Wyścig dwóch koni

Dwóch rzeczy powinienem się wystrzegać w opisywaniu tego sezonu: nadmiernej koncentracji na rywalizacji o miejsca od czwartego do siódmego i zbyt częstego cytowania Harry’ego Redknappa. Miejmy to więc z głowy od razu: menedżer Tottenhamu komentując zwycięstwo Liverpoolu w derbach, niespodziewaną porażkę Manchesteru City z Hull i remis jego własnej drużyny z Aston Villą powiedział, że podobnych zwrotów akcji spodziewa się wiele aż do końca rozgrywek. Po serii wpadek Liverpoolu przyszło pasmo siedmiu meczów bez porażki, po serii zwycięstw Manchesteru City – dwie kolejne przegrane, Tottenham jakby częściej remisuje, tłok jak nie wiem co, i właściwie dziś z równym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że każda z wymienionych drużyn zajmie miejsce czwarte, piąte, szóste albo siódme (a może, hm…, trzecie?).

Pisząc o Liverpoolu i Tottenhamie warto wspomnieć o nieobecnościach dwóch kontuzjowanych, Torresa i Lennona, i o tym, jak skorzystali na nich dwaj zastępcy: Dirk Kuyt i David Bentley. Bardziej spektakularny jest oczywiście drugi przypadek, bo Holender grywa w pierwszej jedenastce Liverpoolu regularnie, różnica polega jedynie na tym, że teraz może wykazać się na pozycji, która kiedyś była jego podstawową, czyli w środku ataku. I choć wielu okazji nie wykorzystuje, to dzięki bramce w derbach (a wcześniej w meczu z Tottenhamem) w dużej mierze z jego nazwiskiem wiązać będziemy powrót na czwarte miejsce w tabeli. Z Bentleyem całkiem co innego: forma Lennona i frustracja siedzeniem na ławce doprowadziły do tego, że najgłośniejszym epizodem z ostatnich miesięcy jego życia był spowodowany po pijanemu wypadek samochodowy. Tu punkt dla Redknappa: gwiazdeczka całkiem niedawno porównywana do Beckhama i powoływana do reprezentacji, na boisku zdolna zarówno do rzeczy wielkich (gol życia w derbach z Arsenalem podczas ubiegłego sezonu), jak do przejścia obok gry (słynna awantura, jaką menedżer Tottenhamu zrobił mu w przerwie meczu rezerw, który Bentley kompletnie olewał), niejeden raz bardziej niż na treningu skupiona na wizycie u fryzjera, dała mu – jak widać – mnóstwo powodów, by postawić na niej krzyżyk. Ale Redknapp słusznie uchodzi za wzór pracy z poszczególnymi piłkarzami: dał Bentleyowi ostatnią szansę, po pierwszym niezłym występie zostawił go w wyjściowej jedenastce na kolejne spotkania, a ten odwdzięczył się naprawdę dobrą grą. We środę po zwycięstwie nad Leeds wybrano go piłkarzem meczu (mimo hat-tricku Defoe’a), wczoraj ten tytuł musieli zgarnąć członkowie bloku defensywnego Aston Villi, ale znów należał do najlepszych w Tottenhamie. Jako kibic tej drużyny mam skłonność do wypowiedzi hiperkrytycznych, ale poza słabszym dniem Modricia nie mam się do czego przyczepić: nie pierwszy raz w tym sezonie po bardzo dobrym występie trzeba się zadowolić jednym punktem, oklaskując wybitnego bramkarza i blokujących wszystko obrońców gości (na pytanie spod poprzedniego wpisu, co znaczyła moja wypowiedź na twitterze „Mógł. Być. Karny”, odpowiadam: znaczyła, że mógł być karny; że ponieważ na trzy minuty przed końcem doszło do kontaktu między napastnikiem Tottenhamu a obrońcą gości, sędzia mógł podyktować jedenastkę, podobnie to ocenili zresztą piłkarze obu drużyn – inna sprawa, że nie wiadomo, czy i kto po wyjeździe Robbiego Keane’a strzeliłby ewentualnego karnego).

Ale miałem się nie rozgadywać na temat miejsc cztery-siedem. Zaapeluję więc tylko jeszcze o ostrożną dyskusję na temat derbów Liverpoolu: to, że emocji było co niemiara i że obu drużynom nie można odmówić ambicji, zaangażowania, woli walki, słowem: to, że wielu z nas bawiło się znakomicie, że hulały w nas adrenalina i testosteron, nie oznacza, że oglądaliśmy dobre spotkanie. „Neutrals are not welcome” – skomentował to sprawozdawca „Timesa”. Nie chciałbym, żeby ktoś to odebrał jako czyjąkolwiek krytykę, a zwłaszcza krytykę Rafy Beniteza – przeciwnie, jestem pod wrażeniem tego, jak po raz kolejny w tym sezonie zdołał poderwać drużynę, ale nie mogę nie dostrzec, że poza (wreszcie!) bardzo dobrze zorganizowaną defensywą jego pomysłem na grę było najwyraźniej stare dobre kick and rush. Głównym tematem dotychczasowych dyskusji po tym meczu nie była zresztą jakość gry którejkolwiek z drużyn, tylko kontrowersje (a propos nich: gdyby sędzia usunął nie tylko Kyrgiakosa, ale i Fellainiego, wcale bym go nie krytykował).

A zanim o dzisiejszym meczu słówko jeszcze o spotkaniu Manchesteru City z Hull. I o cierpliwości właścicieli do menedżerów. Pamiętam taki okres na przełomie października i listopada, kiedy nawet oficjalna strona klubu dementowała pogłoski o dymisji Phila Browna – nowy prezes dał mu wtedy ponoć ultimatum i oceniał sytuację po każdym kolejnym tygodniu. A że ostatecznie wytrzymał nerwowo, to proszę: doczekał dni, w których jego zespół odebrał punkty zarówno Chelsea, jak Manchesterowi City. W drużynie gości zawiódł zwłaszcza młody obrońca Boyata (Mancini, podobnie jak Hughes, nie znalazł jeszcze odpowiedzi na pytanie o optymalne zestawienie dwójki środkowych), coraz częściej krytykuje się także Barry’ego, kompletnie przeszedł obok gry Adebayor; w Hull, przy mniej widocznym tym razem Huncie błysnęli Altidore i Venegoor). „City, mamy problem” z grą na wyjazdach. I ze statystykami: to druga w ciągu dziesięciu dni, a trzecia od grudnia porażka Manciniego. Hughesa zwolniono po dwóch, i to odniesionych z rywalami mocniejszymi niż Hull…

Fot. AFP/Onet.pl

Czas jednak na wyścig dwóch koni, czyli walkę o mistrzostwo Anglii. Wiem, że z wielu powodów wypadałoby zacząć od meczu Chelsea-Arsenal, ale zamierzam nim skończyć – i spróbuję wytłumaczyć, dlaczego. Najpierw Manchester United, którego wczorajsze spotkanie z Portsmouth spowodowało, że pierwszy raz w tym sezonie musiałem przyznać przed samym sobą, że nie wierzę w utrzymanie drużyny Awrama Granta. Już nie chodzi o nieustanne perypetie finansowe czy o rozpaczliwie zestawiony skład z tych, których nie udało się sprzedać – inaczej niż niedawno w meczu z MC, Portsmouth właściwie nie podjęło walki, a ciąg pechowych zdarzeń (rykoszety, samobóje, niezauważone spalone) również może świadczyć o tym, że los drużyny jest przypieczętowany. Prawda jest taka, że MU mogło wygrać i dziesięcioma bramkami, gdyby skuteczniejsli byli np. Valencia, Berbatow czy Biram Diouf. Kibice Czerwonych Diabłów musieli cmokać z zachwytu nie tylko nad formą Rooneya (to już banał), ale i nad renesansem Michaela Carricka, znów podającego z centymetrową dokładnością. Capello prócz dylematów wyjątkowo nieprzyjemnych, ma i przyjemne: jak zestawić drugą linię, skoro w tak wysokiej formie są Carrick czy (powtarzam się nieznośnie) Milner.

Nieprzyjemne dylematy Capello przywodzą nas wreszcie tam, gdzie powinniśmy zacząć: do meczu Chelsea-Arsenal. Kończę właśnie nim, bo jakoś nie potrafiłem ulec presji „pojedynku, który miał przesądzić, czy Arsenal będzie się liczył w walce o mistrzostwo”. Ta kwestia została, moim zdaniem, rozstrzygnięta przed tygodniem, o ile nie pod koniec listopada, podczas derbów na Emirates. Nie chodzi o znęcanie się nad Arsenalem, tylko o krótkie wyliczenie słabych punktów tej drużyny, kolejny raz bezlitośnie unaocznionych przez podopiecznych Carlo Ancelottiego.

Po pierwsze, bramkarz, którego masakrowały w tych dniach angielskie media (co zabawne: te same, które przed rokiem widziały go między słupkami reprezentacji), ujawniając przy okazji, że w ostatnim dniu okienka transferowego Wenger usiłował ściągnąć na Emirates Tomasa Sorensena. Po drugie, lewy obrońca, który nie wrócił do formy po kontuzji. Po trzecie, prawoskrzydłowy, który nie wrócił do formy po kontuzji. Po czwarte, doraźny środkowy napastnik, który lepiej się czuje jako atakujący ze skrzydła. Po piąte, podstawowy środkowy napastnik, od miesięcy leczący kontuzję. Po szóste (tu sprawa robi się poważniejsza), organizacja gry obronnej – to chyba dla Arsenalu nieuleczalne; nie oceniam poszczególnych zawodników, ale całą formację, w momentach takich, jak stałe fragmenty gry. Po siódme (tu sprawa robi się jeszcze poważniejsza), asekuracja: i Everton, i MU, i Chelsea obnażyły kwestię bezlitośnie, bo kiedy Arsenal rozgrywa te swoje akcje ofensywne przed polem karnym przeciwnika, wystawia się na kontry jak żaden inny zespół z czołówki. Drugi gol Drogby pokazał, że taśma z meczu z MU nie została obejrzana zbyt uważnie…

Co się tyczy Chelsea, krótką a przydatną analizę jej taktyki daje nieoceniony David Pleat. Poza Maloudą, którego komplementuje, moją uwagę zwróciło czterech piłkarzy: Didier Drogba, szybki i silny (po angielsku jest fajne słowo unplayable), John Terry, do którego boiskowej postawy nie można mieć najmniejszych zarzutów – jakby rozładowywał nagromadzone w ostatnich tygodniach napięcie po prostu perfekcyjnie wykonując swoje obowiązki, Ashley Cole, po prostu niezawodny w obronie i ataku, a wreszcie Petr Czech, który – niedawno zasłużenie krytykowany – rozegrał bodaj czy nie najlepszy mecz od miesięcy. Może i Almunia się pozbiera?

Porażki z MU i Chelsea pewnie kolejny raz rozpoczną spekulacje na temat przyszłości Arsene’a Wengera – jego jedyną szansą na trofeum w tym roku pozostaje Liga Mistrzów (choć on sam przebąkuje, że trzecie miejsce to też trofeum, w dodatku cenniejsze nie tylko niż jakiś tam Puchar Ligi, ale i Puchar Anglii). Osobiście wciąż mam wrażenie, że brakuje bardzo niewiele, ot, zdrowego van Persiego, żeby stworzona w jego głowie maszynka zaczęła wreszcie działać. Z całą uczciwością przyznajmy zresztą: przed sezonem nikt nie stawiał, że będą walczyć o mistrzostwo, raczej spodziewano się, że to oni wypadną z pierwszej czwórki. Tylko – to już pytanie nie retoryczne – czy fakt, że jest lepiej niż się spodziewano, safysakcjonuje kibiców Arsenalu?

61 komentarzy do “Wyścig dwóch koni

    1. Michał Okoński

      Słusznie, poprawiłem. Mam wieczny kłopot z pisaniem pod presją czasu: zawsze, kiedy go brakuje, mam inne obowiązki (teraz np. prowadzę nowy numer „TP”) itd., piszę w sposób straszliwie rozwlekły. Ot paradoks: im mniej czasu, tym dłuższy tekst. No i ze sprawdzaniem każdego zdania gorzej.

      Odpowiedz
  1. ~alasz

    Jeszcze polecam zapoznanie sie z wypowiedzia po meczowa wengera… z porazek trzeba sie uczyc, a z takim podejsciem wiem juz dlaczego tydzien w tydzien traca identyczne bramki. Wyscig dwóch koni, co do tego nie ma watpliwosci, ja stawiam na diabły, nie tylko ze wzgeldu na sympatie, ale jesli spojrzemy szerzej na problemy obu druzyn w tym sezonie, terminarz i przede wszystkim mecz na OT to szanse sa 55%-45% dla MU. Jak dla mnie oczywiscie. Ciekawa sroda sie szykuje, dobrze bo w srode koncze sesje i od 13 widze tylko premiership 😀

    Odpowiedz
  2. ~mikimikula

    Panie Michale – z tego co pamiętam to czerwona, a nie niebieska drużyna została ostatnio vicemistrzem Anglii 🙂

    Odpowiedz
  3. ~DWT

    „(…) kolejny raz bezlitośnie unaocznionych przez wicemistrzów Anglii.”Jeśli Liverpool coś im unaocznił to chyba tylko to, że Reina to ulubiony bramkarz Arshavina 🙂 .

    Odpowiedz
  4. ~Angamoss

    Cóż, po części problemy Manciniego z obstawą obrony biorą się z kontuzji. Z Hull nie mogli zagrać; Kompany, Richards i Lescott. Niemniej, błędem było wystawienie Bridge’a i Boyaty. W ich miejsce spokojnie mogli zagrać Garrido i Onuocha, ale cóż poradzić, skoro menedżer wie lepiej. Mimo wszystko nie rozumiem, dlaczego młody Belg był wyszedł na drugą połowę. Nedum jest głodny gry i szansa mu się należy.Osobiście mam nadzieję, że w końcu kiedyś City kupi jakiegoś solidnego obrońcę na lewą stronę, bo od dłuższego czasu mamy tam dramat, Wayne’owi można współczuć zajść z Terrym i tą panną, ale nie dajmy się zwieść – obrońcą jest przeciętnym, podobnie jak Hiszpan. Może Baines z Evertonu?:)Barry kompletnie zawodzi i o postawie aż żal klepać w klawisze. Dawać Vieirę od pierwszej minuty z Boltonem! :)Nie mówiąc już o Johnsonie, który mógłby spokojnie zastąpić wypalonego Bellamy’ego. Walijczyk dalej biega jak szaleniec, ale z jego podań nie wynika nic szczególnego. Generalnie cały zespół po derbach na OT przygasł i Mancini musi być tego świadomy, bo coś trzeba z tym zrobić. A wyjazdy City to temat na osobną monografię. W zeszłym sezonie dwie marne wygrane poza CoMS(liga), w tym nieco lepiej, bo i trzy zwycięstwa póki co. Roberto słusznie mówił o konieczności zmiany mentalności w wypadku spotkań wyjazdowych. I nawet się z nim zgadzam, bo kim bysmy nie grali i jak tych grajków ustawili, to i tak jest przeciętnie.Jeszcze chwila i ten komentarz będzie dłuższy niż notka na moim blogu ;)http://angamoss.blox.pl/html

    Odpowiedz
  5. ~Michał Zachodny

    Widzę, że dzisiaj więcej o klubach z czołówki, a (szeroko rozumiana) strefa spadkowa tylko napomknięta w postaci spadającego (z hukiem?) Portsmouth. Ja tylko dodam o Stoke, które radzi sobie coraz lepiej, a i Britannia to arena znów nawet dla wielkich trudna do walki. Tony Pullis w 300. meczu osiągnął świetny rezultat, a liczba zawodników, którzy pod jego okiem rozwijają się w więcej niż średniej jakości piłkarzy jest godna podziwu. Trzeba także poważnie zastanowić się czy do grupy spadkowej nie dodać… Sunderlandu. Wczoraj zagrali słabo i ledwo zremisowali z Wigan (na plus bramka 'rozkojarzonego’ Jonesa…), a to co zagrali w poniedziałek (ze Stoke właśnie!) to był antyfutbol godny słów Arsene Wengera!Co do Tottenhamu i rywalizacji o czwarte (trzecie też?) miejsce… Bentley faktycznie gra ostatnio bardzo dobrze, ale największym brakiem Spurs jest Assou-Ekotto, który gra po lewej stronie obrony rewelacyjnie, zarówno w defenywie, jak i ofensywie. Ponieważ Redknapp ustawia jako nominalnego lewego pomocnika Modricia, a Chorwat ma inklinacje do schodzenia do środka pola i rozgrywania to na lewym skrzydle powstaje spora dziura. Gareth Bale ma kilka zalet, ale na pewno nie potrafi tak grać w ofensywie jak podstawowy lewy obrońca Tottenhamu.Mimo porażki City to właśnie ich typowałbym na faworytów do czwartego miejsca – oni mają dwa zaległe mecze do rozegrania i właściwie tylko FA Cup jeszcze na głowie. Liverpool radzi sobie coraz lepiej, poczekajmy na powrót Torresa w ocenie ich szans. Warto zauważyć, że z Hiszpanem ten zespół gra zupełnie inaczej niż mając Ngoga w ataku. Nie chodzi tylko o to, że pewniej.Wreszcie trochę o dzisiejszym meczu na Stamford Bridge. Jakim John Terry jest piłkarzem… Po spotkaniu z Capello, gdy Anglik stracił opaskę kapitana, pojechał prosto do Cobham i odbył dodatkową sesję treningową w siłowni. Także dodatkową zaciętość i zaangażowanie było widać na boisku dzisiejszego popołudnia, co zresztą (po raz kolejny) mi zaimponowało, w przeciwieństwie do tego co wyprawia poza murawą… Drogba i jego mecze z Arsenalem to zupełnie inna bajka, a mnie ciekawi najbardziej to jak na jego dyspozycję w tych spotkaniach wpływają słowa Arsene Wengera, który po poprzednich derby powiedział, że tak właściwie to Didier niewiele na boisku zrobił. Paradoksalnie tym razem nawet jestem gotów się z Francuzem zgodzić;)I do Arsenalu przechodząc… Zabrakło Denilsona, który zawalił mecz z United, ale nie zabrakło Almunii, Clichy’ego, a decyzja o wystawieniu Walcotta na Ashley Colea jest dla mnie straszliwie niezrozumiała. Bo co młokos mógł zaprezentować więcej od takiego Ronaldo, którego lewy obrońca Chelsea chowa do kieszeni przy każdym bezpośrednim starciu? (Tak obok tematu Arsenalowego – Ashley Cole, jeden z bardziej oczywistych kandydatów do gracza sezonu, prawda?) Arszawin na szpicy to po prostu marnotrawienie potencjału ludzkiego, który w ofensywie Arsenalu, zwłaszcza bez kontuzjowanego van Persiego, jest mocno ograniczony. Bendtner wszedł na boisko, ale… bardzo daleko mu do formy, którą kibice Kanonierów zachłysnęli się przed jego kontuzją. Do tego Rosjanin już w przerwie był mocno zrezygnowany i jakby smutny z tego powodu, że kolejna drużyna udowodniła jego racje, przedstawione także na łamach prasy. Arsenal to nie jest materiał na drużynę mistrzowską. Jeszcze. Jednak ta diagnoza wcale nie wyklucza ich z tego wyścigu mistrzowskiego, który wydaje się być teraz ograniczony do dwóch drużyn… ale już w czwartek może znów rozgrywać się w trzyzespołowym składzie….

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Sunderland rzeczywiście zagrożony – i otwierający stawkę zagrożonych. Lista tychże wyjątkowo zresztą długa, i dobrze dla dramaturgii. A propos tej ostatniej: niesamowita końcówka Birmingham, z dwoma golami Philipsa (niedawno toczyła się tu dyskusja na temat udanych transferów po trzydziestce; hi, hi, Philips – kiedyś ocierający się o reprezentację kraju – ma 36 lat).Bale’a bronię. Moim zdaniem właśnie w ofensywie jest lepszy niż Assou-Ekotto, a dopiero uczy się gry obronnej. Biedny chłopak, o jego fatum (drużyna z nim w składzie nie mogła wygrać ligowego meczu baardzo długo) rozpisywała się prasa, a ja pamiętam jego wejście smoka do zespołu, jeszcze za czasów Jola, kilka świetnych występów i piękne gole – Bale świetnie bije rzuty wolne. Potem była kontuzja, potem druga, i właściwie dopiero teraz można mówić o jego wejściu w zespół. Jest wielkie pytanie, który z nich będzie grał, kiedy wyzdrowieje Kameruńczyk – bo wcale nie jest powiedziane, że Bale straci miejsce. A Modrić tak śmiało może schodzić do środka także dlatego, że obaj lewi obrońcy biegają za dwóch.Po cichu przyznam, że ja również myślę o City jako kandydacie do czwartego miejsca. Liverpool piąty, Tottenham szósty i AV siódma. Tylko ciiii, nic nie mówiłem.Ashley Cole na gracza sezonu nie – są Rooney i Drogba, czasami także Fabregas, ale w jedenastce trudno go będzie zastąpić.

      Odpowiedz
      1. ~Bartek S.

        Z tym Sunderlandem to będzie ciekawa sprawa – zrobili ciekawe zakupy przed tygodniem i teraz się okaże, na ile uda się wkomponować do składu m.in. bardzo wartościowego Benjaniego. Jakoś nie chce mi się jednak wierzyć, że Koty miałyby spaść z ligi. Po hitach weekendu jestem wyjątkowo zniesmaczony. W Liverpoolu mecz był okropny, a Everton strasznie rozczarował (poza Donovanem, moim nowym ulubieńcem) – zwłaszcza Saha, który pałętał się po boisku. W Londynie wcale nie było lepiej – imponujący był Malouda, bardzo dobry Terry, Drogba (zaskoczeniem jedynie Cech). Ale Arsenal wołał o pomstę do nieba. Nie dało się patrzeć na ich nieporadność. Rozgrywali piłkę jak zawsze ładnie, ale w każdej akcji wiadomym było, że jeszcze jedno finezyjne podanie i obrońca Chelsea odbierze piłkę. I tak też było. Beznadziejny mecz wengerowskich chłopców. A co do kolejności na mecie – chciałbym, żeby za MU, Chelsea i Arsenalem uplasowały się Koguty, MC, AV i Liverpool. 🙂

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Spaść nie spadną, ale za wydane pieniądze należałoby Bruce’a rozliczyć. To nie pierwsze okienko, w którym menedżer Sunderlandu dostaje wyjątkowo silne wsparcie prezesa, na papierze kadra wydaje się zdolna do walki o Europa League, gdy tymczasem…

          Odpowiedz
          1. ~Bartek S.

            To prawda, że na papierze drużyna Bruce’a wygląda dużo mocniej niż na boisku. Ale jeśli na koniec sezonu Sunderland będzie w środku tabeli, nikt trenera nie będzie rozliczał i wyrzucał. A może jakiś inny trener wykrzesałby więcej z tych zawodników i pieniędzy.

          2. ~etk87

            a ja osobiscie jestem bardzo ciekawy, jakby sunderland wygladal pod markiem hughesem. on ze slabszego personalnie blackburn zrobil mocniejsza druzyne, niz obecny sunderland.z drugiej strony moze bruce potrzebuje jeszcze troche czasu. w wigan wykonywal niezla prace wiec dajmy mu jeszcze szanse. tym bardziej, ze czas sunderlandu nie goni, w tym klubie nie ma presji walki o wysokie lokaty, a relegacja z takim skladem im raczej nie grozi.bruce ma idealne warunki, zeby w spokoju popracowac nad swoja koncepcja tej druzyny i ulozyc ja tak jak tego chce…

      2. ~Michał Zachodny

        Oczywiście, ruch Modricia do środka pola jest w pełni zamierzony przez Redknappa, a Tottenhamowi pomaga. Mecz z Aston Villą, ale też drugą drużyną z Birmingham pokazał, że brak lewego skrzydła doskwiera Kogutom. Zgodzę się, że i Bale i Assou-Ekotto na boisku harują za dwóch, ale nagle się nie rozmnożą, sami sobie 'na obieg nie pójdą’, ani 'one-two’ nie rozegrają co w grze skrzydłami, a nawet w piłce jest teraz nie tyle trendem, ale standardem. Fakt, Gareth Bale odzyskuje pewność siebie i jego umiejętność wykonywania stałych fragmentów gry jest ważna to jednak nie dziwi mnie kompletnie to, że Redknapp preferował grę Kameruńczykiem, a i cały zespół wydawał się grać lepiej (skuteczniej realizować taktykę trenera). O kandydaturze Ashley Colea do tytułu gracza sezonu napisałem już troszkę niżej, a spamować na forum nie zamierzam:)

        Odpowiedz
    2. ~Stefan

      W przeciwieństwie do „kiepskiej” w BPL prawej obrony, lewa jest mocno obsadzona – graczem roku Ashley Cole na pewno nie będzie, bo towarzystwo Rooney/Fabregas/Drogba mu na to nie pozwoli. Ba nawet do jedenastki roku może mieć ciężko się załapać, bo jest jeszcze Evra…Swoją drogą zaskoczony jestem postawą Arsenalu – drugi mecz z rzędu tracą bramkę po szybkiej kontrze. Drugi mecz z rzędu są wobec szybkiej kontry kompletnie bezradni… a wystarczyłby faul taktyczny i po kontrze, albo lepsze ustawienie obrony i asekuracja – ale patrząc na grę defensywną kanonierów odnoszę wrażenie, że ich na to po prostu nie stać

      Odpowiedz
      1. ~Michał Zachodny

        Co do jednego się zgodzę – Ashley Cole nie ma szans w walce o tytuł piłkarza roku, ale to wcale nie znaczy, że my też nie możemy rozpatrywać jego osoby w takiej kategorii. Myślę, że o ile przez ostatnie sezony jego rywalizacja z Evrą była bardzo wyrównana to ten sezon jest na korzyść piłkarza Chelsea – i naprawdę nie piszę tego ze względu na sympatyzowanie z the Blues, ponieważ część atutów jest po stronie Francuza – jak choćby noszenie opaski kapitańskiej. Jednak to, że Ashley Cole nie odznacza swojego piętna na wynikach swojej drużyny (jak Rooney, Drogba czy inni zawodnicy ofensywni) z oficjalnego wyścigu na pewno go wypycha… przecież nawet w nagrodach comiesięcznych bezapelacyjnie, kilkukrotnie razy więcej nagrodę odbierali albo pomocnicy, albo napastnicy.Faktycznie mnie też zadziwił fakt, że Wenger nie wyciągnął ani jednego wniosku po meczu z Manchesterem United. Powiedział, że zagrali słabiej, ale wydawało mi się dość oczywiste, że i tak te najważniejsze błędy wypunktuje i postara się je naprawić. Nic z tego, to co doskwierało Arsenalowi z MU, tak samo było słabością w meczu z Chelsea.

        Odpowiedz
        1. ~m85

          Powiedziałbym raczej, że ostatnie sezony zdecydowanie na korzyść Evry (od Colea lepszy bywał również Clichy), a w tym roku w końcu odbudował się Cole. Trudno jednak powiedzieć kto jest lepszy – Francuz nalezy tradycyjnie do najlepszych zawodników United i nie zmieniają tego dosyć przeciętne(jak na niego) występy w ostatnich dwóch, trzech spotkaniach. Muszę również zadać pytanie – jak to możliwe, że Chelsea ma rzekomo tylu wspaniałych defensorów (Terry, Cole, Ivanovic do „11” roku, si?) i tracą tyle samo goli co drużyna grająca niejedno spotkanie z pomocnikami w linii obrony?

          Odpowiedz
          1. ~Michał Zachodny

            Przyznaję, ostatnie sezony należały bardziej do Evry niż Colea, a i Clichy lubi się gdzieś w to towarzystwo wtrącić. Co do porównania defensywy Chelsea i MU… Nie sądzę by świadczyło to o słabości jednej z drużyn, przecież przyzwolenie na wpuszczenie zaledwie 20 bramek, oraz największa ilość czystych kont Petra Cecha w całej lidze nie może być odbierana jako przywara. Bardziej dostrzegłbym w tej statystyce siłę United i Fergusona, a jedyną wadą, która doskwiera Chelsea od momentu odejścia Steve Clarkea do West Hamu, są stałe fragmenty gry, to też powszechnie wiadomo. Spostrzeżenie ciekawe, ale raczej ostatni mecz pokazał, że gra defensywna nie jest piętą achillesową Chelsea.

          2. ~m85

            Nigdy nie powiedziałbym, że defensywa Chelsea jest pietą Achillesową całej drużyny. Wprost przeciwnie. Tylko – o czym już wspominałem – dostrzegam, że wielu przerysowuje dokonania Niebieskich w tym sezonie. W którymś z wcześniejszych wpisów starałem się wyjaśnić skąd to może wynikać…W każdym razie zewsząd słychać pochwały pod adresem Cole’a, Terry’ego czy Ivanovica. Z pewnością nie bez podstawy, ale jest to trochę zabawne przyznasz w obliczu tego, że nie wspomina się o zdziesiątkowanej obronie United, która wykręciła póki co identyczny wynik. O defensywie AV wspominał już nie będę (fantastyczni w tym sezonie Dunne i Cuellar(!)).

          3. ~Stefan

            Faktycznie – zapomniałem o Clichy’m. Chociaż w tym sezonie praktycznie nie istnieje, to jeszcze sezon wcześniej był jednym z najlepszych na swojej pozycji…Ciężko stwierdzić kto jest lepszy na swojej pozycji Cole, czy Evra – na pewno obaj to ścisła światowa czołówka. Wyłonienie z nich lepszego to jak porównywanie Rooneya z Torresem, czy Drogbą, Gerrarda z Lampardem albo próba wyłonienia najlepszego z tercetu Vidic/Ferdinand/Terry – w danej chwili któryś może być lepszy, ale koniec końców każdy z nich prezentuje najwyższy światowy poziom na swojej pozycji i jest to niepodważalne.

          4. Michał Okoński

            Clichy w ostatnich meczach rozczarowuje bardzo mocno. Ja liczyłem na Gibbsa, ale się przeliczyłem, bo kontuzja wykluczyła go do końca sezonu. Z lewych obrońców bardzo udany sezon miał (również: do kontuzji) Assou-Ekotto. Cole i Evra, tzw. close call, może Anglik ciut efektowniejszy…

          5. ~m85

            Cole efektowniejszy? Powiedziałbym efektywniejszy w ofensywie(Evra bramek jakoś strzelać nie potrafi), ale nie widzę w Europie drugiego tak widowiskowo grającego lewego obrońcy jak Evra. Wystarczy zobaczyć co z piłką potrafi zrobić Francuz – to wręcz niespotykane u obrońcy.

          6. ~Michał Zachodny

            No a bramka Cole’a z Sunderlandem? Nie widziałem Evry robiącego coś takiego z piłką:)Close call it is!

          7. ~Michał Zachodny

            Nigdy w umiejętności Evry nie wątpiłem, dlatego w ocenie obecnego sezonu zaważą nie tyle umiejętności Francuza i Anglika, ale forma. Ta wydaje się być lepsza u zawodnika Chelsea, choć wiem, że jest to popularna teza pośród kibiców Chelsea, a zupełnie coś innego powiedzieliby fani United;)Na filmiki walczyć nie zamierzam – gol z Sunderlandem naprawdę mówi sam za siebie:)

          8. ~Michał Zachodny

            Właśnie o Ashley Coleu napisał dzisiaj Henry Winter – jestem szczególnie zadowolony, bo jakby podzielał moją opinię, co z kolei oznacza, że moje obserwacje nie są wydumaną teorią subiektywnego do bólu kibica Chelsea;) Link: http://bit.ly/atRwkZ

  6. ~lukasz anczyk

    dla mnie szokujący jest ten brak reakcji arsenalu na szybką stratę bramek. trzy razy polegli identycznie. już pisałem o tym u siebie, więc tylko link http://podpoprzeczke.blox.pl/2010/02/Trzeci-nokaut.htmldla mnie romantycznymi bohaterami tygodnia zostali piłkarze hull, mam nadzieję, że ten zespół znów sie utrzyma, bo pomimo niezbyt wysokiego poziomu sportowego, bezsprzecznie wniósł do premiership coś ze starych dobrych czasów, gdy liga angielska nie była jeszcze tak medialna i „uprzemysłowiona”. (tu znów mała autoreklama: http://podpoprzeczke.blox.pl/2010/02/Kiedy-Dawid-wygrywa-z-Goliatem.html)ale z innej beczki – jak to jest z tymi bramkami samobójczymi? tydzień temu honorowy gol dla arsenalu powinien być zaliczony jako samobój evansa (zmienił kierunek lotu piłki, zmylił bramkarza). tak samo oba gole dla kanonierów w meczu z evertonem to samobóje. jeszcze przymknąłbym oko na to, gdyby nie brak konsekwencji, bo czym różni się od powyższych drugi i trzeci gol dla united w meczu z portsmouth? może mi to ktoś czemu tym razem autorstwo przypisano obrońcom gości?

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      W teori bramka samobójcza jest w tedy gdy piłka nie zmierzajaca w swiatło bramki zostanie don skierowana, gdy zawodnik strzela w swiatło a piłka zmienia tor lotu po rykoszecie, to jest tylko rykoszet. Tyle teori. 3 bramka powinna byc carrika moim zdaniem tylko, jak tu teraz dojsc czy strzął był celny czy nie? Tak naprawde sa to aspekty drugorzedne, bramka to bramka i tyle.

      Odpowiedz
  7. ~Tomas_h

    No Michał, naprawdę fajny wpis. Tak jak każdy oglądam, podziwiam i się zastanawiam – kto w tym sezonie? MU da radę czy nie? Co się wydarzy podczas lutego i marca, kto z jakim bilansem wybiegnie na OT 4 kwietnia? Do tego czasu, zarówno Man jak i Chelsea mają po 7 meczy, z czego przeszło połowa z tymi samymi drużynami – Evertonem, Wilkami, WH Utd, no i nieobliczalną i zawsze groźną AV. Pytanie proste – kto i z kim zgubi punkty? Jak to się rozłoży do kwietnia, czy ktoś nie złapie kontuzji, czy Bluesmani nic nie stracą na mocy w żadnej z formacji itd itp …Oj co za sezon, co za emocje :-)))))) Czy oni muszą kończyć już 9 maja ??? 🙂

    Odpowiedz
  8. ~Kulin

    Zgadzam się ze wszystkimi słabymi punktami Arsenalu, które Pan wymienił Panie Michale, ale myślę, że najważniejszym jest bramkarz. Almunia jest zwyczajnie za słaby. Pytanie dlaczego Wenger nie jest w stanie się z tym pogodzić i po prostu nie dać szansy Fabiańskiemu, albo kupić w końcu dobrego bramkarza?I jeszcze jedna rzecz. Mam wrażenie, że strategia budowy drużyny opartej prawie wyłącznie na wychowankach nie da sukcesu w tak silnej lidze. Niestety, bez wzmocnień klasowymi zawodnikami, którzy pokierują grą zespołu Arsenal nie ma szans na mistrzostwo. Fabregas zdaje się też mieć swoją cierpliwość i w końcu nie widząc szans na zwycięstwa w Premiership i LM odejdzie do lepszych drużyn.

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Fabiański nie jest lepszy, w tym kłopot. Może, gdyby Wenger kupił tego Sorensena, albo któregoś z innych solidnych łapaczy? Jest ich w tej lidze paru i wszyscy niedrodzy. Ale Francuz jakoś nie ma ręki do bramkarzy, że przypomnę Mannigera czy Wrighta. A może powinien zmienić trenera od bramkarzy?

      Odpowiedz
  9. ~geherinho

    Fakt, że w angielskiej lidze prym wieść od tej pory będą ekipy sir Alexa Fergusona i Carlo Ancelottiego, znany jest nam już od poprzedniej kolejki, kiedy Czerwone Diabły zatrzymały gorące działa Kanonierów przed uporczywym atakiem na liderujące w tabeli drużyny. Zatrzymały? – hmm, raczej odesłały je tam, gdzie tak naprawdę jest ich miejsce, bo jednak mając silny, młody skład, o wysokich ambicjach, w którym jednak brakuje gwiazd, nie powalczy się o tytuł, który od trzech lat spoczywa w rękach Manchesteru United. W dzisiejszym przeglądzie sportowym wyczytałem, że w lecie Arsene Wenger planuje wydać ok. 40 milionów funtów na kupno dwóch, być może trzech zawodników światowej klasy, by ostatecznie wykraść najcenniejsze na wyspach trofeum Diabłom lub jak może się okazać Chelsea. Byłoby to bez wątpienia słusznym posunięciem. Ściągnięcie zimą tego sezonu do zespołu doświadczonego Sola Campbella nie odwróci tak naprawdę sytuacji w jakiej znajduje się Arsenal. Co tak naprawdę może wnieść do zespołu zawodnik, o którym już dawno zapomniano? Świeżość? Skuteczność w rozbijaniu ataków rywali? Może podniesienie morale? Nie jestem zwolennikiem przeprowadzania tego typu transferów, ale nie jestem także blisko związany z ekipą londyńską, dlatego ten problem wolę pozostawić komuś, kto się tym interesuje nieco bardziej niż ja. Rozumiem, że przy kontuzji Vermaleena, czy Gallasa, talent anglika może okazać się cennym atutem w konstruowaniu linii obronnej, ale gracz ten nie jest w stanie zapewnić staremu klubowi sukcesów. Podziwiam ofensywną grę Arsenalu, jednak uważam, że ławka rezerwowych Arsenalu jest za krótka, a raczą na niej przebywać zawodnicy o nazwiskach mniej znanych na arenie światowej. Wiemy także, że wystarczyła strata kilku kontuzjowanych z pierwszego składu, a drużyna już ma problemy. Nie piszę nawet o absencji Cesca Fabregasa, bo gdy nie widnieje jego nazwisko w wyjściowej jedenastce, wówczas tak naprawdę Arsenal się nie liczy. Doświadczenie jest bardzo potrzebne ekipie Arsene Wengera, a sam Francuz moim zdaniem zachowuje się nieco naiwnie, ufając swoim „dzieciakom”. No ale nie jestem osobą liczącą się w futbolu, mam tylko prawo, jak każdy inny obywatel tego kraju, wyrazić swoje zdanie. Ah, ta wolność słowa… Wracając do wyścigu dwóch koni – to najtrafniejsze stwierdzenie. Dwie ekipy, mające zawodników doświadczonych, będących elitą europejskiego futbolu i od wielu lat zaznaczające swoją stabilną pozycję w angielskim futbolu. Wielki Manchester United, który za kadencji szkockiego menadżera dokonał już rzeczy niemożliwych, a nadal zachwyca i nadal pragnie zdobywać tytuły. Tym bardziej, że w klubie z północno-zachodniej Anglii wszyscy doskonale wiedzą, jak to się robi. „Cierpliwości”, jak mawia ostatnio sam Fergie. Zarówno w sezonie 2006/2007, kiedy po raz pierwszy po kilkuletniej dominacji Chelsea zdobyli mistrzostwo, jak i w późniejszych latach Czerwone Diabły rozgrywały sezony, w których zazwyczaj druga połowa sezonu okazywała się być decydująca i z pojedynków o tytuł wychodziły ogromną ręką – trzy lata z rzędu zdobyty tytuł Barclays Premier League to wyczyn, na który stać jedynie najlepszych. Podczas tych trzech lat klub zasiliło, a także opuściło wielu światowej klasy piłkarzy, menadżer dokonywał masę rotacji w składzie, klub często trapiony był kontuzjami, napiętym terminarzem, problemami finansowymi, a United mimo wszystko utrzymywali formę. Po jednym, dwóch słabych meczach nadchodziła wspaniała zwycięska seria zwycięstw, czy też długa seria spotkań bez utraty gola (zeszły sezon, defensywa z Rio Ferdinandem i Nemanją Vidiciem w środku oraz z Edwinem Van der Sarem w bramce). To jest właśnie to, co w Manchesterze podoba mi się najbardziej. Ten klub wciąż zadziwia, nawet po utracie Cristiano Ronaldo i zmianie stylu gry na ustawienie z jednym napastnikiem, który jak się okazuje okraszony został w ostatnim czasie przez Harry’ego Redknappa mianem „najlepszego napastnika świata” (chyba nie muszę wspominać nazwiska piłkarza). Bez wątpienia do ostatnich chwil, jakie Sir Alex Ferguson spędzi na Old Trafford, United nie będą odstawać od czołówki, a zdobywanie najcenniejszych trofeów będzie tutaj priorytetem. Zbliża się jednak kolejne napięcie w terminarzu United. Już w tym tygodniu drużyna rozegra bój o ligowe punkty na Villa Park, podejmując ekipę Martina O’Neilla, z którą zagrają także w ostatnim tygodniu miesiąca luty o Puchar Ligi Angielskiej. Zespół Fergusona czeka także potyczka z AC Milanem na San Siro w 1/8 finału Ligi Mistrzów oraz wyjazdowy mecz z Evertonem. Tak więc luty będzie jednym z kluczowych miesięcy dla Czerwonych Diabłów, ale po ostatnich drobnych zwycięstwach wierzę, żę uda się utrzymać formę.Muszę także szczerze przyznać, że pretendentem do zdobycia mistrzowskiego tytułu jest w tym sezonie londyńska Chelsea, która nieustanny bój o ligowe punkty toczy od pierwszego gwizdka sędziego w tym sezonie. (Nie wspomnę już o aferze wokół JT) W styczniowym okienku transferowym klub nie dokonał jakichś szczególnych zmian w składzie. Carlo Ancelotti stawia na pewniaków i robi to jak najbardziej słusznie. The Blues z reguły utrzymują się na pozycji lidera, czując na plech oddech Czerwonych Diabłów. Udało się przetrwać wyjazd piłkarzy na Puchar Narodów Afryki, który jak się okazało nie spowodował jakiegoś spadku formy, czy kontuzji któregoś z reprezentantów czarnego kontynentu. Drogba wrócił jeszcze lepszy i silniejszy, o czym przekonaliśmy się po wczorajszej potyczce z Arsenalem na Emirates, po której to wspomniany wcześniej zespół jeszcze bardziej pogrążył się w kompleksy związane z okupowaniem 3,4 miejsca od wielu lat. Bez wątpienia można stwierdzić, że Chelsea do ostatniej kolejki będzie naciskać, by ostatecznie wyrwać tytuł z rąk Manchesteru United. W podsumowaniu – wyścig dwóch koni rzeczywiście trwa i czekamy na związane z nim emocje. Już przechodzą mnie dreszcze, mając w pamięci zeszłoroczną batalię o tytuł z Liverpoolem, czy sezony 06/07, 07/08, gdzie o tytuł walczyły te same zespoły, co aktualnie. Love United, hate Glazer!Pozdrawiam serdecznie fanów ligi angielskiej 😉

    Odpowiedz
  10. ~Stefan

    Jeszcze takie spostrzeżenie ogólne odnośnie artykułu. Nie przeczę Michale, że masz rację – wygląda na to, że do końca sezonu obserwować będziemy wyścig dwóch koni, jednak mimo wszystko byłbym znacznie ostrożniejszy w przepowiadaniu ligowej przyszłości…Drużyn, które mogą urwać punkty najlepszym w tym sezonie jest co najmniej 7/8, a i teoretycznie najsłabsi potrafią w tym roku zaskoczyć – Hull. Jak czytam, że o losach mistrzostwa rozstrzygnie mecz na Old Trafford to zastanawiam się, czy naprawdę ktoś wierzy w to, że dla CFC i ManUtd w pozostałych 13 kolejkach nie podwinie się noga? Do końca sezonu 13 kolejek i 39 punktów – jeszcze wszystko może się zdarzyć… Nie zdziwi mnie nawet jeśli do walki o mistrzostwo wróci AFC, ba nawet nie zdziwię się jeśli je zdobędą – choć z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się to irracjonalne.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Masz oczywiście rację i ciągle to sobie powtarzam. Z drugiej strony to tylko blog, zapiski robione na bieżąco, bez roszczenia sobie prawa do nieomylności (co zresztą widać po błędach, które robię i potem poprawiam). Wczoraj rzeczywiście tak myślałem…Skądinąd mnie najbardziej ciekawią dwa tygodnie od 10 do 24 kwietnia, kiedy Tottenham kolejno podejmuje Arsenal i Chelsea, a następnie wyjeżdża na mecz z Manchesterem United. Jak dotąd nie słyszałem, żeby Harry Redknapp skrytykował komputer układający terminarz rozgrywek, ale wygląda to niesamowicie – cała pierwsza trójka po kolei. Wiele się wtedy wyjaśni także jeżeli idzie o sam Tottenham i jego aspiracje.

      Odpowiedz
      1. ~Stefan

        Faktycznie Spursi mają bardzo ciekawy terminarz, a jako, że to w tym sezonie naprawdę bardzo konkretna drużyna to myślę, że komuś z trójki AFC/CFC/ManUtd punkty urwą. Drużyn które mają podobny potencjał do Tottenhamu jest jeszcze kilka – dlatego końcówka sezonu może być bardzo emocjonująca.Powiem szczerze, że w meczu z ManUtd – Portsmouth zauważyłem, że chłopcy Fergusona za wszelką cenę starają się poprawić bilans bramkowy – to wymowne. Pod koniec sezonu może okazać się, że nie punkty, a właśnie bilans bramkowy zadecyduje o mistrzostwie…

        Odpowiedz
  11. ~Kuba

    arsenalu nie wolno skreslac gral zostal mu tylko najblizszy mecz z liverpoolem a tak to juz ze wszystkimi czolowymi dryzynami do miejsca 7 nie bedzie(chyba) gral wiec juz pojdzie z gorki;)

    Odpowiedz
  12. ~Devil

    Następna kolejka już od jutra, więc na emocje długo nie trzeba czekać. O ile we wtorek gra głównie dół tabeli to środa będzie niezwykle emocjonująca. Arsenal może przegrać trzeci mecz z rzędu i Liverpool może ostatecznie pogrzebać szanse drużyny Wengera na mistrzostwo oraz zatrzymanie Fabregasa na dłużej. Jeśli The Reds wygrają to będą już deptać po piętach AFC i walka zacznie się o miejsca 3-7, a nie 4-7. No i oczywiście bardzo ciekawie zapowiadają się mecze „dwóch koni”, czyli Everton-Chelsea i MU-AV. W teorii obaj faworyci powinni wygrać, gdyż Chelsea jest w swojej stabilnej, dobrej formie,a Manchester wyraźnie zwyżkuje, jednak się nie zdziwię jak obie drużyny stracą punkty. Pozostaje, więc delektować się kolejną serią spotkań EPL i liczyć na ciekawe rezultaty.

    Odpowiedz
  13. ~grzesiek

    Arsenal przestał sie liczyc w walce juz w tamtym tygodniu po porazce z United co najlepsze przegrali w taki sam sposób z Chelsea jak pisałem juz tu kiedys zenada jest to co robi Wenger z Arsenalu. sama młodziez nie wystarczy. graja tak jak kiedys Barca za Rijkaarda do przodu a z tyłu dziury przeyszedł Gouardiola i ten zespol dalej gra do przodu ale z konsekwencja realizuja taktyczne ustawienia gdzie ostatni napastnik jest pierwszym obronca jak dla mnie to ta druzyna osiagneła poziom który jest MISTRZOSTWEM

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Jest rysa na bacelonie, mianowice graja jak panienki. Zgodze sie ze w zenskim futbolu lepszej druzyny nie widziałem, ale dla mnie sa ucielesnieniem problemów dzisiejszej piłki. Brak jakiegokolwiek dopingu, brak walki, zaangazowania. To nie jest wojna, to tylko kopanie piłke…

      Odpowiedz
  14. ~grzesiek

    alasz powiedz mi jak wygladala Chelsea(przy całym szacunku do tej druzyny) w polfinale LM przy Barcelonie żenada tylko obrona .w takim meczu na takim poziomie jesli tylko jestes w obronie to tu nie ma o czym mowic,

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      LM to rozgrywki w której hiszpanskie druzyny sa foworyzowane, jest to kwestia która juz podnosiłem, zawodnik z premiership nie moze normalnie grac, gdzy kazda walka o piłke, kontakt, a jest to gra kontaktowa, jest odgwizdana jako faul. Zobacz ze taki messi czy iniesta padaja przy kazdej mozliwej okazji, miałem nieprzyjemnosc ogladania spotkania barcelona-real w tym sezonie widizałem co robil iniesta, widziałem tez perfidne symulowanie puyola który legł na murawe jakby go piorun strzelił, a reka higuaina została w powietrzu!! Sedzie oczywiscie faul dla barcelony. Barcelona jest zespołem który ma u sedziów przywileje, wspomniany pół finał to dobitnie pokazuje, a skoro mówisz o ciagłej obronie to na SB inny mecz obaj widzielismy. Ronaldo, który umówmy sie, uosobieniem walczaka nie jest, w hiszpani jest graczem czesto faulujacym, ostatniej czerwonej kartki nie wspomne, wiecej teatru niz to było warte, portugalczyk nie uderzył mocno ani specjalnie, on biegł, gdy biegasz machasz rekoma, podobne zajcie miało miejsce miedzy ferdinandem a tevezem na OT, bez kartki oczywiscie. Kazdy lubi co innego, ja wole chelsea, zespoł mezczyzn grajacych w sporta dla duzych chłopców, niz bande udawaczy. Powiedz mi co sie stało w hiszpani z walka ciałem, gdzie sa wslizgi? Jesli ktos ma muskularna przewage, to ma prawo jak wykorzystac. Sam grałem w piłke na przyzwoitym poziomie, w paru turniejach, jestem zawodnikiem szczupłym, napewno nie gram siłowo, ale jak gram przeciwko komus to chce czuc ze on GRA ze mna, jesli jest silniejszy, musze wymyslic cos aby zniwelowac jego atuty. Lubie rywalizacjie, lubie zaangazowanie, kocham ducha gry. Tego barcelona mi nie daje gdy ogladam ich mecze, zamiast tego widze, nie przecze swietna technike, ale i zawodników, którzy nawet nie staraja sie utrzymac na nogach. W tym sezonie juz nie raz w hispzani wygrywali dzieki sedziemu. Jesli to ma byc mistrzostwo, to ja pasuje.

      Odpowiedz
    2. ~Jak

      Alasz – to jest piłka nożna a nie piłka ręczna czy rugby gdzie można tylko w jeden sposób walczyć i wszyscy to robią.Właśnie różnorodność w każdym aspekcie jest tym co do piłki przyciąga i co jest w niej najpiękniejsze.Oczywiście do całej reszty twojej wypowiedzi itp itd się nie odnoszę bo to jest wybitny subiektywizm o którym nie można pisać jako ogólno oczywistym czy słusznym twierdzeniu etc.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Kazda opinia jest subiektywan, to wynika z definicji opini. Taka jest moja, pisze co widze, takie mam odczucia. Ligi hiszpanskiej nie lubie, denerwuje mnie tez ze w LM sedziuje sie taka miekka gre. Jest róznica miedzy atakiem na nogi, a walka o piłke, ci ludzie cwicza na siłowni, miesnie maja rozwiniete, wiec jesli padaja po kontakcie subtelnym ledwo widocznym to cos tu nie gra. Opinia dotyczyla rzekomego poziomu mistrzowskiego, z czym sie nie zgadzam. Subiektywnie, bo nie istnieje oinie obiektywna…

        Odpowiedz
        1. ~Jak

          Heh,bardzo dobrze,że mnie ganisz -ale to w sumie niewiele pomoże bo ja jestem typowym robolem po budowlance 🙂 Powiem tak-oszustwem jest rozmyslne wymuszanie rzutów karnych czy wolnych a pod tym względem piłkarz np.United jest taki sam jak Barcelony i nie robi tego rzadziej ,natomiast fakt stylu gry który polega na klepaniu piłki w środku i grania presingiem w stosunku do dynamicznego agresywnego szybkiego biegania po całym boisku itp to tylko tyle-róznica wynikająca z tejże róznorodności i fajnie,a to,że np.Iniesta częściej się przewraca na boisku aniżeli Fletcher zależy tyleż od warunków fizycznych co i faktu jak sędziowie reagują na tego typu sytuacje.Inny rodzaj sędziowania obowiązuje na wyspach innych w hiszpanii i tak samo inny we włoszech(przez lata Serie A uważana była za ligę agresywnych bandytów którym sędziowie pobłaząją itp)-w europejskich pucharach zaś jeszcze inaczej się sędziuje i mam wrażenie,że właśnie w rozgrywkach pucharowych jest to wypośrodkowane w stosunku do wszystkich lig co jest rozsądne,dobre.

          Odpowiedz
  15. ~grzesiek

    dobra z tymi faulami w lidze hiszpanskiej sie zgodze ale powracajac do tego meczu Barca w kazdym aspekcie pilkarskim byla lepsza(od taktyki,potechnike…itd) to samo bylo w finale przeciw United.niewiem ogladales moze mecz Chelsea Sunderland nie tak dawno? niebiescy zdominowali ich w kazdym aspekcie.to samo zrobila Barca z The Blues w POŁFINALE Ligi Mistrzow to chyba o czyms swiadczy

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Dawno się tak nie uśmiałem… zdominowała? Raczej wymieniali podania na 30tym metrze, bo nie mieli pomysłu jak podejść bliżej pod pole karne przeciwnika – przez cały mecz oddali jeden strzał w 93 minucie – faktycznie ABSOLUTNA dominacja

      Odpowiedz
  16. ~grzesiek

    to chyba nie ogladales pierwszego meczu Barca pokazała Anglikom (Chelsea,United)ze nie potrzebuja takich zawodnikow co musza miec 190 cm i budowe ale Pudzian i ze grajac piekna pilke majac swietnie zorganizowana druzyne od obrony po atak moga wygrac wszystko co jest do wygrania.dla mnie MISTRZOSTWO. co nie znaczy ze musisz sie ze mna zgadzac .jesli wolisz styl parkujemy autobus na 16 metrze i bronimy ……pffff

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Ja po dwumeczu z chelsea czyłem sie oszukany, jako widz byłem jawnie oszukany decyzjami sedziowskimi. W dwu meczu była jedna lepsza druzyna, chelsea, bo ona była blizej strzelenia goli, gdyby nie sedzia miałaby ze 2 wiecej. Klepali sobie piłke, przed polem karnym, jestem pod wrazeniem, nie kazdy ma cierpliwosc wykonac 300 nic nie wnoszacych podan i nie oddac strzału. Tu sie nie gra na posiadanie piłki, wymiane podan, zagrania z klepki, tylko na bramki. Na camp nou najblizej bramki był drgoba w sam na sam, na SB widziałem druzyne, któa ma sposób na rywala, kontroluje mecz, i wykorzystuje swoje atuty. To samo w pół finale z MU rok wczesniej, klepanie klepanie i zaden efekt bo to MU miało dogodne sytuacje. Co do postury, ja nie kaze zeby kazdy był umiensniony, ale jesli masz przewage fizyczna, to nie powinienes byc karany tylko dlatego ze chucherko sie odbiło od ciebie. Tak niestety to interpretuja sedziowie. Mi osobiscie barcelona nie imponuje, mnie ona nudzi, jest jak romantyczny film, ogladasz, niczym nie zaskoczy, niczym nie zafascynuje, znudzi, obejzysz, wyłączycz, zapomnisz. Widziałes kiedys zawodnika barcelona, usiłujacego ustac na nogach mimo fauli? NIGDY. Teraz nie optuje za nieczysta gra, ale jesli masz jak wspominam przewage w muskulaturze to jest twój atut, przepchnołes? Wygrałes pojedynek, rola zawodnika słabszego jest znalesc INNY sposób. Barcelona znajduje, połoze sie bedzie faul. Duza role tez odgrywa opinia, jakoby oni tak pieknie graja. Nie ma druzyny bardziej wspieranej przez sedziów w europie. Dowody sa niemal co kolejke w hispzani, karny na xavim w którejs tam kolejce, wykorzystany przez imbrahimovicia. http://www.youtube.com/watch?v=-6MUPDdNQqEUwierzcie badz nie, ale kolega, kibic barcelony, jak i wielu mu podobnych widzi tu faul, nie widzi tez błedów sedziowskich w meczu z chelsea. Teraz moje pytanie, kiedy barcelona przegrała przez błąd sedziego? Bo wygrywa dzieki temu dosc czesto.

      Odpowiedz
      1. ~Jak

        Nie gorączkuj się kolego – ja widzialem jak Samuel Etoo nie przewrócił się z United na Camp Nou mimo iż rywal wszedł mu niszczycielsko w nogę w polu karnym faulując bez wątpliwości i już masz te swoje nigdy,a do tego podam Tobie Rooneya który po raz kolejny zanurkowął w meczu z takim Portsmouth ostatnio tylko ze akurat w przeciwieństwie do meczu z Villa sędzia nie zauważył sytuacji.Barcelona Guardioli gra tak świetnie i wspaniale w dużej mierze dlatego,że stosuje ciagły pressing na rywalu ,kiedy przeciwnik ma piłke już jest przy nim 3 barcelonistów-to jest własnie ta tytaniczna,mrówcza praca-tworzenie ciagłej presji na rywalu aż ten się pogubi i oni przejma piłkę.Moim ideałem jest właśnie malutki,a jakże wielki i skromny Andres Iniesta(mimo iż osobiście ze wszystkich wielkich europejskich zespołow najbliżej mi do Milanu chyba)którego gra do spółki z Xavim jest perfekcją spokoju i budzi mój szacunek.Ta druzyna mnie zachwyciła swoją grą,bardzo duża ilością wychowanków,osobą trenera i jego podejściem które przelał na zawodników-(czyli praca,praca i wielka pokora),całą filozofią tworzenia zespołu w oparciu o własne ideały.Podobnie jest z United i innymi klubami-im więcej róznorodnej wielkości na najwyższym poziomie tym lepiej dla futbolu ogólnie.Już za tydzień United grają z Milanem i licze ze mimo obecnej słabości i wielu problemów klubu z Mediolanu będą potrafili się przygotować,zmotywować aby być w miarę równorzędnym przeciwnikiem dla Manchesterui ,że stworzą spektakl.

        Odpowiedz
      2. ~Hesus

        To, że Barcy pomagają sędziowie, jest dyskutowane w Hiszpanii od lat. No cóż, ten klub ma najlepszy PR na świecie, więc nawet arbitrzy nabierają się na ten stereotyp, który podpowiada, że Barca gra, a inni jej tylko przeszkadzają. Szczerze mówiąc, właśnie to mnie w Barcy najbardziej drażni. To przekonanie, że są najlepsi technicznie, najwspanialsi, że żaden inny klub nie może się z nimi równać, bo to to WIĘCEJ NIŻ KLUB. Żenua. Nawet Henry nauczył się w Barcy oszukiwania 😉

        Odpowiedz
      3. ~m85

        Wszystko rozbiega się o punkt widzenia na futbol. Muszę przyznać, że mnie częstokroć irytuje oglądanie ligi hiszpańskiej, a wielu taki styl imponuje. Imponuje im samo klepanie piłki. Pal licho, że jest to wolne, prawie zawsze bezproduktywne, ale niektórym się podoba. Mnie natomiast to nuży i do końca nie rozumiem czym się tutaj można zachwycać. Barcelona była w wielu meczach poprzednioego sezonu świetna, ale nie wiem jak można mówić, że zdominowała CFC. Nie jestem fanem Niebieskich, ale zachowajmy zdrowy rozsądek. Posiadanie piłki to nic, jeśli sie nie potrafi zrobić z tego użytku. Prędzej to źle świadczy o drużynie, która ma 70% pos. i nic z tego nie wynika.Prawdą jest to, że w Hiszpanii piłkarze sa nauczeni padać przy niemal każdym kontakcie z rywalem. Jestem pewien, że większość zawodników z La Liga, którzy przyszliby do Premier League, kończyliby z reputacją podobną do tej z jaką wyjeżdżał Ronaldo.

        Odpowiedz
    2. ~Tomas_h

      Grzesiek kolega Alasz ma rację i jest to bezdyskusyjne. Cała ta cud-Barca to taki produkt z top-półki, ale najlepiej, jak już go kupisz, to szybko wstaw za szybę, bo się albo potłucze, albo pobrudzi. W najlepszym przypadku zrobisz mu po prostu tzw. ałka. Fakty są bezlitosne – awantury a karne i faule gwizdane dla Barcy są co chwila. Niestety nie można z nimi pograc w piłkę, bo to grono baletnic bardziej oczekuje że wszyscy będą im z drogi ustępować, niż stawać naprzeciwko. Wiem że to futbol a nie piłka ręczna, ale to jest gra kontaktowa i na to trzeba byc przygotowanym. A jak panienka się boi kontaktu, to niech kontaktu po prostu unika – niech będzie szybka, zwrotna i wkręca (co robi Messi) ale nich nie oszukuje jak te Xavie i Iniesty, co kładą się na murawę po kilkanaście razy w meczu. O meczu z Chelsea może lepiej nie pisz, bo to co wyrabiał ten norweski sędzia woła o pomstę do nieba. Fanom piłki kopanej inaczej – może na blog do Wołoskiego? To znany piewca Katalonii ….

      Odpowiedz
  17. ~rusek

    Milan i spektakl? Wątpię, by coś takiego miało miejsce. United bez problemu powinni ich przejść, podobnie jak przed rokiem przeszli Inter.

    Odpowiedz
    1. ~Jak

      Ja w swoim zyciu widziałem dziesiątki wielkich spotkań,spektakli w wykonaniu AC Milan.Pamietam mecze za Sacchiego,Capello.

      Odpowiedz
  18. ~Student87

    Arsenal super kreuje młodych zawodników ale jakby zawsze brakowało mu tej kropki nad „i”. Chyba nikt inny w Premiership nie stawia tak na młodzież. Z piłkarzy praktycznie anonimowych Arsene Wenger robi gwiazdy. Mimo iż United w mym sercu, czasem żal mi kanonierów iż nie są wicemistrzami albo nie zdobędą pucharu jakiegoś. Wole ich od bazującej tylko na kasie Chelsea.

    Odpowiedz
    1. ~Bartek S.

      Klisze, klisze, klisze. 🙂 Jak Wenger lubi pracować z dzieciakami, może powinien zająć się trenowaniem juniorskich drużyn. Póki co pracuje w jednym z największych klubów świata i powinien w związku z tym osiągać wyniki, a nie jedynie zdobywać serca piłkarskich romantyków. Chyba, że chce prowadzić taki angielski Ajax – drużynę eksportową, która trenuje i kreuje gwiazdy i inwestuje w narybek. I choć nie jestem fanem Chelsea muszę zaprotestować, że bazuje ona jedynie na kasie. Bez przesady – ta drużyna jest przede wszystkim świetnie poukładana. Tworząc tę drużynę, wydano mnóstwo pieniędzy, ale to było pięć lat temu. Od tego czasu kapitalnie dopełniano skład i wydobywano wiele z zawodników wcześniej rozczarowujących. Taki choćby Anelka – w ilu klubach grał ten zawodnik i w ilu spisywał się równie dobrze, co teraz? Jak wiele słyszałeś o Ivanovicu, gdy grał w Rosji? Dziś stał się jednym z ciekawszych obrońców w Anglii. Pieniądze nie grają. Pokazuje to dość regularnie Real Madryt. Trzeba je umieć wydać, a potem poprowadzić drużynę tak, by była spójną maszyną. W Chelsea to potrafią, w Arsenalu chyba jednak nie. A przecież nie jest to klub ubogi. Na Emirates wybrali taką, a nie inną politykę i w takich meczach jak ostatnia potyczka z Chelsea czy MU płacą za to frustracją fanów.

      Odpowiedz
  19. ~grzesiek

    do kolegow wyzej nierozmieszajcie mnie ze Barca wygrala Lige Mistrzow pokonujac tak wielkie zespoly jak Chelsea United dzieki sedzią(taki A.Cole tez bedzie pierwszy padał w starciach z Toure czy Pique normalne) powiem tyle ,to jest tylko moja subiektywna ocena sam jestem wielkim fanem ligi angielskiej i uwazam ja za najlepsza lige europy i doceniam takie druzyny jak United czy to jak gral Liverpool w tamtym sezonie druzyny ktore graja madra wyrahowana pilke a jesli dochodzi do tego piekno gry to jest to dla mnie mistrzostwo moim zdaaniem Barca ma to wszystko.pozdrawiam bez cisnien

    Odpowiedz

Skomentuj ~casablancas Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *