Gdzie dwóch się bije w północnym Londynie

Niedosyt i rozczarowanie. Trochę niepokój. Trochę ulga. Nieco dumy. To w przypadku kibiców Tottenhamu. Duma i trochę ulga. Odzyskany spokój, ale też lekki niedosyt – to w przypadku fanów Arsenalu. Dla widzów neutralnych – czysta frajda. Dla tych związanych z Leicester (a coraz ich więcej, czemu dziwić się trudno, gdy się patrzy na artyzm Mahreza, skuteczność Vardy’ego i waleczność Kante) – utwierdzenie nadziei, że to będzie ich sezon.

Jeśli o mnie chodzi, może najbardziej niepokój, który każe zapisać tych kilka akapitów, by potem przejrzeć się w lustrze Waszych komentarzy. Niepokój, że – wbrew temu, co napisałem zaledwie dobę temu dla Sport.pl – Tottenham nie wytrzyma tempa. Że rozegrał już czterdziesty pierwszy mecz w sezonie, choć mamy dopiero początek marca. Że wszystko to były mecze rozegrane na pełnej petardzie (by wspomnieć w tym momencie frazę ks. Jana Kaczkowskiego) – ze statystyk wynika, że liczba kilometrów przebiegniętych w tym sezonie przez piłkarzy Tottenhamu jest o kilkaset większa niż np. Kanonierów. Że kiedy po kolejnej morderczej walce ulegną we czwartek Borussii (tfu, odpukać), będziemy mieli sekwencję trzech meczów bez zwycięstwa i kwestia zadyszki stanie się tyleż samonapędzającą się przepowienią, co medialnym tematem numer jeden.

Że tej zadyszki nie było widać ani w meczu z West Hamem, zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy Mauricio Pochettino znalazł już sposób na grającą trójką obrońców drużynę Bilicia (skądinąd przed przerwą Chorwat był pierwszym menedżerem w tym sezonie, który uczynił Argentyńczyka aż tak bezradnym), ani w meczu z Arsenalem, w którym Tottenham przez długie minuty dominował absolutnie, to oczywiście inna kwestia. Ale, zaraz: czy faktycznie nie było widać tej zadyszki? Po odrobieniu strat i wyjściu Tottenhamu na prowadzenie można było się spodziewać, że piłkarze Pochettino będą kontrolować grę, owszem: szukając trzeciego gola, ale raczej dzięki rozgrywaniu piłki na połowie rywala. Tymczasem (to powód do dumy i uspokojenia fanów Arsenalu) w ciągu ostatnich dwudziestu minut meczu można było odnieść wrażenie, że to goście mają przewagę jednego zawodnika; gdyby nie wślizg Wimmera już w doliczonym czasie gry, Ramsey zapewniłby im – sensacyjne w tych okolicznościach – zwycięstwo na White Hart Lane.

Cały Arsenal, można by powiedzieć: ledwo prasa zaczyna szydzić, rozpisywać się o kryzysie, braku ambicji, ciszy panującej w szatni i niedostatku liderów; ledwo zażąda głowy Wengera i rozpoczyna spekulacje na temat jego następców; ledwo kolejne „legendy” klubu z zafrasowanymi obliczami rozpoczną wypowiadanie swoich pełnych troski opinii, drużyna znów się podnosi, znów odbija się od dna, które – zauważmy – od kilkunastu lat nie sięga niżej czwartego miejsca w lidze. Cały Arsenal: spisywany przed meczem na straty, z nożem na gardle, rozgrywa bardzo dobre spotkanie, strzela cudowną bramkę i – jako się rzekło – jest bliski wygranej.

Zauważmy: nie obyło się bez znaczących korekt w składzie. Z opublikowanych niedawno statystyk wynikało, że Aaron Ramsey jest najczęściej ogrywanym przez rywali środkowym pomocnikiem Premier League – że umieszczony obok Coquelina w ustawieniu 4-2-3-1 traci większość swoich walorów ofensywnych. Tym razem więc Walijczyk zagrał na prawym skrzydle, z licencją na schodzenie do środka, a obok Coquelina, po raz pierwszy w Premier League od początku meczu, pojawił się Mohamed Elneny. I było to bardzo dobre. Inaczej niż podczas spotkania z Tottenhamem na Emirates, gdzie w środku pola został zwyczajnie zabiegany, tym razem zespół Wengera przetrwał napór, dopuszczając gospodarzy pod bramkę Ospiny zaledwie raz (szansa Lameli), a potem sam przeprowadził akcję bramkową, w której oprócz Ramseya i świetnego Bellerina wziął udział Danny Welbeck (kolejna znacząca korekta: Anglik o wiele bardziej od Giroud pasował do gry z kontry i nieustannie wybiegał do długich piłek, szukając miejsca za plecami obrońców Tottenhamu). Perspektywy na drugie czterdzieści pięć minut były znakomite.

Tu jednak nieuchronnie przychodzi moment, w którym trzeba przyznać rację krytykom: czerwona kartka Coquelina to też był cały Arsenal. Faul, który Francuz popełnił z dala od własnej bramki, w sytuacji dość niegroźnej, ze świadomością, że wcześniej obejrzał już żółtą kartkę i że w przerwie menedżer uczulał go, jak bardzo powinien uważać. Co takiego jest w piłkarzach Wengera, że wciąż puszczają im nerwy? Że jak policzyć te czerwone kartki pokazywane w historii Premier League, to właśnie Kanonierzy będą ich mieli najwięcej? To już nie jest drużyna młodziaków – dodajmy, bo kiedyś i takie usprawiedliwienia formułowano (mówiąc nawiasem: żaden z zespołów Premier League w tym sezonie nie dostał tylu żółtych kartek, co Tottenham i żaden nie faulował tak często, ale Koguty pozostają jednym z dwóch zespołów bez czerwonej kartki – tu młodziaki najwyraźniej umieją trzymać nerwy na wodzy…). To drużyna pełna profesjonalistów, wielokrotnie wygrywających tytuły i puchary w innych krajach – Coquelin naprawdę ma się od kogo uczyć, jak zachowywać zimną krew. No chyba, że nie pomaga mu menedżer…

Niedosyt i rozczarowanie więc. Bo szansa Lameli, bo kapitalna interwencja Ospiny po strzale Kane’a, kiedy bramkarz Arsenalu wygarnął w pole piłkę, która niemal całym obwodem przekroczyła już linię, bo niemal równie dobra obrona po strzale Eriksena. Bo strzał Sancheza z kolei był może do obronienia przez Llorisa. Bo poza stałymi fragmentami i uderzeniami z dystansu Tottenham ma kłopoty ze znalezieniem sposobu na głęboko broniące się zespoły. A z drugiej strony: bo Ramsey był już tak blisko. Bo gdyby nie kartka Coquelina… Bo Dier też mógł wylecieć. Trochę ulga. Trochę beka z nerwowego Arsenalu i trochę szacunek dla Arsenalu walczącego do końca.

Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, oczywiście. I tak już teraz będzie. Kiedy w tygodniu Arsenal męczyć się będzie z Hull, a Tottenham musi wyruszyć do Dortmundu, Leicester korzystać będzie z dobrodziejstw aż dziewięciodniowej przerwy do następnego meczu – z beznadziejnym w tym sezonie Newcastle. Kto będzie mistrzem?

13 komentarzy do “Gdzie dwóch się bije w północnym Londynie

  1. vimesbloos

    Inna sprawa, że po brudnej prowokacji wymierzonej w Sancheza Lamela powinien był wylecieć z boiska z drugą żółtą kartką. Skoro sprowokowany dostaje żółta kartkę, to nie ma żadnego usprawiedliwienia dla uniewinnienia prowokatora. Mam wrażenie, że Tottenham w gierkach i prowokacjach wymierzonych w rywali zaczyna już przypominać zespoły prowadzone przez Mourinho, co zresztą też pewnie jest miarą postępu w ich grze, niezależnie od tego jak bardzo może się to nie podobać postronnym obserwatorom.
    Mi na przykład nie podoba się to bardzo, choć tego elementu gry ignorować nie wolno (co Arsenal uporczywie czyni, faulując zawsze z otwartą przyłbicą…)

    Odpowiedz
  2. erictheking87

    Mecz elegancki, podobnie zresztą, jak Everton-WHU. Aż chce się zakrzyknąć 'tak się gra w Anglii!’ Na postawę niejakiego Manchesteru United spuszczę zasłonę milczenia…

    Odpowiedz
  3. KrólJulian

    Kto mistrzem? Biorąc pod uwagę terminarz i rywali głównie z drugiej połowy tabeli oraz zaliczkę punktową to Lisy. Z kolei Arsenal również ma już raczej „z górki”. Tott nie ma z kolei za wesoło… Na przebudzenie City już jakoś nie liczę – oni chyba postawili na LM. Tyle już było jednak katastrof w tym roku, a jakoś omijały one Lisy. Może gdy już wszyscy pogodzili się, że zdobycie mistrzostwa przez ten klub jest możliwe to pora na nich? Ostatnie trzy mecze Lisy grają z MU, Tofikami i Chelsea – aktualnie nie ma się czego obawiać, ale na „prawie” mistrza to się chyba zmobilizują 🙂

    Odpowiedz
  4. pablo

    Koguty będą mistrzem. Jesteśmy (Sroki) beznadziejni to fakt ale stukniemy Leicester i będzie jeszcze ciasniej niż jest. Bo każdy fan premier league wie, że 5 pkt. na 9 kolejek do końca znaczy niewiele. Raz na 3-4 miesiące wychodzi nam mecz więc może właśnie tym razem?
    Derby kapitalne, dramaturgia Eve-WHU również.
    Bilić nie jest moim ulubieńcem ale robi coś wyjątkowego i jeśli Pochettino nie wygra mistrza lub europa league to Slaven może (powinien? zdobyć tytuł mamagera roku.
    O sorry zapomniałem o Mistrzu Ranierim :).
    Piękny sezon i cieszmy się nim.

    Odpowiedz
  5. Arsenal_Pychowice

    Gdy kończyliśmy grać w pingponga z chłopakami przed samym meczem w sobotę to co powiedziałem? Że będzie remis i Leicester wszystkich pogodzi. No i na co nasze spory, kłótnie… 😉 Ale bardziej Wy możecie sobie mimo wszystko pluć w brodę – jednak 11 na 10 i prowadzenie… Wygrana była na wyciągnięcie ręki 😉

    Odpowiedz
  6. ramzes

    Mam nadzieję że Tot zostanie mistrzem, z całej 4 podobają mi się najbardziej. Lester nie odbieram poważnie ponieważ w następnym sezonie będzie znów kandydatem do spadku, choć szanuję Ranieriego za to co robi w tym klubie. Coś czuje że jeśli Mauricio zajmie 1-2 miejsce to wyląduje w Utd. Mou jeśli miałby zostać trenerem to w Man to już by nim został, zbyt dużo mają cd. niego wątpliwości(słusznych -> kibic CFC). Giggs nie da rady, a kandydat idealny jest już na AlianzA.

    Odpowiedz
    1. KrólJulian

      a co kolego sądzisz o temacie Conte w CFC – jeśli go namaszczą to da radę? Ja to Chelsea grającej 424 jakoś nie mogą sobie, przynajmniej w tej obsadzie personalnej, wyobrazić… Tzn. formalnie oczywiście poszczególne pozycje dałoby się obsadzić, ale efekty… No nie wiem…

      Odpowiedz
      1. popek

        Ja się odezwę niepytany-ja to 424 jskos wogole w chelsea nie widzę – nigdy ofensywnie nie grali, poza tym musieliby kupić z pięciu topowych graczy w yym dwóch napastników. Niby mozna ale to bedzie kosztować no i ryzykowna sprawa-gra moze byc piękna, ale wyniki różne a Abramowicz to wiadomo do cierpliwych nie należy.

        Odpowiedz
      2. ramzes

        Lubię pasję Conte choć Simeone jest w tym mistrzem, Chelsea wygrywała walką zawsze stąd też jeśli w zespole jest większość „Oscarów” to tak to wygląda jak w tym sezonie. W środku pola potrzeba Chelsea kogoś takiego jak Pogba/Vidal energetycznego i niekonwencjalnego a zarazem zapierd.. Pytaniem kluczowym jest to na kim oprzeć drużynę i co z Hazardem. Ligi Mistrzów nie będzie jak widać i czy nie będzie exodusu..

        Odpowiedz
        1. KrólJulian

          no właśnie, brak LM może trochę skład przewietrzyć… Z drugiej strony sezon na złapanie oddechu też się przyda, mam nadzieję, że nie załapią się też na LE, bo to tylko zawracanie głowy jak mają przebudować skład. To prawda, do środka trzeba kogoś z jajem, takie pary, w których jeden potrafi tylko kopnąć do przodu, a drugi jedynie odebrać piłkę niestety na dłuższą metę nie sprawdzają

          Odpowiedz
          1. ramzes

            Griezmann byłby dobrą opcją na skrzydle(ewentualnie Reus choć jego kontuzje stanowią problem, żałuję że Andre odszedł moim zdaniem przydałby się w takich spotkaniach jak dziś). Nie mam przekonania do Oscara i Pedro, nie dają pełni możliwości, chyba to nie liga dla nich. Costa jest dla mnie zawsze zagadką, na tą chwilę nie jesteśmy w stanie znaleźć lepszego. Obrona moim zdaniem powinna jeszcze na sezon zostać bez zmian. Mam nadzieję że nie trafią tacy ludzie jak Vardy bo on jest jak Austin jakiś czas temu, gwiazda jednego sezonu nic więcej. Przez to że w Manchesterze będą zmiany po obu stronach barykady to będzie ciekawe lato w całej Europie.

  7. NO1

    1.Proszę to potraktować z przymrużeniem oka(pół żartem ,pół serio).
    2.W żaden sposób nie naśmiewam się z Pocha(Kubusia Puchatka zawsze lubiłem), co najwyżej zazdroszczę mu szczęścia, choć pewnych rzeczy jak np Dembele na skrzydle to nigdy nie zrozumiem.
    3.Niektóre rzeczy są tylko wyłącznie, bo się rymowały albo w inny podobny sposób tylko pasowały.
    4.Napisałem to przed derbami(końcówkę trzeba było zmienić), a pomysł powstawał wcześniej, więc niektóre rzeczy wydają się już nieaktualne.
    5.Za wszystkie błędy przepraszam, chyba będę to jeszcze poprawiał, bo w co najmniej 2 miejscach jest jakby lekka dziura(a inne są naciągnięte)

    „Oda do Kubusia”

    Ile Cię trzeba cenić, to tylko my wiemy,
    zdający sprawę z szczęścia, które zawdzięczamy
    Tobie, klątwę z nas zdejmującego, magicznie,
    bo co byś nie zrobił, złego nie ma znaczenia,
    na środku pomocy obrońcy ustawianiem,
    dla którego celne podanie jest wyzwaniem,
    drugiego gracza w tej strefie grywającego,
    którego przez bardzo długi czas sprzedać chciałeś,
    lub kosztem przeciętniaka na ławce trzymałeś,
    czy nie wiedzieć czemu, na skrzydle wystawiałeś,
    rozgrywać za dwóch zmuszony przez Ciebie został,
    i z miejsca naszym najważniejszym graczem się stał,
    nierzadko przeciwników ustawieniem zmylasz,
    tak bardzo, że nawet swych piłkarzy tym mylisz,
    gdzie i jak grać mających tego niewiedzących,
    lecz gola więcej od rywali strzelających,
    zmiany często przeprowadzasz diwne taktycznie,
    przebywających na boisku motywując,
    utrudniając kolejnych bramek zdobywanie,
    charaktery w trudnych sytuacjach testując,
    wydobywając z nich mistrzowski gen specjalnie,
    czyniąc to z góry dokładnie zaplanowanie,
    nie zawsze jeszcze ze wzgląd na wynik udanie,
    powodując niepotrzebne punktów tracenie,
    nic nie szkodząc, bo rywale grają fatalnie,
    przez cały ten dziwny sezon, słabo i równie,
    nie lubisz w kadrze zawodników doświadczonych,
    młokosów bardzo odważnie wnet wprowadzając,
    czasem w zbyt dużej liczbie na raz wystawiając,
    ani niczyich rad, nawet tych pożytecznych,
    najmniejszej przy tym krytyki nie tolerując,
    zasłużonych dla klubu graczy nie szanując,
    jak za cudownym dotknięciem każdy sprzedany
    piłkarz, który przez Ciebie został wyrzucony,
    zaczyna strzelać bramki jak na zawołanie,
    wracając do wysokiej formy momentalnie,
    nieustannie chcesz napatników niedostępnych,
    czy od dłuższego czasu nawet nie grających,
    albo kupujesz tylko jakichś przyszywanych,
    lecz strzela za trzech jedyny będący w kadrze,
    więc mniej więcej nasza ilośc bramek się zgadza,
    a przy kontuzji stopera podstawowego,
    nie kupujesz bynajmniej w zastępstwie żadnego,
    sprzedając(/oddając) ich dwóch dnia okienka ostatniego,
    pozostałych, wcale się nie zastanawiając,
    do gry na najwyzszych swych obrotach zmuszając,
    żadnego większego pecha nie zakładając,
    energooszczędnie absolutnie nie grając,
    bo tajniki rotacji dopiero poznając,
    za niektórymi piłkarzami nie przepadasz,
    w niepotrzebne dalekie wyprawy zabierasz,
    i grać w niemal każdym meczu im nakazując,
    ulubionego konia bezczelnie zajeżdżasz,
    niepotrzebnie też jego zdrowiem ryzykując,
    w końcówkach, gdy zwycięstwo w kieszeni już mając,
    lecz on walczy jak lew, łatwo się nie poddając,
    bo z naszych panieniek uczyniłeś wściekłe psy,
    choć zdarzają się im jeszcze wstydliwe klopsy,
    to drogą na skróty prowadzisz nas po mistrza,
    przypominając z wyglądu pewnego misia,
    wnioski ze swoich błędów zazwyczaj wyciągasz,
    aczkolwiek niekiedy się z tym zbytnio ociągasz,
    bylebyś tylko znów gdziekolwiek nie pobłądził,
    i na stałe z nami w marazmie nie zabłądził,
    bo nie będzie drugiego sezonu takiego,
    to grzech takich przentów nie wykorzystać,
    tak wielu szans już nie będzie, trzeba skorzystać,
    byle nie dostać miana frajera wielkiego.

    Odpowiedz
  8. KrólJulian

    spotkań niewiele, więc w telegraficznym skrócie:
    Kanary-MC hmm 2 tyle razy już ten norwich miał urwać choć punkt, że po prostu straciłem do nich cierpliwość…
    B’mouth – Swansea X podział punktów powinien zadowolić obie ekipy
    Stoke – Święci x tutaj chyba też podział punktów najbardziej prawdopodobny
    AV Tott -2 Villa jest całkowicie niepoważna
    L’ter – Sroki pachnie niespodzianką, ale Sroki na wyjazdach zdobyły 7 punktów, stawiam 1

    Odpowiedz

Skomentuj ramzes Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *