Koniec i początek

„Nie płacz jak kobieta za czymś, czego nie potrafiłeś obronić jak mężczyzna” – miała powiedzieć matka emira Granady, gdy jej syn poddawał twierdzę Hiszpanom. Nie przepadam za tym cytatem, bo utrwala szkodliwy stereotyp (kobiety są przecież dzielniejsze od mężczyzn), ale przywołuję go mimo wszystko, bo dziś łzy polały się naprawdę, tak samo jak naprawdę skapitulowała Granada – cóż z tego, że znad rzeki Tyne.

Nie uderzam jednak w tony liryczne, nie układam trenów dla klubów spadających z Premiership. Jak napisał jeszcze w piątek Phil McNulty: o ostatnie dwa bezpieczne miejsca w tabeli walczyły cztery słabe drużyny. Ba, poza może Sunderlandem dzisiaj żadna z nich nie była w stanie podjąć walki – nawet Hull z rezerwami MU. Ci, którzy spodziewali się dramatu, emocji do końca, korespondencyjnych pojedynków z radiem przy uchu i informacjami z innych boisk przekazywanymi piłkarzom z ławki rezerwowych, musieli być rozczarowani: szansa była, zwłaszcza w przypadku Newcastle, ale nie potrafiono z niej skorzystać. Chciałbym właściwie wiedzieć, ile razy Michael Owen dostał piłkę od swoich pomocników i ile strzałów na bramkę oddali inni napastnicy Srok. Od chwili kiedy – zgoda, pechowo – stracili gola, piłkarze Newcastle grali (któryż to raz?) ze spuszczonymi głowami, przynosząc wstyd swoim kibicom i menedżerowi.

Oczywiście żal mi Damiena Duffa, którego samobójcza bramka ostatecznie przesądziła o degradacji. Akurat Irlandczykowi nie sposób odmówić zaangażowania, i to na przestrzeni całego sezonu, w którym występował nawet na lewej obronie – ale kiepska to pociecha, nie być najgorszym wśród najgorszych. Jakkolwiek oceniać z kolei menedżerskie umiejętności Alana Shearera, trzeba docenić jego klasę: zaraz po meczu nie wytykał nikogo palcem, nie szukał usprawiedliwień, mówił – w czym zresztą przyznajemy mu rację – że kluby, które po 38 kolejkach zajęły trzy ostatnie miejsca, są klubami, które zasłużyły na spadek. „Ktokolwiek będzie tu pracował, czeka go cholernie dużo ciężkiej pracy, bo przebudować trzeba praktycznie wszystko” – Shearer uchyla się od odpowiedzi, czy zostanie, i trudno się dziwić, bo niezależnie od jego własnych planów i warunków, jakie pewnie chciałby postawić Mike’owi Ashleyowi, wie, że wracający do zdrowia Joe Kinnear ma w ręku dwuletni kontrakt. A pytany o przyczyny spadku zauważa, że to nie stało się dzisiaj, tylko w ciągu całego sezonu, a źle działo się i w latach poprzednich.

Rzeczywiście: sięgam do swoich fiszek i znajduję choćby komentarz prof. Toma Cannona do sprowadzenia przez Newcastle Michaela Owena za, bagatela, 17 milionów funtów (nawiasem mówiąc: zwróciły się te pieniądze?). Naukowiec z University of Liverpool, specjalista od rozwoju strategicznego firm, zajmujący się także ekonomią sportu, już wtedy przepowiadał, że nadmiernie szastający pieniędzmi klub może pójść śladami Leeds. A przecież było to jeszcze przed przejęciem Newcastle przez Ashleya, przed powtórnym przyjściem (i wyjściem) Kevina Keegana, wystawieniem drużyny na sprzedaż i wycofaniem jej z rynku, karuzelą menedżerów i dyrektorów, walczących o kontrolę nad polityką transferową, a także przed sprzedaniem świetnego Milnera, a sprowadzeniem np. miernego Colocciniego oraz przed buntami i akcją bojkotową kibiców… Zaglądam do blogowego archiwum i widzę, że wszystko to wydarzyło się w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy. Stanowczo zbyt wiele, jak na wytrzymałość jednej drużyny.

Jak różnie można spadać z Premier League pokazują przypadki klubów, które właśnie awansowały, a które grały tu dopiero co: Birmingham, Wolves i, być może, Sheffield United (finał play off dopiero jutro). Middlesbrough i West Bromwich mają szanse pójść ich śladem: u nich zmiany po degradacji nie będą musiały być aż tak drastyczne jak w Newcastle. A do wymienionych tu przeze mnie palących powodów do rewolucji wśród Srok dodam jeszcze i coś, co przeczytałem w tych dniach: że liczba piłkarzy na zawodowych kontraktach w tym klubie wynosi czterdzieści osób, a zarabiających powyżej 50 tys. tygodniowo jest ponoć piętnastu. Będzie na czym oszczędzać.

To tyle na gorąco. Sezon podsumujemy w najbliższych tygodniach na siódmą stronę, mówiąc o poszczególnych klubach, piłkarzach i menedżerach. Poza wszystkim zaczyna się przecież czas w życiu każdego kibica najpotworniejszy: jego ulubieńcy po krótkim epizodzie z kadrą ruszają na wakacje, strony internetowe klubów zamierają, a ileż można żyć samymi plotkami transferowymi. Wszystkim uzależnionym (sobie przede wszystkim) obiecuję więc solennie: w wakacje o okrucieństwie futbolu będzie tu tak samo dużo, jak do tej pory. Byle do sierpnia.

12 komentarzy do “Koniec i początek

  1. ~odi

    A Keane strzela na Anfield. W jednym z wpisów byla taka wizja, gdzie w ostatnich minutach strzela on bramke pograzajaca liverpool. Kilka innych czynnikow i by sie spelnilo 😉

    Odpowiedz
  2. malaszkiewicz@op.pl

    Przyznam szczerze, długo myslałem ze jakos tam sie uda zremisowac, nie chciało mi sie wierzyc ze spadna. Sytuacje Owena od czasu transferu prezentuje idealnie dzisiejszy mecz, wszedł, oczekiwano ze bedzie bohaterem, a był beznadziejny. Ja rozumiem ze on walczakiem to nigdy nie był, ale gosc w tak waznym meczu nie zrobił niczego, zadnego zrywu, nawet jakiegos nacisku na obronców, no czegokolwiek. A nie tak dawno pytano Capello czemu nie powołuje Micheala…Czystka jest potrzebna, ale bardziej potrzebne sa wnioski. Niewarto zatrudniac zawodników z latami swietnosci dawno za soba, bede sledził rynek uwaznie, bo jestem ciekaw kto tez tym razem da sie nabrac na magie nazwiska…

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Z Owenem jest tak, jak mówią w Anglii: It’s all about service. Nie dostawał podań, więc nie ma o czym mówić. I pewnie nieraz ryzykował zdrowiem, bo widać było, że nie jeden raz grał nie w pełni sił. Lubię tego piłkarza od lat, ale muszę powiedzieć, że od pewnego momentu podejmował same złe decyzje. Już ten Real był mu niepotrzebny – nic się nie nauczył, przesiedział na ławie i chyba wtedy, jak zatracił swój rytm, zaczęło się to psuć.

      Odpowiedz
  3. ~BJK1985

    a ja, skromny kibic Tottenhamu korzystając z okazji chciałem podziękować za tego bloga. Trafiłem tu przypadkiem, na początku sezonu i już zostałem do końca, choć przyznaje że nieczęsto biorę udział w dyskusjach pod kolejnymi notkami. Teksty, które Pan pisze są zazwyczaj bardzo trafnym komentarzem i uzupełnieniem każdej kolejki. Jako jeden z uzależnionych trzymam Pana za słowo i liczę że i w okresie ”posuchy” zawsze jakiś ciekawy wpis się tu znajdzie. serdecznie pozdrawiam:)

    Odpowiedz
  4. ~Antoni Łuchniak

    Trzymam za słowo i z niecierpliwością czekam na kolejne interesujące wpisy 🙂 Oby jak najczęściej, bo bardzo przyjemnie się czyta Pana artykuły.

    Odpowiedz
  5. ~Q

    nie zgodzę się co do oceny sytuacji Boro.po pierwsze to Southgate pewnie wyleci, przejął praktycznie finalistę pucharu UEFA i w 2 sezony spuścił ich z ligi, a transfery takie jak rekord za Alvesa czy odpuszczenie Schwarzera to po prostu strzały we własne stopy. powrót odrodzonego w Holandii McClarena wydaje się idealnym rozwiązaniem.po drugie kilku graczy też odejdzie, a o ile w NU powinni sobie z tym poradzić bo tam i tak większość była albo kontuzjowana albo zawieszona, a kibiców mają najlepszych w Anglii co jednak w jakiś sposób dostarcza fundusze, to Boro bez Downinga, Tuncaya, Wheatera i pewnie jeszcze kilku (Johnson, Arca) kluczowych zawodników będzie zmuszone łatać dziury wychowankami, którzy nie są jeszcze gotowi i prędzej podzielą los Charltonu niż wrócą do Prem.mam nadzieję że Mowbray pokaże na co go stać i za rok zobaczymy znów beniaminka WBA bez żadnego kunktatorstwa rzucających się do ataku na każdego przeciwnika.tylko niech sprzedadzą Carsona bo to fatalny bramkarz…

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Pełna zgoda co do transferów Schwarzera (chociaż pamiętam mnóstwo jego kiksów w barwach Middlesbrough) i, zwłaszcza, Alvesa: wyrzucili pieniądze na Brazylijczyka, jak nie przymierzając Newcastle na Argentyńczyka Colocciniego. Jednak Southgate powinien obronić posadę: co się chwali prezesowi Middlesbrough to niechęć do nerwowych ruchów – wspierał młodego menedżera w ciągu wszystkich tych miesięcy i najprawdopodobniej będzie robił to dalej. Ze spadkiem się liczyli, więc reperkusje finansowe nie powinny być aż tak dotkliwe, kadra nie jest tak wielka i nie zarabia tak dobrze jak w przypadku Newcastle. Pecha ma tylko Stewart Downing: zimą zdecydował się zostać i pomóc klubowi w walce o utrzymanie, a teraz złapał ciężką kontuzję, która stawia pod znakiem zapytania jego szybkie odejście, a może nawet – dalszą karierę…

      Odpowiedz
  6. ~Witz

    Trudno powiedzieć, że ze spadku NUFC się cieszę, bo nikomu źle życzyć nie wypada i z niczyjego nieszczęścia cieszyć się nie należy, ALE klub tak beznadziejnie zarządzany nie ma po prostu w Premier League racji bytu. Szkoleniowców zmieniają częściej niż Real Madryt, tygodniówki płacą wyższe niż w Barcelonie… Zatrudniają zrzuty, byłych wspaniałych piłkarzy, którzy biegają z mobilnymi respiratorami. Sprzedają graczy, którzy nie rażą kalecznymi zagrywkami. A w ostatnim meczu sezonu jeden z ciekawszych kotów w PL siedzi na ławce kosztem Guthriego, który przez cały sezon udowadniał, że nie bez powodu nie było dla niego miejsca w LFC.Patrzę tak sobie na ich skład i wszelkie zamknięte ramy moich możliwości pojmowania rzeczywistości zostają przekroczone przez fakt, że ten zespół mógł spaść z ligi. Ok, dziadki: BYŁY wspaniały gracz Interu, BYŁY gwiazdor Leeds, BYŁY gość od czarnej roboty w MU, BYŁY ważny gracz szerokiego składu w Chelsea, BYŁY dobrze zapowiadający się pomocnikonapastnik Leeds i MU, BYŁY w końcu dobrze zapowiadający się gracz, który jednak w Chelsea nie dał sobie rady z nawałem konkurencji. Coś tu nie gra, nie?Szkoda mi dwóch ludzi – Shearera i – przede wszystkim – Nolana. Ciekawe, co sobie teraz w Boltonie myślą…

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Właśnie, Nolan. Facet z jajami, jeden z najtwardszych pomocników w lidze, z kopytem jak u byka – a tu przepraszał, że żyje. Oprócz Duffa jego z tego skladu szkoda najbardziej.

      Odpowiedz
  7. ~With Magpies 4ever

    Nufc: średnia widzów na każdym przegranym, zremisowanym i, co zdarzało się nadzwyczaj rzadko, wygranym meczu- ponad 48000 (rekord wśród spadkowiczów w historii Premiership). Nufc: siódmy pod względem zamożności klub w Anglii. Nufc: w składzie Owen, Duff, Butt, niedawni bywalcy ligi mistrzów. Nufc: spadkowicze… bo nie grają nazwiska, pieniądze ani kibice. Pozostaje nadzieja, że w kolejnym sezonie rozniosą Championship i nie pójdą w ślady Leeds ani Southampton. Póki co tylko nadzieja.With Magpies 4ever.

    Odpowiedz
  8. ~michalj

    Może się mylę, ale mam jakieś dziwne odczucie, że wielu kibiców wręcz współczuje Shearer’owi. Oczywiście zadanie miał ciężkie, ale to nie było „mission impossible”. Jak się okazuje, aby się utrzymać, w 8 meczach wystarczyło zdobyć 6 punktów. Na 24 możliwe! Przy całkiem łatwym terminarzu. Pomysł z jego zatrudnieniem chyba był dobry: mamy dobrych piłkarzy, tylko ruszać im się za bardzo nie chce. Nie potrzebujemy fachowca, tylko kogoś, kto przemówi do rozsądku naszym gwiazdom. Kogoś kto będzie większą gwiazdą niż oni sami. W praniu ta teoria jednak się nie sprawdziła. Sorry Shira, back to BBC.

    Odpowiedz

Skomentuj ~With Magpies 4ever Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *