James Dart z „Guardiana” ma zupełną rację: mówienie, że Hiszpania jest nudna, jest nudne. Z drugiej strony bronienie Hiszpanii przed zarzutami, że jest nudna, również wydaje się nudne. Mnie ona nie nudzi, przeciwnie: intensywnie zachwyca, problem w tym, że pisząc o jej zwycięstwie nad Francją skazany jestem na powtórzenia, a jeśli nie chcę się powtarzać, powinienem milczeć. Otóż tak właśnie: zamiast analizy ćwierćfinału w Doniecku proponuję Wam raczej zapoznanie się z najsłynniejszą kompozycją Johna Cage’a.
Nie, nie będę milczał. Nie chciałbym, żebyście poczuli się wykpieni łatwym grepsem. Powiem więc najpierw o Hiszpanach: że wbrew wszelkim spodziewaniom potrafili jednak zaskoczyć, już w pierwszej fazie meczu przeprowadzając akcję bramkową skrzydłem i kończąc ją dośrodkowaniem, zamiast przedzierać się środkiem boiska i przy użyciu prostopadłego podania. Zwykle takie zagrania były dopiero udziałem rezerwowych, w ostatnim kwadransie, zwykle także boczni obrońcy nie zapędzali się przed bramkę przeciwnika, nie mówiąc już o tym, że zwykle Xabi Alonso nie podłączał się do akcji ofensywnych, a już absolutnie nie wchodził w pole karne. W dodatku atak Hiszpanów sunął lewym skrzydłem – czyli tą stroną, którą Blanc zabezpieczał podwójnie przed niszczącym wpływem Iniesty… A przecież del Bosque nie zmienił w tym meczu wiele, ot, drobniutkie detale, jak ten że David Silva grał nieco bliżej linii bocznej, Xabi Alonso wyżej podchodził, podobnie zresztą jak (wreszcie!) Jordi Alba i Alvaro Arbeloa. Pewnie nie doczekamy się już w tym turnieju Fernando Llorente; szkoda, bo na niewysokich stoperów francuskich wydawał się napastnikiem idealnym.
Francuzi? Nie wiem, czy nie przegrali tego meczu jeszcze przed wyjściem na boisko, rezygnując z Nasriego w pierwszym składzie (inna sprawa, że pomeczowy atak piłkarza MC na dziennikarzy świadczy o tym, że jego deklaracje o tym, że po zdobyciu mistrzostwa Anglii dojrzał i potrafi wytrzymać presję, okazały się mocno na wyrost). Nie wiem, co tak naprawdę działo się w ich szatni po porażce ze Szwecją i nie wiem, czy nieobecność Diarry również nie była spowodowana konfliktami z selekcjonerem. Może zresztą gdyby nie stracili bramki tak szybko, gdyby błąd goniącego Albę Debuchy’ego nie był tak zawstydzający, inaczej dziś ocenialibyśmy pomysł Blanca na „parkowanie autobusu”. Jeśli założył, że przez pierwsze dwadzieścia minut zagra maksymalnie ostrożnie, badając dyspozycję przeciwnika, nie mógł otrzymać większego ciosu. Zwykle należę do tych, którzy nie domagają się od trenerów dokonywania zmian już w przerwie, mając poczucie, że mogą działać deprymująco na zespół, ale tutaj chciałem widzieć Nasriego za kogoś z duetu Debuchy-Reveillere już od 46. minuty. Inna sprawa, że o ostatecznym wyniku przesądziły zmiany del Bosque: obaj rezerwowi uczestniczyli w akcji, która przyniosła mistrzom świata rzut karny.
Były w tym meczu momenty zachwycające: podanie Xaviego do Fabregasa, który minimalnie źle przyjął piłkę i podobnej klasy podanie M’Vili do Ribery’ego, którego dośrodkowanie wyłapał Casillas. Był w tym meczu bohater: występujący po raz setny w reprezentacji, pozostający zwykle w cieniu Xaviego i Iniesty Xabi Alonso. Nie było emocji, bo nie było francuskiego pomysłu na poradzenie sobie z hiszpańską maszyną do wygrywania. Mirosław Trzeciak powiedział dziś „Gazecie Wyborczej”, że każde zwycięstwo przybliża Hiszpanów do porażki – ta głęboka prawda o charakterze ogólnoludzkim wciąż pozostaje aktualna.
Być może taktycznie ten mecz był intrygujący, ale jak dla mnie było to najnudniejsze i najbardziej rozczarowujące widowisko tych mistrzostw. I pojedyncze przebłyski piłkarskiego geniuszu nie są w stanie zmienić kiepskiego wrażenia, jakie zostawiła po sobie (nie po raz pierwszy!) Hiszpania.
Panie Michale, jak się ma tytuł wpisu do całego tekstu i do meczu??? Przyznam się szczerze, że zupełnie tego nie kompiluje.
Owszem, Hiszpania często zachwyca(ła?). Ale wczoraj? Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że było to najnudniejsze spotkanie mistrzostw. Pewnie spora w tym zasługa Francuzów, którzy faktycznie nie mieli pomysłu na uszczypnięcie rywala. Z drugiej strony porównajcie postawę Hiszpanów z Niemcami w meczu z Grekami. Do końca atak, bez asekuranctwa, bez gry na czas. Naprawdę, Niemcy grają chyba najbardziej widowiskową piłkę na EURO.Trzymam kciuki za Cristiano i spółkę…
Hiszpania gra dla mnie na pół gwizdka. A szczególnie w drugiej połowie nonszalancja mogła się zemścić, sam Xavi miał zawstydzające straty. Raz pieta wyjdzie ale następnym razem już obrońca się połapie. Poza tym: bardzo słaba komunikacja napastnika z podającym: czy to był Torres czy inni wiele podań było za późno albo w przeciwnym kierunku niż zbiegał napastnik. Może faktycznie lepiej dać Pedro za Torresa- on przynajmniej gra w jednym klubie z większością pomocników.Nic Pan nie napisał o Benzemie. Kolejny piłkarz ze światowego topu praktycznie nie zaistniał na turnieju.
Ja się pewnie nie znam, ale dla mnie futbol to sytuacje bramkowe, a nie klepanie prawo-lewo przód-tył na 40 metrze. Wczoraj wielki ziew i gdybym oglądał w domu to pewnie już bym się nie mordował w 2 połowie zresztą w knajpie większość przestała się tym interesować i ludzie zamiast oglądać to czasem zerknęli, ale bardziej byli zajęci sobą.
Pamiętam, jak w lidze holenderskiej ktoś tam potrzebował jednego punkciku do osiągnięcia czegoś tam, zagrał więc dokładnie tak, jak Hiszpania dziś. Okej, było mniej ruchu bez piłki, ale złota zasada „gdy otrzymuję piłkę, mam do kogo zagrać” działała. Klepali tak cały mecz, zostali przez swoich kibiców wygwizdani po końcowym gwizdku. Przez ostatnie dziesięć minut czwórka obrońców wymieniała podania, nie przechodząc przez linię środkową boiska.Jak cienka jest różnica między piękną a bestią? Niech każdy odpowie sobie sam.
* cienka rzecz jasna linia albo też mała różnica, jedno z dwóch
Jestem człek małostkowy, ale z meczu na mecz coraz intensywniej życzę Hiszpanii porażki. Bo raz za razem popełnia grzech zaniechania. Przecież ta drużyna może i potrafi grać mądrze (co praktykuje) i pięknie (zdarza się rzadko ostatnimi czasy), a tymczasem robi wszystko, żeby odwrócić własne powiedzenie i po finale wycedzić, że graliśmy brzydko jak nigdy (no dobra, brzydko to zbyt dużo powiedziane), a wygraliśmy jak zawsze. Tym bardziej trzymam kciuki za Portugalię. Bo ta drużyna jest dość imponującym połączeniem taktycznej dyscypliny z zadziornością, a solidność Pepe, Coentrao, Alvesa czy Perreiry uzupełniana jest przebłyskami wielkiego talentu Naniego (czekam na jego świetny mecz, bo dotąd nie było) oraz geniusz Ronaldo. Liczę, że w ramach rekompensaty za głupie gwizdy CR7 zdobędzie koronę króla strzelców i odprawi Hiszpanię. A swoją drogą, czy wyobrażacie sobie, jaki postrach siałaby ofensywa Portugalii, gdyby na ławce mieli Torresa czy Lorrente, wciąż nieużywanego podczas EURO 2012?
To co pokazał Howard Webb w meczu Portugalia – Czechy woła o pomstę do nieba. Żółta kartka dla Naniego i brak kartki dla przeciwnika za faul na nim. Nie wiem jakim prawem ten człowiek jest uważany za najlepszego sędziego w Anglii. Niektórzy na tym blogu za bardzo mu słodzą. Wracając do meczu z Anglia – Ukraina. Była tam ręka w polu karnym Parkera po tym jak wkręcił go w ziemię jeden z Ukraińców. Jak leżał już na ziemi to piłka otarła się o jego rękę. Do tego jeszcze fakt nieuznanego prawidłowo strzelonego gola przez Ukraińców. Żadna powtórka nie pokazuje spalonego(jak ktoś ma to niech da linka), więc nie wiem skąd przeświadczenie u komentatorów o takowym. Niestety niektórzy wolą widzieć to jak to Hiszpanom pomagają sędziowie.
Dokładnie, nikt nie zabraniał Francuzom zaatakować śmielej… wtedy byłby ładny mecz i wiadomo jakby się skończyło
Niestety ja jestem jednym z tych malkontentów, dla których Hiszpańsko-Barceloński gniot jest niestrawny po prostu.To najbardziej paskudna i niezjadliwa wersja kontynentalnego futbolu pozycyjnego. Wczorajszy mecz był w mojej opinii najsłabszym i najnudniejszym na całym Euro…
To był Hiszpańsko-Barcelońsko-Chelsowski gniot. Przecież w futbolu zwycięża ten, który strzela o jedną bramkę więcej. Dziwne, że dziś narzekają ci co się zachwycali grą Chelsea.
Ta, dziwne że ci którzy narzekali na Chelsea, teraz zachwycają się hiszpanią
Nie zachwycają się Hiszpanią tylko mimo wszystkiego kibicują jej dalej. Tylko antyfani Hiszpanii nie mogą znieść tego, że ktoś mógł przejąć tak wspaniały styl gry Chelsea. Bo myśleli, że Di Matteo opracował super system na który nikt nie znajdzie antidotum.
Karne, myślę, że Rooney, Young, Terry, Cole i Gerrard
Euro możemy uznać za oficjalnie zamknięte. Mogę się skupić na normalnym życiu.
Skończyło sie jak zwykle 😀 Nawet wytypowałem że young nie trafi. Aczkolwiek jestem w szoku że nie trafił cole. Zawsze pewnie i mocno walił w finałach LM.Henderson i walcott do bani, zwłaszcza ten pierwszy to dno. Dziwi mnie że nie wszedł Jones, wszak on jest dużo lepszym graczem i na pewno wspomógł by odbiór.Wygrał lepszy.Pirlo ma jaja ze stali.
Alasz, najgorsi na boisku to byli Rooney z Youngiem i nie wiem na Boga czemu Roy ich nie zdjal.
Byli beznadziejni, ale ja mówię o zmianach, spójrz na to co wnieśli henderson i walcott (akurat dziś) i masz odpowiedź dlaczego ich nie zdjął. Downinga miał wprowadzić na lewą?Choć faktycznie, Welbeck prezentował się lepiej od Roo, więc jego powinien zmienić carroll, który dał niezłą zmianę.
Z tym Jonesem to masz racje…nie mam pojęcia czemu Roy forsował Hendersona, który po prostu nie ma 'jaj’ na taki poziom, a w odbiorze też nie błyszczy. Zastanawiało mnie czemu też Anglicy usilnie dążyli do karnych gdy naprawdę na boisku nie było zawodników żeby jest strzelać (jedynie Gerrard, Rooney, może Cole i Johnson).Bardzo kiepskie zawody Younga i trochę dziwię się że to nie on zszedł.
Zarabiam pieniądze tu – http://www.moneystrategy.info/Salieri/, zalecam to także Tobie, nie jest to zanadto złożone, a zarobić można nieźle;)