowanym minimalistą: czułbym się na trybunach znacznie lepiej, gdyby kibice darowali sobie część żelaznego repertuaru. Podkreślam: część. Nieustanny doping dla swoich to rzecz bezdyskusyjna, ale i docinki pod adresem rywala bywają przecież śmieszne, inteligentne, słowem: całkiem na miejscu. Chodzi wyłącznie o nienawiść, a zwłaszcza o nienawiść skoncentrowaną na jednym piłkarzu. No i tu przechodzimy do Campbella. To prawda: nie przeprosił. Ale też, prawdę mówiąc, nie bardzo miał powody. Jak pisałem, lojalnie wypełnił wszystkie zobowiązania wobec Tottenhamu. Przepraszać za niepodpisanie nowego kontraktu? Za chęć zrobienia następnego kroku w karierze, podjęcia walki o Ligę Mistrzów, a przy tym – pozostania w Anglii, w Londynie i niezmieniania całego swojego życia podczas zmiany klubu (ten rodzaj motywów przecież przedstawił)? Myślę, że to raczej ludzie poczuwający się do związków z Tottenhamem mieliby za co przepraszać – pamiętam zresztą, jak po jednym z meczów Tottenham-Arsenal, kiedy Campbell otrzymał stałą dawkę wyzwisk, Martin Jol otoczył ramieniem schodzącego z boiska piłkarza i wdał się z nim w pogawędkę, jakby chciał powiedzieć, że tak się nie godzi. O nie, przepraszać ludzi, którzy śpiewają o tobie takie rzeczy? Niestety odpowiedź na Twoje pytanie, jak reagują właściciele klubu na wieść, że piłkarz odchodzi, jest znana: poprzedni właściciel Tottenhamu, Alan Sugar, wystąpił w telewizji z koszulką Jurgena Klinsmanna po jego deklaracji o przejściu do Bayernu i oświadczył, że od tej pory będzie nią czyścił samochód. Na stronie klubu informacje o sprzedaniu zawodnika kończą się zwykle sakramentalnym „We wish him well for the future” – w przypadku Keane’a i Berbatowa jej zabrakło. Potrafił Jol tonować nastroje, potrafią jego niedawni zwierzchnicy nastroje podkręcać. A co do tezy, że futbol jest dla mężczyzn: stereotyp, jak każdy. Mam powody, by w niego nie wierzyć.

      Odpowiedz
      1. ~nth

        Przyjmuje i zgadzam sie z tym co piszesz w powyzszej odpowiedzi o tej wlasciwie juz regularnej wojnie miedzy klubami z cala ta charakterystyczna nomenklatura i cechami armii, ktora zastepuje nam sportowa rywalizacje. Gdy tymczasem kibicowanie to przeciez rozrywka i zabawa, pomimo nawet tego, ze same przeciez kluby to dzis juz ekonomiczne przedsiebiorstwa. Zapewne, jak piszesz, sam zbyt wiele przypisuje tym komentarzom, ktore twoim zdaniem sa wynikiem czarno-bialego widzenia swiata przez komentatorow. Postanowilem jednak szukac przyczyn tych komentarzy, gdyz w samym tekscie (przede wszystkim w jego opanowanym stylu), nie znalazlem zadnego uzasadnienia dla tych ostrych nieraz form i sam bylem nimi zasmucony. Nie wspominajac juz o slownym obrazaniu autora. Przypisalem im takze mylne potraktowanie tego teksu jako jednego z pewnej serii atakow na ich indywidualizm. Moze przypisuje zbyt duzo, ale to najwidoczniej mnie akurat boli. Nie robilem w tym zakresie zadnych badan, zatem ryzykuje, ze poniose sromotna kleske, ale mimo to stawiam pytanie. Co zrobimy jak sie okaze, ze ci Spurs, ktorzy na wyjezdzie w Portsmouth zelzyli czlowieka i ci Spurs na wyjezdzie w Krakowie, ktorzy zachwycili, to ci sami ludzie? Jednego dnia mozna siedziec obok kryminalisty, popelniajacego przestepswo, a kolejnego dnia, na innym juz stadionie, wciaz jednak obok tego samego czlowieka, poczuc prawdziwa sportowa atmosfere i napisac potem, jakze wspanialy byl to doping. W zwiazku z tym, czy naprawde zyczymy sobie fali aresztowan na stadionach? I w tym kontekscie ciesze sie, ze przywolales przyklad z nieodzalowanym Martinem Jolem. Tu trzeba wlasnie dzialac niekonwencjonalnie, kazdy w ramach wlasnych mozliwosci. Ja, moze pochopnie zasugerowalem Campbellowi podjecie proby szczerego wytlumaczenia. Ale pytanie, z twojej polemiki: czy 'przepraszać ludzi, którzy śpiewają o tobie takie rzeczy?’ Jesli sie na to zdecyduje, to go moze tylko podniesc a nie pomniejszyc. A w razie braku pozytywnej reakcji po czyms takim, to dla tych kibicow usprawiedliwienia juz nie bedzie.

        Odpowiedz
        1. ~kkogut

          Prawdopodobnie to mogli być ci sami ludzie. Tak samo może jak Wiślacy, którzy w Krakowie tak kapitalnie dopingowali swoich (dopiero od 70 minuty zdarzał się śpiew 'Gola, gola, gola, strzelcie k…wom gola’, a jak Bent został sfaulowany i leżał wołano 'Wyp…’ , ale to i tak mało), w Londynie wrzeszczeli pewnie 'Jude, Jude, Jude Tottenham’. Nie ma rady, akcje policji w takich sytuacjach nalezy akceptować i sobie ich życzyć. Tak się zresztą w Anglii dzieje, tylko stewardzi działają 'punktowo’: nie wchodzi ich cała masa na sektor, tylko kilku i wyprowadzają jednego-dwóch namierzonych przez kamery, albo w ogóle robią to po meczu. Problem na Portsmouth był taki, że obrażających Campbella było zbyt wielu i pewnie trzeba by im wydać regualrną bitwę. Chociaż pewnie dziś policja pracuje nad zapisem kamer stadionowych i stopniowo dojdą do tego, kto gdzie siedział i powyławiają winnych. Tak, policja powinna działać w takich sytuacjach, byle nie pogarszała

          Odpowiedz
          1. ~Robbie

            Uwielbiam ten blog, za te dyskusje właśnie!Witaj nth, znowu imponujesz fantastycznym komentarzem! Jesteś w formie, trzeba przyznać :-)”If you tolerate this, then your children will be next”, śpiewali kiedyś Manic Street Preachers. Używanie słów piosenek może kojarzyć się z wypowiedziami nastolatek, ale w tym przypadku wydaję mi się adekwatne do sytuacji. Proste, a zarazem bardzo głębokie. Wiem, że nie potrzebujecie tego rozwijąć, ale… Twój syn w przyszłości zostaje świetnym piłkarzem, jesteś z niego dumny. Gra dla Cracovii, świetnie mu idzie. Wisła dostaje się do Ligi Mistrzów i oferuje mu kontrakt. Gra w pierwszym składzie, przeciwko największym z największych naszego futbolowego świata. Wychowałeś syna na lojalną, ale ambitną osobę. Przez resztę jego życia czeka go bolączka Sola Campbella. Myślisz, że to się nie odbija piętnem na jego psychice? Pod moim ostatnim felietonem na iGolu ktoś napisał, że nie jestem prawdziwym kibicem, że moja sympatia jest a la nastolatek wobec Britney Spears. Dziś nie mogłem się nad niczym skupić, tak mnie zabolało. A piłkarze, pomimo zarobków, to także ludzie, kiedyś wrócą do „zwykłego” społeczeństwa.Nie zniszczy nas tolerancja, ale jej brak. Aczkolwiek rozumiem do czego zmierzasz mówiąc o naturalnym buncie przeciwko niej. Tym niemniej, masz rację, że współczesną tolerancję uczą wszyscy. Wszyscy, oznacza iż wielu robić tego nie powinno: z przesytu 'rynku’ bądź braku indywidualnych kompetencji.Na chwilę przenosząc się do Twojego kolejnego komentarza, mówiłeś o niekonwencjonalnych rozwiązaniach. Co będzie z Campbellem po zakończeniu kariery? Czy to nie był Neill Lennon, którego pobito na ulicach Glasgow? Sugerujesz, że Campbell powinien był być zagadać do fanów Spurs i wytłumaczyć swoją decyzję. Jak dla mnie, była ona oczywista. Nawet jeżeli nie, wątpię aby mógł ryzykować zdrowie (życie?) na takie konwersacje. Jakby wówczas wygląda w oczach fanów Arsenalu? Teraz Pompey? Z takimi głębokimi rozmowami, jeżeli jest profesjonalistą, musi poczekać do zakończenia kariery. Wyobraź sobie Sola mówiącego następujące słowa: „Przepraszam, że dałem wam powód, abyście mnie obrażali”. Jak zostałyby odebrane? (football-fiction, zdaję sobie niestety z tego sprawę)Kolejna sprawa: obrazić potrafi każdy. Ilu potrafi przeprosić? Szkoda mi Campbella, ponieważ najbardziej romantycznym zakończeniem kariery byłby powrót na WHL i rozegranie kilku meczów. Obecny środek obrony (jak bardzo Jonathan by się nie starał) jest beznadziejny tak czy inaczej. Ale Sol jest spalony, a szkoda. Podobna sytuacja w Chelsea, z Gustavo Poyetem. Większość ludzi go znienawidziło, dla mnie nadal mógłby być w „jedenastce”, złożonej z najlepszych piłkarzy Chelsea, których widziałem grających w jej barwach. I chętnie widziałbym go wracającego w roli szkoleniowca na the Bridge. Jestem wolny od nienawiści.Czy kobiety nie rozumieją piłki nożnej? Przedstawiłbym Cię kilku koleżankom, które są na każdym away’u Chelsea. Jeżeli dasz im szansę pożyć w równym świecie (rozchodzi się także o tolerancję i brak nacisku stereotypów) zdziwiłbyś się, ile kobiet lubi oglądać futbol. Może nie z tych samych pobudek co Ty, ale zawsze. Uprawiając seks co innego podnieca Ciebie, co innego Twoją partnerkę. Cel jednak jest ten sam. Nie powiesz, że „kobiety nie rozumieją o co w tym chodzi”, prawda?Zapewne swoje włodarze Spurs przed laty pod nosem mówili, ale na ziemskim świecie za myśli się nie ocenia. Na chłopski rozum, Bóg „tam”, FA tutaj :-)I jeszcze na koniec odpowiedzi na Twoje komentarze: co powoduje, że ludzie się tak zachowują na trybunach? Że rodzą się w nich takie negatywne emocje? Subiektywnie i bez wsparcia naukowego, uważam że wynikiem może być brak wojen, w których uczestniczą. Od 60 lat europejskie kraje nie są atakowane, nie trzeba iść na front i zabijać sąsiadów. Kiedy ostatni raz miała miejsce taka „passa” na Starym Kontynencie? Czy w ogóle kiedyś w przeszłości miał miejsce tak długi okres pokoju? Chyba nie. Podobnie sprawa się ma wszędzie tam, gdzie ludzie nie dostają „naturalnych” wrogów. Zaczynają ich sobie tworzyć. Porównajmy mapkę ruchów chuligańskich i krajów, które od dekad nie zostały zmuszone do obrony granic.Z drugiej strony, we wspomnianym felietonie wspomniałem, że czas „tych złych” na stadionach powoli mija, ale z zupełnie innych powodów. Postawiłem siebie samego w krzyżowym ogniu moich własnych myśli :-)Michale, na końcu swojej wypowiedzi przytoczyłeś postawę sir Alana Sugara oraz oświadczenia oficjalnej strony www. Jakież to bolesne, że wspomniani nie potrafili wziąć na siebie tego ciężaru i dać pozytywny przykład dla innych. Wszak przykład płynie z góry. Takie wydarzenia uczą postawy, jak się faktycznie powinien zachować człowiek. Camus napisał, że „Wszystko co wie, nauczyła go piłka nożna” (mniej więcej taki cytat). Pasuje w tym miejscu.

          2. ~nth

            To, że teraz nie wiadomo co z tym Campbellem zrobić, jak rozwiązać tę sprawę i w końcu, w jaki sposob po prostu pomóc, to (zanim rozpoczniemy debatę o możliwych skutecznych rozwiązaniach) świadczy wszystko o tym, że decyzja o przejściu do Arsenalu, jesli nie liczyc tylko kasy, nie była jednak dobra. Utwierdza mnie w tym to zagmatwanie argumentów i nasza w sumie bezradność, co z tą sprawą właściwie zrobić, aby być skutecznym oczywicie. Z mojego doświadczenia wynika po pierwsze, że tam gdzie mamy do czynienia z takim pomieszaniem uczuć oraz tyloma usprawiedliwieniami, niejasnościami i żalami po obu stronach, to zawsze jest podejrzenie, że u podstaw takiej sytuacji leży jakieś proste zło lub (żeby nie popadać w skrajność) po prostu niewystarczająca ilość pozytywu, do którego jednak za żadne skarby świata nie chcemy się przyznać. Po drugie zbyt skomplikowane węzły trzeba jednak przecinać. Można w nieskończoność słuchać usprawiedliwień i wyjaśnień Campbella. Można pomóc mu nawet wyszukiwać nowe i jeszcze bardziej przekonujące. Można udowodnić ich logikę. Można się nawet szczerze zgodzić z ich racjonalnością i stać się ich orędownikiem. Ale to nie załatwi sprawy. Drzazga będzie tkwiła dalej, ci sposrod kibico Spurs, ktorzy kipia nienawiscia, i tak nie zrozumia jak niszcza czlowiekai i cala sprawa pozostanie wciąż nierozwiązana pomimo zaangażowania tak potężnej adwokatury, bo nie o racje tu chodzi, ale o uczucia. A skoro adwokatura to i prokuratura. Dalej policja i sady? Gdzie to prowadzi? Jak to gdzie? Do eskalacji. A chodzi o to przeciez zeby zalatwic sprawe. Bo to sport przeciez i zabawa?Robbie, przyklad z Cracovia-Wisla jest wlasciwie dla mnie bardzo pomocny. Campbell podjawszy taka a nie inna decyzje, dostal slawe, pieniadze i modelki. Dokonal wyboru i juz odebral swoja nagrode. Ten dorosly czlowiek zrezygnowal automatycznie z sympatii kibicow, a i narazil sie na oddzialywanie ludzkiej slabosci – nienawisci. Postawa kibicow nie jest chwalebna. Zycie i wybory. Nie mozna miec wszystkiego. Nie chce przesadzac, ale w dalece powazniejszych (!) kwestiach, ludzie, ktorzy odstawili korzysci, a wybrali inne sprawy, czesto nie maja nawet wlasnych grobow. Przepraszam za ta dygresje. Ale to zycie i trudno go uczyc Campbella. A zeby zluzowac napinke, to jesli juz piosenki, to moze teraz Stones i You Can’t Always Get What You Want.Zatem niech moze kazdy sie troche przylozy w swoim zakresie oraz na miare swoich mozliwosci. Niech kibic 'nth’ nie pluje, nie tylko na Campbella, bo go to nic nie kosztuje, ale i na Berbatova, Keana, Ashleya czy do kogo tam jeszcze moze miec teraz i w przyszlosci pretensje. Prezes klubu sportowego, niech zamiesci w koncu te tradycyjna pozegnalna formule dla Berbatova i Keano pod oswiadczeniem klubowym w sprawie transferow, o ktorej przypomnial Michal. A ulubiony zawodniku Spurs, na zawsze Yido, niech przemowi w sprawie swego obecnego kolegi z boiska, jakkolwiek zly czy dobry jest w przymowieniach. A kapitan, od zawsze w Spurs, niech wezwie i zawezwie. Stewardzi niech usmierzaja, policja patroluje, kamera rejestruje, jak wspomnial 'kkogut’. Niech kazdy robi co do niego nalezy, jeszcze raz, nawet jesli juz wszyscy wczesniej raz bezskutecznie tego probowali. Nie wiem tylko co ma zrobic Sir Alan Sugar. Zrobmy cos sami, zanim zacznie swoje pomysly wdrazac David Triesman.I jeszcze uscisle o tej tolerancji. Co dobrego sie urodzi jesli bedzie ona uzywana niezgodnie ze swa pierwotna definicja? Zacznie tylko wypierac wartosci i cnoty wyzsze. A taka falszywa tolerancja jest bardzo ekspansywna i mam wrazenie, ze pozera w zastraszajacym tempie.

          3. ~mewstg.blox.pl

            Zeby być już do końca szczerym to w Krakowie też była „piosenka” o Cambellu w wykonaniu kibiców Tottenhamu, a kibice Wisły nie zapomnieli na koniec odśpiewać swojego „Tottenham jude, jude, jude”. Ostatnimi dniami równoważy się te dwie „przyśpiewki”. Co by nie mówić o tej angielskiej to nie jest ona rasistowska. Jest zła, nie należy jej śpiewać, szczególnie w obecności dzieci, ale rasa Cambella nie ma tu nic do rzeczy. O tej drugiej to nawet szkoda gadać.

  4. ~darek638

    Witam!Ciekawy i arcyważny temat. Mimo, że jestem dosyć uważnym obserwatorem PL szczerze mówiąc w ogóle „sprawy” Campbella nie znałem. Oglądam dalej obowiązkowo wszystkie mecze transmitowane przez Canal+ ale ze wzgledu na poźny bo wrześniowy w tym roku urlop dwie kolejki, które nagrał mi syn oglądałem z opóźnieniem a to nie to samo co na żywo mecz. Nie czytam niestety angielskiej prasy. Przejdę do rzeczy otóż wszystko jest sprawą standardów jak i długofalowej polityki kształtowania opini futbolowej w danym kraju. W Polsce wydarzeniem medialnym jest nie piękne widowisko sportowe a krwawa zadyma, która ze stadionu przenosi się na ulice niszczonego miasta co ciekawe nie zawsze jest to wyraz frustracji bywa, że radości. To, że kibice w sposób naganny ale słowny odnoszą się do aktorów futbolowego widowiska jest w Polsce dla wszystkich(95%) normą .Czołowi dziennikarze GW na swoich blogach mają rózne(!!!?) zdanie w sprawie oceny sposobu powitania przez poznańskich kibiców 97 krotnego reprezentanta Polski. Ci sami dziennikarze mają dużo tolerancji dla picia alkoholu na obozach kadry, oczywiście picia w towarzystwie dziennikarzy.Kapitan Polskiej reprezentacji jeszcze niedawno wydawało mi się najrozsądniejszy piłkarz tej drużyny wyjawił w wywiadzie, że picie alkoholu jest jego rozrywką i nie ma zamiaru z tej rozrywki rezygnować a jeśli ktoś z kolegów nie pije to…jego sprawa i …oko nie wie co traci. To są nasze standardy. Mam już swoje lata ale pamiętam, że jeszcze na początku lat 70-tych był normalny doping na Polskich stadionach gwizdy ale często też brawa spontaniczne okrzyki pojedynczych kibiców, które były dobrze słyszane przez całą trybunę i nagradzane gromkim śmiechem, jeśli były podteksty to starano się zawodników drużyny przeciwnej ośmieszyć przy nieudanych zagraniach a nie wyzywać od najgorszych. Po golu przyjezdnych zawsze brawa. Trudno nawet mnie w to uwierzyć ale tak było.Pamiętam mecz Polska-RFN w 1971 roku kibice Niemieccy siedzieli rozproszeni po różnych sektorach, wśród naszych kibiców wielu Powstańców Warszawskich, jak mecz zaczął przybierać niekorzystny dla nas obrót pojawiały się „historyczne” okrzyki i groźne spojrzenia w ich kierunku ale nikt nawet nie pomyślał o tym, żeby dotknąć kibica z obcego kraju. Po każdym golu normalnie brawkaa po meczu podanie ręki i gratulacje.W Anglii przeszli prawdziwy czyściec od romantycznego, spontanicznego przez 100 lat, gentelmańskiego kibicowania, przez animalsowskiego dno, po stan dzisiejszy, który jest w dużej mierze wymuszony przez określone przepisy ale z wielkim uporem krok po kroku eliminuje się wszelkie przejawy, zalążki przyszłych kłopotów kłopotów stadionowych. Sprawa znakomitego piłkarza Cambella(piękna futbolowa postać), głupie stadionowe przyśpiewki już są dla nich sygnałem, że trzeba temu nadać ważny medialny przekaz, bo z kibicami jest jak z kulą śnieżną, zło się szybko przylepia i nabiera prędkości. Kiedy w Polsce opinia publiczna będzie prowadzić zgodne działania wyprzedzające, kiedy u nas będziemy rozmawiać o etosie sportowca, kiedy ten co nie pije nie bedzie postrzegany jak gamoń itd.itp. Dobra robota Panie Michale.Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Najpierw o słowach, które przywołał Robbie: Camus napisał, że wszystko, co wie o MORALNOŚCI I OBOWIĄZKACH, nauczyła go piłka nożna. To było dawno temu, kiedy królowało fair play i szacunek dla przeciwnika, niebędącego jeszcze wrogiem. A może to było całkiem niedawno? Zobaczcie ten teledysk z meczu West Hamu: http://www.metacafe.com/watch/59279/di_canio_plays_it_fair/ Sześć lat temu Paolo di Canio zobaczył kontuzję bramkarza i zamiast strzelić do pustej bramki, złapał piłkę w ręce. Dostał nagrodę Fair Play, choć podobno koledzy z drużyny byli na niego wściekli (inna sprawa, że mówimy o tym samym Di Canio, który miewał słuszne kłopoty na włoskich boiskach za gesty faszystowskie – świat jest skomplikowany…). A teraz co się tyczy Campbella: zmartwiłem się tym, co pisze mewstg.blox.pl, że w Krakowie również śpiewano feralną pieśń – z mojego miejsca nie było tego słychać. Dziś natomiast (lepiej późno niż wcale) przeczytałem wywiad z Sue Tilling, odpowiedzialną w Tottenhamie za bezpieczeństwo. Link podaję (http://www.tottenhamhotspur.com/news/articles/matchdaybehaviour101008.html) i szybciutko streszczam: klub potępia kibiców, którzy używają obraźliwego, rasistowskiego i homofobicznego języka; popiera wszelkie działania Portsmouth, Football Association i policji przeciwko nim, i jak tylko będzie miał dowody, pozwalające zidentyfikować winnych, podejmie przeciw nim akcję – najpewniej wprowadzając dożywotnie zakazy stadionowe. Już podczas poprzedniego meczu z Portsmouth aresztowano cztery osoby, a zanim do tego meczu doszło, podjęto współpracę z policją oraz antyrasistowską organizacją Kick It Out. Tak samo ma być i tym razem (mecz z Portsmouth w styczniu…). Reprezentanci Tottenhamu są w kontakcie z działaczami Kick It Out oraz Gay Football Supporters Network. Sprawę Campbella traktują wyjątkowo poważnie i choć generalnie są dumni ze swoich kibiców, nie zawahają się przed zdecydowanymi działaniami, jeśli sytuacja będzie tego wymagała. Jeśli miałbym ten wywiad skomentować, powiedziałbym, że został opublikowany o kilkanaście dni za późno: obawiam się, że klub postanowił zatroszczyć się o swój wizerunek i oddalić groźbę ewentualnych sankcji ze strony FA. Ale nawet z tymi zastrzeżeniami, i tak przyjmuję słowa Tilling z zadowoleniem. W gruncie rzeczy uważam, że sytuacja, o której rozmawiamy, jest nierozwiązywalna albo rozwiązywalna w jeden możliwy sposób: działaniami edukacyjnymi wobec kibiców „reformowalnych” i karaniem niereformowalnych. I jednego, i drugiego mogłoby być pewnie więcej.Oczywiście daleki jestem od chęci podsumowania w ten sposób całej rozmowy. Wtrącam się do niej rzadko (wybaczcie), bo w „Tygodniku” moc pracy, ale bardzo mnie ona cieszy.

      Odpowiedz
      1. ~nth

        Powyższy komentarz do wywiadu na oficjalnej stronie 'tottenhamhotspur.com’ trafia w sedno, mówiąc że 'klub postanowił zatroszczyć się o swój wizerunek i oddalić groźbę ewentualnych sankcji ze strony FA’ po tym, do czego doszło na meczu w Portsmouth. Piszesz, że reakcja ta następuje 'kilkanaście dni za późno’. Ja natomiast wyrażam żal, że dzieje się to w takiej, a nie innej formie. Czy nie zechciałbyś, Michał, rozpatrzyć także następujący aspekt tej sprawy. Tottenham to klub mający obecnie jako kapitana, uwielbianego przez publiczność, doskonałego czarnoskórego obrońcę Ledley Kinga oraz w niedawnej przeszłości jako napastnika, także czarnoskórego Jermaina Defoe, który nawet strzelając bramkę dawnemu klubowi (tak! – dokładnie w tym samym meczu!), otrzymuje od kibiców Spurs, niezrozumiałe w normalnej sytuacji, wyrazy sympatii (co by nie zrobił – na zawsze Yido!). I oto ten klub, za to, co nastąpiło w Portsmouth, niemal napuszcza na siebie i własnych kibiców organizacje KIO, która walczy (tak, nie mylicie się) z rasizmem. Umawia spotkanie z GFSN. O, tak. Klub postanowił zatroszczyć się o swój wizerunek, bo jakie inne ma wyjście? Te organizacje są już tak silne, że nawet jeśli wydarzenia z Portsmouth nie mają nic wspólnego ani z rasizmem, ani z agresją w stosunku do homoseksualizmu, lecz są (niektórzy pewnie boleją, że 'tylko’) wyrazem najczystszej i najobrzydliwszej nienawiści do człowieka i zawodnika, który zdaniem tamtych kibiców – zdradził Spurs, to i tak te organizacje muszą w dzisiejszych czasach być wezwane, żeby mogły realizować swoją misję i nie oskarżyły THFC o coś, co się już na zawsze do klubu i firmy przylepi i skutecznie zaszkodzi jego pozycji i wizerunkowi. Gdyby te organizacje były tu w pełni uczciwe, musiałyby stwierdzić, że przy tej akurat sprawie nie ma dla nich miejsca i powodu aby wszczynać jakąś akcję. Natychmiast odmówiłyby współpracy w tym konkretnym przypadku i poradziły klubowi zastosowanie innych, adekwatnych środków oraz kontakt z odpowiedniejszymi instytucjami. Same zaś skupiłyby się na innych, ewidentnych przypadkach, właściwych dla zakresu ich działalności. Przywołany wcześniej Albert Camus twierdził także, że ten kto rozpacza nad kondycją człowieka jest tchórzem, ale ten kto żywi co do niej jakąś nadzieję jest głupcem. Jeśli niektórzy boją się aby nie zostać ani jednym, ani drugim, to może na początek wystarczy egzekwować dobre Prawo i regulamin klubowy. Czyż wszystko co jest ponad to, nie jest już przypadkiem tylko polityką?

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Camus był mądrym człowiekiem, nieprawdaż? Jestem świadom paradoksów duszy kibica, znajdujących wyraz choćby w odmiennym traktowaniu Defoe’a i Campbella albo w sięganiu po rasistowski język w przypadku obrońcy Portsmouth, gdy ma się w drużynie mnóstwo czarnoskórych piłkarzy i gdy przez lata tegoż Campbella traktowało się jako ulubieńca. Tu bym powiedział tylko tyle, że najwyraźniej w wielu z nas, pod powierzchnią kultury, tkwi coś bardzo głęboko: coś, co każe nam w chwili furii sięgać właśnie po taki repertuar obelg (przypomina się Ron Atkinson w jednej z telewizji: nie wiedząc, że mówi przy otwartym mikrofonie, nazwał Desailly’ego „lazy f….ng Nigger” – po co było mu to Nigger?).A choć w szczerość klubowych deklaracji nie wierzę, mam nadzieję, że mimo wszystko mogą mieć na kogoś wpływ pozytywny. To tak jak z rytualnym potępianiem antysemityzmu przez polskich polityków wszystkich opcji w ciągu ostatnich dekad: dziś jest już oczywiste, że użycie antysemickich argumentów w debacie publicznej spycha na margines. 20 lat temu nie było to takie oczywiste.

          Odpowiedz
          1. ~mewstg.blox.pl

            @nth nie do końca jest tak, że KIO ma się czymś nie zajmować jeśli sprawa nie jest rasizmem (a przypadek Cambella nie jest). Nie mam nic przeciwko temu aby monitorować inne przejawy nienawiści. Można oczywiście powołać inne Kick It Out np. uprzedzeń seksualnych, religijnych, narodowościowych itd. tylko czy nie braknie nam wtedy nóg żeby to wszystko porządnie wykopać?

          2. ~nth

            Dzięki panowie za te reakcje, ale mam wrażenie, że i tak jesteście obaj za bardzo dla mnie łaskawi, zamiast od razu zmiażdżyć. Po przeczytaniu bowiem waszych komentarzy okazuje się, że różnimy się jednak bardziej w tych dyskutowanych sprawach, przy okazji oddalając się (niestety) od piłki nożnej, a wy jeszcze dajecie mi oddychać. W tym co pisze Michał o sięganiu 'po rasistowski język w przypadku obrońcy Portsmouth, gdy ma się w drużynie mnóstwo czarnoskórych piłkarzy i gdy przez lata tegoż Campbella traktowało się jako ulubieńca’, upatruję właśnie dowodu na to, że sprawa ta nie ma nic wspólnego z rasizmem, ale bez oporów może być wykorzystana przez rozmaite organizacje, walczące o zachowanie swojego miejsca na rynku (nazwijmy go roboczo) 'antycośtam’. Sam język, do którego się sięga niczego jeszcze nie tłumaczy, trzeba jednak patrzeć poza same słowa, na kontekst i przyczynę, bo inaczej ugrzęźniemy na dobre. A po co był Atkinsowi ten Nigger? Jak się chce uderzyć psa to kij zawsze się znajdzie. Jak chcesz komuś dokuczyć to dobierasz te gorsze słowa do opisu jego cech (Nigger jest słowem gorszym dopiero od niedawna, fucking chyba od zawsze). Jeśli ktoś krytykuje w komentarzach zachowanie naszego własnego społeczeństwa, to wtedy nieraz spotyka się stwierdzenie, że to nieodpowiednie zachowanie jest 'takie polskie’. Nieraz ludzie protestują, nieraz się zgadzają. Nieraz się to odwołuje, nieraz nie. Ale czy można powiedzieć o jakimś nieodpowiednim zachowaniu, że to 'takie murzyńskie’ i pozostawić to bez odwołania? Można, ale ma się już pewnie umówione spotkanie z KIO. Najistotniejszą jednak rzeczą w przypadku Campbella jest sam fakt, że Spurs go nienawidzą. Zaproponujcie kibicom inną nienawistną i zarazem atrakcyjną wiązankę przekleństw oraz takiż zestaw 'więcej-niż-epitetów’. Wiązankę, która dowaliłby Campbellowi nawet jeszcze bardziej niż dotychczasowe piosenki. Wiązankę wulgarną, ale nie rasistowską! Sądzicie, że jej nie podchwycą? I czy wtedy bylibyśmy zadowoleni, bo wyeliminowalibyśmy rasizm?Mewstg.blox.pl w zasadzie sygnalizuje, że nie mieliśmy do czynienia z rasizmem, co przyjmuję z wdzięcznością, choć na podstawie wielu zapisów z twojego bloga, wiem, że prezentujesz generalnie stanowczy pogląd w tych sprawach (wychodzi na to, że bloga przeglądam – tak, przeglądam, choć często się nie zgadzam). Byłeś jednak bezpośrednim uczestnikiem meczu na Reymonta właśnie w tym sektorze skąd, jak sam relacjonujesz, też raz jeden poniosły się słowa przyśpiewki o Campbellu. Fakt, że sam tam byłeś, nie tyle zmienia twój pogląd na całą sprawę, ale jak widać rozszerza jednak perspektywę, czego w działaniach wielu osób (panicznie bojących się, nawet wbrew logice, nazwania ich rasistami) jednak nie widać. Pan Michał zachowuje tu większą rezerwę. Ja się jednak obawiam, Michał, że użycie tych wspomnianych przez ciebie argumentów 'anty-’ nie tylko spycha takiego dyskutanta na margines, ale coraz częściej uniemożliwia samą debatę z powodu panicznej obawy uczestników przed zakwalifikowaniem ich jako niepoprawnych. Co do 'monitorowania innych przejawów nienawiści’, Mewstg.blox.pl, czy koniecznie musi to robić organizacja, której celem jest zwalczanie rasizmu? Oczywiście powoływać można rozmaite organizacje, ale wolałbym aby świat generalnie nie był za bardzo monitorowany. I choć dyskusyjna jest tu rola KIO, to czym miałaby się zajmować w tym przypadku GFSN? Parafrazując słowa wypowiedziane przez aktora grającego rolę Alberta w znanej komedii, który w takiej formie nie mógłby już dziś pewnie być nakręcony: no nie róbmy sami z Campbella na siłę pederasty.I mniej poważnie: czy możecie podsumować tę dyskusję czymś, z czym i ja się w pełni zgodzę, i żeby nie było to tylko (ni z gruszki, ni z pietruszki) stwierdzenie, że Martin Jol jest nieodżałowany?

          3. ~mewstg.blox.pl

            @nth nie wiem czy moja obecność na Reymonta coś zmienia w oglądzie. Wspomniałem o tym dla monitoringu właśnie, bo rozeszliśmy się po meczu w przeświadczeniu, że kibice TH byli ok, bo nagrodzili piłkarzy brawamiie mi coś takiego w Polsce), a kibice Wisły też byli ok, bo nie uzywali dopingu negatywnego. Tak było, poza dwoma wyjątkami. „Piosenka” o Cambellu nie zrobiła w sektorze wielkiej furory, cały sektor jej nie spiewał. No i tu problem, co sam mam z tym zrobić? Aż do meczu z Portsmouth nie miałem bladego pojęcia, ze można przeciw niej wytoczyć dzialo w postaci rasizmu, a na tym skupiają się media i FA w sumie też. Stojąc w sektorze zastanawiałem się co robic w takich sytuacjach? Przekonywac innych do okoła, pisać po meczu jak było naprawdę, stać z założonymi rękami? Teraz przekonuje innych, że nie jest rasistowska, ale jest zła, to doping negatywny. Rozumiem frustrację, sam ją podzielam w jakimś sensie, ale życzenie komuś obłakania umysłowego i śmierci jest przesadą i po prostu ja tego śpiewac nie mogę.Nie chcę jej, mam jej dość, choć pogladu na Cambella zmienić też nie umiem. Co do bloga to fajnie jest jak ktoś przyznaje ci rację, ale w różnorodności siła. Nie musimy się we wszystkim zgadzać, aby się szanować. Przywykłem do tego, że ludzie maja różne poglądy i podoba mi się to.

Skomentuj Michał Okoński Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *