Jose Mourinho i wiek dziewiętnasty

1. Żeby zrozumieć, przyjąć i spróbować obronić niedawną wypowiedź Jose Mourinho na temat XIX-wiecznej ponoć taktyki West Hamu podczas meczu z Chelsea, trzeba przyjąć jedno założenie: XIX wiek w piłce nożnej rozpoczął się w 1863 roku, a zakończył w roku 1925. Dla tych, którzy zdają sobie sprawę, że w historii powszechnej dwudzieste stulecie zaczęło się wraz z zastrzeleniem arcyksięcia Ferdynanda w 1914 r., a skończyło z upadkiem muru berlińskiego w 1989 r., nie będzie to oczywiście żaden kłopot. Ograniczanie periodyzacji za pomocą dat z zerem na końcu mija się z celem, skoro np. w 2000 r. taki Alex Ferguson był zaledwie za połową swojej pracy w Manchesterze United – wprawdzie po pierwszym, ale prawie dekadę przed drugim triumfem w Lidze Mistrzów. No chyba że przyjąć za moment graniczny fakt, iż w 2000 r. Mourinho debiutował właśnie w roli samodzielnego trenera w Benfice…

2. Wszystko zaczęło się w roku 1863 z kilku powodów. Zaczynając od końca: w jednej z tawern okalających londyńskie Lincoln’s Inn Fields, jak pisze Jonathan Wilson, „o siódmej wieczorem 8 grudnia 1863 r.”, zakazano przenoszenia piłki ręką, ostatecznie oddzielając futbol od rugby. Było to piąte spotkanie na ten temat, burzliwe jak wszystkie poprzednie, ale dwa miesiące wcześniej udało się już skodyfikować inne podstawowe przepisy, udoskonalając wcześniejsze o 12 lat tzw. Zasady Cambridge i nadając im nazwę „Cambridge University Football Rules”. Od tej pory grano już po jedenastu, na boisku i z bramkami o określonych rozmiarach – a miesiąc później z kolei powstała Football Association.

Oczywiście nie był to koniec debat: w londyńskiej knajpie zgodzono się wprawdzie na zakaz gry rękami, ale tzw. zahaczanie, czyli po prostu kopanie się po nogach, pozostawało nadal dozwolone; jak wywodził F.W. Campbell z Blackheath: „Jeśli zabronicie zahaczania, odbierzecie tej grze walor męstwa i determinacji. Sprowadzę wam wtedy na głowy tłum Francuzów, którzy pokonają was po tygodniowej dawce treningu”. Pojawiła się za to Szósta Zasada, będąca niejako zapowiedzią spalonego: tak jak w rugby podania mogły być kierowane wyłącznie do boku lub tyłu, żeby zawodnik otrzymujący piłkę mógł ruszyć na bramkę przeciwnika dryblingiem (co było – notuje Wilson – „manifestacją angielskiego przekonania, że każde inne zagranie niż osobista szarża na bramkę jest podejrzanie niemęskim zachowaniem”).

Trzeba rzecz jasna w tym miejscu zauważyć, że część klubów z północy Anglii, skupionych wokół Sheffield, stosowało własne reguły i do Football Association przystąpiło dopiero w 1878 roku, ale szlak kodyfikacyjny został nieodwołalnie przetarty, równocześnie zaś postępowało tworzenie dla nowej dyscypliny podstawy, nazwijmy to, ideowej: mniej więcej w tym samym czasie, co praca nad Zasadami Cambridge i zakładanie FA, słynny brytyjski wychowawca, wielebny Edward Thring ze szkoły w Uppingham, wspierał rozwój sportów zespołowych wśród młodzieży z obawy przed samogwałtem, prowadzącym do „przedwczesnej śmierci naznaczonej infamią”. „Sporty zespołowe – tłumaczy autor  „Futbolowej piramidy”, a my cytujemy go nie bez uciechy – uznano za godne promowania, ponieważ, jak sądzono, zniechęcały do solipsyzmu, co jest o tyle istotne, że postawa taka to najkrótsza droga do masturbacji, a przecież nie ma nic bardziej ogłupiającego niż onanizm”.

W futbolu dziewiętnastowiecznym chodziło więc o specyficznie pojmowane kształtowanie kręgosłupa moralnego uczestników – specyficznie, bo jednak za pomocą takich składników, jak ból, brutalność, męska dominacja i kult indywidualizmu. Początkowo nikt nie przejmował się podaniami, o losach spotkań przesądzali dryblerzy, a zadaniem pozostałych członków drużyny było zabezpieczanie ich przed atakami rywala (znów wypada zauważyć, że nieco inaczej przebiegało to w Ameryce Południowej, gdzie ideały chrześcijaństwa opartego na muskułach nie wydawały się atrakcyjne, a ciasne nierówne boiska szybciej zmusiły zawodników do pracy nad techniką). Bramkarza nie było jeszcze przez kilkanaście lat, a przez lat kilkadziesiąt miał on prawo dotykania piłki ręką także poza polem karnym. Co w tym jednak najważniejsze: taktyką nikt nie zawracał sobie głowy, kluczowy był frontalny szturm dziesięciu „jeźdźców bez głowy” na bramkę przeciwnika, i trzeba doprawdy wyobraźni autora „Odwróconej piramidy”, by pierwszy międzynarodowy mecz, Szkocja-Anglia w 1872 r. (zakończony – dodajmy, by usatysfakcjonować Jose Mourinho – bezbramkowym remisem), opisywać w kategoriach konfrontacji systemów 2-2-6 z 1-2-7. Już bardziej wiarygodny wydaje się Arpad Csanadi, autor jednej z ukochanych książek mojego dzieciństwa, zatytułowanej po prostu „Piłka nożna”. „Piłka była punktem centralnym, gromadzącym dookoła siebie wszystkich graczy, podobnie jak to dziś jeszcze obserwujemy wśród małych chłopców grających w piłkę na placykach i łączkach – pisze Węgier. – Jeżeli któremuś z zawodników udało się uderzyć silnie piłkę w kierunku bramki przeciwnika, rozpoczynał się wielki wyścig według zasady, że tylko ten, kto złapie piłkę, będzie mógł ją zużytkować. W tego rodzaju grze trudno się było dopatrzyć jakiejkolwiek planowości. Poszczególni zawodnicy nie mieli określonych miejsc ani zadań. Gra polegała na bezmyślnym – przynajmniej w porównaniu z obecnymi pojęciami o grze w piłkę nożną – uderzaniu piłki”.

Z czasem jednak bezładne uganianie się za piłką okazywało się męczące, a i pierwsi teoretycy gry zaczęli dochodzić do głosu. W 1882 r. potępiano już w prasie pielęgnowany przez pewne kluby zwyczaj trzymania dwóch obrońców ok. 20 metrów od własnej bramki, najpewniej w celu – jak pisano – zabawiania bramkarza rozmową. Csanadi twierdzi, że kluczowe dla dziewiętnastowiecznej piłki ustawienie 2-3-5 (owa słynna „piramida”) pojawiło się rok później i funkcjonowało w najlepsze do wspomnianego roku 1925, kiedy ostatecznie zliberalizowano przepis o spalonym, a w ślad za tym Herbert Chapman wprowadził na boisko trzeciego obrońcę i na wiele lat w piłce nożnej zatriumfowało ustawienie W-M.

3. Oddajmy po raz kolejny sprawiedliwość Jose Mourinho: zmiana przepisu o spalonym (wcześniej zezwalał na podawanie do przodu, jeśli w momencie zagrania piłki znajdowało się trzech rywali, de facto bramkarz i dwóch obrońców) nie tylko zwiększyła dostępną dla napastników przestrzeń na boisku – jej podstawowym efektem, a niewykluczone, że także przyczyną, było zwiększenie atrakcyjności widowiska przez zwiększenie liczby strzelanych bramek. Zanim zmodyfikowano przepis, jeden ze współtworzących dół piramidy obrońców zostawał w tyle, żeby asekurować („zabawiać rozmową”) bramkarza, drugi zaś wysuwał się do przodu – niemal do linii środkowej. „W tej sytuacji – pisze Csanadi – napastnicy strony przeciwnej byli zmuszeni wycofać się na własną połowę boiska i tylko stamtąd inicjować ataki”. Zmiana przepisu okazała się ratunkiem dla piłki i znakiem nowych czasów. W pierwszym po jej wprowadzeniu sezonie rozgrywek w Anglii średnia strzelanych bramek wzrosła z 2,58 do 3,69. Zaczynał się wiek dwudziesty.

Wychodzi więc na to, że wypowiedź Mourinho po meczu z West Hamem, da się zinterpretować na jego korzyść. Futbol dwudziestowieczny pozwolił niewątpliwie, przynajmniej na pewien czas, grać bardziej ofensywnie niż ten ze schyłku funkcjonowania dziewiętnastowiecznej piramidy. Z drugiej strony w wieku dziewiętnastym w zasadzie nie istniała jakakolwiek myśl taktyczna, o prymacie wyniku nad pięknem gry nie mówiąc – a bez tych dwóch kategorii nie sposób interpretować zachowania piłkarzy Sama Allardyce’a w starciu z Chelsea. Paradoksalnie to symbol XX-wiecznej zmiany Herbert Chapman (człowiek, który jako pierwszy zaczął prowadzić odprawy taktyczne, stosować tablicę magnetyczną czy projektować barwy klubowe pod kątem ich boiskowej użyteczności), żałował, że w jego epoce zespoły nie muszą już pięknie grać, a najważniejsze stało się dla nich kolekcjonowanie punktów. „30 lat temu gracze wychodzili na boisko z pozwoleniem na pełny pokaz sztuki gry. Za to dziś muszą wnieść swój wkład do wspólnego systemu” – pisał słynny menedżer Arsenalu. Czy można te słowa odnieść także do tego, co ze swoimi drużynami robi Jose Mourinho, znajdować np. przyczynę oddania Juana Maty do MU w tym, że Hiszpan nie potrafił „wnieść wkładu do wspólnego systemu”?

Jedno jest pewne: o swoje miejsce w historii XXI-wiecznej piłki nożnej obecny menedżer Chelsea nie musi się martwić, nawet jeśli nie okazał się on, jak Chapman np., wynalazcą nowego systemu gry i nawet jeśli 29 stycznia 2014 roku dał się przechytrzyć Samowi Allardyce’owi.

Biblioteczka w języku polskim: Jonathan Wilson „Odwrócona piramida. Historia taktyki piłkarskiej”, wyd. Polityka 2012, Arpad Csanadi „Piłka nożna”, wyd. Sport i Turystyka 1957.

41 komentarzy do “Jose Mourinho i wiek dziewiętnasty

  1. ~jorg

    „Jeśli zabronicie zahaczania, odbierzecie tej grze walor męstwa i determinacji. Sprowadzę wam wtedy na głowy tłum Francuzów, którzy pokonają was po tygodniowej dawce treningu”.

    Powalił mnie ten cytat 😉

    Odpowiedz
    1. ~ligr

      „Jeśli zabronicie zahaczania, odbierzecie tej grze walor męstwa i determinacji. Sprowadzę wam wtedy na głowy tłum Francuzów, którzy pokonają was po tygodniowej dawce treningu” Prorocza wizja obecnego składu Newcastle Utd

      Odpowiedz
  2. ~szarypanz

    Cytat o Francuzach przypomniał mi o jednej arcyzabawnej wypowiedzi – „Czy Messi zdołałby strzelić gola w wietrzny dzień na Britannia Stadium?” 🙂

    W kontekście notki – Simon Kuper cytował Mandelę i jego wspomnienia z młodości, w których to zauważył iż Brytyjczycy obsesyjnie wpajali wszelkim tubylcom zasady futbolu, wierząc iż nauczą ich w ten sposób „brytyjskiego ducha” i postępowania godnego dżentelmena.

    Odpowiedz
  3. ~Dawid Bartodziej

    Tekst tyle świetny, co rozczarowujący fakt, iż nie pokusił się Pan na bardziej brawurowe niż „przechytrzyć” tłumaczenie stającego się powoli legendą „outtactic” 🙂

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      Świetna? Z tego co zauważyłem na Wyspach panuje niedowierzanie wśród kibiców.
      Owszem, Carragher mówił wczoraj, że Laudrup nie ma już tego spark in the eye, ale wydaje mi się to śmieszne, szczególnie podawać jako powód 'zagrożenie spadkiem’.
      Be serious, to nie hiszpania czy włochy – pół tabeli premier league jest zagrożona spadkiem.
      Wydaje się, że po prostu Huw Jenkins nie dogadywał się z Laudrupem i koniec końców wywalił go z roboty – tak ogólnie i skrótowo rzecz ujmując. To być może jest także przeczyną braku zapału do pracy Laudrupa.

      Odpowiedz
      1. ~td

        „Be serious, to nie hiszpania czy włochy – pół tabeli premier league jest zagrożona spadkiem.”

        komentarz klasycznego premierligowego zaślepieńca, który nosa poza Anglię nie wyściubi, ale oczywiście o wyższości premier league chętnie się wypowie.

        w Anglii różnica miedzy 18 miejscem, a miejscem 10 to 5 punktów.

        w Hiszpanii różnica 6 pkt. po prostu przepaść. do tego w Hiszpanii jeszcze 8 Valencia może polecieć, bo ma tylko 8 pkt przewagi. w Anglii dziewiąta drużyna ma już 13 pkt przewagi nad miejscem spadkowym. jeśli więc gdzieś pół ligi jest zagrożona spadkiem, to prędzej jest to liga hiszpańska

        we Włoszech 11 drużyna ma 10 pkt przewagi, więc ścisku wielkiego faktycznie nie ma, ale zagrali tam dwie kolejki mniej niż w Anglii, więc może się to jeszcze pozmieniać.

        Odpowiedz
      2. ~adipetre

        Laudrup to imo mocno przereklamowany trener. Nie wzbogacil projektu Rodgersa o nic autorskiego. Wyniki w porownaniu do swojego poprzednika osiagal podobne majac duzo lepsza kadra, duzo wieksze mozliwosci. Trener nieskory do ryzyka, eksperymentow, bazujacy na tym co juz dobrze zna. Łabedzie nie mialy planu B, bardzo duzym problemem byla kreacja w finalnej czesci boiska. Mnie osobiscie ogladanie Swansea Laudrupa meczylo. Oni grali zwyczajnie mniej cywilizowany futbol niz za Brendana.

        Odpowiedz
  4. ~Krzysiek

    To, że Laudrup nie dogadywał się z Jenkinsem to fakt. Ale ten brak zapału, podobno, spowodowany miał być tym, że myślami był już w innym zespole, do którego miałby się przenieść od nowego sezonu. Może Tottenham?

    Odpowiedz
  5. ~Stefan

    Tak to właśnie jest z trenerami, jedni odpalają na początku i ich praca wygląda świetnie w pierwszych miesiącach, a drudzy potrzebują czasu. Ile było zachwytów nad Laudrupem zaraz po tym jak przejął Łabędzie, wynoszenia na piedestał, mówienia o nowej fali, o pięknej piłce o tym, że może stworzyć potęgę z ligowego średniaka. Skończył jak większość z nich

    Odpowiedz
    1. ~jpawl

      Trochę to niesprawiedliwe w stosunku do Laudrupa – jego tak chwalony początek to było ściągnięcie i zbudowanie drużyny wokół Michu, który był jednym z odkryć poprzedniego sezonu. Teraz Michu chyba jeszcze nie zagrał meczu w tym sezonie w BPL, a drużyna oprócz ligi gra w Lidze Europy (wyszła z grupy). Patrząc na poprzednie lata, to chyba żadnemu ze 'średniaków’ angielskiej ligi udział w Europa League nie wyszedł na dobre.

      Odpowiedz
      1. ~Zikosan

        Dobrze powiedziane. Łabędzie przechodzą przez mały kryzys i to wszystko. Spadek raczej nie wchodził w grę, ale oczekiwania zostały rozdmuchane przez bardzo dobre wyniki w poprzednim sezonie. Przede wszystkim bardzo zły czas na nowego trenera. Żadnych zmian w składzie nie dokona, będzie musiał grać „tym”, czym poprzednik a czort jeden wie jakie teraz są nastroje w szatni. Misja utrzymania drużyny w Premier League może okazać się misją samobójczą.

        Odpowiedz
      2. ~Stefan

        Fulham doszło nawet do finału. Co nie zmienia faktu, że moim zdaniem decyzja o zwolnieniu Laudrupa jest po prostu nierozważna i głupia. To, że akurat nie idzie im najlepiej to jeszcze nie dowód żeby zwalniać trenera, niestety jak widać niektórzy zarządcy wiedzą lepiej…

        Odpowiedz
  6. ~Korkor

    Co do solipsyzmu i chodzeniu na mecze to święta racja: nic tak nie potwierdza istnienia świata jak kopniak w gębę. A i co do masturbacji, też racja. Przypomniałem sobie przy okazji średniowieczną teorię onanizmu i nie tylko, to się podzielę z inteligentnymi kibicami Spurs: otóż uczeni średniowieczni podkreślali, że rozkosz płynąca z seksu czy też masturbacji bierze się z powodu przesuwania i w rezultacie uwalniania z organizmu spermy. Twierdzili, że źródłem tej rozkoszy jest to samo źródło, które przynosi nam ulgę podczas wyciskania ropy z rany (wiadomo, w średniowieczu prawdziwi mężczyźni mieli piękne i długo – hoho – gojące się rany). To porównanie tak mi się podoba, że sam też tak czasem mówię o na przykład tak: „w tej spelunie pić to jak ropę wyciskać”. Pozdrawiam .

    Odpowiedz
  7. ~erictheking87

    Chyba Moyes jednak zdecydował się na dokonanie królobójstwa.

    Nemanja Vidic has confirmed he will leave Manchester United at the end of the 2013/14 season.

    In a statement issued by the defender to ManUtd.com, the Serbian said: “It’s the last year of my contract and I have had eight wonderful years here. My time at this great club will always rank as the best years of my career.

    „I never could have imagined winning 15 trophies and I will certainly never forget that fantastic night in Moscow, memories that will live with me and the fans forever. However, I have decided that I will move on at the end of this season. I want to challenge myself again and try to make the best of myself in the coming years.

    „I’m not considering staying in England as the only club I ever wanted to play for here is Manchester United and I was lucky enough to be part of this club for so many years. I’ve got a few options to move on and I will choose the right one for me and for my family.

    „I am now going to focus all my efforts on playing for Manchester United and do the best I can for the team until the end of the season. I hope this stops any further speculation about my future.”

    Rio out, Vida out, Evra out, Anderson out, Nani pewnie też i to pewnie nie koniec.
    Szkoda mi pierwszych 3 graczy bo stanowili oni jeden z najważniejszych elementów tożsamości boiskowej tego klubu.
    W idealnej sytuacji Fletcher zostałby kapitanem United, bo jest najlepszym kandydatem, niestety Moyes chyba faktycznie będzie chciał dać opaskę greedy-boyowi.

    Odpowiedz
    1. ~KacperG

      Ja sobie zadałem pytanie, czy za którymś z trójki Rio, Vida, Evra będziemy tęsknić w kwestii jakości boiskowej? Moim zdaniem Vidic mógłby być postacią, której brak odczujemy. Ale tylko może. Uważam, że zastępca Evry nie ma wysoko postawionej poprzeczki przez Francuza, a Rio i tak już gra bardzo mało i po prostu jest za stary. Nani z pewnością odejdzie, prawdopodobnie Kagawa też będzie miał dość. Andersona nie chce widzieć na Old Trafford. W każdym razie, czeka nas wymiana połowy składu, o ile o pieniądze jestem spokojny, to będzie ogromny problem ze ściągnięciem takich piłkarzy, których MU potrzebuje, bo w TOP4 już nie wierze.

      Odpowiedz
    1. ~me262schwalbe

      L’pool dojrzał wcześniej niż wszyscy się tego spodziewali…

      Podejrzewam, że z samymi kibicami The Reds

      Odpowiedz
      1. ~erictheking87

        I słusznie. Że się nie spodziewali.

        2 kontuzje, lub zniżka formy dwóch zawodników i jest po zabawie.
        Kontuzja Suareza + kontuzja Sturridge’a i nagle okazuje się, że nie ma Lpool kim grać z przodu. No bo nie wmówicie mi, że ten koleś z 9 na plecach to napastnik?
        Podobnie mix zniżka formy+kontuzja kogoś z dueta SAS i również jest koniec imprezy.
        Niestety Liverpool ma bardzo marnej jakości ławkę i przy kontuzjach kluczowych graczy zaczynają tworzyć się dziury, których nie ma czym załatać.
        Przy wszystkich swoich zaletach Rodgers jak dotąd pokazał, że ma słabego cela na rynku transferowym.
        Coutinho i Sturridge są jak narazie jedynymi zakupami, o których można powiedzieć, że istotnie wzmocniły zespół. Reszta wygląda raczej jak zmiennicy zmienników.

        Odpowiedz
        1. ~jareko17

          Pierwsze 5 meczy w sezonie bez Suareza: bilans 3-1-1. Duża część sezonu bez Sturridge’a (około 8 meczy), a wyniki całkiem niezłe. Coutinho wypadł na jakiś czas, częste kontuzje, Allena, brak Lucasa teraz, nieobecność 4 podstawowych obrońców (Enrique, Agger, Sakho, Johnson), a jakoś Arsenal pchnięty 5-1, Everton 4-0. Jasne że Suarez jest ważny, ale podobnie jak Aguero w City, czy RVP w United. Ich strata spowoduje spadek jakości, ale tragedii nie ma. Rodgers pokazuje, że potrafi grać tym co ma, i w razie potrzeby zmienia ustawienie. Na początku sezonu było to 4-4-1-1, później 3-5-2, a teraz 4-1-2-3

          Odpowiedz
          1. ~erictheking87

            Jak suareza nie było to sturridge ciągnął (na początku sezonu).
            Pytanie co jeśli obaj będą kontuzjowani, albo bez formy. Jednoczesnie.

          2. ~jareko17

            Jasne, że można gdybać, ale trzeba byłoby to robić w nieskończoność. Suarez i Sturridge to gwiazdy w tym zespolę i zazwyczaj to oni robią różnicę. Jednak dobra gra Lpoolu w ostatnim czasie to głównie świetny pressing w środku pola, w którym prym wiodą Coutinho, Sterling, Henderson, Allen

        2. ~DawidSz

          Tak to można gdybać: gdyby zniżka formy Hazarda, gdyby brak Aguero, gdyby nie kontuzja Rooneya. Rodgers pokazał, że potrafi grać tym, co ma – raz lepiej, raz gorzej, to jasne, ale jego brak ortodoksji bardzo mi się podoba. Oczywistym również jest, że bez Suareza nie bylibyśmy tak wysoko, bo chłopak to geniusz, co potrafi sam pociągnąć każdy zespół. Ale czy Chelsea byłaby tak wysoko właśnie bez Hazarda i temu podobne pytania możemy mnożyć co do każdej drużyny. Widzę słabości Liverpoolu bardzo dobrze, dlatego tym bardziej przerażony jestem tak wysoką lokatą, tymi szansami na TOP4, przyszłymi meczami. Z jednej strony jest radość i duma z gry jaką prezentuje gracze, ale z drugiej strach, czy potrafią tak dłużej, czy może to nie szczęście albo cholera wie co. No i ta przeklęta obrona, to nowe dostosowywanie się do pozycji Gerrarda (jego też przechodzenie obok meczów), ale też jaka forma Sterlinga.

          Odpowiedz
  8. ~erictheking87

    No nie da się na to patrze k#rwa… do boku, wrzutka, wybicie, do boku wrzutka, wybicie, i tak bez przerwy. Czy ten Moyes to idiota? Czemu środkiem do cholery nie grają? Mają dwóch z 5 najlepszych na świecie napastników, jednego z najlepszych na świecie ofensywnych pomocników i nie umieją strzału na bramkę oddać! No cholera nie mogę na to patrzeć.

    Odpowiedz
    1. ~Ron_Obvious

      I tak od początku sezonu….bieg, wrzutka, wybicie, przejęcie piłki, podanie do boku, bieg, wrzutka…, a potem remis u siebie z Fulham, Moyes chyba podaruje OLympiakosowi pierwszy ćwierćfinał LM:) Jeśli po tym czymś co było dzisiaj nie wyleci z klubu to już chyba nigdy.

      Odpowiedz
      1. ~stelma

        Panowie ale kolejny rekord Moyes pobił dzisiaj. Rekord wrzutek w pole karne. Na ilu to stanął licznik?

        Zarząd się ośmiesza nie zwalniając tego nieudacznika. To że sezon jest stracony nie ma nic do rzeczy, bo ktoś miałby okazje sprzątać ten burdel.Nie chodzi o trenera z topu, chodzi o jakiegokolwiek trenera który ogarnia grę w piłkę.

        Ile goli MU strzeliło po dośrodkowaniach w tym sezonie. Skuteczność jest liczona w promilach?

        Bielsa na bezrobociu…

        Odpowiedz
        1. ~Ron_Obvious

          opta wyliczyła 81 crossów, z czego 18 celnych, ho ho ho to już daje skuteczność na poziomie 20 procent:)

          i cytacik z Dawidka „How we didn’t win I have no idea”, to już drugi taki bon mot z rzędu, ja bym zmienił na „How I can run a champions team I have no idea”.

          „Bielsa na bezrobociu”, ja bym nawet poor man’s Bielsa, czyli Laudrupa brał z pocałowaniem ręki

          Odpowiedz
          1. ~stelma

            Lepiej zmienić na „I have no idea”, proste i podsumowuje jego cały pobyt.

            Gość jest albo upośledzony, albo robi sobie jaja, tyle okazji? Gdzie on te okazje widział? Bo chyba nie są nimi te dośrodkowania.

            Co do dośrodkowań, to w całym sezonie ile z nich zamieniono na gole? to na bank jest w promilach.

          2. ~Ron_Obvious

            @Eric

            niezłe jpg:)

            najnowszy hit „Old Trafford looks like a graveyard these days …. so many crosses”

          3. ~erictheking87

            @Ron

            haha, dobre. lubię taki soczysty angielski humor!

            w sumie chciałem napisać, że pomimo, iż jest wesoło, to bardziej bawiło mnie nabijanie się z Liverpoolu, ale wtedy przyszła mi do głowy złota myśl, że tak naprawdę piłkarzem, który chyba jest Świetym Graalem Davida Moyesa, i którego dzisiaj zabrakło na boisku (aby dopełnić obrazu zniszczenia) jest Stewart Downing.
            Ten duet zawładnąłby piłkarskimi memami po wszech czasy!

  9. ~Mike

    Przesadzacie chłopaki. Są emocje, ścisk w tabeli a przecież chodzi o to chodzi w kibicowaniu. Po tym co United pokazywało w lidze w ostatnich sezonach, te wszystkie wymiętoszone 1-0, 2-0 teraz nawet ja mam przyjemność z oglądania tych meczów.

    Odpowiedz
  10. ~Roger_Kint

    Moyes to jest solidny manager. Ja wiem, że to wygląda na szyderę, ale wcale nie szydzę. Jestem gotów to powtórzyć ze 'straight face’ – Moyes to solidny manager. Co więcej uważam, że to co dzisiaj zobaczyliśmy – w sensie taktyki i stylu gry – to jest dokładnie to o co Moyesowi chodziło. Moyes zagrał tak jak chciał.

    Solidny manager + solidna taktyka + bardzo dobrzy wykonawcy = solidne miejsce w górze tabeli. Nic mniej. Czasem coś więcej.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *