Przedostatnia niedziela

Niech mi wybaczą kibice Chelsea (ale też: MU, MC, Arsenalu czy Tottenhamu…), bo ten ogromniaście wielki wpis muszę zacząć od pytania, dlaczego Puchar Anglii tak dramatycznie stracił na znaczeniu. Na temat despektu, jaki spotkał najstarsze rozgrywki piłkarskie świata, napisano w ostatnich dniach  sporo, koncentrując się jednak głównie na fakcie zorganizowania ich finału jeszcze przed zakończeniem sezonu ligowego, kiedy uwaga większości widzów skupiona jest bardziej na tym, kto zostanie mistrzem, kto zagra w Lidze Mistrzów, kto spadnie itd. Sam mam poczucie, że zaczynając od meczu na Wembley występek tego bloga składa hołd cnocie, byle szybciej przejść do tego, co z mojej (naszej) perspektywy najważniejsze: kwestii pierwszej czwórki w ligowej tabeli.

Nie znaczy to oczywiście, że nie byłem poruszony, słuchając „Abide with me” albo obserwując kapitanów Chelsea i Liverpoolu przedstawiających swoje drużyny gościowi honorowemu finału, Jimmy’emu Armfieldowi (byłem poruszony tym bardziej, że po raz pierwszy finał FA Cup oglądał ze mną mój starszy syn, dzięki czemu wszystkie rytuały objaśniane mu rytuały zyskały dla mnie nieoczekiwaną świeżość). Nie kwestionuję także, że dla takiego Kenny’ego Dalglisha (z Harrym Redknappem skądinąd byłoby pewnie podobnie) był to najważniejszy dzień w roku, no ale wiadomo: Kenny czy Harry to relikty innej epoki. Owszem, Drogba uwielbia Wembley, owszem, Terry czy Lampard znają historię tych rozgrywek i swojego klubu, a i Roberto di Matteo wygrywał dwukrotnie Puchar Anglii jako piłkarz (raz zresztą strzelając na tym stadionie gola), ale nie oszukujmy się: priorytetem dla trenera Chelsea i jego starej gwardii jest Liga Mistrzów. Podejrzewam nawet, że wczorajszy skład londyńczyków wydawał się mocny jedynie dlatego, że część z tych piłkarzy i tak nie zagra w Monachium, zawieszona za kartki.

O samym finale Pucharu Anglii nie ma się co rozpisywać, zwłaszcza że sędziowie nie pomylili się podczas oceny, czy po uderzeniu przez Carrolla piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Przed meczem wydawało się, że Dalglish kombinował dobrze: że ustawienie za Suarezem szybkich Bellamy’ego, Downinga i Gerrarda pozwoli rozmontować wolną obronę Chelsea. Nic podobnego się nie stało, ale moim zdaniem dlatego, że po serii błędów Spearinga, Skrtela i Reiny Ramires (skądinąd: świetny sezon tego piłkarza…) strzelił gola dla Chelsea – w zasadzie w pierwszej interesującej akcji meczu przypominającego wcześniej spotkanie dwóch ostrożnie obwąchujących się psów. Liverpool musiał zmienić taktykę i kiedy zaczął grać dwójką napastników przestał być tłem dla rywala, a prawdziwym przełomem było pojawienie się na boisku Andy’ego Carrolla. Czy Dalglish popełnił błąd, nie wystawiając Anglika od pierwszej minuty? Wiem, że wydarzenia ostatniej półgodziny skłaniają do odpowiedzi pozytywnej, pamiętajmy jednak: to był mecz finałowy, w którym pierwotna taktyka Liverpoolu podporządkowana była przede wszystkim zabezpieczaniu tyłów. Gdyby nie kontra Chelsea i gol Ramiresa, gdyby w meczu dłużej utrzymywał się wynik remisowy, być może Suarez znalazłby w którymś momencie trochę miejsca na wymanewrowanie Terry’ego. Carroll wchodził przy stanie 2:0, kiedy jedni byli już nastawieni na bronienie, drudzy zaś na gonienie wyniku: od pierwszej minuty wcale nie musiał być aż tak groźny.

Co powiedziawszy, w poczuciu spełnionej powinności zapominam o Pucharze Anglii do stycznia, kiedy to dzięki występom zespołów amatorskich w trzeciej rundzie, dostarcza mi on największych emocji. Liga: tu się toczy prawdziwa gra. Tytuł, awans do Ligi Mistrzów i utrzymanie. Oraz – jak w przypadku takiego West Bromwich dziś czy Norwich wczoraj – własne dobre imię. Piłkarze Hodgsona i Lamberta (jasny punkt na firmamencie trenerskim, obok Pardew i Rogersa) osiągnęli przecież w tym sezonie nie tylko to, co mieli osiągnąć, ale dużo więcej. Teoretycznie mogli już myśleć o wakacjach, a do ostatnich chwil walczyli o wynik w meczach, w których decydowała się kwestia trzeciego miejsca i ligowego bytu ich rywali. Mam, oczywiście, wielką nadzieję, że Roy Hodgson wyrządzi przysługę pokonanemu w wyścigu o posadę selekcjonera Anglików Harry’emu Redknappowi i za tydzień urwie punkty również Kanonierom…

Co tu gadać, nieprawdopodobny sezon. Kiedy wreszcie się skończy, trzeba będzie postawić pytanie nie tylko o marne sędziowanie, ale także o to, dlaczego w tak wielu klubach kompletnie posypała się praca z obrońcami i co spowodowało, że menedżerowie MU czy Arsenalu nie zapanowali nad chaosem w końcówkach spotkań z Evertonem czy Norwich. Skąd niewiarygodne wpadki drużyn z czołówki: MC z Sunderlandem, MU z Blackburn i Wigan, Arsenalu i Tottenhamu z Norwich i QPR (a Kanonierów także z Wigan…), Chelsea z Aston Villą itd., itp. Michael Cox ćwierknął dziś na twitterze, że MC i MU nie zasługują na mistrzostwo, a Arsenal i Tottenham na Ligę Mistrzów – i coś w tym jest, może wyjąwszy fakt, że Manchester City dowiódł swojej wyższości w bezpośrednich pojedynkach z MU (ale też potrafił, w rozstrzygającym momencie, wygrać z Newcastle…). Wiem, że zaledwie miesiąc temu ogłaszałem klapę mistrzowskich aspiracji drużyny Manciniego i że został jej jeszcze ten jeden ostatni krok za tydzień, a Alex Ferguson już rozpoczął swoje mind games, przypominając, jak nieetycznie sąsiedzi pozbyli się obecnego menedżera QPR (to z walczącym o utrzymanie klubem Marka Hughesa MC zagra w przyszły weekend…), ale dziś – co również przyznał sir Alex – to oni obiema rękami ściskają puchar za zwycięstwo w Premier League.

Niesamowity ten Yaya Toure, prawda? Kiedy Tevez czy Balotelli stroili fochy, kiedy przygasł Silva, to on – wraz z Kompanym, Barrym czy Hartem – wziął na siebie odpowiedzialność za losy manchesterskiego wyścigu. To zaiste paradoksalne: kiedy dziś patrzę wstecz na cały sezon, widzę że właśnie ci zawodnicy, bardziej niż supersnajperzy, zaprowadzili City aż tak daleko. Ileż to razy dzięki ich heroizmowi zespół nie tracił bramki albo tracił o jedną mniej niż przeciwnik. A dziś jeszcze najważniejszy z nich zapewnił gole… Manciniego trzeba pochwalić za znakomitą zmianę: de Jong za Nasriego to nie był ruch defensywny, przeciwnie: uwolniony przez Holendra od zadań przed własną linią obrony Yaya Toure mógł wreszcie ruszyć do przodu. W wybieraniu piłkarza roku też mieliśmy niejeden zwrot akcji (David Silva długo nie miał sobie równych), a Robin van Persie dołożył wczoraj kolejne dwie bramki, ale z pewnością można powiedzieć, że pomocnik MC zmieściłby się na pudle.

W kwestii sezonu Tottenhamu, jak w kwestii jego dzisiejszego meczu z AV, szklanka pozostaje w połowie pełna. Jest (i – tfu, odpukać – powinno być) czwarte miejsce, ale przecież mogłoby być trzecie. Jest remis, wywalczony w dziesiątkę, po odrobieniu jednobramkowej straty, ale w meczu, podczas którego rywal niemal nie zagroził bramce Friedela, a gola zdobył fuksem, po potężnym rykoszecie; i w którym piłkarze Redknappa nawet grając w osłabieniu mieli miażdżącą przewagę. Weźmy statystyki: posiadanie piłki 37,2-62,7 proc., strzały 2-14, podania 291-491, rogów Tottenham bił ze 20… Jak to często w przypadku mojej drużyny: dobra gra, fajne akcje do linii pola karnego i brak wykończenia. Szkoda, że wpadł gol dla gospodarzy, bo w szybkim ataku z Lennonem i Bale’m grałoby się o wiele łatwiej niż goniąc wynik w ataku pozycyjnym. I szkoda, że kiedy drużyna była w gazie, a z Newcastle dochodziły wieści o prowadzeniu MC, Redknapp nie zdecydował się na wpuszczenie (rozebranego już i stojącego przy linii) Jermaina Defoe, a potem zdjął jeszcze van der Vaarta i wprowadził w jego miejsce Parkera. W końcu tak czy inaczej ostatni mecz wygrać trzeba, stosunek bramek jest lepszy niż Newcastle, a walka toczyła się o miejsce trzecie. Ktokolwiek skończy na czwartym, dobrym występem w Monachium Chelsea może odebrać mu Ligę Mistrzów. A wtedy szklanka okaże się boleśnie pusta.

PS Ćwierknąłem w trakcie meczu Arsenalu z Norwich, że niesamowita pewność siebie wyniosła Wojciecha Szczęsnego tam, gdzie jest, i żeby pójść wyżej, potrzebuje pokory. Czuję, że zdanie powinienem rozwinąć, ale może zrobię to jakoś bliżej Euro. W największym skrócie: podziwiam Polaka za to, jak się odnalazł na boiskach Premier League, jak od pierwszego meczu wrzeszczał na starszych i utytułowanych kolegów, jak z tego głównie powodu przeskoczył w klubowej hierarchii lepiej wyszkolonego technicznie, ale słabszego psychicznie Fabiańskiego. Szczęsny nie pęka, wierzy w siebie, uwielbia rywalizować, i wszystko to są niezbędne składniki przepisu na wielkiego zawodnika. Kłopot w tym, że czasem czuje się zbyt pewny. Pamiętam mecz z Tottenhamem, sprzed roku, kiedy wsławił się dwoma ostrymi wejściami w bohatera chwili, Garetha Bale’a (a sławę mołojecką powiększył puszczonym okiem do obrońców):  kilkanaście minut później spróbował powtórzyć sztuczkę z Aaronem Lennonem i dał Tottenhamowi karnego. Wrócę do tematu, jako się rzekło…

15 komentarzy do “Przedostatnia niedziela

  1. ~Johnny99

    Przyznam szczerze, że nie mogę już słuchać tych narzekań, iż ktoś „nie zasługuje na tytuł”. MC i MU zdobyły w tym sezonie już 86 punktów, skończą go zapewne z 89 punktami – czy to jest za mało, żeby zasłużyć na tytuł?? To ile musi być, żeby tytuł był „zasłużony”?? 100? Obydwie drużyny były w tym sezonie poza konkurencją i obydwie zasłużyły na tytuł. Ale, jako fan MU, muszę przyznać, że MC zasłużył na niego bardziej. Nie tylko dominacją w derbach, ale może nawet bardziej wygraną nad Newcastle. Dziś mogę przyznać – byłem przekonany, że nie dadzą rady, że przynajmniej zremisują, że znowu padną pod naporem presji, słabą formą wyjazdową, że znowu się sfrajerzą. Ale oni zrobili to, co było trzeba. Więc biorą tytuł w pełni zasłużenie. Nie jest łatwo to przyjąć do wiadomości, w ogóle, jeśli dla innych ten sezon był nieziemski, to dla fanów MU jest on wyłącznie do zapomnienia. Ja od wczoraj czekam już tylko na sierpień..

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Jeszcze jest ostatnia kolejka. Jeszcze niedawno City było poza zasięgiem, potem City nie miało już absolutnie żadnych szans, teraz wszyscy twierdzą, że United nie ma absolutnie żadnych szans… szanse wciąż są i to większe niż niektórym się wydaje – starczy chwilowe zaćmienie, jakaś wpadka, czerwona kartka w meczu z QPR i tytuł dla City może odjechać.Tytuły przyznaje się w tej lidze po 38 kolejce, no chyba że przewaga jest już nie do odrobienia to wcześniej – warto o tym pamiętać…

      Odpowiedz
  2. ~juanveron

    Chelsea zdobędzie puchar Europy i Tottenham zagra LE.Futbol uwielbia takie historie.Drużyna skazana na porażkę i odnosi wielkie zwycięstwo.Nawet ja wstyd się przyznać kibicuje Chelsea w finale.Wszyscy wiemy co jej zwycięstwo oznacza dla Tottenhamu.Drugi raz tego składu nie utrzymają :). Dlatego futbol jest piękny,a nie okrutny.

    Odpowiedz
  3. ~pk

    Ciekawe, ze kibice MU chca latem sprowadzic Hazarda, Bale’a, Sneijdera itd. A prawda jest taka, ze MU polozylo ten sezon w obronie i na bramce, nie w braku kreatywnosci. Z LM bylo to samo. Co z tego ze strzela sie 3 bramki Bazylei jak traci sie tez 3. Co z tego ze gra sie porywajaco z przodu i pakuje Evertonowi 4 gole (jedne z najpiekniejszych akcji MU w tym sezonie) jak traci sie tyle samo? Potrzebny jest jakis solidny pomocnik, ale wbrew pozorom nie zaden geniusz. Gole strzelalismy skrzydlami i dalej tak bedzie, bo mamy je najlepsze w lidze (Nani, Valencia, Young i ewentualnie Giggs – nie chce mi sie liczyc ich asyst i bramek, ale jest ich sporo). Potrzeba kogos na lewa obrone i powrotu do zdrowia Vidica i Fletchera. Carrick ostatnio gra swietnie. Wczoraj w ogole byl najlepszy na boisku.

    Odpowiedz
    1. ~Borys

      Bardzo słuszna uwaga. Z tego co można wyczytać, wiele osób wierzy, że SAF ściągnie Kagawe, Hazarda i jeszcze może Gaitana, a mnie się wydaje, że tej drużynie jest potrzebny środkowy pomocnik defensywny, który będzie potrafił też coś zagrać z przodu. Coś ala Carrick, ale młodszy i bardziej wybiegany (z całym szacunkiem, najrówniej grający zawodnik w tym sezonie, ale na największych nie wystarcza mu pary). Może Fellaini?Nie wiem, czy Ferguson nie powinien rozważyć zmiany taktyki na 3 pomocników, wtedy było by mu łatwiej znaleźć wykonawców a nie słyszelibyśmy „gracze o poszukiwanym profilu są dla nas niedostępni”. Jeśli chodzi o ściąganie kolejnych skrzydłowych to jestem na nie. Chyba, że sprzedajemy Naniego i bierzemy Hazarda, ale to raczej mój wymysł. Poza tym, kto na prawde wierzy, że United ma do dyspozycji wystarczającą ilość pieniędzy na takie transfery, jeszcze po sezonie bez fazy pucharowej LM? Napisałeś też o słabej obronie. To jest formacja (jedyna), o której można napisać, że rzeczywiście jest w przebudowie. W przyszłym sezonie wróci Vidic, jest Evans, Smalling też całkiem nieźle ostatnio zagrał. Powinno być dobrze, o ile ogarniemy kogoś na lewą obrone na zastępstwo dla Evry. To jest dla mnie transfer nr 2.Kreatywność jest problemem. Czasami gra się nie klei tak dobrze jak w meczu z Evertonem np., i wtedy przydałoby się więcej opcji w rozegraniu niż tylko wrzutka z linii od Valenci.

      Odpowiedz
    2. ~Stefan

      W wypadku obrony i bramki odbija się czkawką zmiana pokoleniowa. Jednak co by tam dużo nie mówić De Gea zawalił kilka nadprogramowych bramek, podobnie jak młodzi defensorzy – zupełnie inaczej pewnie wyglądałaby statystyka straconych bramek gdyby cały rok mógł grać Vidic, ale w futbolu tak bywa że zdarzają się kontuzje.Czy Fletcher wróci to wciąż niewiadoma…

      Odpowiedz
  4. ~Partyzant

    Jakis czas temu Tottenham byl w cwiercfinale Ligi Mistrzow, dzis gra lepszy futbol i ma lepszych pilkarzy w kazdej formacji i nie zasluguje nawet na udzial w Champions League? Cox twierdzi ze City na mistrzostwo nie zasluguje, pewnie wie lepiej, ale mnie taki mistrz cieszy bardziej niz Chelsea Mourinho, bo tamten zespol byl hermetyczny, ograniczony, City nie ma limitow, tworzy, kreuje, kipi talentem i pomyslami, a jest ciagle w budowie. Wlasnie takie kluby sa potrzebne tej i nie tylko tej lidze.

    Odpowiedz
  5. ~Bosa Noga

    A ja z calego serca zycze MC tytulu mistrzowskiego, dwa ostatnie mecze pokazali taka walecznosc a jednoczesnie pokore i zasluzyli na to, by pewny siebie MU zepchnac ostatecznie na druga lokate. Z sympatii do Pana Michala bede tez trzymac kciuki za Totenham, by mu sie udalo 'wbic’ na trzecia pozycje, aczkolwiek w LM pozwole sobie trzymac kciuki za Chelsea…bo tak po polsku troche myslac z uprzedzeniami, ale tylko na tym polu – Bayern to przeciez Niemcy;) Tymczasem spogladam dalej… a i brawa wielkie dla Realu, Juventusu, no i Slaska rowniez!

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Śląsk to akurat inny przypadek od pozostałych. U nas jest taki marazm że aż sie płakać chce. Rafał Stec ostatnio pisał o urodzaju goli jakie możemy ogladac w ostatnim czasie w piłce. Poza ekstraklasą.

      Odpowiedz
  6. ~pablo_KSC&NUFC

    No to trzeba będzie Bayernowi (pierwszy i ostatni raz w życiu?) kibicować.Z finałem FA cup myślę, że za rok bedzie lepiej, gdy wszyscy nie będą się spieszyć na rzecz kadry i jakichś tam mistrzostw. A propos Wojtka S., podejrzewam, że tak myśli większość kibiców. Pokora może przyjdzie z wiekiem tak jak rozum ( choć nie zawsze się udaje ). Pozytywnych emocji w ostatniej kolejce życzę. psBez względu na to, które miejsce zajmą Sroki na koniec, jestem ich postawą zachwycony.A kibicom sukcesu MU proponuję zbiorowe biczowanie się

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Niezwykle merytoryczny komentarz, wszystkich interesuje komu kibicujesz bądz nie, kogo darzysz sympatia bądź tez nie. Jest to informacja która doprawdy poprawiła mi samopoczucie, ba zmieniała moje poglądy, 8.05.2012-od tego dnia bede na świat patrzył inaczej, wręcz wyzeruje kalendarz rozpoczynając nową epokę.PS. CO do biczowania to wypróbuj na sobie, zobaczymy czy to efektywne.

      Odpowiedz
      1. ~szala

        Morda alasz! Nie czytaj jak cię nie interesują jego komenty. Oczywiście twoje komenty są zawsze wspaniałe i godne uwagi pajacu no nie?

        Odpowiedz
  7. ~pablo_KSC&NUFC

    No to trzeba będzie Bayernowi (pierwszy i ostatni raz w życiu?) kibicować.Z finałem FA cup myślę, że za rok bedzie lepiej, gdy wszyscy nie będą się spieszyć na rzecz kadry i jakichś tam mistrzostw. A propos Wojtka S., podejrzewam, że tak myśli większość kibiców. Pokora może przyjdzie z wiekiem tak jak rozum ( choć nie zawsze się udaje ). Pozytywnych emocji w ostatniej kolejce życzę. psBez względu na to, które miejsce zajmą Sroki na koniec, jestem ich postawą zachwycony.A kibicom sukcesu MU proponuję zbiorowe biczowanie się

    Odpowiedz
  8. ~alasz

    Ciekawy artykuł na temat sytuacji ekonomicznej wokół transmisji meczy LaLiga w Hiszpanii można znaleźć w nowym numerze bloomberga.To że sytuacja ligi ekonomiczna ligi (kraju też) jest zła zmierzająca ku beznadziei, wiedziałem, ale nie przypuszczałem ze jest aż tak źle.Otóz największe stacje komercyjne w tym kraju deklaruja że gdy prawa do transmisji zostaną wystawione na sprzedaż (za miesiąc) to nie wezma w nich udziału, no chyba ze cena spadnie o połowe, a to dlatego że nie maja kaski.Najzabawniejsze że jak to zwykle, wiąże sie to z tym ze rząd kiedyś tam zajął sie tym czym zajmować sie nie powinien i jak zwykle wyszło źle. 15 lat temu uchwalono ustawę nakazująca pokazywać 1 mecz w tygodniu w powszechnie dostępnej tv i to ten najciekawszy. Czyli operatorzy tracą bo kibice nie chcą kupować abonamentu skoro maja jeden meczyk za free w tygodniu, a umówmy sie w tej lidze nie ma więcej od jednego ciekawego spotkania w danym tygodniu, raz od wielkiego dzwona może będą dwa, przeżyją tą rzadką anomalie.Jako ze nie można zarobić na transmisjach nie ma sie co dziwić że sie o nie nie bija koncerny, a jako ze sie nie biją wartość spada a jak spada to wpływy dla klubów będą niższe. Piłkarze obawiają sie (słusznie, pamiętamy nie dawny strajk) że kluby nie będą w stanie uhonorować ich kontraktów. Co potwierdza pewien madrycki prawnik.Jak słusznie zauważają w artykule jest rozbieżność w lidze, która wydaje na pensje graczy najwięcej na świecie (tutaj grają najlepiej zarabiający gracze), ale juz nie jest liga generująca największe przychody. Lokalne banki przestały pożyczać kase klubom więc będą sprzedawać.Kluby chcą wymusić zniesienie darmowych transmisji telewizyjnych na rządzie, co przy obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej tego kraju (chcieli świętych mikołajów jak mawia Balcerowicz, to maja prezenty :D), jak sami przedstawiciele klubów przyznają, jest niemal nie możliwe. by rząd na to przystał.Moje pytanie więc brzmi, ilu graczy z la liga zagra w angielskiej ekstraklasie w następnym sezonie?

    Odpowiedz
    1. ~hazz2

      heh 1 ciekawy mecz w tygodniu ? Tak pewnie jest dla fanów szybkiego biegania i znawców piłki rodem z FM-a. Nie wiem ilu graczy z La liga w przyszlym sezonie będzie grało w BPL ale jedno jest pewne – na 100% procent będą lepsi od wszystkich przereklamowanych jonesów, walkerów, downingów i temu podobnych. Osobiście oglądam wiele meczy z ligi angielskiej i powiem tak : dla kogos kto ma chocby elementarne pojęcie o piłce nie do ogladania są mecze ekip typu AV, Stoke i temu podobne. To jest kaleczenie tej pieknej dyscypliny sportu.A najlepsze jest to co już kiedyś wspomniałem heh piłkarze , trenerzy i generalnie ludzie związani z piłką poprzez fakt uprawiania jej kiedykolwiek podkreślają, że to w Hiszpanii graja w nią najlepiej. Tylko, że maja tu pewnie namysli tak nudne zagadnienia jak poziom przygotowania technicznego i taktycznego zawodników. a to jak wiemy dla znawców zagadnień wyrębu lasu nie ma jakiegokolwiek znaczenia.

      Odpowiedz

Skomentuj ~Bosa Noga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *