Niecodziennik Euro: za podwójną gardą

Nie, nie zacznę od Anglików. Nie w dniu, w którym 36-letni Andrij Szewczenko narodził się na nowo. Człowiek, który od dobrych paru lat nie strzelał goli w reprezentacji, którego kariera nieuchronnie zmierzała do końca, który przed rozpoczęciem turnieju mówił, że zdrowie nie pozwala mu już na rozegranie trzech meczów w tygodniu, który miał zacząć spotkanie na ławce rezerwowych – znów został bohaterem, i to przecież nie tylko swojego kraju.

Ileż to razy patrzyliśmy z zażenowaniem na wielkich piłkarzy, którzy rozstawali się z futbolem na mistrzostwach świata czy Europy, bezskutecznie próbując dogonić własną legendę. Żeby nie szukać daleko: przypomnijmy choćby wczorajszy fatalny występ Robbiego Keane’a i zestawmy go z wyczynami Irlandczyka w Korei i Japonii. A Andrija Szewczenkę pamiętamy przecież z czasów jeszcze dawniejszych, kiedy podbijał Europę w duecie z Sierhijem Rebrowem jako podopieczny Walerego Łobanowskiego (tego samego szkoleniowca, który w sztafecie pokoleń kilkanaście lat wcześniej prowadził obecnego trenera Ukrainy – Ołeha Błochina). Kończył się wiek XX, młody Ukrainiec strzelał trzy bramki Barcelonie, później zaś jego Dynamo Kijów toczyło heroiczny bój z Bayernem w półfinale Ligi Mistrzów, zapewniając Szewczence transfer do Milanu. W odróżnieniu od swojego partnera z ataku, który zagubił się na lata w Tottenhamie, Szewczenko był u progu światowej kariery. Kariery, dodajmy, załamanej po przejściu do Chelsea, które nastąpiło – tak, tak – aż sześć lat temu. Wystarczająco dawno, żebyśmy widząc dziś jego odrodzenie (nawet jeśli momentalne, nawet jeśli bolące plecy nie pozwolą Szewczence na udział w kolejnym spotkaniu…) po raz pierwszy zdołali odczuć, że mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie mogą się stać legendarne.

Co do Anglików zaś: zważywszy skalę nieszczęść, z jakimi się borykali do ostatnich sekund przed rozpoczęciem meczu z Francją (podczas rozgrzewki bolesnej kontuzji doznał… trener bramkarzy Ray Clemence), rozumiem to zbiorowe westchnienie ulgi, które wydali z siebie dziennikarze z Wysp po zakończeniu spotkania, rozumiem też ich skłonność do przesadnego komplementowania swoich piłkarzy i trenera. Owszem, Roy Hodgson poukładał drużynę (w arcynudne 4-4-1-1 lub w 4-4-2; tak czy tak kluczem do tego meczu była podwójna garda, czyli dwie zapory, utworzone przez ustawionych w bardzo niewielkim odstępie i niemal idealnie równe linie obrońców i pomocników). Poukładał, czy raczej przypomniał jej system, w którym Anglicy wzrastali od lat i który dopiero od niedawna zaczęli zapominać w swoich klubach. Może zważywszy na wspomnianą skalę nieszczęść – zawieszenie Rooneya, konflikt wokół Ferdinanda, kontuzje Wilshere’a, Cahilla, Smallinga, Dawsona, Walkera, Lamparda, Barry’ego, Benta i rezerwowego bramkarza Ruddy’ego – nie ma co wybrzydzać? Może podświadomie angielskie media obawiały się kompromitacji i teraz nadmiernie nasycają duszne donieckie powietrze komplementami? W końcu piłkarze Hodgsona zdołali zremisować mecz z odwiecznym rywalem, skrycie albo i nie uważanym za faworyta grupy, mającym przed turniejem świetne statystyki i napakowanym zawodnikami, których nazwiska mówią coś nawet ekspertom BBC. W końcu przez moment prowadzili, w końcu dali z siebie wszystko (schodzący z boiska Parker był na granicy omdlenia). W końcu jeśli idzie o dobór personelu – bo już nie o styl, o czym za chwilę – wybrali wariant możliwie najbardziej propiłkarski: Welbeck nie Carroll w ataku, Oxlade-Chamberlin nie Downing na lewym skrzydle (ech, gdyby jeszcze nie Milner po prawej, pomyślałem sobie, gdy nieumiejący grać lewą nogą pomocnik MC marnował wyborną sytuację w ósmej minucie, i powtarzałem później, kiedy parę razy lekkomyślnie tracił piłkę)…

Styl Anglików? Powiedzmy sobie szczerze: tych kilka kontaktów z piłką Oxlade-Chamberlina to za mało, by naprawdę móc go pochwalić, podobnie jak tych kilka inteligentnych zejść Welbecka do bocznych sektorów boiska. Hart wpuścił strzał przy krótkim słupku i minął się z niebezpiecznym dośrodkowaniem. Young otrzymywał piłkę za rzadko, a w zasadzie w ogóle jej nie otrzymywał, Gerrard ani myślał o rozgrywaniu, skupiony na asekurowaniu… nie, nie obrońców, raczej nie w pełni zdrowego Parkera. Cole nie przekraczał linii środkowej, skupiony na pilnowaniu najlepszego w tym meczu piłkarza, prawego obrońcy Francuzów Debuchy’ego. Johnson dopiero w drugiej połowie zaczął się włączać do akcji ofensywnych, które zresztą prowadzone były na pół gwizdka, garstką piłkarzy, z myślą o zabezpieczaniu tyłów… Anglicy oddali tylko jeden celny strzał, w dodatku po stałym fragmencie gry, mieli o ponad połowę mniej podań i cztery razy mniej sytuacji bramkowych od Francuzów, bronili się głęboko, rzadko kontrowali, często tracili piłkę… Prawda jest taka, że Fabio Capello po podobnym spotkaniu zostałby zlinczowany, a komplementy, jakie spotykają dziś Roya Hodgsona świadczą jedynie o tym, jak bardzo synowie Albionu spuścili z tonu.

Co przecież nie znaczy, że grając w podobnym stylu nie mogą zajść daleko. Jestem wystarczająco dojrzały, żeby pamiętać, jak pod Bobbym Robsonem doczołgiwali się do epickiego półfinału mundialu we Włoszech i w jak fatalnej atmosferze musiał pracować wtedy szkoleniowiec Anglików. Hodgson nie był, jak wiadomo, ulubionym kandydatem Fleet Street, co również stanowi pewien rodzaj analogii…

Może dodajmy jeszcze, że Francuzi, poza kilkoma przypadkami indywidualnymi (oprócz Debuchy’ego Ribery i Nasri, obaj świetnie podający i świetnie prowadzący piłkę, ale także Cabaye), wcale nie grali dobrze. Ich ataki toczyły się w tempie dość jednostajnym (ktoś w telewizji mówił o arytmii gry – gdzie ją zobaczył?); ostrożność była także imieniem Laurenta Blanca, choć widać było, że tych piłkarzy stać na bardzo wiele. Fantastycznie zapowiadają się więc kolejne mecze w tej grupie: uskrzydleni przez rewelacyjnych Konopliankę i Jarmolenkę Ukraińcy, mający nóż na gardle Szwedzi ze skutecznym dziś Zlatanem, wycieńczeni Anglicy, niespełnieni Francuzi… Tfu na psa urok; czy mający nóż na gardle Polacy ze skutecznym Lewandowskim, będą jutro wycieńczeni czy niespełnieni, a może uskrzydlą ich rewelacyjni Obraniak i Błaszczykowski?

PS Na razie zachwycili: Sneijder, Pirlo, Szewczenko, Debouchy. Ktoś jeszcze?

24 komentarze do “Niecodziennik Euro: za podwójną gardą

  1. ~gladyh

    Moje podsumowanie czwartego dnia EUROhttp://zmiloscidolegii.blox.pl/2012/06/Dlaczego-na-Ukrainie-moga-miec-Szewe-a-my-Franka.html

    Odpowiedz
  2. ~Lucasinho

    Arszawin, Dżagojew, Kjaer, Agger, Hummels, De Rossi, Coentrao. Jestem pod ich wrażeniem, tak jak i wymienionych przez pana piłkarzy.Moja 11 kolejki: Andersen – Debuchy, Hummels, De Rossi, Coentrao – Modrić, Pirlo, Dzagoev, Arshavini – Szewczenko, Mandzukic

    Odpowiedz
  3. ~Stefan

    Ałan Dzagojew – zdziwię się jeżeli nie zmieni latem klubu na któryś z absolutnego topu, chłopak ma papiery na granie na najwyższym światowym poziomie

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Miejmy nadzieje że Kerzhakov zagra na poziomie meczu z czechami. Chłop juz królem strzelców powinien być, no ale jak się zamyka oczy i strzela jak najmocniej, to nie ma się co dziwić.

      Odpowiedz
      1. ~nalewacz

        Moze i Kerzhakov strzela panu Bogu w okno, ale bardzo madrze porusza sie po boisku, schodzi do boku, wyciaga obroncow, pozwala skrzydlowym i srodkowym pomocnikom wejsc w drugie tempo. Przy naszych stoperach, ktorzy maja problemy z ustawianiem sie i wzajemna komunikacja, moze to byc oplakane w skutkach.Najgorzej i tak bedzie z Arshavinem. Rosjanin jest w formie, a jak jest w formie to jest jednym z lepiej dryblujacych pilkarzy i o ile o Piszczka sie nie boje, to Boenischowi moze troche sie dzisiaj w glowie zakrecic.

        Odpowiedz
    2. ~Eros

      A wg. Mnie dzagoev nie ma talentu na swiatowy top.Ruddy – walker, ferdinand, cahill, gibbs – carrick, lampard, wilshere – lennon, sturridge, johnsonTo silniejszy zespol od tego wczorajszego?

      Odpowiedz
  4. ~alasz

    Dobrze że nie wpisuje się Pan w powszechne głosy „jak nas pobija rosjanie”.Lewy ujął sprawę najlepiej, zapytany czy „boi się” rosji odpowiedział, że grał przeciw lepszym.Dwóch najlepszych piłkarzy obu kadr, rosyjskiej i polskiej, gra dla Polski, choć ekipe jako całokształt rosjanie mają zdecydowanie lepszą.Czesi przez te 20 minut byli lepsi od rosjan, aż do bramki dyktowali warunki gry, warto o tym pamiętać. Uważam że rozważną, gra obronną i płynnym przejściem do sytuacji bramkowej dla lewgo można ten mecz wygrać.Jedyne co mnie naprawdę niepokoi to próba gry na remis. Skończy się porażką, jak w większości takich sytuacji. UEFA zapowiedziała że wszystkie mecze na narodowym będą przy otwartym dachu. Wreszcie ktos poszedł po rozum do głowy.Szewa grał słabo, zmarnował świetną okazje, wydawał sie do zmiany. Jednak jak każdy wielki piłkarz odpalił gdy był najbardziej potrzebny. Odpalił i pozamiatał. Wyjdą z grupy?

    Odpowiedz
    1. ~Johnny99

      Rzecz w tym, że Rosjanie z Polską będą oczekiwali powtórki ich meczu z Czechami, jak i naszego z Grecją. Zaproszą nas chętnie do huraganowych ataków przez pierwsze 20 minut i postarają się nic z nich nie stracić, a potem rozwalą nas paroma świetnymi kontrami. Może i pomysł Smudy na bardziej defensywne ustawienie nie jest taki głupi? Zdaje się Kowalewski w PS mówił, że jak Rosjanom idzie, to grają coraz lepiej i lepiej, ale jak nie idzie, to zaczynają się denerwować. W meczu z nami po 20 minutach powinno być jasne, że ich pomysł na grę nie wypalił. Wtedy zaczną się miotać, rzucą się do ataku i wtedy nadzieją się na nasze kontry. Przynajmniej taką mam nadzieję.

      Odpowiedz
  5. ~oblomoff

    Najbardziej zaskakujące na tym turnieju wydaje mi się ilość emocji, jakie przyniosły pierwsze spotkania, oraz – wyjąwszy niestety mecz inauguracyjny – ich piłkarska jakość. Może nie doszło na razie do epickich batalii, ale to jeszcze nie ten moment – jeśli jednak poziom turnieju się utrzyma, z pewnością się ich doczekamy. Ciekawe tylko, czy te zespoły, które w pierwszych meczach pozytywnie zaskoczyły – Rosja, Chorwacja, Ukraina – zachowają swoje walory w starciach z silniejszymi rywalami (obyśmy dzisiaj byli dla tych pierwszych poważniejszą przeszkodą niż Czesi – a ci przecież nie zagrali źle).Szkoda tylko, że trybuny na tych mistrzostwach w coraz większym stopniu przypominają widownię tradycyjnych sportów amerykańskich – kibice na Euro ożywiają się właściwie tylko wtedy, gdy dzieje się coś naprawdę ważnego, a poza tym zachowują postawę teatralnego widza. Chwalebnym wyjątkiem byli tu Irlandczycy i Chorwaci, co do tradycyjnie świetnych na turniejach kibiców z Holandii, Anglii czy Skandynawii, to chyba po prostu brakuje im gardeł. Przy okazji, zapraszam do lektury tekstu na temat kibicowskiego aspektu Euro:http://zglowki.wordpress.com/2012/06/12/futbol-to-nie-fun/

    Odpowiedz
    1. ~Johnny99

      Jakkolwiek się nie zgadzam z tym werdyktem, tak dobrze pokazuje on, jak bardzo jesteśmy zakompleksieni. Powtarzamy, że „mecz Polska – Grecja był najsłabszy” – choć nie znalazłem ani jednej podobnej opinii w mediach czy u komentatorów zagranicznych. Podobnie narzekamy, że „Polska ma najsłabszą drużynę na turnieju” – i znowu tylko my tak uważamy, ani razu nie spotkałem się z takim sądem u zagranicznych komentatorów. Na przykład, w rankingu opracowanym na podstawie not zawodników z pierwszego meczu na WhoScored (wiem, często piszą tam dziwne rzeczy, ale to jedyne takie zestawienie), Polska zajmuje 10. miejsce – wyprzedzając Holandię, Szwecję, Grecję, Irlandię, Portugalię i ostatnie Czechy (których grą z kolei większość znanych mi polskich kibiców się zachwyca, nie mam pojęcia czemu). W rankingu dokładności podań jesteśmy jeszcze wyżej, bo na miejscu 6 (za Francją, Holandią, Hiszpanią, Niemcami i Danią). Mogło być znacznie gorzej, a i tak nie jest źle, więc nie wiem, z czego niektórzy robią takie dramaty. Oczywiście, wszystko zweryfikuje dzisiejsze spotkanie – w rankingu WhoScored prowadzi Rosja (z czym też się zresztą kompletnie nie zgadzam).

      Odpowiedz
      1. ~Johnny99

        I nie, nie jestem fanatycznym „kibicem reprezentacji” (nawet nie wiem, co to za dziwadło) – pierwszy przyznam, że w 2008 r. zdecydowanie mieliśmy najgorszy team na turnieju i to „by far”.

        Odpowiedz
      2. ~alasz

        Zgadzam się, to ciągłe malkontenctwo jest męczące i bzdurne. Sytuacja jest następująca, jest mecz do rozegrania, 90 minut zapieprzania, trochę farta i można uzyskać wynik. Po co te porównywania, po co te szukanie najsłabszych, wmawianie sobie że jest sie gorszym czy cokolwiek?Nie wiem skąd tyle kompleksów w naszym kraju, idiotyzm, tym bardziej że jak ktoś ich nie ma to nazywają go zarozumiałym, albo podobne bzdury.Chłopaki wyjdą zawalczą i zobaczymy która ekipa wyjdzie zwycięsko z tej potyczki.

        Odpowiedz
        1. ~Johnny99

          Poszperałem trochę na WhoScored i okazało się, że tam Boenisch jest trzecim najwyżej ocenionym polskim piłkarzem (po Polanskim i Błaszczykowskim). Może coś w tym jednak jest?

          Odpowiedz
  6. ~karmaczon

    Podoba mi się blog. Czepię się tylko używania słowa „epicki” jako określenie do słowa „mecz”, bo na to choruję bardzo. Kiepska kalka z angielskiego! 🙁

    Odpowiedz
  7. ~pablo_KSC&NUFC

    jak to kto ? Przemek Tytoń. OK,wiem,że jeden karny to jeszcze nie powód ale cieszę się cholernie , że chłopakowi jest dane się pokazać, bo Wojtka świat już kojarzy natomiast Przemek poza solidną reputacją w Holandii,na transfer do jeszcze lepszego klubu musi poczekać. A jestem przekonany ( potwierdza to obiektywny znajomy Holender z Eidhoven), że PT ma niemniejszy potencjał od WS. Przez okna na Mokotowskiej widzę chorwackich fanów. Idą nas wspierać ( chyba większość Europy jest dziś za nami). Przez latający nad okolica od rana helikopter,rośnie poziom stresu.Będzie dobrze. Nawet jeśli Tytoń złapie czerwień zawsze jest kolejny młody, rokujący bramkarz:D. PSmoże i Francja cudów nie grała ale ma rację mój znajomy angielski analityk futbolu. Hodgson zabija piękno tej dyscypliny. Anglia nie gra (prawie ) nic z ofensywnej piłki, z której słyną najlepsi z Premiership.

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Wczoraj Carragher w studiu na żywo, z kamienna twarzą, z pełnym przekonaniem, sprawiając wrażenie że naprawdę wierzy w to co mówi, prawił o błędach anglików. Mianowicie: Że carroll nie wszedł na boisko, że nie wszedł downing i że henderson wszedł, ale za późno. A teraz wyobraź sobie że dzieje sie to co jamie chciał zobaczyć, i przemyśl to w kontekście kaleczenia tej pięknej gry przez anglików. Wtedy to dopiero byłby dramat, bo rywale to nie championship. Także moze i kaleczą, może i się nie chce tego oglądać, ale potencjalnie kaleczyć mogą bardziej.Tymczasem pozytywnych emocji w trakcie meczu i pełni szczęścia po nim 😀

      Odpowiedz
  8. ~nalewacz

    Dobry mecz polaków. Najlepszy moim zdaniem był Polański, najgorszy Murawski. Troche wstrzasnac Kuba, Piszczkiem, Mierzejewski od pierwszej minuty i mecz z Czechami mozna wygrac.

    Odpowiedz
  9. ~alasz

    Mówiłem że nie ma sie co bać rosjan. Byliśmy dziś ekipą lepszą, szkoda tego remisu, zabrakło troche szczęścia.Co do pewnych aspektów naszej gry, niekiedy tak chcemy zaatakować że robimy to w nieprzygotowany sposób, starają się zagrac prostopadłą fajną piłke, ale zespół nie jest przygotowany na przechwyt. Warto to poprawić.Jednakże graliśmy dziś dobrze, taktycznie wręcz wspaniale, prostopadłe pilki wspaniale czytane i przecinane.Brakuje nam trochę opanowania, rzadko trzeciaka popieram, ale nie kiedy nie szanujemy piłki jak trzeba. Rosjanom wyszedł mecz z czechami, ale dziś byli słabsi, co oznacza że żadne z nich kozaki, na pewno nie taki jak co niektórzy przewidywali.Co do bijatyk, uwarzam od dawna że należy wywieśc chętnych do lasu i tam ich zostawić, będą sie bili ile chcą, niewinni nie ucierpią i po problemie. Oczywiście nie leczyć potem rannych, chyba że sami za to zapłacą ale to z karą. Problem rozwiązany.

    Odpowiedz

Skomentuj ~Lucasinho Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *