Archiwa tagu: Beckham

Ile Messiego w Barcelonie

1. Wszyscy mówią o kontuzji Messiego, a ja sam nie wiem, czy w rewanżu to Javiera Mascherano nie będzie bardziej brakować Barcelonie (wytęż wzrok i znajdź zdrowego środkowego obrońcę Katalończyków; na razie doliczyłem się Pique). Przyznam zresztą, że sama wiadomość o tej kontuzji podziałała na mnie uspokajająco. Trochę tak, jak z niecelnym podaniem Andrei Pirlo, które dało Bayernowi pierwszego gola w meczu z Juventusem – otrzymaliśmy wreszcie dowód na ludzką naturę Argentyńczyka. W kontekście jego niezwykle długiej serii występów, nieprzerywanych w zasadzie od czasu faulu Ujfalusiego z września 2010, naczytałem się tylu zdumiewających teorii spiskowych: że gra na jakimś tajemniczym, niewykrywalnym podczas kontroli dopingowych koksie, że łyka w przerwie pigułki, że jeszcze w czasach szczenięcych faszerowano go hormonem wzrostu…

Niby lubię, jak ludzie bałwanieją do kwadratu, ale lubię też proste wyjaśnienia bałwańskich teorii, np. takie, że od czasu gdy Pep Guardiola zaczął go ustawiać jako „fałszywą dziewiątkę”, Messi jest mniej narażony na grę w sąsiedztwie ostro grających stoperów (zobaczcie na grafice Opty, gdzie operował najczęściej podczas meczu z PSG), albo że nietypowa budowa ciała powoduje, iż lepiej od rywali utrzymuje równowagę, a w końcu: że dieta bez ukochanych dawniej kanapek z chorizo i napojów gazowanych, za to z większą ilością ryb, zwyczajnie mu służy.

2. Niczego nie wiem o paryskiej diecie Beckhama, ale oglądając statystyki z wczorajszego występu muszę przyznać, że jest niezła. W pierwszej połowie 38-latek przebiegł więcej niż ktokolwiek z pozostałych piłkarzy; kłopot w tym, że w zasadzie na bieganiu się skończyło. Nie było asysty, nie było strzału z wolnego, nie było dośrodkowania na główkę, choć było – zwłaszcza w pierwszej fazie meczu – kilka precyzyjnych, zmieniających stronę gry podań do Jalleta i Maxwella. Chyba jednak nieprzypadkowo PSG zaatakowało energiczniej dopiero po zejściu Anglika i wejściu Verrattiego. Przeciwko piłkarzom tej klasy, co Xavi i Iniesta, nawet młodszy Beckham nie wybiegałby wiele; piszę o nim jedynie dlatego, że był ostatnim przedstawicielem piłkarskiej Anglii w Lidze Mistrzów. Nie licząc sędziego Clattenburga oczywiście.

3. A propos arbitrów. Jak zwykle na tym etapie Ligi Mistrzów, sędziowanie wybija się na plan pierwszy. Gol Ibrahimovicia ze spalonego, podobnie jak wcześniejsze puszczenie gry po zderzeniu dwóch piłkarzy Barcelony wypaczyło wynik i musiało zirytować Tito Vilanovę (powrót na ławkę po dwumiesięcznym leczeniu!), Carlo Ancelotti złościł się z kolei po karnym dla gości – ale w tym przypadku Sirigu ewidentnie zahaczał Sancheza. Dobrze, że na żadnej z ławek nie siedział Jose Mourinho, bo tak mówilibyśmy tylko o sędziowaniu.

4. Barcelona nie wygrała, Barcelona nie zdominowała rywala, Barcelona straciła nie tylko kluczowego zawodnika, ale także bramkę w ostatniej akcji meczu, podczas której nie popisał się jej bramkarz, Barcelona miała kłopoty w defensywie (dawno żaden z rywali nie wystawił przeciwko niej tak ofensywnego kwartetu jak Ibrahimović, Pastore, Moura i Lavezzi) i w ataku (obroną PSG znakomicie dyrygował Thiago Silva). Wniosek? Oni ewidentnie są do ogrania – nawet jeśli jeszcze nie w ćwierćfinale i niezależnie od kwestii, czy Leo Messi będzie zdrów jak ryba.

Najdłuższy dzień w roku

08.15

No to zaczynamy, po raz nie liczę już który w historii tego bloga, całodzienne towarzyszenie zamykaniu okienka transferowego w Premier League. Szaleństwo plotek w internecie, rozgorączkowani dziennikarze, Harry Redknapp w oknie samochodu, tłumy kibiców przed ośrodkami treningowymi, filmowane w tle dziennikarzy Sky Sports, prezes Levy próbujący znaleźć jakiegoś napastnika na przecenie o 23.30 i przyznający się do porażki kilkadziesiąt minut później, psujące się faksy w siedzibie władz Premier League… Wszystko to braliśmy. Chociaż tyle dobrze, że nie ma śniegu – transfer Arszawina przed czterema laty (wtedy też blogowaliśmy…) potwierdzono prawie z dobowym opóźnieniem bodaj właśnie z powodu nagłego ataku zimy.

08.30

Zaczynamy, nie nastawiając się na żadne sensacje. Widmo finansowego fair play, a i ogólny kryzys w świecie ekonomii, ograniczyły jednak szaleństwo zakupowe klubów. Nawet w Manchesterze City nie rozglądają się nadmiernie za następcą Balotellego. Generalnie – jak zwykle zresztą w styczniu – kupować będą ci, którzy mają nóż na gardle, zwłaszcza Queens Park Rangers, i ci, którzy lubią hazard. Ale nawet w przypadku tych ostatnich (piję do Tottenhamu), nie obejdzie się bez myślenia o bilansie – jeśli w klubie pojawi się jakiś niedrogi zmiennik Adebayora i Defoe’a (w przyjście Leandro Diamao już teraz, zimą, kompletnie nie wierzę, wbrew doniesieniom „Timesa”), to równocześnie odejdą zawodnicy, których wysokie kontrakty obciążają klubowy budżet bez wyraźnego zysku sportowego. O przejściu Jenasa i Bentleya (oraz wypożyczeniu Townsenda) do QPR ćwierka się od wczoraj, podobnie jak o odejściu Huddlestone’a do Fulham.

W przypadku angielskiego pomocnika ten nowy początek leży w interesie wszystkich stron. Andre Villas-Boas chciałby, żeby jego druga linia grała szybką piłkę, opartą na wymienności pozycji i intensywnym pressingu – coś takiego potrafi Dembele, coś takiego pokazał wczoraj Lewis Holtby (na dwadzieścia kilka podań, które odnotował po wejściu na boisku bodaj 90 proc. było bez przyjęcia – świetna zmiana), coś takiego robił także Sandro. Huddlestone, z jego brakami szybkościowymi, nie bardzo tu pasuje, a po kontuzji nie wróciła mu jakoś precyzja długich podań, z których słynął. Martin Jol zna go i lubi; myślę, że będzie potrafił mu pomóc wrócić do formy, a zarazem ustawić taktykę pod jego silne strony.

09.00

Pisząc o dzisiejszych transferach, będziemy mieć w tyle głowy wczorajsze mecze. O Tottenhamie, który przywiózł remis z Norwich już wspomniałem. Okropna pierwsza połowa, grana pod silny wiatr, uniemożliwiający obrońcom i bramkarzowi przewidzenie toru lotu piłki, szeroka gra Norwich, długie piłki za plecy wysoko ustawionej defensywy i agresywna gra na Parkera i Dembele w środku pola – Chris Hughton okazał się jednym z tych menedżerów, którzy odrobili lekcję i wiedzieli, jak sprawić problemy drużynie Villas-Boasa. Wiele w ostatnich dniach napisano (i wiele napisze się dzisiaj) o ryzyku, jakim jest posiadanie w kadrze tylko dwóch nominalnych napastników, ale to Sandro brakuje przede wszystkim Tottenhamowi: szybkiego, zdecydowanego, agresywnego, ale bezbłędnego w odbiorze i szybko pozbywającego się piłek. Zaprawdę: dopiero po wejściu Holtby’ego to był ten Tottenham, który może mieć szansę na pierwszą czwórkę: grający z tempem i rozmachem na połowie rywala. Dobrym ruchem było też dokonane w przerwie przesunięcie Bale’a ze skrzydła za plecy Defoe’a i wydelegowanie Dempseya na lewo – Amerykanin i tak schodził do środka, który wreszcie udało się zdominować, a Walijczyk ze środka właśnie przeprowadził rajd zakończony golem. Przy okazji: warto docenić, że choć w pierwszej fazie akcji był faulowany, nie wywrócił się, tylko dalej pędził na bramkę. Opłaciło się…

09.15

Oczywiście obejrzeliśmy wczoraj jeszcze lepszych piłkarzy niż Bale. Nie byłoby remisu Arsenalu bez doskonałej gry Jacka Wilshere’a. To, co Kanonierzy wyprawiali w obronie, było po prostu straszne: chaosu i pomyłek było tyle, że w zasadzie dwubramkowe prowadzenie Liverpoolu po godzinie gry można uznać za najniższy wymiar kary (jeśli dziś jest ostatni dzień okienka, Arsene Wenger powinien poszukać przede wszystkim drugiego lewego obrońcy, bo Gibbs znów złapał kontuzję, a Andre Santos etykiety pośmiewiska angielskich boisk nie pozbędzie się chyba nigdy; oraz pomocnika, który potrafiłby asekurować grę defensywy i napędzać akcje ofensywne – „destroyera” w stylu młodego Vieiry). Ileż miejsca mieli goście, jak statyczni byli obrońcy… nie chcę się nadmiernie pastwić nad Kanonierami; Tottenham przez 45 minut też grał wczoraj okropnie – powtórzę tylko jeszcze raz tych pięć nazwisk: Dixon, Adams (Bould), Keown, Winterburn. Nawet Arsene Wenger powinien pamiętać, że kiedyś jego obrona była wzorem organizacji dla całego kontynentu.

Jak to zwykle w przypadku tej drużyny: kiedy atakują, wygląda to fantastycznie. Wilshere ma wizję i determinację, Cazorla wizję do kwadratu, Walcott szybkość, Giroud – wreszcie – pewność siebie, co widać po statystykach ostatnich miesięcy; szkoda, że wczoraj prócz gola i asysty miał też żółtą kartkę za nurkowanie. Rozumiem też, że niełatwo gra się na Suareza. Nie sądzę jednak, żeby nawet najbardziej oddani kibice Arsenalu chcieli się ze mną spierać o wczorajsze popisy Santosa, Sagni, Mertesackera czy Vermaelena. No i skąd się bierze ta niewiara w siebie, pętająca nogi tej drużynie w pierwszej fazie meczu? We wczorajszym programie meczowym pokazano, jak wyglądałaby tabela Premier League, gdyby spotkania kończyły się po 45. minutach – Arsenal był w niej dwunasty… „Neurotyczny”, słowo, którego użyła wczoraj Amy Lawrence na określenie gry tej drużyny, jest słowem, którego właśnie szukałem… Co się zaś tyczy Liverpoolu: w przeszłości poświęciłem na tym blogu jeden czy dwa pochlebne akapity o Hendersonie; nie sądzicie, że ostatnie tygodnie pokazują, iż miałem rację? Że Sturridge, którego za występy w Chelsea często krytykowano, bardzo dobrze wkomponował się w drużynę? Że skoro jeszcze przyszedł Coutinho z Interu, to włączenie się jej do walki o pierwszą czwórkę jest nadal możliwe?

09.30

Sporządzam listę zakupów Harry’ego Redknappa na podstawie dzisiejszych mediów. Przy piętnastym nazwisku mówię stop i zabieram się do lektury mistrzowskiego absolutnie wpisu na mistrzowskim absolutnie blogu o „Anatomii transferowej sagi”. Spróbujcie nie użyć dzisiaj żadnego ze słów wyróżnionych tam kursywą i złotym kolorem.

09.50

Czyhający cichutko za plecami Tottenhamu Everton znowu wygrał. Wygląda na to, że jeden z bohaterów meczu Leighton Baines i tym razem nigdzie się nie wybierze (oj przydałby się w Arsenalu, przydałby się w Manchesterze United taki lewy obrońca…), podobnie jak Fellaini. To też rodzaj wzmocnienia, choć kibice woleliby pewnie, żeby kolano Leroya Fera było w lepszym stanie (transfer pomocnika Twente został anulowany po badaniach medycznych: Everton chciał się zabezpieczyć na wypadek, gdyby uraz miał się odnowić i zaproponował zmianę formy płatności – ponoć strony mają wrócić do rozmów w lecie).

10.05

Harry Redknapp wie nie tylko, jak utrzymać drużynę w Premier League. Wie także, co to znaczy, kiedy drużyna dzięki jego zakupom stacza się na finansowe dno. Czasem utrzymanie jest wszystkim, można więc zrozumieć Tony’ego Fernandesa, że choć już w wakacje kupił Markowi Hughesowi mnóstwo piłkarzy (i zgodził się im płacić bajeczne kontrakty; Redknapp odsuwając Bosingwę od składu i zabierając mu dwie tygodniówki za odmowę zajęcia miejsca na ławce rezerwowych, wyznał, że w Tottenhamie nawet największe gwiazdy nie zarabiają tyle, co portugalski obrońca), teraz sięga po kolejnych. Pytanie tylko, co dalej. Loic Remy przyszedł tu, nie do Newcastle, bo świetnie mu zapłacono. Wracający z Rosji Christopher Samba ma dostawać 100 tysięcy funtów tygodniowo i kosztować ponad 10 milionów funtów. Nie ma ludzkiej siły, żeby klub o takiej pojemności stadionu, o takiej bazie kibiców i takich możliwościach komercyjnych, był w stanie pokryć podobne wydatki. Wszystko wisi na panu Fernandesie. Jeśli mu się znudzi, kibice QPR przeżyją horror znany z Portsmouth czy Leeds.

Przed pojawieniem się Remy’ego i Samby na pensje w Queens Parku szło 150 proc. obrotów klubu, po ich przyjściu strach te proporcje liczyć. Ze zdrowym rozsądkiem, z rachunkiem ekonomicznym, z finansowym fair play, nie ma to oczywiście nic wspólnego.

10.17

Harry Redknapp w oknie samochodu. Naprawdę to widzę. Naprawdę słyszę klaksony aut, które przyblokował.

10.30

Chelsea chyba nikogo dziś nie kupi. Chyba że – przeżuwam w ustach suchara, miałem tego nie robić – kupi nowego menedżera. Patrzę na skrót meczu z Reading, czytam zaprzyjaźnionego bloga o taktyce walczącego o utrzymanie klubu i próbuję zrozumieć. Wypuścić dwubramkowe prowadzenie w ciągu ostatnich paru minut meczu? Nie umieć zareagować na niezaskakujące skądinąd zmiany (że wejdzie Le Fondre wiedzieliśmy nie od godziny, tylko od tygodni, w których wchodził i strzelał; brawo dla McDermotta także za wpuszczenie Akpana, który asystował jak w podobnej sytuacji w meczu z Newcastle)? Nie przeciąć w porę akcji (Mikel, wróć!)? Dać się nabrać na parę długich piłek? Nie umieć przetrzymać piłki w końcówce? Próbuję zrozumieć i nie rozumiem, jak można nie wygrać meczu, w którym – patrząc na skrót i statystyki, zastrzegam – miało się taką przewagę i takie okazje na podwyższenie wyniku, w którym do pierwszego strzału Le Fondre’a bramkarz Chelsea nie miał nic do roboty. Ktoś mi to wytłumaczy?

10.50

To się nie zdarzy, mamy już Holtby’ego, ale ciekawe: Porto odkupiło część praw do Joao Moutinho od jednej ze stron, których nadmiar uniemożliwił sfinalizowanie jego trnsferu do Tottenhamu latem. Może jakiś inny klient się zgłosi? Podobnie jak po Lukę Modricia: przy odrobinie determinacji półroczne wypożyczenie służyłoby pewnie wszystkim zainteresowanym.

I jeszcze z ciekawostek: jak to się właściwie odbywa. Wysłanie faksu jest zwyczajnie szybsze niż skanowanie wszystkich dokumentów i przesyłanie ich mailem.

11.05

Liczby, które za chwilę będą nieaktualne (za Deloittem): do tej pory kluby Premier League wydały w styczniu ok. 85 milionów funtów. Rok temu ostatniego dnia okienka suma wszystkich wydatków wzrosła z 30 do 60 milionów – w zasadzie nic się nie działo. Dwa lata temu, kiedy kluby zmieniali Fernando Torres i Andy Carroll rano mówiliśmy o wydanych 90 milionach, ale wieczorem już o 225. Przy okazji: dwa lata to bardzo dużo na aklimatyzację, Fernando…

11.30

O tym już wspomnieliśmy, ale napiszmy wprost: Daniel Levy wie, jak robić interesy. Modrić i Berbatow sprzedani za ponad 30 milionów to przykłady najgłośniejsze, ale znalazłoby się więcej. Holtby, któremu kończył się kontrakt, sprowadzony za (w zależności od źródeł) 1-1,5 miliona funtów, to może być – zdaniem „Guardiana” – transfer stulecia. Jeśli w tych samych okolicznościach uda mu się jeszcze sprzedać Jenasa i Bentleya, każdego za większe kwoty, niż wydał na Niemca… Od czasu klapy z Rebrowem, na wczesnym etapie zarządzania klubem, Levy zarabiał prawie w każdej sytuacji, nawet na piłkarzach, którym w Anglii się nie powiodło, jak Giovani dos Santos. W ostatnich wynikach klubu wykazano wprawdzie kilkumilionową stratę, ale dotyczyły okresu przed sprzedaniem Modricia. Jak na brak dochodów z Ligi Mistrzów i tylko 36-tysięczny stadion, prezesowi idzie wybornie.

Oczywiście Levy wie już, że aby klub się rozwijał – także finansowo – musi znów przebić się do Ligi Mistrzów, a potem rozbudować stadion. Jakie są granice ryzyka, które rozważa w takim dniu, jak dzisiejszy: napiąć budżet jeszcze raz i wzmocnić drużynę, żeby obroniła czwarte miejsce, czy utrzymać klub na poziomie ekonomicznej racjonalności niezależnie od tego, jak skończy sezon? Pewne jest, że jeśli usłyszy o piłkarzy wartym, powiedzmy, 10 milionów, który jest do wzięcia za 5 milionów, bo akurat jego macierzysty klub ma kłopoty, potrzebuje gotówki itd., sprowadzi go bez wahania. Nawet bez Harry’ego Redknappa, nasłuchujcie dziś wieści o Tottenhamie.

12.00

O legii cudzoziemskiej w Newcastle wszędzie już czytaliście. Pozwolę sobie więc tylko przypomnieć tekst, w którym rozpisałem się szerzej o szefie skautów tej drużyny, Grahamie Carrze. Facet, którego – niestety – wypuścił przed laty mój Tottenham, wyszperał i zarekomendował sprowadzenie nad rzekę Tyne m.in. Cheikha Tiote, Hatema ben Arfy czy Yohana Cabaye, doradzał kupno Demby Ba, potem Papissa Cisse. Przy czym warto dodać, że tego ostatniego obserwował przez pięć lat, a Tiote – cztery, w obu przypadkach czekając, aż wzrost umiejętności piłkarza korzystnie zbilansuje się z jego ceną (Cisse wyceniany był na 15 milionów funtów, kiedy pierwszy raz o niego pytali, 12 za drugim razem, a ostatecznie kupili go za 8,5 miliona; wartość Cabaye szacowano na 10 milionów, ale miał klauzulę w kontrakcie, dzięki której Newcastle zapłaciło tylko 4,5 miliona). Dziś przywiózł znad Sekwany kolejnych świetnych Francuzów, którzy pomogą drużynie wrócić na ubiegłoroczne ścieżki, a sam wydaje się najbardziej udanym tegorocznym transferem klubu – w lecie przedłużył z nim umowę na kolejne osiem lat. „Nie sądzę, byśmy wygrali z Aston Villą, gdyby nie transfer Sissoko” – mówił po ostatnim meczu menedżer „Le Toon” Alan Pardew, przedstawiając kolejnego w tym klubie zawodnika sprowadzonego prawie za darmo. Za pięciu importowanych z Francji piłkarzy Newcastle zapłaciło zaledwie 18 milionów – nic, tylko zazdrościć.

12.20

I to jest wreszcie jakaś wiadomość, pocieszmy się nią. David Beckham, który jeszcze parę dni temu pracował nad własną kondycją z pierwszym składem Arsenalu, przechodzi do Paris Saint Germain. Ściskam kciuki. Przyznam, że imponuje mi facet, który miał i ma wszystko, a wciąż jest głodny sportowych sukcesów. Kontrakt kontraktem, niewątpliwe korzyści wizerunkowe klubu niewątpliwymi korzyściami, ale dla mnie Beckham pozostaje wciąż najbardziej niedocenionym piłkarzem świata – może przez to że przez lata był piłkarzem najbardziej przecenianym.

Szokująca uwaga? Argumentację rozwijałem dwa lata temu: wszystkie te opowieści o kontraktach reklamowych, fryzurach i tatuażach, pomniku z czekolady albo figurce w świątyni buddyjskiej, przesłaniały prostą prawdę, że Beckham umie grać w piłkę i że na boisku nie ma w sobie nic z gwiazdora. Kiedy oglądam czasem jakieś mecze z jego udziałem, wciąż widzę, jak wraca za swoim obrońcą, jak odbiera piłki, jak podaje, jak mobilizuje kolegów, jak strzela. Owszem, wolałbym nie wiedzieć, że jacyś zwariowani Japończycy robili sobie operacje plastyczne, żeby wyglądać tak jak on. Ale, do licha, czy z takiego powodu przestaje się być dobrym piłkarzem?

Fajnie, że wiosną będę mógł pokazać dzieciakom, jak gra w Lidze Mistrzów. Nawet jeśli będzie wchodził na ostatni kwadrans rzucić jedną-dwie piłki do Ibrahimovicia – może zapamiętają.

12.50

Podczas przerwy na lunch przeczytajcie Wilsona o Pucharze Narodów Afryki. Wczoraj znów działy się rzeczy niepoczytalne, a sędziowanie było jeszcze gorsze od stanu boiska. Ale Adebayor awansował do ćwierćfinału i Tottenham (patrz wpisy powyżej) ma do dyspozycji tylko jednego, nie w pełni zdrowego napastnika…

12.55

Albo przeczytajcie raz jeszcze, jak to się robi. Tak Leon Best przechodził z Coventry do Newcastle.

13.00

Ze wszystkich odpowiedzi na pytanie o klapę Chelsea, zadane o 10.30, na razie do przekonania trafia mi jedna: bohaterowie są zmęczeni. Za dużo zamieszania wokół klubu, za dużo zmian, za dużo niepewności (także związanej z losem klubowej ikony, Franka Lamparda), za dużo skandali (także związanych z losem klubowej ikony, Johna Terry’ego), za dużo podróży – także na klubowe mistrzostwa świata. 41 spotkań od początku sezonu, 20 w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Można zrozumieć, że czasem w końcówce schodzi z nich powietrze. Można?

13.30

Temat do odstąpienia: transfery z Hiszpanii, na której się nie znam. Kryzys finansowy, dotykający tamte kluby i zmuszający je do sprzedawania swoich piłkarzy. Przykład największego w tym roku sukcesu (zważywszy stosunek ceny do jakości, van Persiego zostawmy na boku), czyli Michu, ale też Pablo Hernandeza, Jonathana de Guzmana, Chico Floresa, który przyszedł do Swansea przez Genuę. Dobrze zna hiszpański rynek nowy menedżer Southamptonu Mauriccio Pochettino. Everton zastanawia się nad ściągnięciem Negredo z Sewilli, ale nie zapłaci 20 milionów euro. Ciąg dalszy nastąpi.

13.50

Ze sprowadzenia Huddlestone’a zdaje się nic nie wyjdzie, ale wśród swoich dawnych piłkarzy Martin Jol znalazł – i wypożyczył do końca sezonu Urby’ego Emanuelsona z Milanu. Szybki i zwrotny reprezentant Holandii czytał zapewne napis na koszulce Berbatowa „Keep Calm and Pass Me the Ball” – zdaje sobie sprawę, po co przychodzi. A jego trener zwiększa sobie możliwości manewru: w Ajaxie wystawiał go na lewej obronie i na lewej pomocy, w Milanie obserwował biegającego za napastnikami. Tylko Pirlo, Xavi, Moutinho i Farfan mieli więcej kluczowych podań w Lidze Mistrzów – podaje WhoScored.com… Fulham po cichu robi swoje.

14.10

„Dzień, gdy solidaryzuję się z Arsenem Wengerem” – napisał na Twitterze Przemek Adamowicz. Chodzi oczywiście o – podzielaną skądinąd przez wielu innych menedżerów – niechęć do okienka transferowego. Sky Sports rozmawiała dziś z psychologiem, który analizował negatywny wpływ takich wydarzeń na psychikę piłkarzy. Łatwo sobie wyobrazić niepewność i rozkojarzenie, które jest ich udziałem, kiedy czekają na telefon od agenta. Jeszcze jedna przeprowadzka? Jeszcze jeden nowy menedżer ze wszystkimi swoimi dziwactwami? Jeszcze jedna szansa? Nadzieja na podwyżkę? Na zamieszkanie w fajniejszym mieście niż ostatnio (patrz pod żona Petera Croucha i Stoke…)?

Inna sprawa, że Arsene Wenger również parę razy czekał do końca z zakupami, desperat.

14.30

Harry Redknapp w oknie samochodu po raz drugi tego dnia. Czekamy na hat trick.

14.45

Kiedy cztery lata temu publikowałem Dziesięć tez na zamknięcie okienka transferowego, najważniejsza brzmiała: „Zimą kupują desperaci” – drużyny, którym idzie, drużyny poukładane albo takie, które nie zmieniły w trakcie sezonu trenera, zachowują spokój. Oto, dlaczego najaktywniejszy jest dziś Harry Redknapp; oto dlaczego dziwię się, że nie kupuje Paul Lambert. Kibice AV marzą nawet o Maloudzie i łowią informacje o Yacoubie Sylli, defensywnym pomocniku z drugoligowego Clermont Foot. Druga linia to najsłabsze ogniwo drużyny; wątpię, czy jeden transfer, w dodatku zawodnika młodego i nieogranego w ekstraklasie wystarczy. Temat do odstąpienia: władanie Aston Villą przez Randy’ego Lernera, stracone złudzenia i zakręcony kurek z pieniędzmi Amerykanina. Pytanie na resztę sezonu: czy Bent i Benteke mogą grać razem?

15.00

Zaglądam do Rafała i natrafiam na zdanie, że „królem – sułtanem? – zimowych zakupów został oczywiście Ünal Aysal, majętny prezes Galatasaray Stambuł, który zafundował sobie triumfatorów Ligi Mistrzów Wesleya Sneijdera i Didiera Drogbę”. A czytelnik na Twitterze zwraca uwagę na inne transakcje Interu, który pożegnał się ze Sneijderem: o Schelotto, Kuzmanoviciu i Kovaciciu (za 11-15 mln euro!, podkreśla). No ale na tym, to już się kompletnie nie znam – chętnie natomiast wysłucham Waszego zdania.

Martin O’Neill sprowadził tymczasem Danny’ego Grahama, zbyt drągalowatego dla Swansea, w sam raz dla Sunderlandu. Żeby było śmieszniej, napastnika, który kibicuje Newcastle i był z tego powodu na Stadium of Light wybuczany…

15.15

Powtarzam: nie wierzę w ściągnięcie przez Tottenham Leandro Damiao. Piszcie sobie wszyscy, co chcecie, nie będę się napalał.

15.35

Jeszcze a propos negatywnego wpływu okienka na zawodników (wpis z 14.10): rzecz dotyczy nie tylko zawodników, którzy są obiektem plotek, lecz także – może przede wszystkim – tych, których nowosprowadzani mogliby zastąpić. Siedzi sobie teraz Jermain Defoe przed telewizorem, masuje kontuzjowane biodro, zakleja plasterkiem miejsce po igle, którą przetaczano mu krew, i czyta, że jego klub ściąga Leandro Damiao. Brał to już zresztą w Tottenhamie parę razy: regularnie w pierwszym składzie, regularny strzelec, nagle musi zrobić miejsce komuś innemu. Wczoraj poszło mu niespecjalnie, w ogóle od jakiegoś czasu nie strzelił gola, a tu takie wieści. „Niech to się wreszcie skończy”, mruczy pod nosem, ale nie zmienia kanału.

16.10

Jack Butland, ceniony młody bramkarz, kolejna nadzieja Anglii, w Stoke. W Stoke, gdzie gra przecież jeden z najlepszych fachowców w kraju, rozchwytywany na transferowej giełdzie, Asmir Begović. Myślcie o tym, co chcecie – ja myślę, że w perpspektywie najbliższego roku Butland będzie chciał grać, a nie wysiadywać ławkę w Premier League. Gdzie pójdzie Begović? To daleki strzał, wiem, ale w Manchesterze United znów ostatnio narzekali na bramkarza…

16.20

Twitter padł. Faksy się przegrzewają. Przez Beckhama? Przez Croucha, o którego zabiega Harry Redknapp na zmianę z zabieganiem o Petera Odemwingie? Przez Damiao, o którym Villas-Boas powiedział, uwaga, uwaga, „nieprawdopodobne, ale nie niemożliwe”? Ze wszystkich tych powodów na raz? Jak to dobrze, że blog działa.

16.40

Dlaczego nie wierzę w transfer Damiao? Bo (sprawdziłem) 30 proc. praw do piłkarza ma ktoś inny niż macierzysty klub. Bo załatwienie tego przez ocean w tak krótkim czasie jest niemożliwe. Bo skomplikowane negocjacje z tyloma stronami, w przypadku zawodnika już będącego megagwiazdą, muszą potrwać – raczej dni niż godziny. Nie wchodzę w ogóle w kwestie finansowe: czy klub ma te pieniądze. Raczej ma, w dodatku mówimy o zawodniku z ogromnym potencjałem odsprzedania dalej – za takimi Daniel Levy rozgląda się w drugiej kolejności, po tych „na wyprzedaży”. Zabraknie czasu, jak zwykle.

16.55

Jeszcze drobiazg via Twitter. Pieniądze, które QPR zapłaci Sambie i jego poprzedniemu klubowi to więcej niż cały budżet płacowy Swansea. Lubimy Swansea.

17.10

Polski akcent, Bartosz Salamon w Milanie. Tu też ktoś mógłby mnie oświecić. Konferencja Beckhama się opóźnia. Twitter odzyskał sprawność. Redknapp nie odzyskał Croucha, ale wciąż czeka na Jenasa, Bentleya i Townsenda z Tottenhamu oraz Odemwingiego z WBA. Tak ze siedem godzin jeszcze to potrwa plus tradycyjne opóźnienia. Czas na kawę (i Beckhama).

17.20

Willaina oglądałem pilnie, wiedząc o zainteresowaniu Tottenhamu. Oglądałem i podziwiałem, zresztą jak pół drużyny Szachtara. Ale 34 miliony funtów? Do Machaczkały? Konferencja Beckhama wciąż się jeszcze nie zaczęła. Twitter utracił sprawność. Nikt nikogo nie kupuje. Może jest embargo na czas konferencji Beckhama. Kawa wystygła.

17.40

Cała prawda o ostatnim dniu okienka polega na tym, że przed długie godziny nic się dzieje: jesteśmy jak bramkarze, których drużyna bez przerwy atakuje i którzy muszą utrzymać koncentrację na najwyższym poziomie, mimo iż samemu nie mają nic do roboty. Konferencja Beckhama jest w tym sensie znakomitym andidotum na pustkę przelewających się wolno godzin, a przy okazji jaką lekcją piaru i dyplomacji… Owszem, był rozchwytywany, owszem, miał propozycje, ale np. w Anglii nie mógłby grać dla żadnego innego klubu poza Manchesterem United. Miał szczęście pracować z najlepszymi menedżerami świata, a Carlo Ancelotti jest jednym z nich. Nie oczekuje miejsca w wyjściowej jedenastce, ale chce je sobie wywalczyć. Przychodzi na pięć miesięcy, rodzina zostaje w Londynie, ale to nic nie zmienia: gdziekolwiek jest, angażuje się na 150 procent. Czuje się częścią tego klubu, chce pomóc się rozwijać zarówno jemu, jak całej francuskiej lidze. Nie bierze pieniędzy z PSG: jego wynagrodzenie idzie na działalność charatywną, wspierającą dzieci. Ambasador. Imponujące. Serio. Pokażcie mi takiego polskiego celebrytę.

18.10

Zmiana komputera. Z godzinkę mi zajmie. Świr wpatrzony w telefon na krakowskich ulicach to ja.

19.00

Wy też słyszeliście, że Arsenal próbuje kupić lewego obrońcę (patrz wpis z 09.15)? Nacho Monreal z Malagi (kolega Cazorli) pasuje do zapotrzebowania: i gola potrafi strzelić, i asystę zaliczyć, jest szybki, komfortowo czuje się z piłką podczas akcji ofensywnych i dobrze się ustawia w defensywie. Z drugiej strony słyszałem, że Bayern przyglądał mu się przed rokiem i nie zdecydował się na transfer. Z trzeciej: trudno sobie wyobrazić, że mógłby być słabszy niż Santos – zdaje się, że przyjdzie za niego zapłacić tyle samo, co za Brazylijczyka, który w tej sytuacji więcej w Arsenalu nie zagra. Tyle się mówi, że Wenger oszczędnie wydaje – ale sprowadzenie Santosa czy Chamakha (osąd Gervinho wciąż zawieszamy) pokazują, że czasem wydaje bez sensu… Z czwartej strony: co z defensywnym pomocnikiem?

19.25

W związku z Bartoszem Salamonem w Milanie zaobserwowałem u siebie wzmożenie patriotyczne. Zaobserwowałem też, że jak wielu robiących karierę za granicą Polaków trudno go uznać w pełni za produkt polskiej myśli szkoleniowej: za granicę wyjechał bardzo wcześnie, jak Glik, Szczęsny i Krychowiak. Czołówki na portalach zasłużone: dawno nie mieliśmy rodaka w klubie tej klasy…

19.45

Usłyszałem, że powinny tu paść również nazwiska Moury, Pato, Rossiego, M’Vili i Perisicia. Więc padają. Z własnej nieprzymuszonej woli dodaję również Wilfrieda Zahę, przyszłe wzmocnienie Manchesteru United. O Coutinho w Liverpoolu wspominałem rano, podobnie jak o francuskim zaciągu w Newcastle. W Niemczech, Francji, Hiszpanii i we Włoszech już pozamykane albo się zamyka.

20.00

Taki dzień jak dzisiejszy jest również dniem weryfikacji budżetu płacowego na drugie półrocze. Menedżerowie wiedzą już, z kogo na pewno nie skorzystają, agenci piłkarzy są poinformowani i robią swoje. Wielu wielkich transferów do końca dnia już pewnie nie doczekamy, za to wypożyczeń i odejść zawodników grzejących ławę albo się na niej niemieszczących będzie cała masa. Z tej kategorii: Jermaine Jenas z Tottenhamu do QPR, Alexander Doni z Liverpoolu do Botafogo i Dani Pacheco z Liverpoolu do Hueski, Alejandro Faurlin z QPR do Palermo. Ciąg dalszy nastąpi niewątpliwie.

20.10

Jeszcze a propos wczorajszego wpisu o Balotellim: we Włoszech wybory, w których Berlusconi bardzo chce zamieszać. Interpretacja politycznych korzyści głośnego transferu niewykluczona.

20.50

Temat do odstąpienia: menedżerowie kupujący swoich dawnych piłkarzy albo piłkarzy z rynków, które spenetrowali. Redknapp – niezależnie od Odemwingiego – wciąż stara się o Jenasa i Townsenda, a próbował też z Crouchem. Zgoda: Harry to przypadek ekstremalny, ale Martin Jol ściągnął Emanuelsona, próbował z Huddlestone’em, a teraz jeszcze kupił prawego obrońcę PSV, Bułgara Stanisława Manolewa. Temat do odstąpienia numer dwa: piłkarze, zachwalający swoje kluby kolegom; Manolew to kumpel Berbatowa, podobnie jak Monreal to kumpel Cazorli (może, ehm, Sandro namawiał Damiao podczas igrzysk w Londynie, może zresztą nie trzeba go namawiać, bo Tottenham zabiega o niego od trzech lat – kłopot w tym, że klub wciąż nie chce go puścić).

21.00

Jest awantura: West Bromwich oświadcza, że nie wyraziło zgody na rozmowy Odemwingiego z QPR i że kluby nie doszły do porozumienia. Rzecz w tym, że napastnika WBA właśnie sfilmowano na Loftus Road – w siedzibie QPR. Czy to Harry Redknapp nie mówił czasem o „wojnie gangów”, w kontekście roli, jaką podczas okienka transferowego odgrywają piłkarscy agenci? Sam pracuje dla szkółki niedzielnej, jak widać.

Temat do odstąpienia: notoryczne naruszanie zakazu dogadywania się z piłkarzami, wcześniejszego uzgadniania kontraktów itd., bez zgody ich dotychczasowego pracodawcy. Wszyscy to robią, obawiam się. W świecie biznesu można to nawet elegancko nazwać: due dilligence.

21.15

Ręka w górę, kto nigdy nie spędził tych kilkunastu minut około północy ostatniego dnia sierpnia bądź stycznia, kompulsywnie klikając „odśwież” przy stronie internetowej ukochanego klubu? Wiem, że opowiadałem już tę historię parę razy, ale opowiem jeszcze raz ku przestrodze: czasami nie wystarczy doczekać północy. Poszedłem kiedyś spać w przekonaniu, że wszystko, co ważne, już się wydarzyło, a obudziłem się jako kibic Grzegorza Rasiaka: informację o jego przejściu do Tottenhamu podano dopiero nad ranem. Wyraz twarzy, jaki miałem, gdy lekko nieprzytomny wpatrywałem się we włączony dopiero co komputer, jest przedmiotem domowych legend.

21.20

Nasz cytat (z twitterowego konta FC United of Manchester): „W dniu, w którym wydano miliony na transfery, warto podkreślić korzyści z posiadania klubu przez kibiców. Istnieje inna droga”. Co mi przypomina filmy Loacha, historię AFC Wimbledon i (zachowując proporcje) książkę, którą w maju mam wydać w Czarnem. O ile pamiętam, całkiem sporo o tym napisałem.

21.40

Było o faksach, to będzie o wifi. Transfer Kasamiego z Fulham do Pescary upadł z powodu… niedziałającej sieci bezprzewodowej w mediolańskim hotelu – okienko we Włoszech zamknęło się, zanim transakcję sfinalizowano. Superagent piłkarza, Mino Raiola, wściekł się, jak nie przymierzając premier.

22.10

Tak. Myślę, że w ciągu najbliższych dwóch godzin Arsenal będzie miał nowego lewego obrońcę i że dwóch kolejnych piłkarzy zasili QPR. Reszta będzie (patrz notka z godziny 20.00) czyszczeniem ławek i szatni – głównie zresztą za pomocą wypożyczeń. Wiele hałasu o nic. Beckham i Willain, owszem, Samba z nieco innych powodów, ale poza tym? Graham, Emanuelson, Becchio, Shea – żaden nie będzie objawieniem na miarę Michu.

22.30

Nie wiem, kto doradzał Odemwingiemu, ale źle mu doradził. Napastnik WBA nie zmienia klubu, transakcja z QPR nie dochodzi do skutku, tymczasem cała Anglia widziała w Sky Sports, jak pojawia się na Loftus Road. Ciężko będzie miał po powrocie do macierzystego klubu. Sądząc po komentarzach, jakie pojawiają się na angielskich portalach, kibice tak łatwo nie zapomną – a media nie zapomną z całą pewnością. Zdolny skądinąd, choć zbyt często łapiący kontuzje napastnik dołącza do Pennanta, który zapomniał, że zostawił brykę w Hiszpanii, i Liama Ridgewella, który opublikował w sieci fotkę, na której podciera się pieniędzmi. Twarze (tyłki?) współczesnej piłki.

Czternaście godzin blogowania. Zaczynam rymować.

23.20

John Stones, młodziak z Barnsley i angielskiej młodzieżówki, przechodzi do Evertonu. Znając Davida Moyesa to będzie hit, nawet jeśli jeszcze nie w tym roku. Koniec epoki: Rory Delap odchodzi ze Stoke do Barnsley (nawiasem mówiąc: zauważyliście, jak daleko potrafi wyrzucić piłkę z autu niejaki Gareth Bale?). Wciąż bez potwierdzenia transfery Monreala i Jenasa, ale w zasadzie jestem pewien, że dojdą do skutku. Jermaine Jenas… ulubieniec Bobby’ego Robsona w Newcastle, gdzie czuł się – wedle jego własnych słów – jak złota rybka w szklanym kloszu. Wciąż pamiętam jego rzut wolny na Old Trafford, w październiku 2005. Kiedyż to było? W ciągu ostatnich czterech lat bardziej nie grał niż grał. Nie sądzę, żeby akurat on pomógł QPR w utrzymaniu.

23.45

Kwadrans do końca. Teraz już idzie minuta po minucie. Raczej potwierdzenia tego, o czym mówiono wcześniej (Jenas, Butland z Birmingham do Stoke, ale do końca sezonu będzie grał w Birmingham, Upson do Brighton). Plus Newcastle rozwiązujące kontrakt z Xisco – pamiętacie go jeszcze? Eyong Enoh wypożyczony przez Fulham z Ajaxu – trzeci kontakt Jola; trzeba będzie to Fulham obejrzeć w najbliższym czasie, bo wygląda na to, że się wzmocniło jako jeden z nielicznych klubów Premier League.

23.48

Dobre. Alex Oxlade-Chamberlain oferuje (via Twitter) nocleg Odemwingiemu. Ależ napastnik – jeszcze – WBA zrobił z siebie pośmiewisko tą samowolną wyprawą do Londynu. Powrót może być długi i pod wiatr.

23.50

Jeśli wierzyć Redknappowi, ściąga na Loftus Road (kupuje? podejrzewam raczej, że wypożycza) także Androsa Townsenda z Tottenhamu. Chłopak świetnie drybluje, dobrze strzela, może grać na obu skrzydłach, z pewnością da dobrą zmianę w końcówce – taką, co to może odmienić losy spotkania. Same odejścia z tego Tottenhamu dzisiaj, no chyba że w ciągu najbliższych 10 minut…

00.00

Okienko zamknięte. Twitter padł. Arsenal nie kupił lewego obrońcy, a Tottenham środkowego napastnika. Ale Arsenal kupi, spokojna głowa (Tottenham raczej nie). Na innych frontach Cuenca w Ajaxie, no i nie wiem, jak z wicemarszałkiem Sejmu.

Słusznie: w Szkocji jeszcze można handlować godzinę. Nie wiem, czy tyle wytrzymam, może raczej, jak by powiedział Dariusz Szpakowski, podsumuję.

00.05

Arsenal kupił. Jest na plusie w tym okienku. Podobnie jak Liverpool (Sturridge i Coutinho – solidne wzmocnienia wyjściowej jedenastki, może jeszcze zamieszać w walce o Top Four), Fulham (trzy fajne wypożyczenia), Newcastle (pięciu Francuzów kupionych, Xisco odprawiony do domu – Xisco, za którego zapłacono 6 milionów i który zagrał 11 meczów), Chelsea (Demba Ba robi lepsze wrażenie od Sturridge’a) i Tottenham (Holtby zabłyśnie, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, poza tym szatnię udało się przewietrzyć – owszem, jeszcze jeden napastnik by się przydał, ale można grać tymi, którzy zostali; spodziewam się, że po przyjściu Niemca AVB wróci do ustawienia z jednym napastnikiem – raczej zresztą Adebayorem niż Defoem). QPR jest, oczywiście, poza kategoriami, z fortuną wydaną na Remy’ego i Sambę. Wysokość kontraktu tego ostatniego, obok Beckhama w Paryżu, Odemwingiego na ziemi niczyjej i – że okażę się patriotą – Salamona w Milanie, to dla mnie cztery kluczowe punkty tego spokojnego w sumie dnia. W walce o mistrzostwo i pierwszą czwórkę status quo w miarę utrzymane.

Było miło jak zwykle. Ależ się tu naklikaliście. Jeszcze stąd nie znikam, ale już dziękuję. 4750 słów, 16 godzin i parę zaledwie transferów, ale i tak dobrze się bawiłem – mam nadzieję, że Wy także.