Komu nie służy trójka obrońców

Dawno, bardzo dawno nie widziałem takiego Tottenhamu: grającego ofensywnie, z fantazją, szybko, na jeden kontakt, z dużą wymiennością pozycji operującej za Adebayorem trójki Chadli-Eriksen-Lamela, a kiedy akurat nie było miejsca na błyskawiczne rozegranie – cierpliwie utrzymującego się przy piłce.

spursgoalPrzy pierwszym golu wyglądało to trochę jak Borussia Dortmund: odbiór w środkowej strefie, błyskawiczne podanie Bentaleba do przodu, Adebayor odgrywający do Chadliego, który pięknie przyjmuje piłkę na pierś, by następnie delikatnie przerzucić ją nad bramkarzem. Drugi gol pada po rzucie rożnym: Lamela zagrywa na krótki słupek, który atakuje Dier, trochę w stylu Garetha Bale’a dwa sezony temu. Przed trzecią bramką (patrz obrazek) piłkarze Mauricio Pochettino utrzymują się przy piłce 140 sekund, wymieniając 48 podań – żeby w końcu Eriksen mógł jednym zagraniem otworzyć drogę Lameli, ten zaś w dryblingu uciec rywalom i dośrodkować na głowę Chadliego. Czwarty gol to kolejny szybki atak: naciskany Chadli utrzymuje piłkę przy linii bocznej, mniej więcej na środku boiska, po czym zagrywa ją w tempo do rozpędzonego Rose’a, który mając przed sobą mnóstwo wolnego miejsca odgrywa do lepiej ustawionego Adebayora. Inspirujące to przywołanie Borussii (nie mnie pierwszemu się skojarzyło), bo oprócz szybkości i siły, chodziło też o pressing. I o grę zespołową.

Oczywiście w dużej mierze Tottenham otrzymał to zwycięstwo na tacy. Ustawienie 3-5-2 kompletnie nie służyło Queens Park Rangers, zwłaszcza zmieniony w przerwie Richard Dunne miał kłopoty (już drugi mecz zresztą) z odnalezieniem się w nowym systemie, ale generalnie: cała linia obrony gubiła krycie, a podania za plecy cofniętych skrzydłowych przyniosły gospodarzom dużo więcej szans, niż potrafili wykorzystać. W środku pola piłkarze Redknappa kompletnie oddali inicjatywę, nawet nie próbując pressingu. „Jak gromada nieznajomych” – mówił potem 67-letni menedżer QPR, zwalniając dziennikarzy z wymyślania tytułów kapitalnym grepsem „Queens Park Strangers”, ale sam wprowadził dwóch nieznajomych do pierwszej jedenastki (debiutowali Isla i Fer; Vargas, który nie ma jeszcze pozwolenia na pracę, przyglądał się grze z trybun). Inna sprawa, że nawet mimo to QPR miał okazje: przy stanie 1:0 fatalnie spudłował Philips, który po długim podaniu od bramkarza był już przed Llorisem, niemal każdy rzut rożny Bartona kończył się na głowie któregoś z partnerów, w końcówce także Remy mógł strzelić honorowego gola. Organizacja gry w obronie i skuteczność w ataku: Harry Redknapp i wspierający go Glenn Hoddle mają co poprawiać.

Pisząc o Tottenhamie wypada zauważyć względną bierność klubu na rynku transferowym. Jasne: do zamknięcia okienka jeszcze tydzień, prezes Levy uaktywni się zapewne dopiero w trakcie ostatniej doby, już spekuluje się na temat sprowadzenia z MU niechcianego tam Danny’ego Welbecka, trwają również poszukiwania pasującego do strategii Pochettino środkowego obrońcy (Dawson, jako zbyt wolny, zostanie sprzedany do Hull). Ale jest jeszcze jeden dobry powód: postawa piłkarzy, których sprowadzono ubiegłego lata i którzy pod nowym trenerem wydają się rozkwitać. W przypadku Chadliego to wprawdzie jeden mecz, ale bez wątpienia najlepszy w historii występów Belga w Tottenhamie; nowego Lamelę oglądamy już od kilku tygodni. Dziś Argentyńczykowi brakowało jedynie gola: miał 2 asysty, jedno przedostatnie podanie, 6 dryblingów, 3 wślizgi, 2 przechwyty; we czwartek w Lidze Europejskiej jego dwie asysty po wejściu z ławki utatowały wynik. Jeśli dodać do tego dobry występ Capoue, nakrywającego czapką Fera i Bartona w środku pola, i fakt, że we czwartek w Lidze Europejskiej bramkę strzelił Soldado, jeśli wspomnieć konsekwentnie dobrą formę Eriksena (dziś z wolnego trafił w spojenie słupka z poprzeczką), tamte wyśmiewane powszechnie zakupy prezesa Levy’ego i dyrektora Baldiniego zaczynają wyglądać inaczej. Ale widać też, jakie znaczenie ma czas na adaptację i wspólnie przepracowany okres przygotowawczy.

Nie samym Tottenhamem człowiek żyje. Wczoraj obejrzałem, po pierwsze, jak Chelsea złamała ostatecznie opór dzielnego Leicester, po drugie zaś, jak zmiany Arsene’a Wengera pozwoliły odwrócić losy Arsenalu w meczu Evertonem, wydawałoby się wygranego już przez gospodarzy. Podczas spotkania na Goodison Park Olivier Giroud zastąpił Alexisa Sancheza już w przerwie, potem pojawili się również Joel Campbell i Santi Cazorla. Sanchez w ciągu pierwszych 45 minut nie miał ani jednego kontaktu z piłką w polu karnym Evertonu i zapewne eksperyment z jego grą na szpicy (a właściwie jako „fałszywa dziewiątka”, bo często się cofał, szukając rozegrania z kolegami i licząc na to, że to oni będą atakować z głębi pola) nie będzie na razie powtarzany. Jeśli były gracz Barcelony gdzieś mógłby się przydać w tym meczu, to może na pozycji zajmowanej przez Alexa Oxlade-Chamberlaina, ustawionego po prawej i wyjątkowo nieskutecznego w swoich próbach zaskoczenia Tima Howarda; inna wątpliwość dotyczyłaby marnującego się po lewej Ozila, jeszcze inna – niedokładnego w grze do przodu i wciąż przesadzającego w walce o piłkę (faul na czerwoną kartkę) Wilshere’a.

Arsene Wenger, jak się rzekło, zdołał to wszystko naprawić: Cazorla, Giroud i robiący dodatkowy młyn Campbell mieli swój udział przy bramkach dla Kanonierów. Trochę oczywiście dopomógł fakt, że fenomenalny z początku Everton po raz drugi w tym sezonie przygasł w końcówce. Piłkarze Roberto Martineza włożyli w spotkanie mnóstwo energii: zwłaszcza boczni obrońcy biegali od jednego pola karnego do drugiego, będąc utrapieniem kryjących ich zawodników (Colemana przy pierwszej bramce odpuścił Ozil). Drugi gol dla gospodarzy padł ze spalonego, ale jeszcze zanim sędzia się pomylił, akcja pokazała, z jaką łatwością Lukaku jest w stanie przepchnąć się i prześcignąć Mertesackera i Chambersa, znów pozostawionych w zasadzie bez asekuracji.

A propos zmian: czytałem tu i ówdzie pretensje do Martineza o to, że nie trzymał Lukaku do końca spotkania, ale przecież wszyscy widzieliśmy, że najdroższy piłkarz Evertonu schodził bez buta, a potem na ławce obłożono mu stopę lodem – podobno i tak zagrał na własną odpowiedzialność, nie będąc jeszcze w pełni sił po poprzednim urazie. O ile zresztą eksperyment z Sanchezem na szpicy nie bardzo się Wengerowi powiódł, to sprowadzenie Lukaku na skrzydło przyniosło efekty: Monreal miał z nim potężne kłopoty, a tymczasem Naismith mógł inteligentnie operować przed dwójką stoperów. I jeszcze o zmianach: gdyby w pierwszej fazie meczu po kontuzji nie zszedł Pienaar, Roberto Martinez miałby więcej możliwości manewru w końcówce, zapewne mógłby zareagować na odzyskiwanie przez Arsenal inicjatywy.

Co do Chelsea, zaczęła niespodziewanie kiepsko. Mourinho narzekał na lenistwo swoich zawodników, ale być może była to kwestia koncentracji w starciu z niewątpliwie słabszym rywalem. Liczba prostych strat gospodarzy zdumiewała, nawet jeśli piłkarze Leicester nie zamierzali ułatwiać im zadania, cofając się głęboko, trafiając ze wślizgami i czyhając na okazję do szybkich wyjść, zwłaszcza prawym skrzydłem, gdzie grał Algierczyk Mahrez. Właściwie historię tego spotkania można zacząć pisać dopiero w drugiej połowie – zresztą od akcji, która powinna przynieść prowadzenie gościom: Nugent był sam na sam z Courtois, ale trafił w nogi wychodzącego bramkarza (nikt już nie tęskni za Czechem, szkoda…). Ale można by również zacząć nieco wcześniej, od 46. minuty, kiedy – wyraźnie na skutek instrukcji Jose Mourinho w przerwie – Branislav Ivanović zaczął grać znacznie wyżej. To Serb asystował przy golu Diego Costy, a wcześniej sam miał okazje, głową i po uderzeniu zza pola karnego, w obu przypadkach obronione przez Kaspara Schmeichela. Później Chelsea grało się już łatwiej, a zmęczeni i przybici zawodnicy beniaminka odpuścili krycie Hazarda, co przyniosło faworytom drugą bramkę. Gdyby nie Tottenham, już byliby liderem, ale spokojna głowa: jeszcze nim będą. Ci, co widzieli także poniedziałkowy mecz z Burnley, wiedzą, jaki potencjał tkwi w tej drużynie po wzmocnieniu przez Costę (dwa gole) i Fabregasa (dwie asysty). Z meczu na mecz może być tylko lepiej.

Oczywiście to ostatnie zdanie powtarzają sobie również fani Manchesteru United, który, szczerze mówiąc, szczęśliwie zremisował dziś na Stadium of Light. Może być tylko lepiej, bo Louis van Gaal nadrobi stracony czas na rynku transferowym (oprócz di Marii sprowadzi pewnie jeszcze kogoś, Rojo już się w klubie pojawił), wyleczy kontuzjowanych (zwłaszcza w defensywie, gdzie po Rafaelu, Evansie, Shawie wyleciał właśnie Smalling, i w drugiej linii, gdzie niezdrowi są Carrick, Herrera i Fellaini), a z czasem nauczy swoich piłkarzy grać w nowym systemie – przede wszystkim cofniętych skrzydłowych, Valencię (van Aanholt robił z nim, co chciał) i Younga (miał podobne problemy z Buckleyem), sądząc po dzisiejszych błędach z trudem adaptujących się do tej pozycji. Zanim to nastąpi, fani United mogą pocieszyć się lekturą kapitalnej rozmowy Gary’ego Neville’a z ich nowym trenerem, i tym, że dawni ulubieńcy – Wes Brown i John O’Shea trzymają się całkiem nieźle.

26 komentarzy do “Komu nie służy trójka obrońców

  1. ~taxi_rock

    Remis na Goodison Park musi cieszyć, patrząc na to co AFC grał w pierwszej połowie. Tam niejedna ekipa straci punkty, wiec nie ma nad czym płakać. Martwi mnie co innego – brak tego nieszczęsnego defensywnego pomocnika. Flamini został zjedzony przez dwójkę z Evertonu. Tam potrzeba dużego silnego piłkarza, najlepszy wydaje się Carvalho, choć wątpię żeby Wenger sypnął na niego „groszem”. Od lat brakuje siły w środku pola, za dużo tych małych, dobrych technicznie i szybkich graczy, nie ma siły w środku i tak ich potem demolują.

    Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        bądźmy poważni z tym Songiem. Stal się przepłaconą, rozkapryszoną gwiazdką, bo przecież nie gwiazdą. Widzieliśmy na MŚ jak się „starał”. Zresztą w Arsenalu w ostatnich latach co sezon grał coraz to bardziej ofensywnie, mniej pracy w obronie i coraz więcej w ataku, zaliczył wtedy kilka asyst, podając świetnie do RvP, ale w środku zaniedbywał przez to pracę. W Arsenalu teraz nie potrzeba kogoś takiego jak on, tylko typowego defensywnego pomocnika. Nie wiem tylko, czy Wenger już na dobre się nie uparł, że tacy już nie są w piłce potrzebni…

        Odpowiedz
  2. ~pablo

    Pochettino robi różnicę. O QPR jestem jakoś spokojny ( chyba, że odejdzie Remy ). Redknapp z Hoddle’m to poukładają. Sam Hoddle by to pewnie zrobił tylko potrzebuje czasu. Tak jak grała kadra za jego kadencji ( mundial 98 ) to był przełom. Nikt by go jeszcze długo nie zwolnił gdyby nie szczera wypowiedź akurat nie dotycząca futbolu.
    Ostrzę apetyt na ucztę dziś wieczorem. Nawet jeśli jeszcze nie zagra Mario B. to atmosfera i powitanie w czerwonej części Liverpoolu przerosło moje oczekiwania
    ( piosenka na melodię PAOKara to dla niejednego fanatyka hit roku ).
    Oby i on się do tego dostosował.

    Odpowiedz
  3. ~Andre

    Chelsea mogłaby nadal zostać liderem, gdyby nie fantastyczna gra bramkarza gości. To był zdecydowanie jego dzień. Cieszy bramka Costy, a jeszcze bardziej Hazarda, który cieniował w ostatnim czasie. Ta bramka przywróci mu jego pewność, której mu ewidentnie brakowało w pierwszym spotkaniu.

    Panie Michale, napisał Pan – „nikt już nie tęskni za Czechem, szkoda…”
    Jako kibic The Blues nie zgodzę się z Panem. Uczestniczyłem już w setce dyskusji, zarówno przed sezonem (zanim było wiadomo, czy młody Belg będzie w Chelsea, czy znów ruszy na wypożyczenie) jak i obecnie po presezonie i dwóch pierwszych kolejkach i wśród kibiców jest wewnętrzne rozdarcie. Z jednej strony zasłużony weteran, zdobywca wielu trofeów i ikona tego klubu, który jeszcze przez kilka dobrych sezonów może stać między słupkami. Z drugiej młodość i perspektywa wielu, wielu lat. Tu nie ma i nie będzie jednego dobrego rozwiązania.
    Chętnie z Panem wejdę w „konflikt” odnośnie decyzji Mourinho i – dla sportu, oczywiście – wysłucham Pańskich argumentów, a następnie postawię swoje.

    Odpowiedz
    1. ~KrólJulian

      chyba w tym stwierdzeniu chodziło o władze klubu i sztab szkoleniowy, aniżeli kibiców, ale nawet jeśli, to również nie jest to zgodne z faktami, bo ton wypowiedzi Mourinho pozwala na stwierdzenie, że jest raczej odwrotnie…
      Jak już rozpocznie się „konflikt” to warto pamiętać również o tym, że w przypadku Cecha aspekt pozasportowy jest chyba ważniejszy od aktualnej dyspozycji między słupkami-młody Belg musi w tym roku podpisać kontrakt, a nie kwapi się specjalnie do tego, bo nie jest pewny miejsca między słupkami, z kolei, gdy już takiej pewności nabierze (np. po transferze Cecha) jego żądania płacowe poszybują pod sufit i oznaczać będą kolejny problem… Transfer Cecha w tej chwili oznaczałby oczywiście spory zastrzyk gotówki,ale i pewne problemy, więc zanosi się na to, że do zimowego okienka transferowego pozostanie od na SB jako potencjalny strażak i aktualny straszak 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Andre

        Wśród kibiców też jest rozdarcie wewnętrzne i to dość mocne. Wielu moich znajomych to kibice Niebieskich i ostatnio podzielili się na dwa fronty 🙂 oczywiście to trochę infantylne, ale mimo wszystko sam chyba przyznasz, że niestety któryś z bramkarzy w tej sytuacji może się czuć poszkodowanym. Nieprawdaż? 🙂

        Odpowiedz
        1. ~KrólJulian

          oczywiście, nawet wiadomo który… Cech grą w zeszłym sezonie (jedynie 2 słabsze mecze, w których faktycznie trochę „zawalił”) nie zasłużył na ławkę, nie wspominając już o „wysłudze lat” i równym wysokim poziomie jaki prezentował… 32 lata dla bramkarza to jeszcze nie emerytura, poza tym zakładając nawet, że obaj prezentują taki sam poziom, obsadzanie w roli nr 1 Courtoisa i puszczanie oka, by zdecydował się na przedłużenie kontraktu wygląda słabo… Nie trudno się domyślić, że przy takiej kulturze i jego kiedyś spotka podobny los, niestety w CFC nie ma sentymentów, o tym wiadomo od dawna.

          Odpowiedz
          1. ~Andre

            Niestety w dzisiejszym futbolu, jak w biznesie nie ma miejsca na sentymenty. Ja osobiście bardzo chciałbym, żeby Mou znalazł „złoty środek” pasujący obu golkiperom. Boję się tylko, że tego środka nie ma.

          2. ~KrólJulian

            niestety to prawda, a szkoda, bo miejsce na powinno jednak być… Również nie bardzo widzę możliwość znalezienia „złotego środka”, to patowa sytuacja.

  4. ~DawidSz

    W moim przekonaniu wcale Tottenham nie rozegrał wyśmienitego meczu, lecz QPR zagrało fatalnie. Wiadomo, że Pocchettino lubi grać wysokim pressingiem, a Harry wyszedł niezgranymi ze sobą zawodnikami, którzy kompletnie chyba nie zrozumieli jego zamysłów, więc tracili piłkę już na 30 metrze od swojej bramki.Wystarczy popatrzeć na to jak grał Isla czy Fer. Obrońcy w ogóle nie nadążali nad swoim ustawieniem przy tak szybkich stratach. Pomocnicy nie mieli prawie żadnego wpływu na defensywę, o ofensywie nawet nie mówiąc. Mutch i Fer kompletnie nie wiedzieli, co się wokół nich dzieje, zaś prawa strona zawodników QPR to był tunel aerodynamiczny, przez który można było biec i biec bez zbędnego oporu. Harry popełnił najzwyczajniej na świecie błąd wychodząc takim ustawieniem, tymi zawodnikami, na takiego przeciwnika. Pocchettino oczywiście zrobił kawał roboty, ale większość pracy za niego wykonał Harry. Wystarczyło tylko wyjść porządnym pressingiem i biegać przed Ferdinandem i Dunnem, a za Mutchem i Ferem jak kołkami.

    Odpowiedz
  5. ~PoYoupadam

    Witam,

    Niewielki błąd: Cesc Fabregas zaliczył już trzy asysty, chociaż ta trzecia mniej efektowna, jednak odnotowana przez statystyków.

    Świetnie się czyta Pańskie wpisy, szczególnie po meczach których nie mogło się obejrzeć. Uruchamia się „mind’s eye” po czym wzrasta żal, bo Naismith tak ładnie operował przed dwójką stoperów, a Van Aanholt robił z Youngiem co chciał. Przynajmniej dzisiaj odbiję straty transmisją z Manchesteru.

    Pozdrawiam Redaktora i Komentujących.

    Odpowiedz
  6. ~adipetre

    A komu to ustawienie sluzy?
    Futbol wspolczesny zna kilka takich przypadkow, z tym ze zaden wg mnie nie jest do konca miarodajny. Nie chce deprecjonowac sukcesu Holendrow, ale pilka reprezentacyjna to rozgrywki poziomem, wymaganiami znacznie ustepujace tym najlepszym ligom. Napoli i Juve? Oba projekty wypalily, tyle ze ledwie na skale krajowa.
    Wydaje mi sie ze MU by ponownie wskoczyc do elity potrzebuje poza oczywistymi wzmocnieniami rezygnacji z dwojki b dobrych, ale nie kompatybilnych napastnikow. Z podobnych powodow ciagle nie widze duetu Sturridge-Balotelli.
    QPR ma kadre na srodek tabeli, centrum nawet na gorna polowke. Brak im troche polotu na skrzydle, mysle ze np Redmond moglby ten problem rozwiazac.

    Odpowiedz
  7. ~me262schwalbe

    No i Daws w Hull :(. Jeden z moich ulubionych piłkarzy w Spurs. Myślę, że to nie jest dobry ruch. Skoro godził się siedzieć na ławie i zawsze być gotowy by wejść na boisko i dać z siebie wszystko, to sądzę, że byłby dobrym uzupełnieniem składu.

    Odpowiedz
  8. ~Szymon W.

    Milton Keynes hehe,po prostu…;)
    Kibice Wimbledonu i całe reszty Anglii muszą być ostro zasmuceni,że akurat na nich trafiło to coś Moye…eeee Van Gaala
    Możliwe jednak,że to złe,dobrego początki.Jeżeli powrócą do klasycznej gry w ustawieniu z czterema obrońcami i wszyscy najważniejsi zawodnicy będą w pełni zdrowi to przy doświadczeniu Holendra coś z tego może się wykluć

    Gratulacje również dla Celticu haha,dwukrotnie odpaść z LM w tym samym sezonie to jest coś..Wystarczyło powiedzieć jasno,że nie będą składali zażalenia skoro zostali rozjechani przez Legię i UEFA nie bojąc się procesu by inny werdykt wydała,a tak honor honor honor na szubienicy

    Bardzo mnie także cieszy kolejny awans BATE Borysów ,ponieważ mam na Białorusi rodzinę i poza wielokrotnymi odwiedzinami spędziłem tam kilka fantastycznych wakacji(te dziewczyny ;)).Nawet sobie nie wyobrażacie jak zakłamany przez medialną propagandę w stosunku do rzeczywistości jest w naszym kraju obraz życia tamtejszych ludzi

    Odpowiedz
  9. ~Szymon W.

    Chodzi mi o to,że mógł wydać oświadczenie,iż skoro został rozbity w rywalizacji sportowej to nie będzie się ubiegał o ukaranie Legii bodaj przed trybunałem w Lozannie w przypadku niekorzystnej dla siebie decyzji UEFY
    Jestem przekonany,że nie bojąc się wówczas procesu UEFA by Legii nie zdyskwalifikowała tylko np. ukarała finansowo.Zresztą Boniek o tym właśnie mówił,ale wiadomo,że LM to kasa i egoizm zwycięża ;)(Legia raczej zareagowała by podobnie…,ale kibice na pewno inaczej aniżeli ci Celticu:))

    Odpowiedz
    1. ~KrólJulian

      różnie może być, ale osobiście na eksplozję formy to raczej nie liczę 🙂 chelsea oddała go za darmo i pozbyła się problemu, jedyne plusy to te na koncie pod względem FFP i zwolnione miejsce dla 3 napastnika. Angel do MU to też dobry interes-przynajmniej dla Realu.

      Odpowiedz
      1. ~przecinek

        Aniołek owszem, Alonso trochę gorszy, ale z niewolnika nie ma zawodnika. Tylko fajnie by było, gdyby poinformował sztab wcześniej, że nosi się z odejściem, a nie praktycznie na zamknięciu okienka.

        Fajne transfery, fajnymi transferami, ale forma fatalna. Personalne zmiany rozregulowały zespół, który miał ze trzy sparingi żeby się zgrać, fizycznie też piłkarze prezentują się kiepsko, zagrali pół godziny koncertowo, by przestać resztę.

        Niby pierwsze koty za płoty, ale szkoda głupio tracić punkty, szczególnie, że w tym roku bardziej liczę na wygranie ligi, niż kolejną kampanię europejską.

        Odpowiedz
        1. ~KrólJulian

          jakby wykorzystali połowę tych patelni które mieli w 1 połowie to byłby pogrom. Najlepiej zrobić transfery zaraz po zakończeniu sezonu, ale rzadko się tak udaje, poza tym jeszcze były MŚ… Paczkę mają, wygląda to lepiej niż Barca, więc jak wróci CR to powinno być już z górki. I tak Alonso za Kroosa to dobry ruch Realu

          Odpowiedz

Skomentuj ~DawidSz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *