Czy Manchester United jest klubem nowoczesnym

Zastanawiam się, czy tytułowe pytanie nie zdradza przypadkiem ideowych przedzałożeń: nowoczesność jako źródło wszelkiego zła, najlepiej nam było za Piasta i tak dalej. No trudno, zadam je mimo wszystko, w przekonaniu, że wybór, jakiego klub dokonał, czyniąc Davida Moyesa następcą Aleksa Fergusona, był wyborem przednowoczesnym. „Decydując o przyszłości przedsiębiorstwa, którego wartość giełdowa przekracza trzy miliardy dolarów, kierowano się… systemem wartości” – pisałem w maju, z radością przyjmując do wiadomości wybranie Szkota do roli następcy Szkota. To miał być pomysł nie na natychmiastowy wynik, magię wielkiego nazwiska, tylko na kolejne długie panowanie, nawet za cenę trudnych początków.

Problemy, jakie zastał Moyes na Old Trafford, inwentaryzowałem w październiku, pisząc dla Sport.pl m.in. o tym, jak klub żonglował szkoleniowcami po odejściu wielkiego Matta Busby’ego i jak zastanawiał się nad przyszłością samego Fergusona w trakcie jego – uwaga – czwartego sezonu na Old Trafford. Pisałem o starzejącym się i mającym kłopoty ze zdrowiem duecie środkowych obrońców, nierównej formie skrzydłowych, a nade wszystko o braku kreatywnego środkowego pomocnika, które trapiły idącego po swoje ostatnie mistrzostwo sir Aleksa. Te problemy występowały już przed rokiem, a jeśli nie rzucały się w oczy tak mocno (niektórym się przecież rzucały…), to nie tyle z powodu ciągnącej zespół za uszy nieprzepartej fergusonowskiej woli zwyciężania, co ze względu na słabość głównych rywali. Pamiętacie przecież, jak było: Chelsea trenował trener tymczasowy i nielubiany, Manchester City rozstawał się w bólach ze swoim, równie kontrowersyjnym szkoleniowcem, Arsenal stracił najlepszego piłkarza, i to na rzecz MU właśnie. W wakacje wszyscy rywale poszli do przodu, potężnie się wzmacniając, wiceprezes Woodward przysnął i… wystarczyła kontuzja Carricka z emeryturą Scholesa, by środek pomocy mistrza Anglii sprzeciętniał do poziomu dziewiątej drużyny w tabeli.

Alan Pardew przeciwstawił wczoraj temu środkowi pomocy trójkę zawodników: Cabaye’a, Tiote i Anitę. Efekt dobrze pokazał w Match of the Day Robbie Savage – żeby znaleźć się przy piłce van Persie musiał cofać się niemal między własnych obrońców, a w momentach, kiedy po stracie piłki przez Newcastle mógłby czyhać na podanie w linii ze stoperami gości, biegał gdzieś w sąsiedztwie ich defensywnego pomocnika. W tym meczu Newcastle nie miało do czynienia z aż takim bombardowaniem, jak na White Hart Lane, okazje, jakie stwarzali gospodarze, nie zmuszały Krula do aż takich wysiłków jak wtedy. Prawdę mówiąc poza niełatwym do upilnowania Januzajem, niewielu zawodników gospodarzy sprawiało im kłopot. Zawieszony Rooney nie wystąpił w ogóle, podobnie jak przejedzony ponoć Kagawa; van Persie miał grać godzinę, ale ze względu na niekorzystny wynik został na boisku do końca, jednak bramka, którą zdobył, została anulowana przez znakomitą liniową Sian Massey – Holender był na spalonym.

I tym razem nie było żadnego oblężenia bramki gości w końcówce, o golu w „Fergie Time” nie wspominając. Ale nie było też żadnej jazdy kibiców po Moyesie (szczerze mówiąc media też są nieporównanie bardziej powściągliwe w porównaniu z niedawnymi jazdami po Villas-Boasie), jakby wszyscy wiedzieli, że mówienie o jego winie za dwie porażki w tym tygodniu i pięć od początku sezonu, oznaczałoby odwracanie kota ogonem. Tak, nowoczesne kluby w takich sytuacjach wywalają menedżerów, ale cóż dobrego przyniosła karuzela menedżerów takiej Chelsea, dla której Ligę Mistrzów wygrał (po czym rychło został zwolniony) trener tymczasowy? Moyes potrzebuje czasu, Moyes to „wybrany” – sir Alex wdrukował te prawdy wszystkim dookoła, ale też sir Alex nie zostawił prawdziwie mistrzowskiego składu. Owszem, zaczniemy jego następcę krytykować, ale pewnie dopiero po styczniu, jeśli okaże się, iż nie potrafił rozwiązać odziedziczonych problemów energicznymi działaniami na rynku transferowym i nie odzyskał miejsca pozwalającego grać w Lidze Mistrzów. O mistrzostwie kraju rzecz jasna dawno zapomnieliśmy, ale przecież nawet kibice MU – przynajmniej ci co bardziej realistyczni – w tym sezonie go nie oczekiwali.

Ale też co to za sezon! (Wykrzyknik dałem, oczom nie wierzę…). Każdy może przegrać z każdym. Od lat spisywany na straty Arsenal samodzielnie przewodzi w tabeli, a zauważyć wypada, iż Ozil sam wiosny nie czyni, bo jeszcze Ramsey, bo Giroud, bo solidny – dziś dał radę Lukaku – środek obrony… Na drugim jest Liverpool, gdzie forma Suareza sama w sobie prosi się o pieśń, a mamy jeszcze wielkie role aktorów drugoplanowych, Coutinho i Sturridge’a, no i trójkę obrońców z tyłu. Manchester City gromi rywala za rywalem, strzelając w piętnastu kolejkach 41 goli, zawsze zachwycając formą Aguero, czasem Negredo, Navasa, Yayi Toure czy Fernardinho, a nawet Nasriego, ale parę razy boleśnie gubiąc się z tyłu (Joe Hart, zesłany w końcu na ławkę…) i tracąc punkty z Sunderlandem, Aston Villą czy z Cardiff. Chelsea, zaskakująco w kratkę, zaskakująco często bez Maty i zaskakująco często bez ognia napastników (ten najlepszy, wspomniany Lukaku, strzela dla Evertonu i na odległość wykłóca się z Mourinho). Tottenham, wiadomo: bez Bale’a, bez goli (zwłaszcza na White Hart Lane) i bez sympatii mediów, ale uparcie do przodu. Everton, który z przodu potrafi grać tak ładnie, jak Wigan Martineza, a broni się tak skutecznie, jak… Everton Moeysa. Southampton „bielsisty” Pocchetino. Newcastle, w ostatnich sezonach miotające się od ściany do ściany, w tym jednakże po jasnej stronie mocy. Zauważcie: wymieniłem już dziewięć drużyn, z których każdą z jakiegoś powodu warto/trzeba/ciekawie oglądać.

Z nich wszystkich największą frajdę sprawia mi ostatnio patrzenie na niepokonany już ósmą kolejkę Everton. Tyle się mówiło o Martinezie, że w Wigan przekombinowuje, że nie potrafi zorganizować gry obronnej itd. – w nowym klubie jest zaledwie parę miesięcy, a jak potrafił wpłynąć na jej filozofię gry, ile nowego wprowadzić, a ile dobrego zachować z dziedzictwa poprzednika (tempo i wysoki pressing, komfort przy piłce, niebezpieczne skrzydła i silny napastnik z przodu, a do tego jeszcze Baines i jego stałe fragmenty: zabójcza mieszanka). Zdumiewające, że są ludzie zgłaszający wciąż wątpliwości pod adresem Hiszpana: człowiek, który w ciągu czterech dni wywiózł cztery punkty z Old Trafford i Emirates (a w sumie, grając z MU, MC, Chelsea i Arsenalem zdobył ich siedem), momentami sprawiając wrażenie, że to jego drużyna jest gospodarzem tych spotkań, z pewnością zasługuje na lepsze traktowanie. Per Mertesacker powiedział po meczu, że z tak trudnym rywalem jeszcze w tym sezonie nie grali…

Co powiedziawszy raz jeszcze wrócę do początku i powiem, że także w sukcesach Evertonu pod Martinezem widzę argument za cierpliwością MU wobec Moyesa. Nawet wspaniały dziś między liniami pomocy i obrony Arsenalu Barkley, będący niewątpliwie jednym z odkryć tego arcysezonu, zaczynał już u niego.

69 komentarzy do “Czy Manchester United jest klubem nowoczesnym

  1. ~dzon-7

    Jestem fanem MU od 15 lat. Nie będąc obiektywnym całkowicie zgadzam się z Pana analizą. W sporcie nie zawsze się wygrywa, słabsze okresy są w niego wpisane tym lepiej smakują później zwycięstwa. Mam nadzieję, że Moyes znajdzie rozwiązania długofalowe, systemowe a nie doraźnie w postaci dużego, głośnego, medialnego transferu.

    Odpowiedz
    1. ~Golden

      Ja ten niepokój rozumiem, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia nie z chwilową obniżką formy i zwykłymi wpadkami, ale z najgorszym kryzysem co najmniej od 2001 roku. Właśnie ten statystyczno-historyczny kontekst potęguje złe wrażenie towarzyszące meczom United. A to pierwsza od dekady podwójna porażka z rzędu na Old Trafford, a to przełamanie Evertonu, a to „40 lat minęło” w wykonaniu Newcastle. Łatwo w tej sytuacji pisze się krzykliwe nagłówki, które obijają się po czaszkach rozsierdzonych i przez to podatnych na sugestie fanów.

      Ale. W tym wszystkim i tak gorsze jest to, co widzimy na boisku. Zespół jednego piłkarza (i to tego, którego miało w klubie nie być), bez prawdziwej stałej grupy liderów, od których można by zaczynać ustalanie składu choćby co trzy dni. Poza podejrzeniem, obok Rooneya i kontuzjowanych Carricka z van Persiem, są właściwie tylko młodzi zawodnicy – Jones, będący w dobrej formie Smalling, Rafael czy rewelacyjny Januzaj. Pozostałym wypomina się brak ambicji wprost proporcjonalny do wieku, a do drugiego worka wrzuca się tych, którzy nie zdołali przekonać o swojej światowej klasie za Fergusona i także za Moyesa robią wszystko, by kibice mieli o czym dyskutować.

      Trenerowi brakuje własnej, charakterystycznej pieczątki, przykuwającego uwagę stylu (choć drobne zmiany są widoczne, niestety w złą stronę), który rozgrzeszałby z braku wyników. Jedno z dwóch dałoby Moyesowi komfort, pewność, że to co robi ma sens. Tej pewności nie widać więc w poczynaniach piłkarzy. Długofalowy plan Moyesa powinien się składać z wielu mikroplanów i efekty pierwszych z nich powinny być widoczne już teraz, tak jak pokazuje przykład Martineza i Pochettino.

      Swoją drogą – czytam o 15-letnim stażu i w wyobraźni widzę dzieciatego dinozaura, a przecież mi też w maju tyle stuknie 😉

      Odpowiedz
  2. ~Mateusz

    Pamietam jak pisałeś Michał, ze Moyes odziedziczył problemy po SAFie i trudno się z tym nie zgodzić. Teraz wracam do wypowiedzi Sir Alexa, który zawsze powtarzał, ze klub opuści we właściwym momencie, tylko że wtedy jak to mówił myślałem, że chodzi o klub a nie o niego samego. Nie chce też oczywiście zwalać winny na Fergusona, ale na pewno nie ułatwił zadania następcy.

    Trzeba tez przyznać, że Moyes ma pecha. Kontuzje kluczowych zawodników w ostatnich tygodniach, odbijanie słupków i poprzeczek, a także błędy arbitrów. Na razie David ma strasznie pod górkę, ale ja tam w niego wierze 😉

    Odpowiedz
    1. ~Slash

      Nie wiem czy to pech, Moyes jest znany ze swoich ciężkich treningów. Jeden z trenerów Holandii już kilka miesięcy temu alarmował, że Van Persie jest zajechany i kontuzje to tylko kwestia czasu. Mając tak cennych zawodników i jednocześnie z taką historią kontuzji trzeba o nich dbać. W tym kontekście dla mnie, jako kibica United było katorgą oglądanie Robina w ostatnim meczu. Widać było, że nie jest w pełni sprawny, nie rusza się swobodnie, a był trzymany na boisku cały mecz. Ogromny brak odpowiedzialności ze strony Moyesa.

      Odpowiedz
  3. ~Slash

    Pod jednym z poprzednich wpisów pisałem, że Moyes jest już zwolniony tylko jeszcze o tym nie wie. Pytanie jest takie: czy United stać na niezakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów? Z obecnym długiem i koniecznością wielomilionowych inwestycji w skład pytanie to jest czysto retoryczne i jestem pewien, że jeśli Man Utd zajmą miejsce niższe niż czwarte Moyes poleci bez względu na to czy ma kontrakt 6-cio czy 10-cio letni. Nie zdziwię się (jeśli wyniki nie ulegną poprawie), jak Glazerowie zaczną działać już w styczniu. Tak jak nie pałam do nich sympatią to są oni przede wszystkim biznesmenami i kasę liczyć umieją. Ciekawe również jakie nastroje w Nike, które podpisało kilka miesięcy temu rekordową umowę sponsorską z United. Styl gry i wyniki budzą przerażenie.
    Nie rozumiem w jaki sposób sukcesy Evertonu pod Martinezem miałyby być argumentem za cierpliwością wobec Moyesa. Uważam, że wręcz przeciwnie, pokazują one, że sukcesy Moyesa w Evertonie były przereklamowane. Martinez natychmiast odcisnął swoje piętno na stylu i jakości gry drużyny, Moyes zresztą również tylko chyba nie w ten sposób w jaki chciał. Przykłady Laudrupa, Pochetino czy Martineza pokazują, że można znaleźć młodych managerów grających nowoczesną piłkę i nie trzeba trzymać się dinozaura bez żadnej wizji tylko dlatego, że jest Szkotem.

    Odpowiedz
    1. ~Ron_Obvious

      „pokazują one, że sukcesy Moyesa w Evertonie były przereklamowane”

      Precisely, bo to żadne sukcesy:) przez 11 lat żadnego trofeum, nawet League Cup, żałosne występy w Europie i przeobrażenie średniaka z dolnej połówki tabeli w średniaka z górnej połówki tabeli. No ale został ulubieńcem dziennikarzy sportowych w Anglii, to chyba jakiś sukces.

      Co do pytania pana Michała, to oczywiście United są nowoczesnym klubem, dlatego sentymenty będą odstawione na bok jeśli miejsce w tabeli nie będzie się zgadzać.

      Odpowiedz
      1. ~Borys

        ~Ron_Obvious
        Otóż to. Może warto się zastanowić, po co United menadżer zbliżony do Fergusona z początku jego „ery” w United (chociaż tych podobieństw widzę coraz mniej, etyka pracy to za mało), skoro klub stoi przed zupełnie innym zadaniem- ma się na szczycie utrzymać, a nie wpełznąć na podium z dolnych części tabeli. Moyes jak narazie daje powody, dlaczego nie powinien zostać menadżerem United. „Długoterminowy projekt”- tak się to teraz nazywa. Tak jak mówiłem, rozsądni kibice nie oczekują mistrzostwa ligi (o LM nie ma co wspominać) w pierwszym sezonie, oczekujemy budowy drużyny.
        „Co do pytania pana Michała, to oczywiście United są nowoczesnym klubem, dlatego sentymenty będą odstawione na bok jeśli miejsce w tabeli nie będzie się zgadzać.”
        Oby jednak ten wybór Fergusona nie okazał się jego największą pomyłką w karierze. Wiemy przecież (choćby z jego autobiografii), że ego Sir Alexa jest ogromne, i obawiam się, czy będzie w stanie przyznać się do błędu. Wątpie, by Glazerowie sami jakikolwiek ruch wykonali, o piłce to oni mają mgliste pojęcie.

        Odpowiedz
  4. ~pablo

    No i co ja mogę tu napisać? Od kilku tygodni dostaję co kolejkę prezent mikołajowy od Srok ( jakby mi chcieli wynagrodzć kiepski miniony sezon + start obecnego ). Dwa lata temu wygraliśmy w pięknym stylu z MU 3-0. Ale wtedy cały sezon graliśmy ( jak na skoczek możliwości ) jak z nut. Także Alan Pardew ma patent na niewłaściwą stronę Manchesteru bez względu na to kto nią kieruje. Meczu z „Highbury ” jeszcze nie widziałem ale Martineza Everton szanuję jak cholera i typuję na pierwszą czwórkę. brawo Stoke! Sunderland Poyeta gra co raz lepiej. Piękny sezon mamy, cieszymy się nim. Jak zdrowie autorze?

    Odpowiedz
  5. ~Borys

    Moyes podejmuje wiele decyzji tak, jak tego chciałby Ferguson. Dwójka pomocników, dwójka napastników- temat wałkowany do znudzenia, ale trzeba przyznać, że facet ma niewielkie pole do manewru. Bo kogo wrzucić do środka, Andersona? Younga? Valencie albo Zahe? Fellainiego? Sądze, że takiego wyboru nikt mu nie pozazdrości. Sytuacje w środku pola MU dobrze opisuje fakt, że najlepszy mecz zagrali, gdy w środku grał nominalny środkowy obrońca (Jones) i 40 letni skrzydłowy-trener (Giggs). Ja to widzę tak: Moyes doskonale sobie zdaje sprawę, w czym jest problem. Niestety w letnim okienku transferowym nie udało mu sie ściągnąć pomocnika (wiemy, że próbował) – pomińmy powody, dlaczego tak sie stało. Fellainiego traktuje jako bezsensowny ruch transferowy, bo żadnych problemów Belg nie rozwiązał. Sęk w tym, że skoro nie udało mu sie wtedy kupić kogoś „na poziomie”, to teraz będzie jeszcze trudniej. Wątpliwe, żeby piłkarze chcieli grać dla Moyesa widząc co sie dzieje. A druga sprawa, że każdy klub będzie chciał wycisnąć z MU kasę, bo wiadomo, że na gwałt potrzebują środka pola. To jeszcze bardziej utrudnia sprawę, bo czy United porzuci swoje „tradycje” i wyłoży kasę na stół dla trenera, który ewidentnie sobie nie radzi? Generalnie perspektywy przed Davidem są nieciekawe. Jedyna rzecz jaka mi przychodzi do głowy to zmusić Rooneya do gry w pomocy przez te kilka spotkań, zanim nie wróci Carrick. Może mu sie nie to niepodobać, ale co będzie miało United zadowolonego Rooneya, jak sie nie zakwalifikuje do LM?
    Dobry wpis, fajnie, że Pan nie skreśla Moyesa i nie obwinia go za całe zło w United, bo sprawa jak widać jest o wiele bardziej złożona. Osobiście nie oczekiwałem trofeów w tym sezonie, chciałem żeby David zbudował swoją drużynę, niestety efektów nie widać, i to mi się bardziej nie podoba niż same wyniki. Wciąż czekam kiedy Moyes zacznie realizować swoje pomysły, zamiast starać się podążać za schematami klubowymi, bo tak to niestety wygląda. Pytanie, czy będzie w stanie stworzyć swój zespół z obecnymi piłkarzami? Moim zdaniem nie. A takich, którzy się mu przydadzą będzie cholernie ciężko pozyskać.

    Odpowiedz
  6. ~batt18les

    Barkley – wielki talent. W zeszlym sezonie w meczu na Emirates (0-0) zagral kapitalnie. Czy dzis byl taki swietny? Moim zdaniem nie. Media pieja z zachwytu nad nim, ale biorac pod uwage ile mial dzis miesjca w srodku pola smiem twierdzic ze mogl ten mecz smialo dla Everotnu wygrac. Z decyzjami/wykanczaniem bylo kiepsko.

    Nic nie odbierajac Evertonowi, ktory zagral swietny mecz, to AFC im sprawe mocno ulatwil, bo pomoc Arsenalu byla dzis zalosna. Cazorla, Ramsey i Wilshere zagrali strasznie slabo. W przypadku Cazorli to zadna niespodzianka bo on w tym sezonie jeszcze dobrego meczu nie zagral. Wilshere ostatnio gral znakomicie i do tego byl oszczedzony z Hull wiec jego slaba gra byla najwiekszym zaskoczeniem. Ramsey jak na swoje standardy w tym sezonie zagral tragicznie, ale od poczatku meczu bylo widac ze nie ma dnia. % podan i liczba wslizgow mowia same za siebie. Takiego meczu mozna sie bylo spodziewac w koncu po Walijczyku bo gra od poczatku sezonu bardzo duzo a do leniwych na boisku nie nalzey wiec on ma z tej 3 najmniejszego minusa za dzisiejszy wystep.

    Dzieki takiemu „popisowii” tych trzech tenorow, Arteta (sam nie mial dzisiaj najlepszego dnia) mial wokol siebie wielka przestrzen do pokrycia i najczesciej 2 rywali. Konczylo sie to wjezdzaniem jak w maslo przez caly mecz w strefe obronna Kanonierow. W grze trzymali Arsenal Szczesny i para stoperow (Giroud i Ozil tez ale mowie o grze z tylu).

    Koscielny oprocz tego ze w obronie czynil cuda, to jeszcze zainicjowal niejedna kontre mijajac czesto kilku Toffees po drodze. Po nim najbardziej bylo widac ze tego meczu nie chce nawet zremisowac.

    Ten mecz i wystep Francuza sklonily mnie w koncu do powiedzenia tego glosno… Terry zaczal sezon swietnie (nie myslalem ze tak jeszcze potrafi), ale niedawno mocno spuscil z tonu. Kompany gral slabo w zeszlym sezonie a tym albo nie gra albo nie zachwyca. Nastasic tez problemy z kontuzjami i nie wyglada tak pewnie jak rok temu. Stoperzy United i Liverpoolu (wszyscy i do tego nie wiadomo kto jest podstawowa para) popelnili tyle bledow i bronia tak kiepsko z nikogo z nich pod uwage nie biore. Vetonghen wygladal dobrze dopoki nie zaczal ludziom sciagac ubran a ostatnioo i tak gra na lewej obronie a nie na srodku. Po powrocie na CB bylby mysle wysoko. Do tego jeszcze pary Lovren-Fonte i Jagielka-Distin. Obie pary swietne. Jagielka znow ma swietny sezon a Lovren wygada kapitalnie ale za krotko gra w PL zeby go definitywnie oceniac. Pisze to, zeby pokazac moj poglad na innych bo spodziewam sie reakcji ze strony reszty…

    Nie pamietam dokldanie, ale na pewno tutaj juz z 1-2 (moze nawet 3?) lata temu sie z kims o to klocilem. Pisze wiec to drugi raz w skrajnie odmiennych okolicznosciach.

    Laurent Koscielny jest najlepszym srodkowym obronca w Premier League.

    Odpowiedz
    1. ~taxi_rock

      Nie zgodziłbym się z tym Koscielnym. Para Mertesacker-Koscielny wygląda znakomicie i to jest w tym sezonie najlepsza para stoperów, ale sam Kos najlepszy nie jest. Gdy brakuje Pera u jego boku, to Kos ma problemy. Walczy, świetnie wyprzedza rywali, ale tak naprawdę to Per rządzi w defensywie, dzięki czemu odbiory Koscielnego, jego akcje do przodu tak rzucają się w oczy. Kos jeszcze musi się sporo nauczyć by być najlepszym. Musi przede wszystkim wyeliminować głupie błędy które czasem mu się przytrafiają, jak wyłapanie bezsensownej kartki, czy danie rywalom karnego, o samobójach nie wspominam, bo to się najlepszym zdarza, czasami po prostu nie ma sie na to wplywu, na niepotrzebne faule ma się wpływ.

      Odpowiedz
      1. ~batt18les

        Kto w takim razie wg Ciebie? Bo stwierdzenie ze nie jest, zawsze latwiejsze od wskazania swojego kandydata. Wg mnie lepszego przynajmniej w Anglii nie ma.

        A co do duetu Mertesacker-Koscielny to pozwole spbie sie nie zgodzic. Jak ich rozdzielisz to zdecydowanie wyzej wiekoszsc postawi Koscielnego. To on uzupelnia Niemca lepiej, bo szybszego stopera w PL nie znajdziesz. To raz. Dwa to on mial mecze kosmiczne nie tylko z Niemcem obok siebie ale takze z Vermaelenem (choc ogolnie ta para nie dzialala idelanie w kilku meczach), Djourou (caly pierwszy sezon Koscielnego w klubie) czy nawet z takim wymiataczem jak Squillaci. Do tego to on zawsze zmienia strone kiedy zmieniaja mu partnera co na pewno tez nie ulatwia mu zadania. No i po trzecie najwazniejsze to z tej dwojki to Koscielny ma trudniejsze zadanie od Mertesackera w obronie. On wychodzi wysoko za napastnikami, on uczestniczy w bezposrednich pojedynkach, on podejmuje decyzje czy zaatakowac, odpuscic czy zostawic i przejac kogos innego. On bym powiedzil jest na lini frontu caly czas i gra pod wiekszym ryzykiem. Mert czesto stoi z tylu asekurujac go lub przechwytujac to co wyjdzie z pojedynku Francuza. Oczywiscie inaczej to wyglada w przypadku pilek gornych ale na ziemi to Laurent musi miec wieksze kieszenie.

        Odpowiedz
        1. ~taxi_rock

          Chcesz koniecznie przykład lepszego stopera, to możesz dostać. Kompany. Oczywiście po kontuzji jeszcze nie doszedł do optymalnej formy, ale imho jest jednym z najlepszych środkowych na świecie, nie tylko w Premier League i na ten moment jest równiez lepszym stoperem od Koscielnego.
          Bardzo cenię Francuza, zwłaszcza jak gra razem z Perem. Jako para są świetni, bo sie znakomicie uzupełniają, ale o żadnym bym nie powiedział, że są najlepsi indywidualnie.
          Koscielny popełnia zbyt dużo błedów. Zgadza się, ze Per zostaje z tylu, a Kos częściej podchodzi do rywali, z tym że Francuz czasami nie zdąży wrócić na czas, zrobi dziurę z tyłu, gorzej się ustawia od Niemca, gorzej czyta grę. Mertesacker w poprzednim sezonie grał praktycznie cały czas, a popełnił 1 błąd prowadzący do gola dla rywali. Koscielny miał błędów dużo więcej. Czerwone kartki, ktore osłabiały zespół, czy bramki samobójcze, których kilka już strzelił. Nie mówię, że to zły obrońca, bo jest świetny. Po prostu imo nie jest najlepszy.

          Odpowiedz
          1. ~batt18les

            Rozumiem ze jak Kos wychodzi za napastnikiem do linii srodkowej i w miejsce po nim wbiega ktos z przeciwnej druzyny (nie napastnik, ktoreggo sledzil) to jest to jego blad?

            Komapny w zeszlym sezonie nie zachwycal. A tlumaczenie kontuzjami rownie dobrze mozna zastosowac do Koscielnego z sezonu poprzedniego. Trapila go masa drobnych kontuzji i chorob, rywalizowal z kapitanem o miejsce w skladzie to sie trudno dziwic ze jak raz na jakis czas wychodzil to chcial blyszczec, zeby zasluzyc na pozostanie w druzynie i mu nie wychodzilo. Dla mnie to nie jest takie trudne do zrozumienia biorac pod uwage okolicznosci. Jak dostal szanse, ktora wykorzystal i zaczal budowac na tym z Mertem solidna defensywe to bylo tylko lepiej. Regularnosc i zgranie z tylu sa wazniejsze niz z przodu.

            Czytanie gry… To jest najlepsze. Juz w pierwszym sezonie w Anglii sie mowilo ze ze Francuz robi to doskonale. A od tego czasu znacznie gre poprawil. Wtedy Mert jeszcze w AFC nie bylo. Kiedy sie pojawil, to wlasnie czytanie gry wymienialo sie jako najwieksza zalete (oprocz wzrostu oczywiscie). Od tamtej pory wszyscy dziennikarze w swoich bajkach opowiadaja o „spokoju i czytaniu grry” przez Niemca i „szybkosci i sile” Francuza bo to sie ladnie opowiada i do siebie pasuje. A prawda jest taka ze Koscielny ma i jedno i drugie (jedyne czego mu brakuje to wzrost Niemca). Popatrz na liczbe wszystkich typow interwencji w meczach Arsenalu. Koscielny ma ich najczesciej wiecej niz Per. Wczoraj mial ich prawie 3 razy wiecej. Bez dobrego czytania gry to nie byloby mozliwe

        2. ~dziaam

          „Jak ich rozdzielisz to zdecydowanie wyzej wiekoszsc postawi Koscielnego.”

          Sam Wenger dowodzącym linią zrobił Mertesackera i to on Niemiec jest obecnie nie do wyjęcia. Koscielny jest lepszy z piłką przy nodze, szybszy i bardziej ruchliwy. Ale nie umie kierować defensywą tak jak Mertesacker.

          Odpowiedz
          1. ~Ruta

            Popieram, to Per jest tam generałem. Jest punktem odniesienia dla całej linii defensywnej. Nawet Gibbs który miał problemy z trzymaniem linii spalonego w tym sezonie mało się z tym rzuca w oczy. Ja w ogóle mam wrażenie , ze cała lepsza gra obronna zaczyna sie od Pera, który daje spokój i powtarzalność. Szczęsny, który kiedyś wychodził do wszystkich górnych piłek teraz odpuszcza bo wie ze nie musi tego robić.
            Wracając do Kościelnego, to on jest bardzo dobra ” łatą” ze swoja szybkością i ogólna sprawnością.

          2. ~batt18les

            Zgadzam sie ze Niemiec jest generalem obrony, ale czy to znaczy ze jest lepszym obronca? Koscielny i Vermaelen maja bardzo podobny zestaw umiejetnosci i styl gry i to glownie dlatego Per jest „klejem” srodkowej pary. Wenger uwaza (i trudnie sie z nim nie zgodzic) ze najlepsza kombinacja srodka obrony to Mert plus jeden. Razem z Koscielnym stanowia doskonaly duet, ale mysle ze gdyby zapytac kibicow innych druzyn kogo z tej dwojki by wzieli do swojego zespolu to mysle ze wiekszosc wybralaby Francuza.

          3. ~KrólJulian

            Panowie, czy dziś też napisalibyście podobne teksty o Mertesackerze, obronie Arsenalu, najlepszych w PL, „generale”, itd. ???
            Wybaczcie, ale tyle tych bramek dla CIty było, że już się w tym gubię, ten generał Mertesacker to ten który przy 5 bramce po bezczelnej siatce dla został posadzony na dupie czy jakiś inny?
            Faktycznie każda ekipa z PL bierze całą defensywę Arsenalu w ciemno 🙂

      1. ~hazz2

        @adipetre
        Wczoraj kolejny raz ocenilem Townsenda i musze powiedziec, ze to jet kolejny przereklamowany kopacz z wysp. Jego gra jest mega irytujaca i praktycznie nic z niej nie wynika. Odpala torpede i w zasadzie na tym koniec, jeszcze jak mu pozwolą złamać na lewą to odda strzał lepszy czy gorszy ale raczej z tych niecelnych, bo jak go zepchną na prawą to widać, że nawet do wsiadania do tramwaju ta noga się nie nadaje. Wczoraj juz tak próbował na pałe walić, że przypomnialem sobie lata dzieciństwa przy trzepaku.

        Odpowiedz
        1. ~me262schwalbe

          Toż to było wiadomo, że Bale’em nie będzie. Szczerze wolę mimo wszystko Lennona, chociaż i tak z góry wiadomo co zrobi, tylko dość trudno go dogonić

          Odpowiedz
          1. ~hazz2

            Ja tez wole Lennona i to zdecydowanie a napisałem o Townsendzie, bo pare osób juz odpalało karuzele po jego 2 -3 dobrych meczach.

  7. ~Wojtek

    Rowniez kibicuje od dawna, bo od przegranego dwumeczu z Borussia Dortmund z czasów Cantony. Boli mnie ta sytuacja, nie rozumiem decyzji Moyesa, osobiście w niego nie wierze. Ferguson zostawił mu skład wypalony, proszący sie o zmiany których on nie dokonał z czego idiotyczne tłumaczy sie w wywiadach. Polowanie na Fabregasa było zapowiedzią czegoś, co dostajemy teraz. On nie wie gdzie jest i co robi, wypowiedzi świadczą o braku jakiegokolwiek planu na przyszłość. Długi kontrakt i zaufanie należą sie komuś, kto ma konkretny plan i chce odcisnąć swoje piętno na zespole. Moyes chce kontynuować myśl Fergusona co jest nie do przyjęcia, nie ma jego charyzmy, woli zwycięzania, jaj. Pisze sie i mówi ile czasu miał Ferguson, zapominając, kiedy to było i jakie to były realia. MU nie stać na lata bez LM, bez dopływu gotówki, utraty atrakcyjności w sensie nowych transferów – nie mowie o graczach nadających sie do -kick &run- a Moyes chyba chce iść w tym kierunku. Mam nadzieje, ze bracia Glazerowie pamietają, że kase dają oni a nie Ferguson- który pod względem wpływu na decyzje w klubie- rowniez powinien odejść. Szara eminencja nie jest tam potrzebna a za środek pola należy podziękować jemu. Zawsze mówił, ze następcy zostawi kompletny skład. Nie można Moyesowi odmówić jednego- trzeba miec talent by z mistrza Anglii w pare miesięcy zrobić przecietniaka.

    Odpowiedz
  8. ~dez

    musze przyznac iz jestem pełen podziwu dla wczorajszego Evertonu ,naprawdę solidny zespół który może namieszać , co do Moyesa spokojnie Fergii tez nie wystartował dobrze a skoro go namaścił tzn że jest tym człowieku potencjał.PS: wiecie kiedy bedzie biografia Fergusona w Polsce oczywiście przetłumaczona >?

    Odpowiedz
    1. ~Ron_Obvious

      Ferguson przejmował drużynę w strefie spadkowej, w dodatku od 18 lat bez mistrzostwa i od razu zaczął przemeblowanie składu, w dodatku szło mu nieźle, w pierwszym pełnym sezonie zajął drugie miejsce w lidze. Poza tym w poprzednim klubie udowodnił, że wie co robić, żeby wygrywać i w lidze i w Europie, więc nic dziwnego, że zarząd w niego wierzył.
      Moyes przejął mistrza Anglii, wydaje masę kasy na sekwoję z poprzedniego klubu, w poprzednim klubie niczego nie wygrał w kraju, w Europie dostawał bęcki więc czemu ma dostać kredyt zaufania? Bo Ferguson widział w nim potencjał? Ferguson widział też potencjał w Barthezie, Jordi Cruyfie, Andersonie, Bebe, Obertanie, Bosnichu, Fortune, Djemba-Djemba, Klebersonie, Millerze etc.

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        Sporo o Barthezie można powiedzieć, ale nie to, ze nie miał potencjału. Miał i to ogromny, po prostu głowa nie do końca odpowiadała możliwościom 🙂

        Odpowiedz
        1. ~airborell

          Przypominam, że mówimy o legendzie reprezentacji, która zdobyła złoto MŚ i ME.

          A United za Atkinsona regularnie plasowała się w czołówce ligi, więc mówienie o „strefie spadkowej” jest głębokim nadużyciem. Tak naprawdę przez pierwsze kilka lat trudno było mówić o postępie w porównaniu do epoki Atkinsona (w latach 82-86 kolejno: 3,3,4,4,4 – do tego dwa Puchary Anglii; 87-91: 11,2,11,13,6 – trudno to określić mianem „nieźle”).

          Odpowiedz
  9. ~Paweł Milecki

    Przecież każdy wie, że United zdobyło mistrza rok temu w głównej mierze dzięki słabej czołówce (zasłużenie bo jednak byli najlepsi) i teraz, to wychodzi. Jestem kibicem United ale na prawdę dobrze grający zespół, to pamiętam, że był kiedy grali jeszcze Ronaldo-Roo i Tevez. Fergie nie ułatwił zadania Moyesowi, a wręcz je utrudnił. Prawda jest taka, że ta drużyna jest już wypalona i nic więcej się z niej nie uda wykrzesać jak nie przyjdzie przynajmniej 2 nowych zawodników. Niestety ale w końcu trzeba sypnąć kasą. Ferguson poszedł na łatwiznę rok temu i kupił Van Persiego, dopracował stałe fragmenty gry ale problem braku środka olał… wiem, że Carrick miał sezon życia ale jednak większość drużyn ich dominowała i tylko dzięki woli zwyciężania zawdzięczamy im te wszystkie comebacki. Mecze oglądało się ciężko i czasami nie wiadomo było w zasadzie jak oni ten mecz wygrali. Moyes nie ma już takiego wpływu na drużyne i wcale mu się nie dziwie bo dopiero co przyszedł i nie zna zawodników. Pewnie powinno być widać już jakieś zalążki jego obecności w klubie ale je widać… grają lepiej tylko, że cały czas problem jest tam gdzie był zawsze… na pomocy i przegrywają mecze, które powinni roztrzygać w 1 połowie. Jeśli chodzi o kadrę, to potrzeba zmiennika dla Rafaela (gość jest niesamowity swoją drogą) no i chyba kogoś na lewą obronę bo nie wiem czy Buttner ma odpowiedni potencjał (ofensywny na pewno). Co do środka, to zaufałbym Evansowi i Smaillingowi… nie kombinować, nie rotować zgrać ich ze sobą, do tego dochodzi Jones więc jest w czym grzebać. Co do drugiej lini, to zostaje Carrick i Kagawa z Jonesem? Anderson – OUT, Fellaini – nie oceniam (dam mu szansę), Giggs – emerytura (nie chce obrażać legendy ale czas najwyższy) i tyle. Bardzo, to słabo wygląda. Na szczęście w perspektywie jest Januzaj i Powell. Swoją drogą klub, który zawsze stawiał na młodierz, a mało tych wychowanków widać. Bo sama obecność Cleverleya i Welbecka, to chyba tylko nabijanie obecności reprezentantów w składzie.

    Odpowiedz
      1. ~kuba_g

        Gorsze od sobotniego wyniku i gry United było zachowanie kibiców, którzy już jakoś po 80 minucie zaczęli opuszczać trybuny. Żal było na to patrzeć… Ja rozumiem złość itp ale jeśli teraz odwracają się od drużyny, to co będzie po 2-3 latach bez sukcesów? ( które przecież mogą się przytrafić i raczej nas takie czekają..)

        Myślę że taki słaby sezon się przyda – przewietrzy się przeciętna kadrę i przy okazji odejdzie wielu tzw sezonowcow 😉

        Wierzyłem w Moyesa ale niestety z każdym meczem tracę do niego zaufanie… Nie chodzi już o wyniki nawet, ale o dramatyczną grę i jakaś jego bezradnośc na ławce. W tym sezonie nie poleci, ale jeśli za rok nic się nie poprawi, to kontraktu na pewno nie wypełni

        Odpowiedz
        1. ~Paweł Milecki

          Postawmy się w jego sytuacji, wydaje mi się, że jest w szoku jak ta drużyna mogła prosperować bez pomocników. Nie wyciśnie z niej tyle co Aleks bo Aleks tworzył ten skład i znał go od podszewki. Teraz pozna drużynę, i przeprojektuje ją na swój sposób. Cieszy powrót Fletchera i poświęcenie Rooneya (powroty do 2 linii i rozrzucanie piłek na skrzydła). Zaufajmy Moyesowi, nawet jeśli 2-3 lata mają być bez trofeów. Niektórzy zawodnicy pod jego wodzą na prawdę już pokazują, że treningi im służą tj. głównie Valencia i Rooney

          Odpowiedz
  10. ~KrólJulian

    W zasadzie mogę jedynie powtórzyć to co już kiedyś zdarzyło mi się napisać, ten Manchester coraz bardziej zaczyna przypominać Everton z czasów Moyesa, a przecież nie o to chodziło… Ostatnie mecze faktycznie zostały pechowo przegrane, ale może to i lepiej, bo remisy czy zwycięstwa zaburzyłyby jedynie obraz (vide T’ham).
    Inna sprawa to wyrównanie się poziomu ligi i trudność w przewidzeniu wyników, brak żelaznych pewniaków, itd. Po zachłyśnięciu się tym zjawiskiem, czas chyba stwierdzić, że wynika ono raczej z obniżenia się poziomu niektórych zespołów czołówki (np. Chelsea czy MU). Może za wcześnie jeszcze na ostateczną diagnozę, ale taka sytuacja nie jest chyba w pełni normalna, choć ma oczywiście i pewne dobre strony…
    Trudno uwierzyć mi w jakąś metamorfozę MU pod wodzą tego szkoleniowca w 2 połowie sezonu, podobnie jak T’hamu pod wodzą Boasa, nie widać jakichkolwiek przesłanek do tego, by z tej mąki powstał chleb, chwilowo jest tylko zakalec…

    Odpowiedz
  11. ~Tur

    Z perspektywy pół roku uważam, że odejście Moyesa z Evertonu było najlepszym, co mogło się przydarzyć temu klubowi. Martinez wniósł powiew świeżości do drużyny, a ponadto kładzie podwaliny pod nową School of Science…
    A Moyes? Od jakiegoś czasu nie za bardzo wiedział, co zrobić. Pierwsza połowa jego kadencji była stosunkowo dobra, wyciągnął klub z dołów tabeli, wskoczył w górną połówkę… Ale potem natrafił na dach, którego nie potrafił przebić i jakby od razu przeszedł w fazę przetrwalnikową. Gdyby go MU nie wyciągnęło mógł jeszcze tak trwać i trwać, okryty medialnym kocykiem… Gra niby czasami wyglądała dość efektownie, ale skuteczność była marna, więc często chwytał się najprostrzego sposobu – długich piłek na Fellainiego.Anichebe… Mało zabawny futbol na „w…”.
    Ponadto Moyes jest menadżerem bardzo bojaźliwym. Wystarczy mu prowadzić z przeciwnikiem 1:0 i już wprowadza obrońców i nastawia się na obronę wyniku – co wiele razy mściło się pechowymi remisami ze słabiakami. No i to jego przywiązanie do nazwisk, ile razy było wiadomo, że jako pierwszego wprowadzi z ławki Neville’a/Hibberta czy Heitingę… W ogóle zwykle jako pierwszego wprowadzał obrońcę.
    Od lat mówiono, że będzie następcą Fergusona, ale Sir Alex chyba zbyt długo zwlekał z odejściem i mu się następca zestarzał i nabrał złych nawyków.

    Odpowiedz
  12. ~saulgoodman

    Mnie najbardziej zasmuca to, że nie ma tej walki do końca, wyrywania punktów zębami, nieustannej presji jaka była za Fergusona. To był powód, dla którego zakochałam się w tym klubie. Jak prowadzili, to starali się strzelać kolejne gole, jak przegrywali to dusili przeciwnika do skutku. Napisał Pan tu w maju trafne i piękne słowa o tej drużynie – że nie odpuszcza, bo inaczej trener jej nie odpuści. Piłkarze są ci sami, a tego ducha już nie ma. Wiadomo, że klub potrzebuje wzmocnień, że to okres transformacji i że pozostałe drużyny poszły do przodu a sezon jest najlepszy od lat. Dlatego jestem w stanie wybaczyć te porażki, to 9. miejsce, ale nie brak tego ducha.

    Odpowiedz
  13. ~Jaskier

    Na początek parę banałów. Każda świetna passa się kończy. Wielkie drużyny rodziły się, rozpadały, pogrążały na jakiś czas w przeciętności, by znów w glorii powrócić. Kibice United powinni się z tym pogodzić. I tak byli w ostatnich latach rozpieszczani ;). Kto wie, może wraz z odejściem Fergusona przyszły lata chude?

    Potraktujcie to, Koledzy, jako próbę charakteru, wszak w smutku wzrasta nasza dusza ;). Wiem, co mówię. Jestem kibicem Arsenalu od połowy lat 90. Przyszła pora, byście i Wy, cholera, trochę pocierpieli. Łudzili się, zaklinali rzeczywistość, wierzyli wbrew logice i już w lutym marzyli o początku nowego sezonu, bo „za rok już musi się udać”.

    Rzecz jasna, może być i tak, że jeszcze w tym sezonie United do walki o tytuł się włączy (bez styczniowych wzmocnień ani rusz), ale na chwilę obecną nietrudno wskazać kilka drużyn zdecydowanie solidniejszych. Jeśli TOP4, to czyim kosztem?

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. ~Paweł Milecki

      Jako kibic United mam szczere nadzieje, że Arsenal w końcu mistrza w tym roku zdobędzie – bo zasługują, a szczególnie Wenger! Trzymam kciuki 😉

      Odpowiedz
      1. ~batt18les

        Jaskier super wypowiedz. Bardzo mi sie spodobalo co napisales 🙂

        Paweł Milecki… Nie wierze i nie wiem co powiedziec… Nie myslalem ze jakis kibic United bedzie w stanie cos takiego tutaj napisac. I nie tylko o trzymaniu kciukow za wygranie mistrzostwa, ale za to ze zasluzyli (Wenger!). Milo. To duze slowa.

        Odpowiedz
        1. ~Stefan

          To ja kolejny ściskam kciuki za Arsenal. Z czystej sympatii, ot pamiętam te starcia Keano z Vieirą, pamiętam ten naprawdę WIELKI Arsenal przed meczami z którym drżało się o wynik. Wogóle podoba mi się sposób w jaki ten klub jest prowadzony i jeżeli United miałoby (a najpewniej tak się stanie) oddać tytuł to chciałbym żeby puchar wpadł właśnie do gabinetu papcia Wengera. Należy mu się za to wszystko, za wojny z księgowymi, kolejne odchodzące gwiazdy, wprowadzonych młokosów do pierwszej drużyny, piękną piłkę i walki z zacinającym się suwakiem w śpiworku. A przede wszystkim za to, że od lat rokrocznie ląduje w TOP4 mimo, że sceptycy w przedsezonowych prognozach wieszczą niższe lokaty. To po prostu świetny menadżer, obecnie po prostu najlepszy na wyspach, a może i na świecie. Serio, uważam, że gdyby przez te wszystkie lata miał odpowiedni budżet to sala z trofeami przy Ashburton Grove puchła by w tempie podobnym do tego z Fergusonowskiej ery Manchesteru United.

          Odpowiedz
    2. ~herbicydy

      Myślę, że większość kibiców MU będzie kibicować Arsenalowi, bo jednak jest to strawniejszy do przeżycia zwycięzca PL niż MC czy Chelsea.

      A co do tytułowego pytania o nowoczesność, to liczę że odpowiedź na na nie jest pozytywna. I że ktoś jednak tam pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że dla progresu tej drużyny potrzebna jest poprawa jakości poprzez zakup 2-3 graczy, bo „charakter” w oparciu, o które były budowane sukcesu wiązał się z osobą poprzedniego trenera, a nie zawodników. A samo pojęcie tego „charakteru” staje się już bardziej elementem marketingu klubu niż realnej gry na boisku.

      Że taka odbudowa drużyny ku wielkiemu potencjałowi jest możliwa najlepiej świadczy historia po 2007 r. obecnie najlepszej drużyny na kontynencie. Pamiętam moje zdziwienie, kiedy dołączał do nich Ribery. Zwłaszcza, że zaliczyli wtedy oni bardzo słaby sezon. Historia zweryfikowała zasadność tego zdziwienia. Jak również powszechnie teraz powtarzany mit, że bez LM nie da się pozyskać dobrych zawodników.

      Dlatego pełen nadziei jestem, nawet jeśli naprawdę nie będzie LM na Old Trafford w przyszłym sezonie. Licząc również, że jednak ją zobaczymy – przecież obrońca tytułu w niej gra 😉

      Odpowiedz
      1. ~KrólJulian

        A ja pozwolę sobie wyrazić odrębne zdanie, niezależnie od tego ilu kibiców przeróżnych drużyn będzie trzymało kciuki za Arsenalem to w tym roku znowu nic nie wygra. Jak to powiedział Mourinho po powrocie: w PL nic się nie zmieniło, Arsenal ciągle nic nie wygrał.
        Będzie TOP4, może ćwierćfinał LM i na tym koniec, jak co roku. Wengerowi nic się nie należy, miał swoje dni chwały, ale zostały już tylko wspomnienia.. Czy sprzedają czy kupują za ciężkie pieniądze to efekt jest ten sam – wielkie zero.
        Bardzo jestem ciekaw na którym miejscu będą w lidze pod koniec stycznia, stawiam, że na 3-4 tym.

        Odpowiedz
        1. ~herbicydy

          Nie chciałby się wypowiadać w imieniu innych kibiców MU, więc tylko w swoim imieniu bardzo dziękuję za wyrażenie przez Ciebie odrębnego zdanie co do trzymania przez kibiców MU kciuków za Arsenalem.

          Zostało ono odnotowane z należytą atencją. Postaram się je trzymać nieco delikatniej.

          Odpowiedz
          1. ~KrólJulian

            Nie ma sprawy, bo generalnie MU kibicuję w stopniu umiarkowanym i trzymam raczej kciuki za inną ekipę, jak dla mnie to możesz zabierać głos w imieniu całego Manchesteru -jest OK.
            Nie rozumiem tylko dlaczego dla kibiców MU byłoby łatwiejsze do przełknięcia, jak to ktoś napisał, zdobycie tytułu przez Arsenal, a nie np. Chelsea (MC czy Liverpool to oczywista sprawa)?

          2. ~herbicydy

            @KrólJulian

            U mnie to wynika z czystego sentymentu. Po prostu pojedynki na szczycie MU z Arsenalem 10 lat temu przypadały na okres, kiedy bardziej emocjonalnie podchodziłem do piłki, bo byłem jeszcze młody 😉

            I te starcia Keana z Vieirą, czy przestrzelony karny van Nistelrooy’a, ale i lob Henry’ego nad Barthezem mają jakiś tam wymiar sentymentalny.

            Stąd pewnie twierdzenia, że Wengerowi się to zwycięstwo należy, chociaż masz rację przez sam sentyment i „bo się należy” medali jeszcze nie dają.

          3. ~KrólJulian

            skoro przez sentyment to wszystko jasne, rozumiem, bo też pamiętam te czasy, przynajmniej jest co wspominać 🙂

        2. ~batt18les

          Adam Hansen sie odezwal czyli pan wszystkowiedzacy. Potrafisz przewidywac przyszlosc ze mowisz to z taka pewnoscia? Masz monopol na racje czy co? Nie wiem jak ktos moze o liderze tabeli napisac ze „i tak nic nie wygraja”. Ze wygraja pewnosci nie ma, ale tak samo nie ma pewnosci ze tego nie zrobia. To jest sport gdybys zapomnial.

          Czy sprzedaja czy kupuja za wielkie pieniadze efekt jest taki sam czyli zero… Przypomnij mi kiedy w ostatnich latach Wenger byl w stanie „kupowac za wielkie pieniadze”. Sprzedawal natomiast bo musial sporo. Za wielkie pieniadze kupil raz. Calkiem niedawno. I ja poki co nie widze zera a 35 oczek uzbieranych do tej pory. I pewien jestem tylko tego ze nikt wiecej w lidze angielskiej nie ma.

          Odpowiedz
          1. ~KrólJulian

            ~batt18les
            Jasne, że nie ma pewności, już o tym śpiewano…a ja jedynie prognozuję, a to dość spora różnica, na korzyść prognozowania rzecz jasna.
            Naprawdę wierzysz w to, że Wenger musiał sprzedawać, skąd ta pewność?
            Wenger cały czas był w stanie kupować za wielkie pieniądze, zerknij sobie może na coroczne bilanse tego klubu (tylko błagam bez rozpisywania się o tej mitycznej budowie stadionu, która pochłonęła fortunę…)
            A przed Oezilem nie kupił przypadkiem jakiś graczy za duże pieniądze czy mnie pamięć zawodzi, całkiem niedawno?
            Oczywiście gratuluję tych 35 oczek i chylę czoło-pręż bracie muskuły, bo może za chwilę nie być już ku temu okazji-nadchodzą mecze z trochę bardziej wymagającymi ekipami…
            Pewności oczywiście nie ma, ale moje zdolności predyktywne dotychczas mnie nie zawiodły-życzę Ci jednak żebym tym razem się pomylił.
            Przypominam, że 35 punktów w grudniu nie znaczy kompletnie nic-do gabloty ich nie wstawią, bo za nagród przyznają, więc wstrzymajmy się z fetowaniem sukcesu jeszcze chwilę, choć widzę, że jest ciśnienie i wielka chęć udowodnienia, że jednak ten Wenger się nadaje na to stanowisko.
            Zaczekajmy, zobaczymy kto będzie miał rację.

        3. ~me262schwalbe

          Przed sezonem przewidywałem, że największym zagrożeniem dla duetu CFC i MC będą, niestety The Gunners. Przemawiała za tym stabilizacja składu przez całe okienko transferowe i poważne wzmocnienie w ostatnim dniu tegoż, oraz to, że od wiosny ciągle ta drużyna robi postępy (zwłaszcza Giroud, swoją drogą zastanawiam się jak daleko można zajść grając jednym napastnikiem i nie bójmy się tego słowa średniej jakości). Przyznam się nie doceniłem Liverpoolu i pracy jaką wykonał BR z tym zespołem, choć przeczuwałem, że duet Daniel Sturridge – Luis Suarez zatrybi. Jeśli już mowa o L’poolu ta myślałem, że bardziej poważnie będzie o nich można myśleć w przyszłym sezonie, a jednak się kręci. Natomiast MU, no cóż, jeśli jego życie zależy od wpływów z LM to proponowałbym skupić się właśnie na tych rozgrywkach. Wszak wielokrotnie zostało już udowodnione (CFC 2012, L’pool 2005 i, co chyba już tylko najstarsi czytelnicy tego bloga pamiętają AV 1982), że znacznie łatwiej osiągnąć sukces w tych rozgrywkach niż być najlepszym na boiskach Anglii. Może się uda …, wszak nie takie cuda już widziano…

          Odpowiedz
          1. ~batt18les

            @KrólJulian

            Nie, nie prognozujesz. „W tym roku tez nic nie wygraja.” To nie jest prognozowanie. Ja tam nie widze slowa, w ktorym kryje sie jakas niepewnosc czy zgadywanie.

            No wlasnie, popatrz sobie na te liczby co sezon… I posluchaj co Wenger mowi w tym sezonie. Myslisz ze sprzedawal dla zabawy? Bo chcial, bo mu sie tak podobalo? w takim raziew brawo.

            Stadion… Jak sobie wyobrazasz rozmowe o finansach/mozliwosciach klubu w oderwaniu od jego budowy? W polnocnym Londynie nie plynie rzeka ropy, z ktorej zaplacisz miliardy za nowe buzie w zespole z Etihad czy nie zaplacisz gazem Abramowicza setki milionow za trenerow i pilkarzy na Stamford Bridge.

            Emirates zaden sugar daddy nie zasponsorowal. Klub sam sobie ten stadion wypracowal. Jesli Ty uwazasz ze w miedzyczasie Wenger mogl kupowac kogo chcuial i nikogo nie sprzedawac to gratuluje logicznego myslenia.

          2. ~KrólJulian

            batt18les
            No to doprecyzuję „prognozuję, że w tym roku, Arsenal znowu nic nie wygra”.
            Myślę, że wcale nie musieli sprzedawać-sprzedawali, bo chcieli, nie wiem czy akurat Wenger, ale ktoś na pewno-tylko tyle.
            Czy mnie pamięć nie myli czy Wy w tym Arsenalu to macie właśnie takiego gościa, który arabskie konsorcja i Abramowicza (zapomniałeś dodać, że Chelsea jest jego zabawką i za chwilę ją porzuci) wciąga nosem? Skąpy jest jak cało to towarzystwo i zrobili z tego klubu maszynkę do pieniędzy-wynik sportowy się nie liczy. Tu rozumiem zdrową frustrację i zazdrość uwarunkowaną tym, że taki Abramowicz do Arsenalu nie trafił. Co począć, zdecydował ślepy los…
            Wiadomo, że żeby kupić musiał kogoś sprzedać, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości-ja również.
            Rozumiem frustrację, taki los kibica-raz na wozie, a raz pod, ale z tym woźnicą to Wy zawsze będziecie pod (prognozuję). I na tym polega różnica między Fergusonem a Wengerem-jeden był trenerem w oparciu o aktualne kwalifikacje i znakomite efekty pracy, drugi jest tym managerem już chyba tylko i wyłącznie za zasługi z przeszłości…

          3. ~batt18les

            Teraz sytuacja wyglada klarownie. Wenger mogl kupowac i mial na to mnostwo pieniedzy. Mialem watpliwosci, ale skoro KrólJulian mowi ze nie chcial to nie chcial. Pieknie. Czyli to juz mamy wyjasnione.

            Zapomniales napisac ze nie tylko Wenger trenerem obecnie jest tylko za zaslugi, ale nawet te zaslugi jakies skromne i do tego na farcie.

            Maszynka do pieniedzy… Jesli tak nazywasz samowystarczalnosc (kto tak robi w obecnych czasach?) to sie zgadzam. Szalenstwo. Przeciez teraz klub to najczesciej hobby jakiegos dzentelmena z grubym portfelem, ktory moze zrobic z klubem co chce.

            Zreszta dziwie sie ze cos takiego wytykasz bedac kibicem po czesci MU, ktore zbudowalo najsilniejsza pilkarsko marke na swiecie. W takim razie co to jest (United)? Juz nie maszynka a fabryka kasy.

            I daruj sobie wmawianie mi i kibicom Arsenalu co czujemy, co bysmy chcieli, a czego komu zazdroscimy. Juz pomijajac to, jak blisko/daleko jestes od prawdy, to co Ci sie wydaje nie ma najmniejszego znaczenia.

          4. ~KrólJulian

            ~batt18les
            Chyba nieco nadinterpretujesz moje słowa. To że jestem umiarkowanym kibicem MU oznacza mniej więcej tyle, że kibicuję im w takim samym stopniu jak i pozostałym klubom z wysp, w tym i Arsenalowi.
            Wenger miał wątpliwości i mógł kupować dopiero teraz, a to bardzo ciekawe… Myślę, że było dokładnie odwrotnie, ale to nikogo nie interesuje…
            Nie zapomniałem napisać, że obecnie tylko Wenger jest trenerem za zasługi, bo to nieprawda, według mnie jednak jest on wręcz klasycznym tego przykładem, ikoną zajmowania stanowiska za zasługi.
            Zmartwię Cię, ale we współczesnym świecie większość instytucja należy do jakiegoś gentlemana lub grupy gentlemanów z grubymi portfelami i świat się z tego powodu nie zawalił, więc co w tym złego? Chyba większość z nich nie kupuje tych klubów, by doprowadzić je do ruiny? A jak to wygląda w Arsenalu, niby jest spółką, a i tak zdecydowaną większość akcji trzyma w łapach jedna osoba, więc o co chodzi?
            Nie wiem czy MU jest maszynką do robienia kasy, a jeśli nawet to w takim samym stopniu co Arsenal, choć z małym wyjątkiem, tam przynajmniej dbano o poziom sportowy, a w Arsenalu jedynie o zachowanie poziomu przyzwoitości-drobna, acz znacząca różnica…
            Daruję sobie, nie mam żadnych kwalifikacji w tym względzie i nie znajduję żadnej przyjemności w diagnozowaniu Waszego waszego samopoczucia, poza tym to kopanie leżącego…

          5. ~batt18les

            Te czewsc o kupowaniu Wengera napisales tak zawile, ze nie mam pojecia o co tam chodzi. Ja pisalem o swoich watpliwosciach nt finansach dostepnych na pilkarzy a Ty cos piszesz o watpliwosciach Wengera. Konkretnie jakich? Nie wiem co chcesz powiedziec.

            United tym klubem-fabryka pieniedzy jest od dawna. W latach 90 byli juz swiatowym gigantem jesli o to chodzi. Napedzani sukcesami pod wodza juz wtedy utytulowanego trenera. Nietrudno bylo nakrecac te maszynke coraz mocniej.

            Natomiast gdzie byl Arsenal kiedy przyszedl Wenger? Znasz bilans jego wydatkow na pilkarzy podczas jego calego panowania w Londynie? Wiesz o ile zmienila sie wartosc tego klubu od kiedy objal zespol? O ile wiem Fergusonowi nie szczedzili na zakupy bo nie trzeba bylo zbierac na nowy stadion. Pomijam fakt ze i bez jego budowy MU mialo najbardziej pojemny obiekt w lidze. Wiec jakos sobie nie przypominam zeby fabryka pieniedzy z Manchesteru [rzenosila do nowej siedziby podczas rzadow Wengera w Arsenalu.

            Ewolucja klubu bez pieniedzy z zewnatrz nie odbilaby sie tak na poziomie sportowym gdyby nie naplyw kosmicznej kasy Abramowicza a potem szejkow z City. Jesli jeszcze Ci trzeba tlumaczyc jaki wplyw na poziom sportowy i wyniki maja mozliwosci finansowe to mi sie juz dluzej nie chce. I choc duza role odgrywaja przy tym okolicznosci, ktorych Ty w ogole nie widzisz albo nie chcesz widziec, to ta zaleznosc wyzej wcale nie jest drobna roznica.

          6. ~KrólJulian

            ~batt18les
            Już tyle nasłuchałem się o tej mitycznej budowie stadionu, która była dyżurnym argumentem na wszystko, że wybacz, ale nie podejmę tego tematu… Kiedyś omawialiśmy tu obszernie bilans Arsenalu, chyba w okolicach wiosny/lata ubiegłego roku, więc nie ma sensu bić kolejny raz piany. Jeśli sądzisz, że pojemność stadionu i wpływy z biletów są źródłem przychodu klubu skorelowany jednoznacznie z wydatkami na transfery to z pewnością wiesz w jakim stopniu wpływy (bilety i match day’e) na nowym stadionie zwiększyły roczny przychód klubu. Gdy już zapoznasz się z tymi liczbami może zmienisz zdanie na niektóre tematy…
            Oczywista oczywistość, ale nadmienię, że wpływy z biletów, programów, itd. nie stanowią nawet połowy przychodów klubu, więc warto mieć to na uwadze.
            Jeśli chodzi o tych gigantów marketingu i maszynek finansowych to niektóre źródła podają, że Arsenal znajduje się na 3 miejscu-zaskakujące prawda? Czyli te pieniądze są-problem polega na tym, że albo ktoś nie chce wydawać ich na wzmocnienia, albo też ktoś inny nie zgłasza takiej potrzeby, albo zgłasza ale nie dostaje, no i jeszcze pozostałe kombinacje…
            Problem polega na tym, że Arsenal ma możliwości finansowe nie mniejsze niż czołówka PL, z jakiś jednak powodów nie wykorzystuje ich, bądź też wykorzystuje je w sposób mniej efektywny niż wspomniani przez Ciebie konkurenci.
            Jeśli jednak zachce Ci się porozmawiać o kasie Abramowicza i finansach Chelsea w ostatnich latach to chętnie porozmawiam, przestaniesz przynajmniej powielać bajki z mchu i paproci o finansach tego klubu. Szejkowie to inna bajka-oni wciąż pompuję i nie zgadzają się na finansowe FP, co do tego pełna zgoda.

          7. ~KrólJulian

            doprecyzuję, pisząc „mniej efektywny” miałem oczywiście na myśli efektywność mierzoną sukcesem sportowy, a nie maksymalizację zysku finansowego

          8. ~batt18les

            Widze, ze Twoim ulubionym slowem w kontekscie naszej dyskusji jest mityczny, co dla mnie jest zupelnie niezrozumiale. Ja tam nie widze nic mitycznego. Ten obiekt jest. Istnieje, jest uzywany i musial byc fizycznie zbudowany za niemale pieniadze.

            O finansach mojego klubu mnie uczyc nie musisz. Dostrzegasz jednak roznice pomiedzy dochodami (tak wiem o ile zwiekszyl sie zysk z dnia meczowego od przenosin na Emirates) a bilansem? Wg Ciebie chyba od pierwszego meczu na nowym stadionie ta roznica na plus byla dostepna dla Wengera zeby kupowal. Tak od razu. Po cholere splacac 400 mln kredytu? Przeciez teraz za programy meczowe, bilety itd dostajemy tyle ze mozemy rywalizowac z kazdym to kupujmy na potege. Bedziemuy splacac 20 lat i drugie tyle co za stadion w odsetkach. Wazne zeby nakupowac tu i teraz bo co niektorzy niezadowoleni. No fajnie, dochody podgonily najlepszych, ale te dziure, dzieki ktorej splywa tych peiniedzy wiecej trzeba tez zasypac.

            Skonczylem. Nie chce mi sie wiecej bo spodziewam sie odpowiedzi w stylu „mityczne 400 mln funtow”

  14. ~DawidSz

    Mecz z Młotami pokazał, że Liverpool po raz kolejny ma problem z utrzymaniem wyniku po dobrej grze. Pierwsza połową byłą naznaczona nerwówką, próbami wyszarpnięcia bramki, którą w końcu udało się zdobyć. Zaraz po wznowieniu gry udało się wpadła kolejna bramka i były coraz większe szanse na podwyższenie wyniku na 3:0. Niestety, głupia strata Lucasa i gol samobójczy Skrtela spowodowały od nowa widmo wymęczonego remisu. Blisko było utraty punktów, WHU starało się ze wszystkich sił zdobyć remis, jednak po raz geniusz Suareza pozwoliła uspokoić grę i zdobyć komplet punktów.

    Teraz zaczyna się prawdziwy sprawdzian: bez Gerrarda, Sturridge’a i Enrique gramy z Tottenhamem na wyjeździe, 26 i 29 grudnia z Chelsea i City na obcym terytorium, a w międzyczasie podejmujemy u siebie Cardiff. Liczę, że nowe nabytki ofensywne Rodgersa pokażą w końcu, że nadają się do gry w LFC. Liczę też na grę Sakho, który imponuje mi wszystkim tym, co powinien mieć rasowy ŚO – klasa, spokój, jakość podań, rasowe odbiory i wślizgi, dobra gra w powietrzu. Koniec końców, mam nadzieję, że Lucas w końcu wstrzeli się z formą i wraz z Allenem stworzą dobry środek pomocy.

    Czyli teoretycznie rzecz biorąc: Sakho ogarniający obronę, przy słabej formie Skrtela i Aggera, przy kompletnie średnim ostatnio Johnsonie, młodym Flanaganie, Lucasem bez formy, to nie brzmi najlepiej. Trzeba więc liczyć znowu na fenomenalnego Suareza i odnowę formy Coutinho, może na wystrzał Aspasa bądź Alberto. Ten pierwszy jednak zawodził w meczach o stawkę, a jego młodszy hiszpański kolega jest mimo wszystko jeszcze niezbyt zaaklimatyzowany i ogarnięty w PL. Nie ma więc co… grudzień szykuje się wielce trudny, ale może mecz ze słabo grającym Tottenhamem da więcej powodów do optymizmu. Boas i Rodgers będą mieli wiele w tym meczu do udowodnienia.

    Będąc tak wysoko w tabeli widzę zbyt dużo braków Liverpoolu, aby patrzeć radośnie na zbliżające się konfrontacje.

    A co się tyczy meczu United z Newcastle. Po prostu dużą kasę wyrzucono nie na tego pomocnika, co trzeba. Cabaye zagrał po raz kolejny klasowe zawody wraz z Tiote. United może zabrakło szczęścia i zaprawdę sokolego oka Marrinera, ale mądrzej grającym zespołem były Sroki.

    Odpowiedz
  15. ~Stefan

    Kilku komentatorów pisze o tym, że United przypomina Everton Moyesa – cholera nie mogę się z tym zgodzić, a bardzo bym chciał. Everton Moyesa to drużyna o której można by powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że nie walczą, że nie chcą wygrać, że nie potrafią rzucić na liny i okładać do utraty tchu nawet teoretycznie lepszego przeciwnika. Tymczasem gra United w końcówkach spotkań wygląda tak jakby przegrywające 0:1 United pogodziło się już z porażką, zero zrywu, zero furii, zero woli walki. I pod tym względem cholernie kolejny raz podoba mi się Januzaj, który walczy, próbuje, wścieka się. Problemem jest to, żewygląda to tak jakby jemu jedynemu się chciało.

    Prawda jest taka, że Ferguson zostawił Moyesowi sporo problemów, a ten chyba nie uwierzył, że są one aż tak naglące, chociaż przecież próbował kreatywnego pomocnika ściągnąć – Herrera, Fabregas, a także lewego obrońcę Baines, Coentrao. Nie wyszło, pewnie nie tylko z winy Moyesa.

    Co do samej gry – w kilku meczach Moyes próbował zagrać 4-5-1 i nie wyglądało to źle, więc o bycie taktycznym indolentem bym szkota nie oskarżał. Raczej po prostu nie ma wykonawców do taktyki innej niż 4-4-2, a nawet do archaicznego 4-4-2 potrzeba odpowiednich piłkarzy. Kolejnym problemem jest po prostu chociaż zabrzmi to naiwnie – brak szczęścia, słupki, poprzeczki, niepodyktowane karne – tak przy 0-0 z NUFC powinien być karny za zagranie Anity ręką, itd. Tyle, że no właśnie – szczęście sprzyja lepszym.

    Generalnie wydaje mi się, że największym problemem United obecnie jest mentalność osieroconych przez dziadka Fergiego zawodników, a nie osoba trenera.

    Bardzo jestem ciekaw co przyniesie zimowe okienko transferowe.

    Odpowiedz
    1. ~darek638

      Nie zmieniam zdania. MU to za duży format
      dla Januzaja. Junior nie ma prawa grać w
      pierwszej jedenastce gwiazdorskiej drużyny
      to nieporozumienie. Odbiór i w ogóle gra
      obronna to dla niego czarna magia.
      Oczywiście może kiedyś będzie dobry?
      Na razie może być tylko ogrywany w końcówkach.
      Moyce podobnie jak Nawałka nie rozumie,
      że tu gdzie się teraz znaleźli to zupełnie inny
      poziom niż im się wydawało.

      Odpowiedz
      1. ~Stefan

        Fakt, Januzaj nie ma za bardzo pojęcia o grze obronnej, chociaż i tak uważam, że gra bardzo dojrzale jak na swój wiek. Dzisiaj zaliczył debiut w LM, śmiem twierdzić, że stosunkowo udany. Czy Rooney debiutując w LM też był za młody? Czy strzelając hattricka dowiódł, że jednak nie? Nie każdy może w debiucie strzelić hattricka co nie zmienia faktu, że jeżeli w praktycznie każdym meczu w którym gra wyróżnia się to o czymś to już świadczy. Wg. mnie właśnie o tym, że jest wystarczająco dobry żeby grać i wiek nie ma tu nic do rzeczy.

        Odpowiedz
      2. ~Bartłomiej

        A wiesz, że Januzaj jest skrzydłowym/AM, a nie obrońcą? Oczwyście od każdego piłkarza wymaga się pracy w defensywie, ale Adnan nie gra w tych najtrudniejszych meczach, a raczej ze średniakami, lub tak jak wczoraj- w meczu mniej ważnym. Tak z ciekawości, ile meczy z jego udziałem oglądałeś? Pytam, bo mi chłopak imponuje za każdym razem, gdy widzę go przy piłce. Z pewnością jest naszym najlepszym skrzydłowym w tym momencie. A ogrywany w końcówkach to powinien być Valencia przy obecnej formie. Bardzo ciężko jest błyszczeć w obecnym United, Januzaj daje radę.

        Odpowiedz
        1. ~darek638

          No więc właśnie. Czy MU jest drużyną aspirującą do realizacji największych celów czy zespołem w którym będzie się sprawdzać utalentowanych graczy. Jeszcze na początku tego sezonu byłem przekonany, że żeby grać w MU trzeba być gwiazdą Borussi, Evertonu, Arsenalu, Leeds, Aston Villi itd. Jeśli jest inaczej to wielka szkoda.

          Odpowiedz
          1. ~Bartłomiej

            Wybacz, ale zupełnie nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć.
            „Czy MU jest drużyną aspirującą do realizacji największych celów czy zespołem w którym będzie się sprawdzać utalentowanych graczy.”
            W każdym zespole z powiedzmy klubów top 10 te cele są realizowane równolegle- po pierwsze zdobywamy trofea, po drugie wprowadzamy nowych graczy w miejsce tych starszych, lub bez formy. Nie ma albo-albo, United nie są w stanie sobie kupować piłkarzy którzy w momencie stają sie podstawowym elementem układanki.
            „Jeszcze na początku tego sezonu byłem przekonany, że żeby grać w MU trzeba być gwiazdą Borussi, Evertonu, Arsenalu, Leeds, Aston Villi itd. Jeśli jest inaczej to wielka szkoda.” Tego to już zupełnie nie rozumiem, o co chodzi…

  16. ~Stefan

    Aha i jeszcze jedno – bardzo fajny wpis Panie Michale, gratuluję chłodnej, obiektywnej oceny sytuacji w obozie wroga.

    Odpowiedz
  17. ~Adik

    Przeczytałem dzisiaj na innym blogu, teorię spiskową o tym, że Alex specjalnie wybrał Moyesa, wiedząc, że sobie nie poradzi. Wszystko po to, żeby on odchodził jako mistrz Anglii a później MU spuścił z tonu, co pokazałoby jak bardzo był niezastąpiony. Ogólnie ciężko w coś takiego uwierzyć, ale znając ego Alexa…:P Może ziarnko prawdy w tym jest.

    Odpowiedz
  18. ~KrólJulian

    ~airborell
    coś dziś najlepszy trener na świecie nie miał kompletnie żadnego pomysłu na grającą w 10tkę Marsylię i sądząc po minie nie wyglądał na kogoś kto kontrolował sytuację… Co się stało?

    Odpowiedz
    1. ~jpawl

      Licząc od 'tyłów’ – Piszczek, Hummels, Subotić, Schmelzer, Bender, Gundogan kontuzjowani, ledwo przywrócony do zdrowia Sahin. Raczej ciężko się spodziewać hardej miny i kontroli nad sytuacją mając do grania w meczu z gatunku 'wszystko albo nic’ 18-letnich debiutantów.

      Odpowiedz
      1. ~KrólJulian

        Wszyscy mamy problemy, a ja widziałem w składzie BD też całkiem sporo gości znanych z pierwszych stron kolorowych pism, poza tym najlepszy trener świata na ławce, więc nie demonizujmy tych kilku kontuzji… Przypominam-toporny OM grający niemal całe spotkanie w 10tkę i totalny brak pomysłu Kloppa jak rozmontować tę siermiężną defensywę…
        Mam nadzieję, że zdobędzie tytuł trenera roku-co by nie mówić, zawsze będzie mógł się pochwalić, że wygrał coś poza krajem.
        Chyba pojawiła się pierwsza rysa na tym nieskazitelnym wizerunku młodego genialnego trenera, teraz już będzie z górki 🙂

        Odpowiedz
        1. ~darek638

          Poco ten sarkazm Borussia nie jest żadną potęgą piłkarską. To drużyna, która trenerem i Polakami stoi. Zeszłoroczny awans Borussi do finału LM był wynikiem jednego z największych skandali sędziowskich w historii futbolu. Drużyna jest na dorobku z krótką ławką „raczej”.

          Odpowiedz
          1. ~KrólJulian

            całkowicie się zgadzam, a sarkazm skierowany jest wyłącznie do tych, którzy robili z niej galaktycznych herosów i odtrąbili panowanie na lata. to dobra ekipa prowadzona przez dobrego trenera, ale trzeba znać umiar-tylko tyle.

Skomentuj ~darek638 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *