Arsenal i stereotypy

Był to weekend niepotwierdzonych stereotypów; weekend udanych rewanżów i weekend, o którym można opowiadać rozwijając właściwie poprzedni wpis o wojnach psychologicznych Jose Mourinho i o tym, kto jest specjalistą od porażki, a kto od sukcesu. Zostawmy jednak Mourinho, żeby przez chwilę poprzeżuwał dzisiejszą frazę Arsene’a Wengera, która w czterech słowach znakomicie streściła naszą piątkową pisaninę („wstyd mi za niego” – powiedział po prostu menedżer Arsenalu), pamiętając jednakże o ponownym oddaniu szkoleniowcowi Chelsea sprawiedliwości za to, za co sprawiedliwość mu się należy: moim zdaniem porażka z Manchesterem City w Pucharze Anglii tylko uwypukliła kunszt, z jakim przygotował swoją drużynę do zwycięstwa ligowego na Etihad. Dużo bardziej interesuje mnie Arsenal – drużyna, która miała ponoć odczuwać psychologiczne skutki niedawnego lania na Anfield, która we środę bezbramkowym remisem z MU rozpoczęła swój arcytrudny maraton i którą o tej mniej więcej porze roku zaczynaliśmy w ciągu ostatniej dekady skreślać jako liczącą się w rywalizacji o mistrzostwo i puchar kraju, o Lidze Mistrzów nie wspominając.

Oczywiście trudno przesądzać, jak potoczy się starcie w Champions League z najlepszą dziś klubową drużyną świata – ale z racji na taki właśnie status Bayernu ewentualnej porażki z Monachijczykami nie uznamy przecież za wydarzenie apokaliptyczne. Odnotujmy więc: Kanonierzy maszerują nadal, wnioski z ich ligowej porażki z Liverpoolem zostały wyciągnięte, organizacja w defensywie przywrócona – i to pomimo zmiany Szczęsnego na Fabiańskiego, Sagni na Jenkinsona i Gibbsa na Monreala. Rotacja składem w Arsenalu poszła zresztą dużo dalej: na ławce zaczęli Cazorla i Giroud (w jego miejsce po raz pierwszy od początku spotkania oglądaliśmy Sanogo, dużo biegającego i niebojącego się walki wręcz, co przydało się w zamieszaniu przed pierwszą bramką dla gospodarzy, ale z dalece nieprzekonującym przyjęciem piłki), odpoczywali także Wilshere i Rosicky. Wypada to zauważyć, skoro mówimy o drużynie wciąż walczącej na trzech frontach: mimo kontuzji Walcotta i Ramseya, i mimo styczniowych niepowodzeń na rynku transferowym, na rezerwowych w tej drużynie również można liczyć.

Co jednak ważniejsze: zmiany dotyczyły stylu gry. Arsenal tym razem poradził sobie ze stałymi fragmentami, które rozpoczęły tamto lanie, przed linią obrony ustawił skuteczne zasieki z Flaminiego i Artety, a Podolskiemu i Oxlade-Chamberlainowi nakazał wracanie za Suarezem i Sterlingiem. Prostopadłe podania od Coutinho czy Gerrarda do wybiegającego na pozycję Sturridge’a dziś niemal nie dochodziły, boczni atakujący Liverpoolu byli pilnowani znacznie precyzyjniej. Oczywiście piszę to ze świadomością, że we własnym polu karnym Podolski sfaulował Sterlinga, a Oxlade-Chamberlain Suareza (ten drugi incydent zignorował generalnie kiepsko sędziujący Howard Webb), pamiętam również obie sytuacje napastnika Liverpoolu stworzone w pierwszych pięciu minutach meczu: przy jednej świetnie bronił Fabiański, w drugiej Anglik spudłował. Gdyby Sturridge którąś wykorzystał, dużo trudniej komplementowałoby się teraz szczelność defensywy, koncentrację i odporność psychiczną Kanonierów.

Mniejsza jednak o szczegóły: Arsenal kolejny raz po prostu zrobił to, co do niego należało. Pilnując się z tyłu udanie kontratakował, także dzięki lepszemu tym razem odgadywaniu intencji Mesuta Özila przez Podolskiego i najlepszego na boisku Oxlade’a-Chamberlaina. Dobrze wykonywał stałe fragmenty gry: swoboda, jaką cieszył się strzelec pierwszego gola w tym meczu, niemający żadnego z rywali w promieniu trzech metrów, była bodaj czy nie gorszym przestępstwem niż te obrońców Arsenalu przy bramkach Skrtela w spotkaniu ligowym. A w końcówce zażarcie się bronił, co ponoć nie leży w naturze (ach, te stereotypy…) mających mleko pod nosem wengerowskich wrażliwców. Sukces Kanonierów miał nieogoloną twarz skłonnego do konfrontacji z całym światem Flaminiego.

Nad Webbem zapewne będziecie się znęcać w komentarzach – zwracam tylko uwagę, że mylił się solidarnie na niekorzyść obu drużyn (mógł wyrzucić Gerrarda za drugi faul na Oxlade-Chamberlainie; to, że za pyskowanie i gestykulację Sterlinga ograniczył się do upokarzającej młokosa bury w obecności kapitana drużyny, zapisuję akurat na plus). Występ Fabiańskiego należy pochwalić: poza minięciem się z piłką przy wyjściu do Aggera na pięć minut przed końcem, Polakowi udawało się wszystko – zwłaszcza wygarnięcie piłki spod nóg Sturridge’a, już przy stanie 2:1. Należy się spodziewać, że w ćwierćfinale z Evertonem zagra ponownie, co znakomicie wpłynie na szansę znalezienia kolejnego dobrego pracodawcy. Mesut Özil? Zmęczony czy nie, biegający za Gerrardem czy nie (raczej nie, w związku z czym kapitan gości kilkakrotnie rzucił te swoje świetne piłki do biegnących na pozycję kolegów), i tak był jednym z najlepszych zawodników Arsenalu. A Wenger? Na ogłaszanie go „specjalistą od klęsk” kolejny raz musicie trochę poczekać.

35 komentarzy do “Arsenal i stereotypy

  1. ~Ultrasonograf

    Panie Michale, chyba już do końca sezonu nie obędziemy się, mówiąc o Arsenalu, bez odniesień do żenującej wypowiedzi Mourinho. Co dla mnie najgorsze/najlepsze- tak, jestem kibicem Chelsea- mam nieodparte wrażenie, że w ostatecznym rozrachunku, mimo tego, że The Blues najprawdopodobniej zakończą sezon na miejscu wyższym od Kanonierów, to właśnie Ci drudzy, przez kibiców piłki kopanej będą podziwiani i zapamiętani. A wynika to tylko z tego, że mówiąc o Mourinho i Wengerze mówimy o dwóch podejściach do futbolu/sportu: zwycięstwie za wszelką cenę( w którym jest również miejsce na pozaboiskowe chamstwo i zagrania poniżej pasa), oraz fantastycznej, szybkiej, kombinacyjnej, po prostu pięknej piłce, która chamstwa nie znosi, i koncentruje się głównie na tym co na boisku. Sam życzę Arsenalowi jak najlepiej, nawet tego żeby zdobyli mistrzostwo, w przyszłym, czy za dwa sezony, grając swój najlepszy futbol. Ale błagam…niech Wenger nigdy walcząc o tytuł nie zniża się do poziomu Mourinho. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. ~KrólJulian

      Oczywiście pojęcie „pięknej piłki” jest względne, osobiście nie określiłbym tym mianem gry Arsenalu, nie sadzę również, by istniały jakieś szczególne powody (przynajmniej do dnia dzisiejszego) ku temu, by zapamiętać tegoroczne występy tej ekipy, a pięknych katastrof mogę jedynie współczuć… Gdyby został podyktowany ewidentny karny w tym meczu wynik byłby zapewne inny, a i zachwytów nad Arsenalem byłoby znacznie mniej… Sorry, ale nie wpisuję się w nurt mitologizowania przyszłych i zamierzchłych dokonań, ja tam w westernach byłem zawsze za złymi kowbojami 🙂 A co do wypowiedzi Mourinho to niestety już tak jest ten świat skonstruowany, że dla niektórych wypowiedzi Wengera zawsze będą „niewinne”, a Mourinho „żenujące”…

      Odpowiedz
      1. ~Ultrasonograf

        Widzisz, ja nie uważam wszystkich wypowiedzi Mourinho za żenadę, i brak ogłady, ale chamstwo jest dla mnie chamstwem. A za takowe uważam ostatnią wypowiedź na temat Wengera. Poza tym myślę, że wojny psychologiczne mogą być prowadzone z klasą, a konferencje prasowe to nie dziki zachód. Ale oczywiście akceptuję że są tacy, dla których show jest ważniejsze od zasad. Ja się do nich nie zaliczam. Pozdrawiam.

        Odpowiedz
        1. ~KrólJulian

          Zasady powinny obowiązywać, ale wszystkich, a w końcu ta wypowiedź Mourinho nie wzięła się z powietrza. Figura retoryczna Wengera wskazująca na Chelsea jako potencjalnego przegranego sezonu nie była moim zdaniem szczytem elegancji, ale efekt świeżości wypacza nasze oceny w zakresie tego co moralne a tego co niemoralne…Nie bronię tu Mourinho, pragnę jedynie zauważyć, że otaczająca nas rzeczywistość nie jest tak czarno-biała jak niektórzy sądzą…

          Odpowiedz
          1. ~płakałem po Mourinho

            nie spodziewałem się nawet innej reakcji na słowa Mourinho, na szczęście bardziej cywilizowane media brytyjskie poddały je chłodnej analizie i faktycznie, pod względem merytorycznym, trudno zarzucić cokolwiek Mourinho. Wenger nigdy nie wygrał z nim bezpośredniego pojedynku, a jeśli chodzi o najbardziej bolesne porażki to proponuję prześledzić udział ekip prowadzonych przez tych trenerów w finałach LM/PE. Chyba każdemu puściłyby nerwy, więc ciężko dziwić się Wengerowi. Niestety w naszym kraju przepraszamy za to że żyjemy, ot taka kultura, zaś w bardziej cywilizowanych społeczeństwach asertywność jest w cenie. Pamiętamy oczywiście słowa Wengera o tym, że współczesny sport dzieli się tylko na zwycięzców i przegranych co ma świadczyć źle o samym sporcie… Niestety albo „stety” taki jest sport zawodowy, sam udział, kwestie tego kto miał modniejsze stroje i bardziej wyrafinowane zagranie zostawmy innym rozgrywkom. Czas wykopać ten przesadny romantyzm i sentymentalizm ze stadionów, robi z młodych ludzi emocjonalne kaleki. Osobiście w pełni zgadzam się ze słowami Mourinho, należy je jednak doprecyzować, w ostatnich 8 latach Wenger stał się wybitnym specjalistą od przegrywania.

    2. ~przecinek

      To tak nie działa.
      By ktoś zapamiętał wspaniały styl/walkę pokonanej drużyny/sportowca, musi on przynajmniej czasem coś wygrać. Po latach, ten Arsenal będą wspominać wyłącznie kibice „kanonierów”, w świadomości pozostałych zostaną najwyżej opisani dawnym powiedzeniem o reprezentacji Hiszpanii: „Grają pięknie jak nigdy, przegrywają jak zawsze.”

      Porażki pamiętają tylko Ci którzy je przeżywali, zwycięstwa wspominają nawet Ci którzy ich nie widzieli…

      Odpowiedz
  2. ~Piotr Nowak

    We współczesnym futbolu, na tak galaktycznym poziomie decydują minimalne szczególiku, które wpływają na wynik meczu. Nie wiem, jakby potoczył się mecz gdyby na początku Sturridge wykorzystał dwie „setki”. Czy worek z bramkami znowu by się nie posypiał? Liverpool od początku miał wielki apetyt na gole. Niestety, nie dowiemy się nigdy jak Arsenal zachowałby się przy 0:1, czy 0:2. Cieszy fakt, że Arsenal się odbudowuję, ale w starciu z Bayernem szanse ma minimalne. Cały czas zawodzi Mesut Ozil, gra poprawnie, ale od tego geniusza wymaga się znacznie więcej. Co do Mourinho, to toczy zwykłe Mind Games, czyli to co uprawiał Ferguson podczas swoich „konfrontacji” z Wengerem. Świat Premier Ligue bez tego byłby nudny, Show Must Go ON. Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.

    Odpowiedz
  3. ~parasite

    ja tylko przyczepię się do słów o tym, że „tureckiniemiec” był jednym z najlepszych. Na początku w pierwszych 4-5min stracił 2 razy piłkę ( o ile mnie pamięć nie myli, po jednej z tych strat powstała jesdna ze 100% akcji sturidga. Poza tym, pamiętam kilka „rociągnieć” na boki i dobre piłki z rzutów wolnych, ale to nawet „francuskipolak” potrafi ( ostatni mecz werderu ). Pamiętajmy o jakiej kwocie myslimy, mówiąc o ozil’u. Nie mam na myśli tego, że wartość piłkarzra ocenia się tylko i wyłącznie przez cenę transferu, czy jego kontraktu, ale wiadomo, że rekordzistów wymaga się więcej.

    Odpowiedz
  4. ~pablo

    Łukasz marnuje się cholernie na ławce. Mam nadzieję, że trafi do klubu gdzie będzie numerem 1. Być może dla Arsenalu lepiej byłoby odpaść w FA Cup i CL żeby skupić się na lidze ale na szczęście ( ? ) Wenger nie kalkuluje. Natomiast Rodgers z chłopakami muszą utrzymać się w top 4 ( by później przejść kwalifikacje ), bo Liverpool powinien grać zawsze w Champions League.

    Odpowiedz
    1. ~me262schwalbe

      Tak samo jak zawsze powinien w LM grać MU, i nigdy nie miałyby zagrać w LM np. Toffiki bądź Spurs.

      Odpowiedz
  5. ~DawidSz

    O żenujących wypowiedziach Mourinho nawet nie ma co pisać. Wypowiedź Portugalczyka nie była tyle, co śmieszna, a podła. Jestem fanem jego umiejętności, ale te słowa to nie były żadne mind games, ale głupią odpowiedzią.

    O Webbie tym bardziej nie ma co pisać. Facet zaniża poziom sędziowania i tyle. Nie pamiętam meczu czołowych drużyn, aby ten facet dobrze je sędziował. Mam swoją teorię, że on uwielbia być kontrowersyjny i widzieć swoje nazwisko w poniedziałkowych tabloidach.

    Arsenal wcale nie rozegrał lepszego meczu. Zawodnicy Wengera mieli dużo szczęścia i świetnego Fabiańskiego na bramce, który faktycznie zasługuje na przejście do słabszego zespołu, ale częste granie. Zresztą, nie chciałem pisać o meczu, wyszło jak wyszło, takie mecze się zdarzają i już. Sprawa tyczy się Wengera, a raczej jego odejścia z Arsenalu, bo powiedzmy sobie wprost: w moim przekonaniu Francuz powinien dostać jeszcze dwa sezony (nie licząc tego) w północnym Londynie i jeśli nie wygra niczego konkretnego – sam odejść. Pewna formuła się wyczerpała, Wenger wprowadza nową, zobaczymy jak wyjdzie, ale Arsenal nie jest zespołem, który zasługuje na coroczne wielkie aspiracje i kończenie ich jak zwykle. Co roku wszyscy ludzie twierdzą: Arsenal i tak niedługo odpadnie z walki o mistrzostwo, albo że i tak wejdzie to czołowej czwórki. W tym roku mamy tę pierwszą sytuację i najprawdopodobniej skończy się jak zawsze. Arsenal od dawien dawna nie lubi być koniem prowadzącym, ale też źle się czuje mając realne szanse walki o pierwsze miejsce. Najlepiej im wychodzi niespodziewany bieg przy kanacie przy ostatniej prostej i koniec na trzecim miejscu. I to chyba musi wszystkich fanów frustrować.

    Odpowiedz
  6. ~refuse

    Panie Michale, szacunek za analizę i uznanie dla gry Arsenalu. Mógłby Pan jeszcze wspomnieć o tym, że Wenger od lat nie potrafi wybierać i kupować obrońców, zwłaszcza stoperów…

    Odpowiedz
  7. ~Jaskier

    Kiedyś bezkompromisowość Mourinho robiła na mnie wrażenie. Młody (jak na trenera), gniewny, nieuznający autorytetów, z ogromną pewnością siebie, z wynikami.

    Dzisiaj widzę w nim wyłącznie bufona, brzydko starzejącego się, godnego pożałowania satyra.

    Wiem, wiem, show musi być, to tylko futbol i takie tam. Jednak jakoś przykro patrzeć na dorosłego faceta, który zachowuje się jak pryszczaty gimnazjalista. Pewne zachowania należy piętnować. Rywalizacja tak, brak szacunku nie.

    A co do aspiracji Kanonierów, to niektórzy „eksperci” – po ewidentnej obniżce formy chłopców (broń Boże, nie mężczyzn!) Wengera – zbyt szybko stwierdzają: „znowu im nie wyszło, wiedziałem, że tak będzie”. Przypominam, wkrótce marzec, a Arsenal ma wciąż spore szanse na trzy najważniejsze trofea. Czy to znaczy, że je zdobędzie? Niekoniecznie. Czy ma to szanse? Ma. Tyle.

    Odpowiedz
    1. ~nie to nie ja

      jasne, jasne, szansa jest, a to już niebawem marzec-duży postęp. trochę tak jak z piękną kobietą, no taka ładna to musi być i mądra, a później mówi się sobie-następnym razem trafię lepiej. no i tak z tym arsenalem, co roku ta sama śpiewka, a prawda jest taka, że koncepcja wengera na tym stołku dawno się skończyła, a skoro chłop nie ma wyników to sprzedaje te swoje głodne kawałki o pięknie sportu i zdrowej rywalizacji, a ciemny lud to kupuje.współczuję!

      Odpowiedz
      1. ~Jaskier

        Jeśli wiara w to, że w sporcie można zachowywać się fair, szanować rywala, oznacza, że jest się „ciemnym ludem”, to ok, należę do tej grupy. Nie ma to jak pogarda, gratuluję, panie Kurski… Chyba mimo wszystko można nie być bucem i wygrywać.

        W sporcie chodzi o rywalizację, nie o zwycięstwo. Jeśli Arsenal będzie miał szansę na mistrzostwo choćby do połowy kwietnia, ale koniec końców przegra, nie potnę się. Mam za to nadzieję, że Mourinho – kiedy przegra – tak :p.

        Odpowiedz
        1. ~czytelnik

          „W sporcie chodzi o rywalizację, nie o zwycięstwo.”

          to jakaś oficjalna wykładnia? od teraz liczy się już tylko udział? może zamiast trofeum wręczmy wszystkim dyplomy za uczestnictwo. proszę nie robić ze swoich przekonań dogmatów.

          Odpowiedz
  8. ~Klemson

    Właśnie takie komentarze,jak ten,który zaprezentował Jaskier sprawiają,że będę trzymał kciuki za Mourinho, skoro MU nie ma szans na tytuł to niech wygra go Portugalczyk w 1 roku pracy i zaśmieje się w twarz tym wszystkim napinaczom piszącym o tym jako to ta PL jest trudna do wygrania.

    Odpowiedz
    1. ~Ruta

      Ciekawe, bardzo ciekawe; jak słowa o zachowaniu elementarnych zasad kultury , uczciwosci i szacunku do rywala moga u niektorych spowodowac wzrostem szydery i nietrafionymi epitetami.

      Odpowiedz
    2. ~hazz2

      Spokojnie Mourinho mógł tylko będąc trenerem Realu kąsać Barce i Guardiole. Wtedy byl w zasadzie geniuszem a teraz wrócił na wyspy , moze wygrać kolejny raz ligę więc jest starzejacym się brzydko burakiem:)
      Klemson
      To prawda tym bardziej, że z tego co pamietam juz raz w swoim 1 roku pracy te lige wygrał

      Odpowiedz
  9. ~Klemson

    Ciekawe jak brak przedstawienia pełnego kontekstu sprawy, wybiórczy dobór wypowiedzi i wygłaszanie arbitralnych sądów o zabarwieniu etycznym ma się do kontekstu całej sprawy. Jeśli Jaskier jest dla Ciebie wyrocznią w kwestii uczciwości i moralności to współczuję, Mourinho nawet na tym grząskim dla siebie gruncie jest dwa poziomy nad wami. Szczerze współczuję.

    Odpowiedz
    1. ~Jaskier

      Posłuchaj, Klemsonie, nie znasz mnie, więc jeśli możesz, daruj sobie komentarze na temat mojego poziomu etyczno-moralnego. Wyrazy współczucia? Cóż, takie ataki ad personam świadczą wyłącznie o tym, że jesteś chamem. Trudno się w takim razie dziwić, że chamskie zagrywki Mourinho Cię nie rażą, a piętnowanie braku elementarnych zasad kultury wywołuje agresję…

      Przedstawiłem swoją opinię (żadne dogmaty), w odpowiedzi dostałem wyzwiska i szyderę. Myślałem, że u Michała jest miejsce na wymianę poglądów.

      Nie wiem, co myślą inni fani Arsenalu. Ja napisałem, jak pojmuję sens rywalizacji. To tylko moje poglądy, nie musisz się z nimi zgadzać, ale nie musisz też ich wyszydzać. Walka o zwycięstwo, wyrównana rywalizacja z najlepszymi i jak najdłużej zachowywane szanse na ostateczny triumf to już sukces. Gdyby chodziło tylko o trofea, to stadiony 15 klubów Premier League powinny świecić pustką. A na zaszczytne miano „specjalisty od przegrywania” zasłużyć powinni wszyscy niemal menedżerowie. Jakoś nie wyobrażam sobie Wengera, który mówi o Rodgersie/Pardewie/Moyesie, żeby zamilkli, bo nie zdobyli tylu trofeów co on.

      Sezon trwa, szanse na mistrzostwo ma wciąż – jak sądzę – 5 drużyn, a wróżbiarskie pierdoły, że Liverpoolowi/Arsenalowi/Tottenhamowi i tak się nie uda i że w istocie tak naprawdę o mistrzostwo nie walczą, są głupie, przedwczesne i bezzasadne.

      Odpowiedz
  10. ~Tomas_h

    Alez czekam na wieczor.. Na serio, taki podminowany jestem, az mi sie z lekka smiac chce.

    Stesknilem sie za LM, ot co
    🙂

    Odpowiedz
  11. ~brytyjskiskill

    Szanowny Panie Michale,
    zapraszamy Pana do włączenia się w dyskusję o tym meczu na naszym blogu (prowadzonym przez debiutujących w blogosferze sportowej Karola Stefańczyka i Marcina Wodyńskiego). Odnieśliśmy się w nim do Pańskiej wypowiedzi. Formuła jest dynamiczna i zakłada dialog z innymi miłośnikami piłki nożnej. Celem tego komentarza nie jest autoreklama, lecz chęć podjęcia szerszej rozmowy na temat brytyjskiego footballu. Zwracamy się w tym komentarzu przede wszystkim do Pana, ponieważ „Futbol jest okrutny” jest naszym ulubionym blogiem sportowym i bardzo cenimy sobie Pana opinię, lecz zachęcamy do odwiedzenia naszego bloga wszystkich, którzy są chętni do dyskusji na tematy związane z Premier League.

    Oto link do notki: http://brytyjskiskill.blogspot.com/2014/02/dwumecz-arsenalu-i-liverpoolu.html

    Bardzo cenne będą dla nas wszelkie Pańskie uwagi zarówno dotyczące sposobu prowadzenia bloga, jak i kwestii merytorycznych, zawartych w notce.

    Pozdrawiamy i oczekujemy kolejnych Pana wpisów!

    Odpowiedz
  12. ~Klemson

    Jaskier, oczywiście w twojej ocenie mogę być chamem, natomiast ktoś wygłaszający tyradę o uczciwości, moralności, pięknie rywalizacji,itd., zwieńczający swój wpis zdaniem, w którym życzy trenerowi,by się pociął w przypadku braku sukcesu jest chyba przynajmniej emocjonalnie niezrównoważony… Widzisz różnicę między swoją wypowiedzią a tą Mourinho,która była tak obraźliwa? Fakt,że nie znam Ciebie nie odbiera mi prawa do odniesienia się do treści zawartych w Twoim komentarzu, nie obraź się,ale dowiedziałem się z Twoich postów wystarczająco dużo i jakoś nie żałuję, że się nie znamy osobiście. Konkludując-nasz cham jest dobry i cnotliwy, obcy cham jest zły i pełen przywar-oby zdechł-w zasadzie nic nowego…

    Odpowiedz
    1. ~Jaskier

      Taaaaaa… Również nie żałuję.

      A różnicę widzę. Wypowiedź opatrzyłem emotikoną (machanie językiem to chyba wystarczający sygnał, że żartuję…), poza tym odnoszę wrażenie, że Mourinho mojej wypowiedzi nie przeczyta (więc trudno to uznać za obrazę).

      Zapytam Cię jeszcze o jedno i skończę. Gdyby Wenger rzucił coś w stylu: „United to przeciętny zespół środka tabeli, szczytem dla nich jest kwalifikacja do LE, niewygranie z nimi to porażka” uznałbyś to za chamską odzywkę? (ja tak)

      Odpowiedz
      1. ~Klemson

        Przedni żart, gratuluję poczucia humoru 🙂

        Jeśli chodzi o Twoje pytanie to niestety nie mogę udzielić jednoznacznej wypowiedzi, bo mam za mało danych, więc:
        – jeśli chodzi o zeszły sezon, pomyślałbym, że żartuje lub po prostu przesadził z używkami,
        – jeśli chodzi o obecny sezon, obawiam się niestety, że to szczera prawda, nie ma powodów do obrażania się, trzeba po prostu starać się zmienić ten stan rzeczy.

        Jak to ktoś kiedyś trafnie ujął:obrażają się jedynie kuchty. Poza tym, bez urazy, wróćmy do tematów ściślej związanych z piłką, bo dzielenie włosa na czworo i dochodzenie do tego co kto powiedział, a kto nie i kto zaczął jest pozbawione sensu-ilu kibiców tyle opinii. I jeden i drugi trener powiedział to dokładnie w tym celu, by o tym pisano, zmieńmy temat i zapomnijmy o sprawie, w innych kwestiach pewnie różnimy się w mniejszym stopniu, a może nawet zgadzamy 🙂 Jeśli poniosły mnie emocje to przepraszam, bez urazy.

        Odpowiedz
        1. ~Jaskier

          Kończąc: mnie nie chodzi o rwanie szat, obrażanie się i żądanie satysfakcji. Nie uważam, że Mou jest wcieleniem zła, bynajmniej. Uważam po prostu, że w sporcie (jak w życiu): pewne zachowania publicznych osób nie powinny mieć miejsca. Cyniczne prowokacje Mourinho mnie rażą, Ciebie widocznie nie, tyle. Aspekt wychowawczy, niepotrzebne podsycanie i tak ogromnych emocji, takie tam.

          Pewnie to naiwne, ale sądzę, że trenerzy, działacze, sportowcy powinni świecić przykładem, bo cała masa gówniarzy stawia znak równości między idolem a autorytetem.

          Bez urazy, peace, pozdrawiam.

          Odpowiedz
          1. ~Klemson

            oj rażą mnie również i co gorsza to obawiam się nawet, że zaszło to już nawet nieco dalej i pojęcie idola całkowicie zdominowało, wręcz wyparło pojęcie autorytetu ze słownictwa młodzieży. kończę już, bo wyjdziemy na moralizatorów, lamusów i starych zgredów 🙂

  13. ~erictheking87

    Szkoda, że City nie dowiozło do końca tego 0-1. 0-2 u siebie to jest już niestety wynik kładący sprawę z przeciwnikiem tej klasy…
    Pytanie oczywiście, czy był faul na Navasie (myślę, że był, skoro sędzia nie bał się dyktować w 1 połowie „fauli” Kompanego czy Toure na Fabregasie) i czy argentyniec ściął drugiego argentyńca przed polem karnym (ja uważam, że nie powinno być karnego).

    Cóż, trochę fuksa barcy jak zwykle, trochę klasy barcy, też jak zwykle i mamy w zasadzie rozstrzygnięty awans w tej parze.

    Odpowiedz
    1. ~Borys

      Dobry mecz rozegrało City. Może decyzja o zmianach ofensywnych przy wyniku 0-1 i stracie jednego zawodnika nie była dobra, ale przynajmniej pokazali charakter.
      Irytował mnie sędzia, moim zdaniem gwizdał zbyt dużo- odwieczna debata w starciach Hiszpanów z Anglikami. Karny prawidłowy, nie wiem co sobie Demichelis myślał wykonując taki wślizg. Ewidentnie najsłabszy zawodnik City. Silva za to zdecydowanie najlepszy, uwielbiam oglądać tego zawodnika.
      Kilkukrotnie oglądałem Barce w tym sezonie i przyznam, że rzeczywiście wyglądają na słabszy zespół niż z poprzednich lat. Nie ma to jednak większego znaczenia, wszak przewodzą w tabeli, a teraz z kwitkiem odprawili bardzo mocny, bądź co bądź, Manchester City. Mecz z pewnością nie był porywający w ich wykonaniu, ale bardzo profesjonalny. Będzie ciekawie w rewanżu, City z Aguero i Nastasiciem będzie silniejsze niż dziś. Barca chyba jednak zbyt mocna.

      Odpowiedz

Skomentuj ~Borys Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *