Nie ma chętnych na Ligę Mistrzów

Z siedemnastej kolejki zapamiętam przede wszystkim pomeczowy uścisk Harry’ego Redknappa i Alexa Fergusona. Ostatnich kilkadziesiąt sekund meczu Tottenham-Manchester United spędzili ramię przy ramieniu, a kiedy Mike Dean zagwizdał, serdecznie się uściskali. Było to zresztą dość naturalne, nie tylko dlatego, że tym razem żaden nie okazał się górą. Obaj pracują w Premiership od kilkunastu lat, co oznacza pewnie (wliczając puchary) ponad 50 meczów, w których musieli stać obok siebie. Obaj należą do starej szkoły, obaj niespecjalnie lubią cudzoziemców, a chociaż obaj co jakiś czas komplementują menedżerską młodzież – nie muszą się przesadnie obawiać konkurencji z jej strony (co pokazuje nie tylko niepowodzenie Roya Keane’a w Sunderlandzie, ale także sobotnie wyniki i miejsce w tabeli drużyn Marka Hughesa i Paula Ince’a).

Temat weekendu to jednak kryzys Wielkiej Czwórki. Kolejny raz w ciągu ostatnich tygodni żadna z najlepszych drużyn ekstraklasy nie potrafiła wygrać, co zwłaszcza w przypadku grających u siebie Liverpoolu (z Hull!) i Chelsea (na Stamford Bridge przyjechał przegrywający ostatnio i pogrążony w kłopotach ekonomicznych West Ham) wydaje się całkowicie niewytłumaczalne. Ależ muszą pluć sobie w brodę szejkowie z Manchesteru City, że nie zdecydowali się na przejęcie klubu parę tygodni wcześniej (w letnim okienku transferowym zdołali sprowadzić jedynie Robinho, zimą – choćby kupili pół Europy – strata będzie zbyt wielka, by ją odrobić). Ależ musi się zżymać prezes Tottenhamu, że z drużyny odszedł Robbie Keane, a eksperyment z Juande Ramosem zakończył się tak, jak się zakończył – przecież podobnie sprzyjających okoliczności do walki o Ligę Mistrzów może nie być przez następnych kilka lat. W stawce zostaje tylko Aston Villa, w której grają największe objawienia tego sezonu i która oby nie znalazła się w związku z tym na styczniowej wyprzedaży, i może Everton, po raz nie wiadomo który wygrywający mecz wyjazdowy tym swoim 0:1. Ech, gdybyż potrafili równie skutecznie grać u siebie… Czy objawi się wśród nas jakiś kibic Evertonu i otworzy dyskusję na ten temat? Przy takich stratach personalnych, zwłaszcza wśród napastników, to przecież oni powinni dołować, a nie taki Manchester City… No ale może za kilka tygodni drużynę Davida Moyesa wzmocni Michael Owen i może temu napastnikowi nie będzie szło tak źle jak Keane’owi w innej drużynie z miasta.

Była to również kolejka powrotów: przyjemnych, jak w przypadku Gianfranco Zoli, po królewsku witanego przez kibiców Chelsea, i zdecydowanie niemiłych, jak w przypadku wybuczanego na White Hart Lane Dymitara Berbatowa. Tu akurat Harry Redknapp dolał oliwy do ognia, jeszcze przed meczem przyznając kibicom prawo do wyrażania dezaprobaty wobec Bułgara. Na forach internetowych fanów Tottenhamu nie było zresztą jasności, jak się zachować, i ja jej również nie miałem: przez dwa sezony Berbatow grał znakomicie i ciągnął klub w górę, więc tak naprawdę wszyscy liczyli się z jego odejściem. Kłopot jedynie w stylu tego odejścia: w odmowie występu w dwóch meczach, marudzeniu na treningach i w szatni… Wszystko to pozostawiło we mnie jakiś niesmak – choć przecież (o kibicowska konsekwencjo…) ucieszyłem się, kiedy w sobotę Didier Zokora wymienił się z napastnikiem MU koszulkami.

Pasjonujący sezon. Powtarzam to nie pierwszy raz, ale rzeczywiście nawet jak na angielskie standardy jest wyjątkowo ciekawie. Odnoszę wrażenie, że w historii Premiership nie było rozgrywek, w których lider tabeli miałby po 17 kolejkach tak mało punktów i tak niewielką przewagę nad pierwszym spadkowiczem. Tu naprawdę wszystko może się wydarzyć.

20 komentarzy do “Nie ma chętnych na Ligę Mistrzów

  1. ~Męska gruppie

    Już kiedyś mowiłem o Pańskim blogu: interesujący, wyważony, wspaniały.Dostrzegam jednak jego sporą wadę – za mało, za mało.Jest Pan okrutny jak cała Premiership: za mało Pana.Wyrazy szacunku

    Odpowiedz
  2. ~Mike

    ale Berbatovowi zależało, żeby strzelić bramkę. Chyba nie rozegrał jeszcze w MU takiego meczu, jak ten ostatni. Wracał do połowy boiska, dryblował, strzelał. Ale jednocześnie chyba Koguty były podwójnie zmobilizowane, żeby za wszelką cenę powstrzymać właśnie jego.Zresztą odnoszę od kilku meczów wrażenie, że każdy kto gra przeciwko MU przyjmuje jedną strategię – postawić 10 zawodników przed swoim polem karnym i czekać na jakąś kontrę. Ostatnio, ci co odważyli się stanąć do otwartej walki to chyba Stoke i dostali z 4:0. Trochę mnie to delikatnie irytuje – bo jak tu nacieszać oczy wirtuozami z ataku MU, kiedy zawszestoi obok nich po 3 przeciwników.

    Odpowiedz
    1. ~mewstg.blox.pl

      Naprawdę można było odnieść wrażenie, że Berbatow starał się podwójnie? Ja widziałem coś zupełnie innego, był przygaszony i wyraźnie nic mu nie szło. A propos wirtuozów z MU to taki CR7 powinien się cieszyć, ze wirtuozersko nie dostał czerwonej za kopnięcie Dawsona. Zachował się jak burak, a nie zdobywca Ballon d`Or

      Odpowiedz
      1. ~Number 9

        Sędzia podczas meczu nie widział, ale obejrzał kasetę i powiedział, że nie dałby czerwonej – stąd Ronaldo nie będzie miał kłopotów. Może gdyby Dawson się wywrócił i zaczął zwijać, ale on szybko wstał i nawet podał Krystynie rękę.

        Odpowiedz
      2. ~ekspert

        Mi sie wydaje ze berbatov troche popsul system gry man u. W zeszlym sezonie grali wlasciwie bez klasycznego napastnika, kazdy po prostu z przodu biegal i byla wymiennosc pozycji. Stad tez tyle bramek niby skrzydlowego ronaldo, ktory przeciez razem z innymi mial zadania napastnika. A z berba minie troche czasu zanim znajda dobry system gry, zeby go wykorzystac. Ronaldo w ogole z totenhamem bal sie dryblowac, oddawal pilke od razu. Wszyscy, ale ronaldo?! A arsenal mam nadzieje ze kogos kupi w styczniu, bo sie ich nie da ogladac. sie bidni mecza

        Odpowiedz
  3. ~Number 9

    Ciekawe, że pojawiły się tu nazwiska Owena i Keane’a wokół których może panować transferowe zamieszanie w styczniu. Pierwszy jest chyba w gazie, znów strzela gole, a Newcastle wiedzie się lepiej, ale powoli kończy mu się kontrakt i będzie zapewne chciał zmienić klub także aby wrócić do kadry. Drugi w sobotę nie wszedł nawet na minutę, choć Liverpool walczył o zwycięstwo. Co ten Benitez zrobił z Keanem? Może Robbie ma pecha, że ciąlgle kontuzjowany jest Torres. To powinien być duet, jak Rush i Beardsley. Jeden z przodu, drugi między nim a pomocnikami (tu Robbie). Ale gdy Hiszp nie gra, Keane’a wystawiano (bo już nie) jako jedynego napastnika, albo gorzej: skrajnego pomocnika, gdy grali w systemie 4-5-1. No ale tu transfer jest chyba jedyny możliwy, a raczej niemożliwy: powrót do Tottenhamu, wypożyczenie? Marne szanse. Ale niesamowite, jak można w kilka miesięcy roztrwonić całą reputację. Żal na niego patrzeć na tej ławie.

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Dziwne, że Benitez go kupił i tak szybko przestał na niego stawiać. I że jest taki niekonsekwentny, bo jak Keane nieźle grał z PSV, to powinien grać dalej, to stara klisza, że do strzelania bramek napastnik potrzebuje być na boisku, grać. A jak można było mieć wrażenie, że jego forma rośnie (miał asystę w tamtym meczu), stawiać na niego tym bardziej. OK – Leverpool na pewno oczekiwał więcej, ale za obecny kryzys odpowiedzialne są tyleż media, co Benitez, który nie potrafił przy Irlandczyku stać.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Wiem, że zbliża się styczeń i z dnia na dzień będzie przybywało plotek transferowych. Wiem, że cztery piąte z nich pozostanie plotkami. Wiem, że trzeba zachować dystans. Ale…Mark Lawrenson usłyszał od Stevena Gerrarda, który ma wspólnego agenta z Robbiem Keane’m, że „something is going to happen with Robbie in January”. Podaję link do tej wiadomości:http://www.dailymail.co.uk/sport/football/article-1095666/Liverpool-ready-offload-20m-flop-Keane-January-says-Gerrard.html?ITO=1490i pogrążam się w rozmyślaniach…

        Odpowiedz
      2. ~pcieslinski@op.pl

        Keano to typ napastnika, którego trzeba rozsierdzić, żeby dobrze grał, to idealnie zrobił Martin Jol na początku swojego pobytu na WHL, nie stawiał na Keano tylko wpuszczał go z ławki. A ten najpierw rozwalał szatnie, a potem zaczął ładować bramki wchodząc z ławki. Aż dostał miejsce w „11”. i ładował aż do lipca 2008

        Odpowiedz
        1. ~kkogut

          Ee, zanim przyszedł Jol, Keano miał już mnóstwo goli dla Tottenhamu. A zaczął świetnie od samego początku. Hattrick z Evertonem ustrzelił w jednym z pierwszych meczów na WHL

          Odpowiedz
          1. ~pcieslinski@op.pl

            ale mimo wszystko nie spełniał pokładanych w nich nadziei, były narzekania, że jest bardzo nieskuteczny, że dużo biega, ale bez sensu, tak jakby chciał być wszędzie na boisku. W sezonie 05/06 dopiero coś drgnęło na stałe, a poprzedził to własnie Jol wypowiedziami, że Defoe i Mido to u niego numer 1 i 2 i że Keano tylko ławka. Zaczął wchodzić z ławki i zaczął ładować bramki po jakimś czasie ( skończyło się też rozwalanie szatni 🙂 ) aż w końcu kosztem Defoe włamał się do „11”. A tak to był raczej przeciętnym zawodnikiem, coś w nim jednak zadziałało na te 3 sezony. Teraz Keane jest tak samo zagubiony jak na początku w Tottenhamie … Tylko pojedyncze naprawde fajne spotkania

  4. ~Robbie

    Drugi raz w tym sezonie zdarzyło się, aby nikt z Top Four nie potrafił wygrać meczu w danej kolejce. Wydarzenie bez precedensu w historii Premier League. Co więcej, szukałem info na temat najmniejszej ilości punktów na półmetku a końcowym sukcesie w rozgrywkach, ale nic niestety nie znalazłem. Znając życie, niedługo angielskie media będą o tym szeroko pisać.W niedzielę byłem na Chelsea-West Ham i się…. a sam nie wiem. Jak zbiorę myśli, wrzucę notkę na bloga i dam znać. Bardzo mieszane uczucia póki co.

    Odpowiedz
  5. ~kurek79

    Mecz wyrównany, ze wskazaniem na MU. Szczerze mówiąc trochę żal mi było Berbatowa, starał się chłopak ale nie wychodziło. Pierwsza piątka cały czas robi wszystko żeby jak najdłużej było ciekawie.

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Sprawiedliwości stało się zadość, jakby powiedział Ciszewski: Berbatow nie mógł strzelić na WHL, bo byłoby to niesprawiedliwe. Nie zgadzam się też, że MU lepszy. Mieli więcej czasu piłkę przy nodze, ale z tego nie wynikają szanse na gola – tu lepsze miał Tottenham.

      Odpowiedz
      1. ~darek638

        Kolejna ciekawa kolejka. Niestety na dole zaczynają tonąć. Drużyny ze środka tabeli pokazują w walce z elitą, mistrzowską grę w obronie. Zawsze też oglądając podsmowanie kolejki w Canal+, szukam jakiś ciekawostek. Tym razem co piszę ze smutkiem, moją uwagę zwróciła duża ilość chyba 5 lub 6 sytuacjigdzie zawodnik drużyny broniącej w czasie walki powietrznej, niby przypadkiem a jednak celowo uderza piłkę ręką. Czyli mówiąc krótko, oszukują. Gdzie indziej robią to od dawna ale w Premiership myślałem, że tego nie będzie, tylko w jednym z tych przypadków sędzia zdecydował się na rzut karny.Dołączając się do oceny gry Berbatova uważam, że rozegrał dobry, może nawet biorąc pod uwagę presję bardziej niż dobry mecz. W ogóle to chciałem podzielić się spostrzeżeniami na temat gry Chelsea. Dziwnie prowadzona jest ta drużyna. Nie widzę ręki trenera, to raczej selekcjoner(i to słaby) niż trener wrsztatowiec. Co ja widzę, w składzie jest Deco. Trudno powiedzieć, że gra. Prezentuje formę jak Żurawski pod koniec reprezentacyjnej kariery. Totalne udawanie. Udaje, że biega, udaje że wraca nie bliżej niż na 30 metr, udaje że kryje 100% przegranych pojedynków jeden na jeden. Mimo że powienien być wypoczęty nie nadąża za atakiem! Ulubiona zagrywka, cały Żurawski(ten późny) klepeczka na środku boiska z szarżującym partnerem. I tak sobie statystuje przez cały mecz. Co na to Scolari? Nic. 3 zmiany. Zdejmuje wartościowych walczących zawodników ale rodaka niedorajdy nie widzi?! Jeśli tak ma cementować zespół, daleko nie zajedzie. Już ja mówili komentatorzy, trzon druzyny domaga się intensywniejszych treningów. W tak markowej i doskonałej kadrowo druzynie jak Chelsea, każdego patałacha widać jak na dłoni. Chłopaki uwijają się jak w ukropie a turysta dostojnie obserwuje mecz. Również Bosingwa gra coraz gorzej, oczywiście inna skala ale w ostatnich spotkaniach tylko w pierwszej połowie, wykonuje rajdy w drugiej defensywa. Za ciężka liga? Może, coś w tym jest ale to dopiero środek sezonu, finisz będzie w maju.

        Odpowiedz
        1. ~pcieslinski@op.pl

          nie wiem jak tak można pisać o Deco, moim zdaniem gra naprawdę świetnie, to że nie każdy mecz mu wychodzi to jedno, ale on porusza się po boisku strasznie mądrze, jak profesor, mimo że taki stary to on nie jest. Szczerze to nawet bym się zastanawiał czy nie zamienić go na Modricia … ale myślę, że jednak nie, z Modricia może wyrosnąc coś jeszcze dużo lepszego

          Odpowiedz
          1. ~mewstg.blox.pl

            Deco, może mądrze porusza się po boisku, ale policz ile meczy miał bez sensu w FCB, ile w reprezentacji. To piłkarz do odstawienia, albo na ogony. Od czasu do czasu oczywiście błyśnie, ale generalnie to już zachodzące słońce.

Skomentuj ~kurek79 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *