Sprawiedliwości stało się zadość. Turniej rzutów karnych wygrali ci, którzy na zwycięstwo zasłużyli. Którzy przez cały mecz celniej i więcej strzelali, lepiej grali z piłką i bez piłki, dłużej się przy niej utrzymywali. Którzy mieli w swoich szeregach Pirlo (ach, ten karny…). Którzy dokonywali dobrych zmian (Diamanti…). A przecież mi żal.
Uderzając na moment w tony sentymentalne: dla Stevena Gerrarda to była ostatnia szansa na sukces w wielkiej międzynarodowej imprezie. Dołączył w ten sposób do kontuzjowanego Franka Lamparda, Davida Beckhama i tylu innych przedstawicieli „złotego pokolenia”, którzy mimo wielu prób nie odnieśli ze swoją reprezentacją żadnego znaczącego sukcesu. Zasłużyli na więcej, chciałoby się powiedzieć. Zasłużyli na lepszych trenerów, zasłużyli na lepszych bramkarzy (ech, gdyby Hart był starszy o te 10 lat, jakże inaczej mogłyby wyglądać turnieje w Korei i Japonii, a nawet w Szwajcarii i Austrii, gdzie Anglików zabrakło m.in. dzięki pamiętnym kiksom Robinsona i Carsona), zasłużyli na lepszych działaczy, niepotrafiących podjąć dobrych decyzji w sprawie kwater w Niemczech czy w RPA albo w sprawie toczących tę reprezentację skandali. Zasłużył zwłaszcza Gerrard, kapitan skleconej byle jak drużyny, wreszcie będący jej niekwestionowanym liderem i najlepszym zawodnikiem.
Tyle że wszystko to – podobnie jak opisywana zgodnie przez angielskich dziennikarzy świetna atmosfera w reprezentacji (oglądaliśmy jeden z najmłodszych i najmniej gwiazdorskich zespołów na Euro, którego kilka najważniejszych postaci mogłoby trafić do szkolnych czytanek jako przykłady poświęcania własnego ego dla dobra innych; dziewczyny roztropnie trzymały się w cieniu itd.) – są argumenty z kompletnie innego porządku niż piłkarski. Owszem, dziś Anglicy zaczęli nieźle, przez dwadzieścia minut dotrzymując Włochom kroku, pilnując Pirlo i samemu stwarzając jakieś sytuacje. Mimo ewidentnej słabości Rooneya, mimo fatalnej przez cały turniej formy Ashleya Younga, parę akcji przecież się udało, zwłaszcza dzięki Glenowi Johnsonowi. Chwilowe to były jednak satysfakcje. Z minuty na minutę Anglia obumierała, a Włosi cierpliwie rozwiercali jej szeregi obronne, obijali słupki, sprawdzali czujność Harta i wysyłali Balotellego za linię spalonego – całkiem skutecznie zresztą, bo kilka razy napastnik MC znalazł się za plecami obrońców angielskich (raz swój wcześniejszy błąd desperacko naprawił Terry, parę razy Balotelli trafiał w Harta bądź źle się składał do strzału). Statystyki znacie: 35 do 9 w okazjach bramkowych, 64 do 36 w posiadaniu piłki, 815 do 320 w podaniach, nie ma chyba kategorii, w której Anglicy zaprezentowaliby się lepiej od Włochów.
Największy problem opisywałem już przy poprzednich spotkaniach drużyny Hodgsona: dwudziestowieczna była ta Anglia, jak wycięte z „Non Stopu” zdjęcia Dire Straits, komputer ZX Spectrum czy grzywka Scotta Parkera; dwudziestowieczna w swoich dwóch liniach po czterech piłkarzy, w swoich długich piłkach i stałych fragmentach gry, w swojej niemal całkowitej nieobecności dryblingu, w swoim trenerze, którego nie chcieli ani kibice, ani piłkarze. Z najwyższym trudem dopisuję dla równowagi przymiotnik „dzielna”, mógłbym też doszukiwać się w tej niedzisiejszości Anglików czegoś sympatycznego, jak w Brzydkim Kaczątku, o którym pisał Rafał. Wszystko, za co kocham piłkę nożną, wiąże się przecież z angielską piłką; zawsze im kibicowałem i będę kibicował, ale to chyba nie powód, żeby przymykać oko na oczywistości. Na nieumiejętność rozegrania ataku pozycyjnego w meczu przeciwko klasowej drużynie, na niezdolność utrzymania się przy piłce, na wypracowanie jakiejkolwiek innej strategii niż celowanie w głowę Andy’ego Carrolla (akurat napastnik Liverpoolu na tym Euro nie zawodził…). Na zmęczenie, którego dowodem były skurcze, łapiące Gerrarda dobre 20 minut przed końcem regulaminowego czasu, i fakt, że Scott Parker nie był w stanie dograć kolejnego meczu. Zawsze można powiedzieć, że karne to loteria, że Anglicy nie przegrali tu meczu, itp., ale ważniejsza wydaje się nieśmiertelna konkluzja Marka Bieńczyka po Euro 2004, że „Król znowu okazał się nagi, a królowa stara i smutna. Trzeba więc dalej żyć i oglądać mecze bez nich, James, bardzo proszę, popraw mi pled, włącz telewizor i nalej porto, tak, tego samego, co zawsze. Dziękuję, James, możesz odejść”.
Nie, nie wzywam do nocy długich noży i nie sądzę, żeby ktokolwiek z angielskich dziennikarzy takowej oczekiwał. Już teraz, w pierwszych pomeczowych komentarzach, padają nazwiska Walkera, Cahilla, Jonesa, Wilshere’a, Oxlade-Chamberlina, Rooneya czy Welbecka jako tych, do których należeć będzie świetlana, ma się rozumieć, przyszłość. Szczerze mówiąc wielu obawiało się, że ta obecna „przejściowa” reprezentacja nie będzie nawet w stanie wyjść z grupy. To, że odpadła tradycyjnie z powodu psychicznej kruchości podczas rzutów karnych, zostanie przyjęte ze zrozumieniem. Zapamiętane będą gratulacje Roya Hodgsona dla rywali i jego gesty pocieszenia skierowane pod adresem swoich piłkarzy. Raz jeszcze, po raz nie wiadomo który, przyjdzie zakończyć Bieńczykiem: „Czasami starcza tylko chwili na piękne pożegnanie, oklaski Beckhama dla przeciwników i publiczności, żadnej latynoskiej łzy na twarzy, rysy godne i zastygłe, prawdziwi Anglicy, szkoda, że nie żyją”.
Więcej jutro, nie tylko o tym ćwierćfinale i nie tylko o tej drużynie. Andrea Pirlo wart jest osobnej pieśni, rzecz jasna.
Andy Carroll nie zawodził? Zastanawiam się, czy oglądaliśmy ten sam mecz… Za każdym razem kiedy miał piłkę, lub walczył o nią przewracał się – szkoda, że nikt nie prowadzi takich statystyk, ale myślę że przewrócił się co najmniej kilkanaście razy. Pięćdziesięcio procentowa skuteczność podań raczej też chluby mu nie przynosi. Czy jego pobyt na boisku wogóle cokolwiek wniósł w tym meczu? Jedną jedyną główkę po której mógł paść gol po nieudanej przewrotce Rooneya (swoją drogą co to byłaby za bramka!). Pewnie zaraz odezwą się głosy, że wykrzywiam rzeczywistość, bo jestem fanem United, ale odniosłem wrażenie że wraz z wejściem Carrolla, a zejściem świetnie utrzymującego się przy piłce Welbecka Anglia straciła ostatnią możliwość kombinacyjnego rozegrania jakiejkolwiek akcji w ofensywie.Szkoda, że tym razem zawiódł Walcott. Szkoda, że Parker podaje dokładnie tylko jeżeli ma trochę miejsca i czasu. Szkoda, że w formie nie był Rooney i że Welbeck przestrzelił po cudownej „omałoco” asyście piętą Rooneya. Szkoda, ze Young trafił w poprzeczkę. Szkoda, że jak zwykle Anglicy odpadli, bo po prostu byli słabsiZa dwa lata pewnie zostaną mistrzami świata;)
W meczu z Włochami – owszem, jego zmiania nic nie wniosła, żadnego ożywienia, czy choćby tej gry na jego głowę nawet nie było. Ale w poprzednich meczach? Wygrywał pojedynki główkowe, odgrywał o wiele celniej, przetrzymywał piłkę. Dalej można się zastanawiać, czy to na poziom reprezentacji, ale na pewno nie odstawał tym poziomem od kolegów z boiska. A w tej Anglii było coś z Irlandii – staromodna, niedoceniania, zagrali na ile mogli i nawet odpadając, odpadli dopiero w rzutach karnych (a nie jak np. Francuzi – lepsi, dostając z lepszym przeciwnikiem, ale jednak 0:2). Kilku młodych chłopaków zobaczyło co to międzynarodowy turniej, nie było blamażu i kolejnych konfliktów w kadrze (znów Francja). Ciekawe co teraz z Hodgsonem, bo ani nie zawiódł, ani nie był zbawcą. Zresztą, jak to on.
Przez całe moje życie oni wciąż przegrywają a ja dalej ich kocham, ehhh jakże dziwne jest to życie kibica. A 3 ostatnie mecze naszego euro zapowiadają się znakomicie, lepiej trafić nie mogliśmy 😉
Po prawdzie najlepiej dziś musieli się czuć niemcy. Spokojnie obserwowali na kanapach, jak sie potencjalni rywale wykrwawiają. Nie dość że dłużej grali, to jeszcze krócej wypoczywają i mają starszą kadrę. Jeszcze jakby przeszli Anglicy to juz w ogóle cud miód malina z ich perspektywy.Ciężko przewidzieć innego finalistę jak Niemcy, o wiele ciekawiej będzie za to w meczu portugalczyków z hiszpanami.
Dla mnie wynik pozytywny ponieważ awansowali lepsi,grający zdecydowanie przyjemniej na tych mistrzostwach Włosi chociaż sam mecz nieciekawy ,a Anglia grała wczoraj jeszcze nudniej i defensywniej niż ChelseaPółfinały znakomite:rządzący europejskim futbolem narodowym Hiszpanie i Niemcy oraz ponownie rozkwitająca,prezentująca się ze znakomitej strony Portugalia(chyba dla wielu największe zaskoczenie „in plus” tej imprezy) i Włosi którzy grają ofensywnie,oddają dużo strzałów,prezentują ciekawą piłke i…co jakiś czas zdobywają medaleNaprawdę mistrzostwa bardzo dobre…a zaraz potem Igrzyska Olimpijskie i emocje związane z polskimi zawodnikami.Sport jest wspaniały 🙂
W sumie to z występu Anglii należy się cieszyć – osiągnęli więcej niż zakładano, wyszli z grupy, nie przegrali meczu, odpadli po karnych ze znakomitą drużyną, walczyli, nie skompromitowali się. Wciąż możemy tylko marzyć o tym, by to samo osiągnęła nasza reprezentacja. Hodgson ma na czym budować, sądzę, że Anglia nie będzie mieć większych problemów z awansem do MŚ (z pewnością jest poza naszym zasięgiem).
Tylko,że my się przecież nie porównujemy do Anglików…oni mają dużo kasy i dużo świetnych zawodników oraz czołową lige(która dostarcza znakomitej rozrywki) i rywalami dla nich są Niemcy,Włosi,Hiszpanie,Francuzi więc nie rozumiem po co te wtręty Johnny99.Pozatym kibicuje się głosem serca,a nie wynikami i generalnie ja już jestem podekscytowany znakomicie się zapowiadającym wyjazdem do fajnej Czarnogóry gdzie się wybieram na pierwszy mecz Polski w eliminacjach…ciesze się każdym meczem ,a historie i osiągnięcia mamy bardzo chwalebne i jestem z nich dumny chociaż wiadomo,że zawsze chce się być świetnym tu i terazFantastyczną inicjatywą jest próba organizacji przez kibiców obu ekip meczu Polska-IrlandiaDodatkowo ja zawsze powtarzam,że to tylko piłka nożna czyli zaledwie jedna z wielu dyscyplin,a ja kocham sport ogólnie i jestem absolutnie dumny ze znakomitej reprezentacji siatkarzy…tak samo jak buzowałem z emocji i szczęścia kiedy piłkarze ręczni zdobywali medale(swoją drogą szczypiorniak to dyscyplina wymagająca wielkiej odporności i siły tak fizycznej jak psychicznej,bardzo kontaktowa)
Anglia nie grała źle – grała jak Chelsea w tegorocznej Lidze Mistrzów, zabrakło jej tylko Drogby z przodu.
Sama prawda – po prostu Drogba od Carrolla jest jakieś pięć razy lepszy i to w absolutnie KAŻDYM aspekcie gry. Do takiej gry jak Chelsea trzeba mieć wykonawców
Aż sobie przypomniałem plotki łączące Carrolla z Cheslea, na sky pisali że ma zastąpić drogbe 😀 Jeszcze przed transferem do LFC. Gość nie umie grać w piłke, umie tylko główkować, ale nie rozegrasz akcji z nim pod polem karnym, nie skleisz jakiś podań, a już broń boże nie uświadczysz sprytnego podania.Często w angli słychac głosy, że Roo w reprezentacji gra słabo. A z kim on ma tam grać? Drużyna nie daje mu możliwości wykorzystania jego największych zalet, przeglądu pola, umiejętności gry na małej przestrzeni.Jedyna akcje jakie były to te z welbeckiem, ale we dwóch to nie pociągną całej kadry. Gerrard-środkowy pomocnik miał wczoraj 30 podań…. Ja wiem że to nie jego rola, że on nie jest od rozegrania. Ale kto jest?
Anglia jest słaba nie maja zawodnika który po prowadzi grę bo ani Gerrard ani Lampard przez dekadę nie potrafili tego zrobić. Co do tej świetlanej przyszlości to ja znowu zbyt wielu graczy którzy by robili różnicę nie widzę wystarczy popatrzyć na takich Niemców 2 lata wcześniej lepszy futbol dla mnire prezentowali Francuzi Nasri to gracz który potrafi ustawić grę. Włochy to najgorszy przeciwnik dla Niemców więc ten półfinał wcale nie będzie formalnością.
Problemem Anglii jest to, że nawet jeżeli mają piłkarzy którzy potrafią prowadzić grę, to nie korzystają z nich uparcie, albo ustawiają ich na skrzydle żeby pomieścić wszystkie gwiazdeczki – casus Scholesa…
Nie histeryzujcie już z tym Scholesem – on dopiero od paru lat występuje w roli głęboko grającego rozgrywającego. To nie jest tak, że gdyby 10 lat temu Scholes grał na środku i rządził grą Anglii, to wygraliby coś wielkiego. Bo dekadę temu Scholes nie był tym samym graczem, którym jest obecnie.Oczywiście gdyby Anglicy w RPA czy w tym roku mieli Paula na środku ich gra na pewno wyglądałaby zupełnie inaczej niż obecnie.
Czemu Gerrard miały na coś 'zasłużyć’? To on jest jednym z winowajców porażki, jego styl, jego sposób gry i małe umiejętności grania w pomocy.. Pirlo dał mu wczoraj lekcję pt 'Jak rozgrywać, czyli jak grać jako środkowy pomocnik’. Andrea Pirlo 114/131. Steven Gerrard 24/32. To są statystyki z wczorajszego meczu. Przepaść. Dopóki w reprezentacji Anglii będą grali tacy gracze jak Gerrard, czyli ucieleśnienie archaicznego brytyjskiego 'bij i leć’, to nigdy ta kadra nie wygra nic poważnego.
Tu nie ma co winic stevena, jego styl jest jaki jest, to nie on siebie wystawil na pozycji głebokíego rozgrywajacego. Gra zespolu zalezy w wiekszosci wlasnie od tego czlowieka , hodgson wie jak gra gerrard i widocznie taki sposob gry satysfakcjonowal. GerrardTo gracz odpowíedni do 433 lub podwieszonego w 4411.Ja sie zastanawiam na co liczyl hodgson. Uchodzi za taktyka, naPewno wiedzial ze wlosi zagraja rombem, wyslal sie na pewna smierc. Kolejna sprawa to prawa flanka, wlosi mieli tam jednego niewybítnego zawodnika po co wiec zabezpieczal sie milnerem? Sposob gry do tej 60 minuty byl prymitywny na co wiec liczyl wprowadzajac walcotta i carrolla, obaj przeciez do futbolu pozycyjnego nadaja sie jeszcze mniej niz milner i welbeck.Ja zaluje najbardziej tego ze zabraklo choc jednego czlowieka pragmatycznego.Anglicy doszli do cwiercfinału w stylu nijakim, z zespolem rowniez ciezkim do zdefiniowania. Nie dostrzeglem tutaj niczego konstruktywnego,Czegos na czym mozna oprzec budowe nowej anglii. BoTo nie byl przelom, ale kontynuacja starego schematu.Co z tego ze pojechalo tylu mlodych, skoro regularnie gral jeden welbeck. Sama selekcja tez spudlowana,anglicy chocby nie wiem ile w walcotta czy carrolla inwestowali sukcesow z nimi nie doczekaja.Hodgson nie przyszedl po to by zbudowac cos trwalego i kazdy w fa o tym wiedzial. Bo to zwiazek jest najwiekszym problemem.
Swoim żałosnym komentarzem pokazałeś jak znasz się na piłce i ile widziałeś spotkań z Gerrardem. Wojtku, nienawiść do LFC zrobiła z ciebie debila…
Nie pojmuję angielskiego poklepywania się po plecach w momencie, w którym ich reprezentacja(a więc w większości najlepsi dostępni piłkarze na danych pozycjach w kraju) zagrali tak słabe spotkanie. Okej bronili się dośc solidnie, ale fakty są takie, że ten poziom umiejętności nigdy nie da zwycięstwa z czołówką kontynentu.Wygląda na to, że wystarczyło zmienić kontekst spotkania(z „walczymy o wszystko” na „brak oczekiwań”) i marny mecz nagle nie jest taki marny, nagle piłkarze odzyskali dumę(?!), patriotyzm i co tam jeszcze, a w dodatku „są perspektywy na przyszłość”, „nie przegaliśmy 0:5”. Byle znaleźć wymówkę, alibi…Jeśli w angielskiej piłce przyjmą ten wynik ze spokojem, to są na najlepszej drodze, aby spaść do drugiej ligi reprezentacji. Ktoś musi wyciągnąć wniosek, że dalej tak nie można, że 61% celnych podań(!!) to dramat, a utrzymanie 0:0 przy tym nie jest niczym chwalebnym. Panowie z FA, czołówka europejska już dawno wam odjechała. Albo się weźmiecie do roboty, albo będzie jak Polska, gdzie usprawiedliwień jest wiele, ale pomysłów na poprawę sytuacji(i ludzi odważnych je przeprowadzić) brak.
Jak zauważył jeden z kibiców na blogu Steca – Na transfermarkcie Angole biją Włochów wartością drużyny 400 do 300 mln euro. Czy ktoś potrafi to wytłumaczyć? Czy Anglicy to najbardziej przecenieni piłkarze? Nie ma się co dziwić, że kibice są w szoku, ale takie mamy czasy. Wartość marketingowa jest ważniejsza od sportowej. Piłkarze wyceniani na kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów i przez 120 minut kopią na oślep, byle do karnych. I gdzie podziała się ta legendarna szybkość zawodników z Premier League? Dlaczego nie udało się zabiegać zaawansowanych wiekowo Włochów?
P-I-R-L-O – profesor. Na tle Anglików wyglądał jak rasowy koń arabski posród pociągowych wałachów. Do tej pory nie jestem w stanie pogodzić się z decyzją szefostwa Milanu o oddaniu lekką ręką Andrei Pirlo (czy jak mówi Jacek Gmoch – „Pyrlo”) do Juve. Był to dla mnei jako kibica Milanu skandal i największy błąd meryrtoryczny dyrektorów sportowych najsilniejsych lig zeszłego lata w Europie (poza Liverpoolem, bo to raczej osobna kategoria).