Ring Cafe

W chwili takiej jak ta, kiedy blog świeżutki i pysznie (mam nadzieję) działający na nowej platformie przyciąga wzrok napisami „świeżo malowane”, wypada się zabrać za podziękowania. Nie tylko pod adresem Michała Kuźmińskiego, kolegi redaktora i kolegi blogera, który nad serwisem internetowym „Tygodnika” sprawuje niezawodną pieczę, a mnie – sieciowego analfabetę – prowadzi za rękę wśród pojęć tak skomplikowanych jak tag czy hiperłącze. Przede wszystkim pod Waszym adresem, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy: za cierpliwość, z jaką znosiliście narowy starego systemu, i za niezliczone pomysły racjonalizatorskie, którymi się tutaj ze mną dzieliliście. „Dłuższy komentarz zawsze piszę najpierw w osobnym pliku i zachowuję na dysku, na wypadek, gdyby blog się akurat zawiesił” – ileż ja takich zdań przeczytałem, ileż straconych minut wypełnionych niecenzuralnymi okrzykami musiało się za nimi kryć, ileż razy ja sam zmagałem się z identycznymi problemami. Doprawdy: niejeden raz, próbując tu coś napisać czułem się tak, jak musiał się czuć mój własny ojciec, usiłujący zreperować Syrenę Bosto za pomocą sznurówki z tenisówek mamy.

Wszystko to już za nami. Komentarze się publikują, wpisy się edytują, nowe możliwości – na przykład zamieszczania tu większej liczby obrazków czy filmów – komuś takiemu jak ja wydają się oszałamiające. A skoro tak, jest okazja do przypomnienia czegoś, co od jakiegoś czasu mi w tym pisaniu towarzyszy: marzenia o odtworzeniu atmosfery Ring Cafe, wiedeńskiej kawiarni z lat trzydziestych XX wieku, niezwykle chętnie odwiedzanej przez fanów futbolu. Ciekawa rzecz: choć teoretycznie kibice miejscowej Austrii chodzili do Cafe Parsifal, a Rapidu do Cafe Holub, ostatecznie wszyscy spotykali się właśnie w Ringu; miejsce to „stało się czymś w rodzaju rewolucyjnego parlamentu przyjaciół i fanatyków piłki nożnej”, a „jednostronne postrzeganie piłki z perspektywy jednego klubu nie miało racji bytu” (cytuję „Welt am Montag” za „Odwróconą piramidą” Jonathana Wilsona). Podczas naszych dyskusji najbardziej lubię te momenty, podczas których potrafimy się wznieść ponad plemienność, dominującą i w świecie piłki, i w kraju; każdy kibicuje innemu klubowi, ale każdy stara się zachować obiektywizm i dostrzegać np. zagranie niezgodne z fair play, nawet jeśli było udziałem zawodnika ukochanej drużyny. „Wszyscy tutaj jesteśmy inni i każdy rozumie grę po swojemu, rozumie życie po swojemu i ma własne przekonania o śmierci” – pisze ukraiński poeta Sierhiej Żadan w wydanej przez Czarne książce „Dryblując przez granicę”, wyliczając wszystkich tych, którzy przyczynili się do rozwoju piłki w jego zapomnianym przez Boga górniczym regionie, i podkreślając, że „nie można o nikim zapomnieć i nikogo przeoczyć”.

„Wszyscy tutaj jesteśmy inni i każdy rozumie grę po swojemu”, ale niejedno nas łączy. Jeśli więc mam w ramach nowego otwarcia zabawić się odkrywanymi właśnie możliwościami bloga, to wklejam „Fields of Athenry”, wykonaną przez sześć tysięcy irlandzkich kibiców na pożegnanie z Euro 2012 XIX-wieczną balladę – bodaj najpiękniejsze świadectwo wierności drużynie wbrew wszelkim okolicznościom, jakie dane nam było oglądać w ostatnich latach. Irlandia przez całe mistrzostwa grała fatalnie, a w ostatnim meczu otrzymała od Hiszpanów srogę lekcję piłki, ale przy stanie 4:0 jej fani zaczęli śpiewać pieśń o mężczyźnie, który w czasach wielkiego głodu został za kradzież jedzenia dla swoich bliskich zesłany do Australii i tam zza więziennych murów wspominał rodzinną miejscowość. Intymność i melancholia, nadzieja i duma, miłość i tęsknota – jakby na moment udało się przechytrzyć okrutnego i złośliwego futbolowego demiurga, z którym się tu na codzień zmagamy, i pokazać mu, że są w piłce nożnej rzeczy ważniejsze niż wygrana swoich.

14 komentarzy do “Ring Cafe

  1. ~Wirone

    Nie no, wierzyć się nie chce, Onet wykorzystał WordPressa? Z jednej strony to super, bo to gwarantuje Panu świetne narzędzia redaktorskie, natomiast o minusach jakie to niesie nawet mi się nie chce pisać 😉 W skrócie: podatność na exploity (w końcu to open source, więc luki są oczywiste i regularnie odkrywane i ujawniane), na aparaty spamerskie. Obym się mylił, może system został wdrożony w jakiś wykwintny sposób.

    Niemniej jednak dział IR R&D w Onecie musi być bardzo skromny skoro nie potrafili stworzyć autorskiej platformy 😉

    Tak czy siak może w końcu będę mógł się czasem wypowiedzieć, bo przy poprzedniej wersji dałem sobie spokój z pisaniem, a nawet z czytaniem komentarzy (co to za chory mózg wymyślił, by żeby przeczytać dyskusję trzeba klikać w każdy komentarz osobno?).

    Powodzenia w opanowaniu panelu administracyjnego, bo o pisanie się nie martwię – zawsze z wielką przyjemnością czytam Pańskie wpisy 🙂

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  2. ~dawid bartodziej

    Tymczasem najlepsza platforma blogowa w sieci gdzieś tam sobie zdycha z niepopularności w Polsce, bo zazdrośnie wymaga zalogowania co najmniej do konta w G.

    Co nie zmienia faktu, że zmiana bardzo mi się podoba, rewolucja wręcz 🙂

    Odpowiedz
  3. ~shadowking

    Nareszcie.
    Same Pańskie wpisy czytam z przyjemnością, ale z tyłu głowy wciąż miałem poczucie, że coś fajnego może mi umykać, bo w komentarzach zdarzają się ciekawe dyskusje, ale konieczność wielokrotnego klikania w każdy jeden komentarz skutecznie mnie odstręczyła od dalszych prób.
    Życzę powodzenia i wytrwałości dalszej w tak niezwykle skrupulatnym blogowaniu (mam na myśli regularność). U mnie Pański blog dalece dystansuje inne sportowe blogi, a zaglądam na wiele. 😀
    Koniec laurki.

    Odpowiedz
  4. ~pablo

    Dla mnie (podobnego beztalencia w dziedzinie it ) bomba! Zamykanych gazet paierowych żałuję bardzo i klnę na czasy gdzie tekst wydrukowany juz nie jest w modzie ale za starym wyglądem bloga rozpaczał nie bedę.
    W kapitalnej książce J.Irvinga pt.Świat wg. Garpa ( przynajmniej tak ją odebrałem z 21 lat temu ) uwielbiałem wiele rzeczy ale najbardziej zapamiętałem m.in to , że główny bohater (bodajże dla otuchy?) założył podkoszulek z napisem „TRZYMAJ FORMĘ”.
    Czego autorowi serdecznie życzę i wszystkim tu obecnym życzę.
    I tym optymistycznym akcentem wracamy do (bynajmniej nie szarej) rzeczywistosci czyli : „premiere league bloody hell”.

    ps
    szkoda tylko, że w Polsce nie doczekamy (?) Ring Cafe.

    Odpowiedz
  5. ~bartek23

    Nie ma weekendu bez meczów PL, nie ma weekendu bez ustalania składu w Fantasy PL i nie ma weekendu bez niedzielno/poniedziałkowej notki Pana Michała. Zmiana graficzna (jak najbardziej na plus, te komentarze szczególnie) absolutnie nie zmienia tego trzeciego constans składnika 🙂

    Odpowiedz
  6. ~Jak

    Wczoraj kibolski mecz na trybunach:
    Sheffield Wednesday-Leeds United…race,butelki,kamienie na boisku,bójki z policją i w końcu znokautowanie Kirklanda przez jakiegoś niedoroba.
    To tak odnośnie ostatnich dyskusji o różnicach 😉

    Odpowiedz
  7. ~CFCewert

    Mecz Irlandii z Hiszpanią nie był ostatnim występem Boys In Green na Euro 2012 – zagrali oni później 3. mecz fazy grupowej z Włochami w Poznaniu. Oczywiście, porażka po fatalnej grze przekreśliła ich szanse na awans, niemniej, zarówno kibiców jak i piłkarzy czekała jeszcze podróż do Wielkopolski w celu rozegrania pełnych 90 minut walki o honor i pietruszkę.

    Nie umniejsza to w żadnym stopniu wykonaniu Fields of Athenry – byłem wtedy na PGE Arenie i muszę przyznać, że nie spodziewałem się czegoś tak wzruszającego i przyćmiewającego wydarzenia boiskowe, zupełnie spychające wyniki meczów na drugi plan.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *